1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Ewa Woydyłło
  4. >
  5. Ewa Woydyłło: „Mężczyźni potrafią pójść do filharmonii w szmacianych bermudach, a kobiety krytykuje się za krótką spódnicę i kolczyk w pępku”

Ewa Woydyłło: „Mężczyźni potrafią pójść do filharmonii w szmacianych bermudach, a kobiety krytykuje się za krótką spódnicę i kolczyk w pępku”

(Fot. Getty Images)
(Fot. Getty Images)
"Wstyd kobiecy i męski różnią się diametralnie, bo wynikają z odmiennych ról kulturowych. Kobiety są bardziej narażone na krytykę ze strony społeczeństwa, co czyni ich wstyd bardziej wszechobecnym i często głęboko zakorzenionym" - mówi znana pscholożka Ewa Woydyłło w rozmowie o wstydzie kobiet i mężczyzn.

Wywiad pochodzi z książki Beaty Biały „Kobiety, które wstydzą się za bardzo” (wyd. Rebis).

Beata Biały: Czy ubranie, a szerzej estetyka, może być wyrazem kultury czy raczej braku wychowania?

Ewa Woydyłło: Zdecydowanie estetyka to odbicie kultury, wychowania i szacunku do miejsca, w którym się znajdujemy. Spójrzmy choćby na sposób, w jaki kobiety podchodzą do ubioru – nawet jeśli eksponują ciało, dbają o to, by całość była estetyczna, przemyślana. Krótkie spódniczki, perełka w pępku – to forma wyrażania siebie, ale zawsze w ramach estetyki. Tymczasem mężczyźni potrafią przejść przez środek Warszawy w szmacianych bermudach, niekiedy nawet przychodzą w nich do filharmonii. To nie jest kwestia wstydu, tylko braku kultury. Dekulturacja – to słowo najlepiej oddaje ten proces. Jeśli nikt nie zaprowadzi dzieci do filharmonii, nie nauczy ich odbioru muzyki, to jak mają zrozumieć znaczenie odpowiedniego stroju? W szkołach brakuje wychowania muzycznego, a ludzie nie wiedzą, że filharmonia to nie tylko miejsce, gdzie się słucha muzyki, ale także przestrzeń pełna szacunku i elegancji.

Czy w takim razie wstyd mógłby być narzędziem wychowawczym?

Nie, wstyd nigdy nie powinien być narzędziem wychowawczym. Zawstydzanie jest niepotrzebne, a wręcz szkodliwe. Możemy uczyć dzieci dobrych nawyków w sposób pozytywny, bez poniżania. Jeśli dziecko nie chce zmienić brudnych spodni, można powiedzieć: „Wiem, że je lubisz, ale dziś je wypierzemy, żeby jutro były świeże”. Tłumaczenie i uzasadnianie działa lepiej niż krytyka. W takich krajach jak Dania czy Islandia wstyd nie funkcjonuje jako metoda wychowawcza. Tam uczą przez przekonywanie i dawanie przykładów, nie przez upokarzanie. W Polsce zbyt często słyszymy: „Nie wstyd ci?”, co buduje w dziecku przekonanie, że jest gorsze.

Zastanawiam się jednak, jak brak wstydu wpływałby na nasze społeczeństwo.

Wstyd nie jest fundamentem cywilizacji – to kultura, wychowanie oraz potrzeba etyki i estetyki budują nasze relacje i przestrzenie. Gdybyśmy znaleźli się na bezludnej wyspie, wstyd zniknąłby, bo nie byłby potrzebny. To społeczeństwo, jego oczekiwania i normy nadają wstydowi znaczenie. Przykład? W saunie wszyscy są nadzy i nikt nie czuje się zawstydzony, bo tam obowiązują inne zasady. Ale nagość w filharmonii byłaby nieakceptowalna nie z powodu wstydu, lecz dlatego, że ubrania pełnią rolę higieniczną i estetyczną. Cywilizacja nauczyła nas troszczyć się o wygląd i szanować przestrzenie, w których przebywamy.

Jakie różnice dostrzegasz w przeżywaniu wstydu przez kobiety i mężczyzn?

Wstyd kobiecy i męski różnią się diametralnie, bo wynikają z odmiennych ról kulturowych. Kobiety są bardziej narażone na krytykę ze strony społeczeństwa, co czyni ich wstyd bardziej wszechobecnym i często głęboko zakorzenionym. Dla mężczyzn wstyd koncentruje się na kwestiach związanych z ich pozycją i dominacją. Weźmy przykład mężczyzny, który czuje się zdegradowany przez własną partnerkę – zamiast spojrzeć na siebie i zastanowić się, co może poprawić, wściekłość kieruje na nią. Jak pisze Eichelberger, ta detronizacja mężczyzny jako „nietykalnej doskonałości” budzi ogromny opór i nie odbywa się bezboleśnie. Kobiety, które zaczynają się wyzwalać spod tego schematu, często same muszą stawiać czoło oskarżeniom, że „kastrują” swoich partnerów. Zimbardo również porusza ten temat, choć jego spojrzenie bywa kontrowersyjne.

Czy wstyd jest rzeczywiście problemem, czy może jedynie pretekstem do obrony pozycji?

W wielu przypadkach wstyd jest używany jako tarcza, która chroni przed koniecznością zmiany. Mężczyźni chcą być wielbieni, niezależnie od tego, czy rzeczywiście na to zasługują. Znam mnóstwo kobiet, które od lat żyją w małżeństwach, gdzie same dbają o swoje potrzeby emocjonalne i fizyczne, bo ich partnerzy nawet nie próbują wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom. Jak zauważa Kasia Miller, kobiety zaczynają dostrzegać, że mogą żyć inaczej. Mogą podróżować, mieć romanse, cieszyć się niezależnością. I robią to – na konferencjach, w delegacjach, czy po prostu wynajmując mieszkanie w mieście. To nie jest rewanż, ale wyzwolenie z tysiącletnich ograniczeń.

Jak te zmiany wpływają na relacje między kobietami a mężczyznami?

Relacje stają się bardziej świadome, ale i bardziej napięte. Kobiety, które zaczynają doceniać swoją wartość, nie chcą już być w związkach, które ich nie satysfakcjonują. Pamiętam przykład pary, która jest na świeczniku – ona, piękna kobieta po pięćdziesiątce, zjawiskowo ubrana, w skórzanych szortach i białej koszuli, w stylu Marilyn Monroe, mimo że jest brunetką. Wyglądała oszałamiająco. On już nie spełniał jej oczekiwań, a ona była gotowa pójść dalej, by odnaleźć to, czego naprawdę potrzebuje.

Czy te zmiany mogą prowadzić do równowagi w relacjach?

Oczywiście, ale wymaga to czasu i pracy nad sobą. Kobiety muszą uwolnić się od wstydu, który przez wieki był narzędziem ich kontrolowania. Mężczyźni zaś muszą nauczyć się akceptować równowagę w relacjach i zobaczyć w niej szansę, a nie zagrożenie. Jak mówił Carl Gustav Jung, to, co odrzucamy w innych, jest często tym, czego nie akceptujemy w sobie. Tylko pełna akceptacja siebie i drugiej osoby może prowadzić do prawdziwego partnerstwa.

(Fot. materialy prasowe) (Fot. materialy prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE