Przyjemność z seksu bierze się tak naprawdę nie z doświadczenia czy odpowiedniej techniki, ale z dobrego kontaktu z własną cielesnością. I od tego swoją pracę najczęściej zaczyna sex coach Marta Niedźwiecka.
Z jakimi problemami zgłaszają się do ciebie pary?
Na przykład odchowały dzieci i nie sypiają ze sobą albo robią to bardzo rzadko. On źle się z tym czuje i ona też. Winią o wszystko dzieci, a tak naprawdę nie radzą sobie z tą zmianą, bo nikt nas nie uczy, jak zrekonstruować więź intymną i emocjonalną po przełomie, jakim są narodziny dziecka. Przy mojej pomocy kobieta i mężczyzna poszukują odpowiedzi na pytanie, co każde z nich z tego związku może wziąć dla siebie.
Narodziny dziecka to katastrofa?
Tak, bo kobieta staje przed gigantycznym wyzwaniem, przeżywa różne silne stany emocjonalne, wypływają też problemy z jej dzieciństwa. Z reguły poświęca się dziecku i zapomina o mężu, a on czuje się odsunięty, więc się nie angażuje. W konsekwencji ona czuje się opuszczona, a opuszczenie to koniec każdej więzi. On jest sfrustrowany, ona też i to narasta, narasta… aż w końcu zaczynają starać się o drugie dziecko, żeby zapełnić tę otchłań. Opieka nad dziećmi to ciężka orka, która odwraca ich uwagę od związku. Po sześciu latach nadchodzi tzw. kryzys szóstego roku, bo dzieci idą do przedszkola i nagle oni stają naprzeciwko siebie jako kompletnie obcy ludzie. Moja praca polega na tym, żeby tę umęczoną kobietę i tego odtrąconego mężczyznę ze sobą spotkać. Podczas coachingu budują na nowo podstawy, które mogliby wynieść ze zdrowej rodziny – dobre przekonania, kontakt z ciałem, umiejętność wnikania w swoje emocje i wreszcie otwartość na sferę seksualności.
Z czym mamy największy problem w sferze seksu?
Dużo kobiet, które do mnie przychodzą, mówi o obowiązku małżeńskim. Zamykają oczy i robią to, bo mąż tego oczekuje… Większość boi się zająć swoją seksualnością, boi się ostracyzmu społecznego. Mamy walczyć z cellulitem, mieć duże piersi i długie rzęsy. Ciało ma służyć do tego, żeby się podobać… komuś. Dlatego potrzebna jest zmiana w świadomości kobiet, dotycząca ich ciała, która przekłada się na ich świadomość życiową. Gdy zyskują kontakt ze swoim ciałem, zyskują też kontakt z emocjami, a wtedy już wiedzą, co się z nimi dzieje, i są świadome, że mają wybór. Zaczynają z tego korzystać i na początku mogą się potykać, ale z czasem zaczynają chcieć takiej relacji z mężczyzną, w której obojgu im będzie chodziło o to samo – o trwałą więź, bezpieczeństwo, miłość, namiętność, poczucie akceptacji i zrozumienia. Zresztą patriarchat jest też niezdrowy dla facetów, bo muszą mieć 40-minutowe erekcje, 30-centymetrowe penisy, jeździć wielką furą i przynosić worki pieniędzy, no i wiecznie udawać macho, bo inaczej są beznadziejni.
Wszyscy siedzimy w jakichś kostiumach, które nas uwierają. Ale jest proste wyjście – zobaczyć, że na poziomie ciała jesteśmy tym samym. My chcemy seksu i oni chcą seksu, my chcemy bliskości i oni chcą bliskości. To nie są maszyny, mężczyźni są tylko tak wytrenowani, żeby nie płakać. Każda kobieta może przestać grać księżniczkę i zmuszać partnera do bycia księciem, każda może zdobyć świadomość. Można na czymś innym budować związek niż na graniu ról. Trzeba tylko dojrzeć emocjonalnie, bo jeśli jedno jest bezbronne i bez księcia sobie nie poradzi, a drugie jest bezbronne i bez królewny jest rozbitkiem, to nie jest to dojrzały związek, tylko wzajemne wykorzystywanie się.
Klucz tkwi w akceptacji swojego ciała?
Można to spuentować tak: kochaj ciało swoje, bo to jesteś ty. Wszystko, co robię w pracy z kobietami, mężczyznami i parami, opieram na kontakcie z ciałem. To jest podstawowe doświadczenie każdego człowieka. Najpierw jesteśmy my z naszymi zmysłami, reszta to intelektualne konstrukty.
Sama przeszłam długą drogę. Doznałam w dzieciństwie złamania kręgosłupa. Ze względu na ból, rehabilitację, gorsety „wyprowadziłam się” ze swojego ciała. Zrozumiałam to wiele lat później, gdy zaczęłam się rozwijać i zadawać sobie pytania. Dlaczego z takim trudem wychodzą mi różne aktywności sportowe? Dlaczego seks nie jest taki przyjemny? Doszłam w końcu do tego, że muszę odzyskać swoje ciało. Ale zdarzyło się to dopiero po trzydziestce. Pierwszy moment zwrotny to było macierzyństwo – nagle, ja intelektualistka, stałam się czystą biologią, pojemnikiem na jedzenie i kontenerem na emocje swoje i dziecka. Drugi – nurkowanie. Gdy mój syn miał dwa i pół roku, pojechałam na kurs nurkowy do Egiptu i stało się to pasją mojego życia. Nurkowanie to nieprawdopodobne doświadczenie egzystencjalne – nigdzie indziej, nawet w seksie, nie masz tak głębokiego kontaktu ze swoim ciałem. Jesteś w stanie nieważkości, więc całe ciało działa inaczej, każdy oddech i ruch jest świadomy. Nie ma listy zakupów, dzieci, męża, kochanka, szefa, kredytów… Istniejesz tylko ty, tu i teraz, w pełnym kontakcie ze swoim ciałem i psychiką. Te dwa przeżycia – macierzyństwo i nurkowanie, pokazały mi, jak ciało jest genialne i jak bardzo jest mną. Wcześniej myślałam, że powinnam reagować na pewne rzeczy w jakiś sposób, a zaczęłam widzieć, że moje ciało mówi mi zupełnie co innego. Więc jako sex coach staram się wtłaczać ludzi do ciała – bo tam jest jedyna prawda o tym, kim jesteśmy.
To pewnie podstawowa rzecz, jakiej się uczą kobiety u ciebie…
Tak, ale też zgody na to, żeby mogło im być dobrze. Tabu przyjemności ma się u nas świetnie: matka jest aseksualna, singielka tak naprawdę pragnie rodziny, seks jest brudny, a kobiety nie mogą być aktywne i nie mogą odczuwać przyjemności. Faceci zresztą też. Potrafią się zaharować do zawału, bo są tak wychowani. Kobiety w sex coachingu mogą w pierwszej kolejności zmienić te przekonania i dojść do kontaktu z ciałem, w dalszej kolejności do przyjemności i wreszcie nauczyć się dobrej komunikacji. Jak już wiem, co czuję, mam świadomość, czym jest moje ciało, czuję, że jest dobre i pragnę rozwoju, to wychodzę na zewnątrz do drugiego człowieka, z którym żyję i mówię: to jestem ja, mam to i to, chcę ci to dać, ale też chcę w zamian tego i tego.
Przychodzą do ciebie mężczyźni?
Przychodzą. Przestali myśleć, że wibrator im zagraża, i chcą się dowiedzieć czegoś o kobiecie. Okazują się bezbronni – są sformatowani porno, nie radzą sobie ze swoim ciałem i różnymi normami, często czują, że spoczywa na nich cała odpowiedzialność za kochankę. Tłumaczę im, że ona odpowiada za swój seks, ty za swój, a za wasz wspólny seks odpowiadacie razem. I pojawia się wielka ulga – bo to niczyja wina, a poza tym można to zmienić. Jeśli ona nie będzie tak bierna, to on nie będzie musiał być nadaktywny. Mężczyźni nie chcą już uczestniczyć w konkursie na Najsprawniejszego Samca Regionu. Chcą, żeby związek wypełniał coś w ich życiu. To jest idealne miejsce do zmiany, czyli wyjścia z zadaniowej funkcji w seksie i wejścia w sferę przyjemności odczuwania, poddawania się, otwierania... I wyrażania swoich emocjonalnych potrzeb. Mam głęboki szacunek do tych, którzy potrafią zobaczyć w sobie deficyt miłości, delikatność, empatię. Tacy mężczyźni stają się silniejsi. Podobnie kobiety. Podczas sex coachingu odkrywają, że przez 10 czy 15 lat spełniały czyjeś oczekiwania. Mogą mieć dom, rodzinę, pracę i pytać: Po co to wszystko?
Kontakt z ciałem, z seksualnością, rozumianą jako gigantyczny obszar doświadczania emocji, przeżyć i wzruszeń zmysłowych, to jest wola życia w swojej istocie. To jest podpięcie się do gigantycznego kontaktu z energią.
Marta Niedźwiecka, pierwsza w Polsce sex coach specjalizująca się w coachingu relacji intymnych, seksualności i związków. Prowadzi Pussy Project - projekt edukacji i rozwoju seksualności dorosłych oraz warsztaty obejmujące tematykę kobiecości, związków i seksualności.