Bo nikt nas tego nie nauczył, bo seks jest zły i grzeszny, bo nie wypada, bo co on lub ona sobie pomyśli, bo tak bezpieczniej. O blokadach komunikacyjnych w sferze seksu i sposobach na ich usunięcie opowiada psychoterapeuta Michał Pozdał.
Artykuł archiwalny
Doświadczona terapeutka i edukatorka seksualna Karin E. Weiss pisała, że „komunikowanie się to wieczny dialog pomiędzy partnerami i każda osoba jest w 100 proc. odpowiedzialna za swój udział w tym procesie”. Trzeba pamiętać o tym, że intymne rozmowy to nasza wspólna odpowiedzialność i udział w nieustającym rozwoju obojga partnerów. Nie wystarczy coś powiedzieć jeden raz – zmieniamy się ciągle, więc wciąż musimy się komunikować. Utrata kontaktu prowadzi do niechęci i nudy, a stąd już prosta droga do zahamowania czy wręcz wygaśnięcia namiętności. Długie przerwy w intymności są ryzykowne dla związku, więc jeżeli występują, dobrze jest problem szybko zidentyfikować, nazwać go po imieniu i zaznaczyć, że to wspólna sprawa partnerów.
Pierwsza grupa blokad, jakie ujawniają się w gabinecie terapeutycznym, wiąże się ze słownictwem. Z lęku przed oceną w rozmowie o seksualności uciekamy się do wulgarności lub infantylności. W takiej sytuacji dobrze jest najpierw zająć się barierami językowym. Bardzo pomaga stworzenie własnego kodu, indywidualnych określeń na intymne części ciała i seksualne aktywności, ale też wprowadzenie symboli lub gestów czytelnych tylko dla pary. Ważne, by nie robić tego zbyt na serio.
Druga grupa zahamowań to blokady emocjonalne. Zdarza się, że w rozmowie z terapeutą kobieta wspomina pierwsze miesiące lub lata związku, gdy wiele czasu spędzali z partnerem w łóżku, chodzili nago po domu, namiętnie uprawiali seks. Wtedy nagość nie była problemem, teraz kobieta się jej wstydzi. Na początku zawsze jest łatwiej – rozmawiać, kochać się i zwierzać. Ale im dłużej związek trwa, tym trudniej mówić o seksie. Miłości zaczyna towarzyszyć potrzeba bezpieczeństwa i stabilizacji, a to rodzi wstyd czy lęk, których wcześniej nie było. Dobrze jest zastanowić się, co oznaczają te hamujące emocje.
Blokują nas również wcześniejsze doświadczenia związane z seksualnością. To wszystko, co przeżyliśmy, sprawia, że czegoś nie potrafimy lub nie chcemy już robić. Sami podchodźmy do tego z szacunkiem i oczekujmy podobnego podejścia od partnera. Brak nacisku na preferowane przez drugą stronę, a odrzucane przez nas aktywności może po jakimś czasie zachęcić nas do próby.
Zahamowania biorą się z naszych przekonań dotyczących seksualności, kobiecości i męskości, cielesności, tego, co wypada, a czego nie wypada, które wywodzą się z przekazów wynoszonych z domu. Na przykład takich, że kobieta musi się szanować, dziewictwo to największy skarb, a żona to matka karmicielka i nie wypada uprawiać z nią namiętnego seksu. W pierwszych dwóch przypadkach przekazy ograniczają swobodę i ekspresję seksualną kobiety, hamując lub wypierając jej libido. W ostatnim – projekcja potrzeb opiekuńczych na partnerkę uniemożliwia poszukiwania seksualne w ramach związku: żonę można kochać, a fantazje trzeba realizować z kochanką lub prostytutką.
Pamiętajmy, że nie wszystkie propozycje partnera musimy akceptować, bo każdy z nas ma prawo czegoś chcieć albo nie chcieć. Sedno leży nie w samej odmowie, ale w formie – zwracajmy uwagę na to, by robić to z szacunkiem. Zresztą odmowa nie musi być werbalna, samo ciało wysyła sygnał – jeżeli partnerka trzy razy odsunie głowę czy rękę partnera z danego miejsca, to powinien być to dla niego jasny sygnał. Odmowa nie musi być także wyrażona słowem „nie” – można zastosować skalę przyjemności 0–5 (jeśli coś jest bardzo przyjemne mówimy: „pięć”, jeśli nieprzyjemne: „zero”) albo umówić się na to, że pewne słowo oznacza właśnie „stop”.
Warto zastanowić się, czy źródłem trudności w mówieniu o swoich potrzebach i pragnieniach jest nieumiejętność komunikowania się czy lęk przed reakcją partnera. W pierwszym przypadku pomocna będzie kreatywność – można napisać list albo obejrzeć razem film na dany temat i o tym porozmawiać. Dobrze jest znaleźć alternatywny, łatwiejszy sposób komunikacji – rozwiązaniem może być wspólna skrzynka mailowa tylko do „tych” spraw. Natomiast jeżeli boimy się reakcji partnera, problem może być poważniejszy. Warto zacząć od przeanalizowania, czego dokładnie się boimy: odrzucenia czy oceny?
Taką rozmowę zwykle najtrudniej zacząć, więc dobrze byłoby uzgodnić sygnał znaczący, że coś jest nie tak i trzeba o tym porozmawiać. Może to być butelka wina postawiona wieczorem na stole albo ulubiona czekolada. To często ułatwia przerwanie milczenia, bo temat pojawia się niejako sam. A druga osoba odpowiada na wysłany sygnał chęcią rozmowy w dogodnym momencie.
Próbujmy rozmawiać tak, jak potrafimy – w łóżku, w sytuacji intymnej, przy lampce wina, piszmy maile. Całe życie seksualne może być obszarem gry, w który wchodzimy i się bawimy. I wcale nie muszą to być gadżety erotyczne. Chodzi o to, żeby stworzyć swój seksualny świat i czerpać z tego radość oraz przyjemność.