1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Depresja opiekuna – jak pomóc sobie w kryzysie psychicznym jednocześnie opiekując się innymi?

Depresja opiekuna – jak pomóc sobie w kryzysie psychicznym jednocześnie opiekując się innymi?

Depresja opiekuna jest przewlekła, a jej objawy często są intensywne. (Fot. Getty Images)
Depresja opiekuna jest przewlekła, a jej objawy często są intensywne. (Fot. Getty Images)
Pomocy w najprostszych czynnościach może potrzebować chory partner, dziecko, rodzic. Chcielibyśmy przychylić im nieba, ale bywa, że ceną jest kryzys psychiczny. Co go zwiastuje i jak go przezwyciężyć, gdy wiemy, że stan osoby, którą się opiekujemy, raczej się nie polepszy – podpowiada psychoterapeutka Renata Pająkowska-Rożen

Depresja opiekuna bywa przewlekła i intensywna

Partner życiowy może ulec wypadkowi, dziecko dotknąć porażenie mózgowe, a rodzic zapaść na demencję. Czy opieka nad nimi może doprowadzić do depresji?

Depresja opiekuna to depresja przewlekła, która wynika z tego, że pomoc sprawowana jest bezterminowo i trwa 24 godziny na dobę. Jej objawy mogą być bardziej lub mniej intensywne, a wynikają z samej sytuacji. Należy do nich myślenie depresyjne, czyli: nie ma przede mną żadnej przyszłości, o niczym nie decyduję, na nic nie mam wpływu. To przekonanie bierze się stąd, że opiekun nigdy nie wie, co się stanie za chwilę. Jeśli zrobi sobie rano kawę, to może być tak, że wypije ją dopiero wieczorem, bo nie znajdzie na to czasu. Albo będzie musiał wybiec z toalety, bo usłyszy krzyk czy jakiś inny hałas.

Poczucie braku wpływu na własne życie może doprowadzić do obojętności na to, co się dzieje. Jej źródłem bywa także poczucie opiekuna, że jego skala odczuwania się wyczerpała. Obojętność ujawnia się również utratą zdolności do cieszenia się nawet tymi rzeczami, które kiedyś sprawiały przyjemność, jak oglądanie filmów czy spotkania ze znajomymi – to już objaw depresji.

Zobacz też: Perfekcyjnie ukryta depresja – brak współczucia dla siebie

Czyli objawem depresji opiekuna jest obojętność?
Nie zawsze. Bywa nim poczucie ponadnaturalnej mocy. Opiekun jest przekonany, że ze wszystkim sobie poradzi, na wszystko znajdzie siły. Nie musi spać, nie musi jeść, jest w stanie wszystko sam zrobić. Ta iluzja przez jakiś czas pomaga przetrwać tragiczną sytuację. Ponieważ jednak prowadzi do wyczerpania czy niedożywienia, staje się przyczyną autoimmunologicznych chorób, wypalenia i właśnie depresji. No i w rezultacie często kończy się brakiem siły nawet na to, żeby wstać rano z łóżka.

Mam znajomą, która lubiła swoją teściową, była z nią w dobrych relacjach, dopóki ta nie zachorowała na alzheimera. Od tego czasu wciąż się na nią irytuje i zarzuca jej złośliwość, choć przecież to objawy choroby.

Złość też może być sygnałem depresji. Wywodzi się z frustracji, a jej wyzwalaczem mogą być całkiem banalne sytuacje, na przykład taka, że gołąb przyleciał na balkon i go brudzi. Może także ujawniać się gniewem na innych ludzi – bo mają lepsze życie – czy nawet nienawistną irytacją wobec podopiecznego. Złość jest czymś naturalnym, ale ta jest nieadekwatna.

Nienawiść do chorego dziecka?!
Opiekunowie osób z niepełnosprawnościami i przewlekle chorych doświadczają braku zrozumienia od tych, którzy nigdy nie zajmowali się nikim 24 godziny na dobę. Trzeba samemu doświadczyć tego, jak to jest nie mieć czasu, by odpocząć, i mieć poczucie, że to będzie trwało do końca życia, aby wiedzieć, że w takiej sytuacji pojawia się wiele trudnych uczuć. Między nimi może pojawić się złość, a nawet nienawiść. Wtedy jednak opiekun od razu obdarza nią także siebie! Bo: „Nie wolno mi czuć tego, co czuję!”.

Ten konflikt wewnętrzny objawia się w stosunku do świata zewnętrznego w postaci złości, ale także w stosunku do samego opiekuna jako autoagresja. To kolejny z objawów jego depresji spowodowanej przekonaniem, że sytuacja, w której tkwi, się nie zmieni, bo przecież osoba chora nagle nie wyzdrowieje.

Jak leczyć depresję u kogoś, kto opiekuje się innych chorym?

Leczenie opiekuna nie jest możliwe bez zmiany sytuacji, w której żyje?
Terapeuta, ale też ktoś mądry w otoczeniu, może powiedzieć z troską i zrozumieniem: „Odpuść trochę, to ponad twoje siły”, jeśli opiekun wpadł w omnipotencję, czyli wydaje mu się, że może wszystko i nie rozumie, że działa na własną szkodę. Jeśli ktoś go zapyta: „Gdzie ty jesteś w tej sytuacji?”, nie zrozumie pytania. Odpowie: „Jak to gdzie? Jestem obok potrzebującego, jestem opiekunem!”. Wtedy jednak ta osoba może mu uświadomić: „Popatrz, jak to wpływa na twoje życie i życie twoich bliskich. Czy nie widzisz, że inne dzieci są z tego powodu złe, smutne, że twój partner ma żal? Czy nie widzisz, że twoje zdrowie zaczyna się sypać?”.

Zobacz też: Depresję trzeba leczyć holistycznie – zadbaj o psychikę, duszę i ciało

Terapeuta czy inna ważna osoba może wskazać opiekunowi koszty?
Terapia może pomóc opiekunowi uznać, że choć jest kochającym rodzicem, córką czy wdzięczną synową, nie musi opieki sprawować samodzielnie, że może poszukać pomocy, a nawet odpowiedniego ośrodka opiekuńczo-leczniczego. Terapia może pomóc wybrać między życiem i zdrowiem własnym i reszty rodziny a opieką ponad siły, nawet gdy motywuje do niej ogromna miłość.

Opiekun może nie widzieć, jak jego zaangażowanie w troskę o matkę czy nawet jedno z dzieci niszczy jego zdrowie psychiczne i fizyczne. Ma także wpływ na pozostałe dzieci, które w takiej sytuacji rosną z przekonaniem, że dla rodzica są mniej ważne, co w niedalekiej przyszłości wpłynie niekorzystnie na ich życie.

Czy sytuacja, kiedy partner po wypadku porusza się tylko na wózku, jest dla opiekuna tak stresująca, że też może stać się powodem depresji?
Zazwyczaj automatycznie uwagę i troskę kierujemy na osobę z niepełnosprawnościami. Tymczasem opiekun też doświadcza obciążeń – jak jednak one będą dotkliwe, zależy w tej sytuacji od tego, czy osoba na wózku rozumie, czego doświadcza jej towarzysz. Że potrzebuje więcej wypoczynku, że ma do niego prawo i że odpocznie tylko wtedy, kiedy pojedzie na część wakacji sam, bo jeśli pojadą wspólnie, opiekun wciąż będzie musiał sam wszystko organizować, zajmować się bagażami, tym, czy osoba na wózku znajdzie się w samolocie, a czy tam, gdzie lecą, są chodniki, podjazdy i inne udogodnienia.

Jeśli chory z niepełnosprawnością nie rozumie sytuacji swojego towarzysza i jest skupiony na swoich trudnościach, warto zastanowić się nad sensem bycia razem. Nie dlatego, że ta osoba wymaga troski, ale dlatego że nie dostrzega potrzeb i obciążeń życiowego partnera i opiekuna.

Co w tej sytuacji szczególnie obciąża opiekuna?
Lęk. Pojawia się w chwili wypadku i trwa w czasie rekonwalescencji. A kiedy okazuje się, że ta osoba żyje i że będzie żyć, wcale nie mija. Narasta. Staje się wszechogarniający. Powodem jest to, że opiekun doświadcza wciąż kolejnych powodów do lęku: Jak długo ten stan będzie taki, jaki jest? Kiedy zacznie się pogarszać? Kiedy nastąpi remisja?

Źródłem lęku są także finanse: Czy nie zabraknie pieniędzy na lekarza, rehabilitanta, pielęgniarkę? Czy będzie można nadal pracować, czy konieczne będzie zajęcie się tą bliską osobą?

I z czego wtedy żyć?
Właśnie! Kolejny lęk opiekuna: Czy da radę? Teraz daje, ale co będzie za dziesięć lat? A jeśli opiekunowi coś się stanie, kto mu pomoże? Kolejny lęk: A jeśli wybuchnie wojna? Żeby uciec z partnerem na wózku, konieczny jest na przykład duży samochód.

Terapia pomaga opiekunowi zaakceptować wszystkie te emocje, które mogą się pojawić – często równocześnie z miłością – i usłyszeć: masz do nich prawo.

Czy depresja opiekuna może doprowadzić do targnięcia się na swoje życie?
Do mojego gabinetu przyszła kobieta po próbie samobójczej, która w wieku 30 lat zaczęła sama opiekować się mamą – po wypadku już w wieku 52 lat potrzebowała codziennej pomocy. Gdy podopieczna zmarła, ta kobieta miała 45 lat. Wtedy okazało się, że nie ma przyjaciół, znajomych, żadnej pasji, prywatnego życia. Dlaczego nie miała przyjaciół? Bo kiedy zapraszali ją na wyjazd czy imprezy, to mama dzień wcześniej zaczynała chorować. Dlaczego nie miała partnera? Bo gdy drugi raz odwołała ślub z tego powodu, że mama trafiła do szpitala, mężczyzna odszedł.

Kiedy zaczęłyśmy pracować razem, była otyła, bo zajadała emocje i chorowała na jedną z chorób autoimmunologicznych. No i była bardzo zaniedbana. Powiedziała mi: „Kiedy mamusia zmarła, zobaczyłam, że żyję w pustce, i wpadłam na pomysł, żeby popełnić samobójstwo i dalej być z mamusią”. Podczas terapii zobaczyła, że od dziecka była uczona, że ma się zająć mamą, a w zamian dostanie jej dom, biżuterię i książki. I tak tym nasiąkła, że kiedy jej mama zaczęła wymagać opieki, zajęła się nią sama, nie zatrudniając żadnej pomocy.

Terapia pomogła?
Po próbie samobójczej człowiek zawsze ma wrażenie, że nic nie ma, a to nieprawda. Ma zasoby, trzeba je tylko wydobyć i wzmocnić po to, żeby wykorzystać je w dalszym życiu. Podobnie było w przypadku tej pacjentki – jej zasobem było choćby to, że świetnie się opiekowała mamą i że robiła to systematycznie. Jeśli przeniesie to na swoje prywatne i zawodowe życie, znajdzie radość. I ona stanęła na nogi. A kiedy potem poznała starszego mężczyznę i dowiedziała się, że miał problem z alkoholem, natychmiast się z nim rozstała. Zrozumiała, że ma dość opiekowania się i poświęcania. Usamodzielniła się i zaczęła szukać szczęścia. Nie mogła już za życia matki postąpić inaczej? Nie poświęcać się całkowicie tylko opiece nad nią?

Czasem ratunkiem może być tylko ucieczka.
Miałam też pacjenta, który opiekował się mamą przez wiele lat, ale kiedy stało się to ponad jego siły, uciekł za granicę. Zrobił to, kiedy matka była na turnusie rehabilitacyjnym. Ucieczkę zaplanował, miał załatwioną pracę, ale też nie zostawił matki bez środków. Zabezpieczył ją finansowo. Nikomu nic nie powiedział, bo czuł lęk, że gdyby przyznał, że nie daje rady, toby usłyszał: „To twoja mama i masz się nią zajmować. To ty po niej odziedziczysz spadek”.

Odezwał się do matki dopiero po dwóch latach, ale nigdy jej nie odwiedził. Myślę, że bał się konfrontacji z tym, co usłyszy od rodziny, że musieli się zajmować jego matką. Ponadto gdyby ją odwiedził, spotkałby się nie tylko z nią i z rodziną, ale ze sobą z tamtego czasu, kiedy nie żył w zgodzie z tym, czego chciał.

Dlaczego poprosił o terapię?
Żeby sobie wybaczyć, że uciekł. Moim zdaniem nikogo nie wolno do opieki przymuszać, bo nie wiemy, czego doświadcza ta osoba. Zwłaszcza że co innego może dotykać opiekuna w zależności, czy chodzi o przewlekle chorego rodzica, partnera, dziecko lub teściową. Każda z tych sytuacji może stać się przyczyną depresji, ale znów – jej objawy mogą być różne. 

Renata Pająkowska-Rożen - kulturoznawczyni, psycholożka, psychoterapeutka, terapeutka TSR, trenerka. Jej marka osobista to Psychoterapia Zmiany

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze