Ciekawe, że większość tych, którzy długo żyją, narzeka. Umierają niemowlęta, dzieci, młodzi ludzie, oni dostają ogromny dar, a marudzą: „Nie udała się Bogu starość!”. Odrzucają tę cześć życia z pretensją, że wiedzie ku końcowi i obfituje w choroby, utratę urody, wartości społecznej. Więc już „nie warto”. Żyć nie warto?! To nam się starość nie udaje.
Kiedyś była szanowana i ceniona. Wszystko trzymali w ręku nestorzy. Mieli młodych za nic. Więc młodość bierze okrutny odwet. Za nic ma to, co długo trzeba zdobywać: doświadczenie, wiedzę, dojrzałość, mądrość, spokój. Chce szybkiego posiadania, ważności i upojenia. Ci z teraźniejszych młodych szykują sobie trudną starość. Bo dobra starość to efekt całego życia i skutek świadomego, dobrego myślenia o całym życiu. Nie przygotowujemy się świadomie do seksu, związków, posiadania dzieci… Dlaczegóż by więc akurat do starości?
Bo jest zwieńczeniem naszego życia. Dla wielu osób życie to droga w dół. Ja, tak jak Jung, widzę życie człowieka jako powolną wędrówkę ku górze lub w głąb. Wędrówkę ku czemuś. Każda faza życia jest niezbędna, by życie było pełnią ludzkiego losu. Starość jest jego ukoronowaniem. Zebraniem w bukiet doświadczenia, przenikliwości, osobowości, stosunku do świata i do siebie. Jest dotarciem do Jaźni jako do celu, spełnienia się w nas człowieczeństwa.
W filmie „Czas, który pozostał” François Ozona, pojawia się postać będąca uosobieniem takiej postawy. Jest nią babka młodego człowieka, którego życie ma się skończyć z powodu choroby. Do babki właśnie udaje się wnuk, by ujawnić swój stan i otrzymać pociechę. Jeanne Moreau jest cudownie stara. Cudownie piękna. Jeszcze piękniejsza dla mnie niż przed laty, gdy była gładka i grała amantki. Jej wymowna twarz, pobrużdżona przez zmarszczki, jej spokojne, świetliste spojrzenie i wewnętrzna równowaga przynoszą ukojenie i bohaterowi filmu, i widzowi. Ona nie boi się rozmawiać o chorobie ani o śmierci. Ani swojej, ani wnuka. Nie musi dużo mówić, bo nie trzeba niczego tłumaczyć. Trzeba tylko naprawdę być blisko i umieć to najprościej przekazać, by ofiarować ukojenie. I nie potrzeba fałszywego żalu, że babka przeżyje wnuka.
Kogo będzie grała np. Catherine Deneuve „naciągnięta” tak, że już nawet trudno jej się uśmiechać? Piękne kobiety, nadmiernie utożsamiające się ze swą urodą, cierpią szczególnie. Podobnie mężczyźni, dla których najważniejsza była moc fizyczna lub znaczenie. Cierpią, bo już wcześniej zaburzyli równowagę swego rozwoju, chcąc na zawsze pozostać na przemijającym etapie. A Cesária Évora z boskim spokojem wyśpiewuje całemu światu urodę życia, która nie mija właśnie dlatego, że się zmienia.
Przemijanie jest gwarancją tego, że zawsze jest ciekawie. Wyobraźcie sobie róże, które nie będą więdły, słoneczny dzień, który będzie trwał i trwał, nas, którzy będziemy wciąż tacy sami… Czas zamiera, wszystko staje w bezruchu. Brrr.
Powiecie: ale to ciało, które nas zawodzi, te jego zdrady… Nikt tego nie chce. Ja też nie. Spadłam kiedyś ze schodów. Jestem ciężką babą i sanitariusze, którzy mnie nieśli do karetki, nie mieli łatwo. Pomyślałam o nich, zamiast tylko o sobie, i powiedziałam im, że bardzo im współczuję, że mają taką ciężką pracę. Roześmiali się. Jeden z nich trzymał mnie przez całą drogę za rękę, a potem odwiedził w szpitalu parę razy. Po tym doświadczeniu jakoś mniej się boję sytuacji zależności od innych. Pielęgniarki sporo mogłyby powiedzieć, jaka jest różnica w opiekowaniu się osobą niezadowoloną, skupioną na własnym nieszczęściu, a taką po prostu wdzięczną.
Lubię się starzeć. Lubię coraz spokojniej dojrzewać w cieple akceptacji siebie, innych i świata. W zrozumieniu, po co jestem tutaj i teraz. W coraz gruntowniejszym rozróżnianiu ważnego od tego, co mniej ważne.
Jaka to ulga i radość: już nie czuję, że tam, gdzie mnie właśnie nie ma, dzieje się coś wspaniałego, co mnie omija. Dobre jest tam, gdzie ja jestem. Zawsze wiedziałam, że druga połowa życia będzie lepsza. Tak właśnie jest. A od trzech lat zaczęłam układać piosenki i je śpiewać. Same przyszły. Wieczór cieplejszy niż ranek. Czego i Wam serdecznie życzę, w drugim miesiącu ciągle nowego roku.
Fregment z książki „Nie bój się życia”
Katarzyna Miller - psycholożka, psychoterapeutka, pisarka, filozofka, poetka. Autorka wielu książek i poradników psychologicznych, m.in. „Instrukcja obsługi faceta”, „Daj się pokochać dziewczyno”, „Nie bój się życia”, „Instrukcja obsługi toksycznych ludzi”, „Kup kochance męża kwiaty” i „Chcę być kochana tak jak chcę” (Wydawnictwo Zwierciadło). Książki Katarzyny Miller do nabycia w naszym sklepie internetowym