Zawstydzanie kobiet w sferze seksualnej to odbieranie im głosu: mają nie mówić o swoich potrzebach ani nie wyznaczać granic. Jak uporać się z dojmującym poczuciem wstydu? Edukatorka seksualności Joanna Keszka zachęca, by przede wszystkim iść do łóżka z myślą, jak chcę się poczuć, a nie, co będę robić.
Kobiety wstydzą się swojego ciała i udają, że seks się dla nich nie liczy. No i przestaje się liczyć. Bo jak cieszyć się seksem, kiedy w sypialni ukrywamy piersi czy zasłaniamy uda? A może warto wstydu słuchać, bo chroni nas przed zranieniem…?
Poczucie wstydu dotyczące ciała i seksualności to wielkie, wspólne kobiece doświadczenie. Niemal każda z nas była w sytuacji, kiedy wstydu użyto, by ją uciszyć, zranić, odebrać jej pewność siebie. Powodem zawstydzania bywa to, jak wyglądamy, kim jesteśmy, czego chcemy, jak się ubieramy. Wiele kobiet, gdy odważyło się choćby efektownie ubrać, usłyszało od rodziny, znajomych albo nawet od obcych: „Wyglądasz jak dziwka”.
Też usłyszałam coś takiego, kiedy kupiłam sobie buty, które wydawały mi się zabawne.
Takie słowa padają po to, by pozbawić kobietę mocy. Podobnie jak te, że jest cnotką, że jest zacofana albo staromodna. A to dzieje się zazwyczaj wtedy, kiedy kobieta myśli, że idzie na kawę, ale jej towarzysz uważa, że to będzie rozbierana randka. Zawstydzanie pojawia się też w sytuacji, gdy na przykład kobieta chce powiedzieć partnerowi o swoich potrzebach, o tym, że chce spróbować w seksie czegoś innego. Wtedy z kolei może usłyszeć, że jest wulgarna albo niewyżyta.
Zawstydza się nas na wiele sposobów.
Kobiety w każdym wieku doświadczają często surowej oceny, jeśli pozwolą sobie w jakichkolwiek okolicznościach, nawet towarzyskich, przyznać, że mają potrzeby seksualne. A nawet, że w ogóle interesują się seksem i wcale się nie płonią, gdy ten temat się pojawia, ale chętnie go omawiają.
Piszę o seksie, rozmawiam z ludźmi i widzę, że ten temat raczej ich ekscytuje.
Być może, ale zazwyczaj do chwili, gdy kobieta przyzna otwarcie, że ma potrzeby albo granice w seksie. Wówczas jej wygląd, ubiór – wszystko może zostać wykorzystane do tego, żeby ją zawstydzić. Sama tego doświadczyłam raptem wczoraj, kiedy powiedziałam w towarzystwie, że wielu mężczyzn myśli, że niepotrzebna jest im wiedza na temat seksu. Jeden z rozmówców od razu zastosował starą sztuczkę, odpowiadając, że najwidoczniej wybieram złych partnerów. Próbował zawstydzić mnie, mówiąc, że nie radzę sobie w relacjach. No ale nie ze mną takie zagrywki! Jednak nie każda kobieta będzie dalej wyrażała swoje opinie, gdy ktoś przeciw niej wykorzystuje wstyd.
Wstyd to narzędzie do uciszania kobiet?
Żeby sobie poradzić ze wstydem, warto poznać jego genezę. Na początku był narzędziem pomagającym powstrzymać tych, którzy postępowali w sposób naganny, krzywdzili słabszych, nie działali na rzecz innych. Wskazywało się ich jako tych, którzy zachowują się źle i powinni się tego wstydzić – żeby zmienili swoje postępowanie. Szybko jednak odkryto, że wstyd jest znakomitym narzędziem zamykania ludziom ust. Stąd dzisiaj mamy już do czynienia ze wstydem, który jest narzędziem kontroli.
Kiedy ktoś mówi: „Ale się ubrałaś, tyłek ci widać”, to pamiętajmy, że nie robi tego z troski. Wcale nie chce, żebyś się poczuła lepiej. Chce cię wepchnąć do kąta, tam, gdzie jego zdaniem jest twoje miejsce. W liceum usłyszałam takie słowa od koleżanki, i to przy nauczycielu, którego lubiłam! Podwójnie mnie zawstydziła. Nauczyciel stanął po mojej stronie, zwracając koleżance uwagę, że nie powinna tak się odzywać. Niewiele pomogło, bo pomyślałam, że się nade mną zlitował. I to jeszcze pogłębiło moje poczucie wstydu, które było bardzo bolesnym fizycznym odczuciem…
Wstyd odczuwamy fizycznie?
Wiele osób czerwieni się, dostaje plam na dekolcie, czuje suchość w gardle. Wstyd to potężne narzędzie. Ale też dlatego stawianie mu czoła jest niezwykle wyzwalające, daje kobiecie dostęp do poczucia siły. Wystarczy, że zacznie się zastanawiać, czy zgadza się z opinią danej osoby. Ważne, by od razu nie przyjmować zdania innych jako jedynego obowiązującego.
Mówimy: „Szanuj się”, ale rozumiemy to opacznie: „Zachowuj się tak, jak tego oczekują od ciebie inni, bo nikt nie będzie chciał się z tobą zadawać. Spotka cię też wiele złych rzeczy, ale będziesz sama sobie winna”. Ja zachęcam do tego, żeby rozumieć „szanowanie się” jako poważne traktowanie siebie, czyli przede wszystkim – posiadanie oczekiwań. A najważniejszym oczekiwaniem w przestrzeni seksualnej jest to, żeby ten drugi człowiek był dla nas dobry, troskliwy, poważnie traktujący to, czego my chcemy.
Jeśli ktoś w łóżku nie jest dla mnie dobry, to nie jest partnerem. Chce mnie skrzywdzić, a więc mam się od niego odsunąć. Przy kimś takim musimy jeszcze bardziej pilnować swoich granic, bo wstyd właśnie rozmywa granice kobiet.
Wstyd rozmywa nasze granice, a nie je chroni?
Zawstydzone kobiety zgadzają się w seksie na rzeczy, na które nie są gotowe. No bo jeśli kobieta potrafi powiedzieć głośno i bez wstydu choćby słowa „penis” czy „cipka”, to gdy mężczyzna próbuje przekroczyć jej granice i na przykład odbyć stosunek bez prezerwatywy, ona powie: „Nie założysz gumki na penisa, nie będzie seksu”. Kobieta, która wstydzi się słów związanych z seksualnością, nie postawi granic i może stać się ofiarą. A my nie jesteśmy ofiarami. Kobiety są mądre, są odpowiedzialne. Znają swoje granice.
W przestrzeni seksualnej podstawą jest to, żeby myśleć o sobie i o swoim ciele dobrze. Dlatego ważne jest też, żeby uczyć się ufać sobie. Zaufanie do siebie to przeciwieństwo wstydu. Kiedy ufam sobie i wiem, że to, czego chcę, ma znaczenie, to gdy ktoś próbuje przekroczyć moje granice – nie kulę się ze wstydu. Mówię: „Nie zgadzam się!”. I bronię siebie.
A jeśli w łóżku usłyszymy coś takiego jak: „Brzuch ci wisi!”, to jak mamy sobie z tym poradzić?
Drwiny są bolesne, zwłaszcza te dotyczące seksualności. A wstyd i lęk powodują, że się wprost kulimy. Ale spróbujmy się temu nie poddać, spróbujmy podnieść przyłbicę, spojrzeć agresorowi w oczy i powiedzieć: „Tak! No i co z tego?”. W myśli dodajmy: „dupku!”, ale może nie mówmy tego, kiedy jesteśmy bez majtek! Nie pozwólmy się uciszyć, to jest najważniejsze. Na początku może się nam to wydawać nierealne, ale w miarę zdobywania wiary w siebie będzie łatwiej. A jeśli sobie jednak nie poradzimy, nie miejmy do siebie pretensji. Siłę do obrony zdobywa się krok po kroku, wszystko w swoim tempie. Za każdym razem będzie nam łatwiej okazać, że zawstydzanie nas nie odniosło skutku. Nie zamienimy dupka we wspaniałego kochanka, ale nie będzie tak łatwo karmił swojego ego naszym zawstydzeniem.
A więc akceptować siebie i nie pozwalać się zawstydzać?
Myśleć o swoich potrzebach. Dość często spotykam kobiety, które chcą się nauczyć sztuczek, by wpasować się w oczekiwania partnera i w ten sposób poprawić związek. A nie tędy droga. Jeśli chcemy zajmować się swoją seksualnością, nauczmy się myśleć w pierwszej kolejności o sobie. Dla wielu kobiet to bardzo trudne. Ale nie ma innej drogi, by zbudować zdrową relację z samą sobą, a dzięki temu zdrowy związek. W mojej świeżo wydanej książce „Grzeczna to już byłam” piszę o tym, jak odkrywać w seksie prawo do przyjemności i do własnych granic. W łóżku potrzebujemy akceptacji, swobody, poczucia bezpieczeństwa i przekonania, że nasze potrzeby się liczą.
Jak to w sobie rozwinąć?
Proste ćwiczenie wzmacniające pewność siebie w seksie polega na tym, żeby wchodząc do łóżka, nie myśleć o tym, co będę robić, tylko jak chcę się czuć dziś w łóżku. Czy chcę się bawić, czy kochać na ostro, czy chcę być dopieszczana, czy chcę uwodzić, czy chcę być uwodzicielska? Myśląc, jak się chcemy czuć w łóżku, uczymy się traktować siebie podmiotowo. Łatwiej nam wtedy też dogadać się z partnerem, w jaki sposób chcemy ten efekt osiągnąć.
Jeśli natomiast myślimy o tym, co chcemy robić w łóżku, to efekt bywa różny. Na przykład seks oralny może okazać się narzędziem kontroli, manipulacji. I wcale nie poczujemy się dzięki temu bardziej dzikie, swobodne, bo nie byłyśmy na to gotowe, a partner to robił, bo chciał sobie coś udowodnić albo po prostu miał na to ochotę.
A czy mam nadal prawo do orgazmu, kiedy utyję albo się postarzeję?
Od wielu lat wyznaję prostą zasadę, którą stosuję i we własnych sytuacjach erotycznych, i zachęcam do takiej postawy inne kobiety, a mianowicie: ciało to nie jest wygląd! To kłamstwo, które się sprzedaje w mediach, w popkulturze. Bo zawstydzona kobieta –i tu wracamy do tego, co już mówiłam – oddaje swoje granice i swoje prawo do przyjemności.
Ciało to zdolność do odczuwania przyjemności i do dawania przyjemności. To hasło, którego się trzymam. Sama siebie nigdy nie uważałam za piękność. A teraz już jestem w takim wieku, w którym popkultura lubi uważać, że atrakcyjność seksualna już minęła. Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo odbiegam od tzw. ideałów…
…i dlatego kocha się Pani tylko pod kołdrą po ciemku?
Wręcz przeciwnie! (śmiech) Na im więcej rzeczy pozwalamy sobie w seksie, tym lepiej się czujemy z naszym ciałem i naszą seksualnością. Ale nam, kobietom, wciska się, że mamy się wyglądem przejmować i uczyć zaspokajać potrzeby swojego kochanka. To ma być klucz do szczęścia… ale nie jest.
A gdy to mężczyzna się wstydzi? Czy kobieta pomoże mu, gdy jest otwarta?
Nie, każdy jest dorosły i choćby kobieta stanęła na głowie, nie wykona pracy za partnera. Nie bierzmy też na swoje barki za dużo. Zwłaszcza że to także jest forma albo efekt zawstydzania, kiedy kobieta słyszy czy myśli, że to przez nią mężczyzna nie ma ochoty na seks. No nie!
Jeśli partner się wstydzi, kobieta ma w dalszym ciągu pilnować swojej przyjemności. Podchodzić do partnera z przekonaniem, że chce mieć więcej zabawy, więcej przyjemności – w żaden sposób go nie krzywdzi. Jeśli jest świadoma swojej podmiotowości, to mu powie, czego potrzebuje. Ale musi sama wierzyć w to, że w doświadczaniu potrzeb seksualnych nie ma nic wstydliwego. To nie dowód na to, że jest wulgarna i niewyżyta, ale że jest po prostu dorosłą kobietą.
Wstyd partnera nie może kobiety ograniczać, ale seks jest grą zespołową.
Kobieta może zachęcić partnera do uwolnienia wstydu, powiedzieć, że też się wstydzi, ale że fajnie byłoby o tym porozmawiać, żeby ten wstyd nie ograniczał ich tak bardzo. Każda para może we własnym tempie i bez presji otwierać swoją seksualność w związku. Jest tyle różnych możliwości, polecam też inną moją książkę, „Potęgę zabawnego seksu”. Pokazuję w niej, ile rzeczy przyjemnych i relaksujących można zrobić w łóżku.
Jeśli chcemy otworzyć partnera na przyjemność, to zacznijmy od czegoś pozytywnego. „Lubię twój zapach, dotyk, lubię, kiedy razem lądujemy w łóżku”. Potem mówimy to, na czym nam zależy, np.: „Chciałabym żebyśmy pojechali na erotyczny weekend. I wzięli ze sobą opaskę na oczy i olejek do masażu”. Opaska to dobry początek, żeby spróbować czegoś nowego w łóżku. A potem znów mówimy coś pozytywnego, w stylu: „Czuję, że z tobą czeka mnie wiele wspaniałych przygód”.
Co jeszcze może nam pomóc pokonać wstyd?
Pamiętajmy, że wstyd karmi się izolacją, a więc kiedy ktoś próbuje nas zawstydzić, opowiedzmy komuś innemu o tym, co się stało. Nawet gdy czujemy się tak zawstydzone, że nie wyobrażamy sobie, aby to ujawnić. To nie wstyd się wstydzić. Wstydem jest wykorzystywać ten rodzaj emocji do uciszania i ranienia innych.
Joanna Keszka, edukatorka, trenerka kreatywnego seksu, autorka książek i programów edukacyjnych. Prowadzi kursy online i warsztaty seksualności; www.barbarella.pl