1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Catherina Zeta-Jones kolejny raz rozwija skrzydła

Catherine Zeta-Jones i Luis Guzmán jako Morticia i Gomez Addamsowie w serialu Netflixa „Wednesday” Tima Burtona (Fot. Matthias Clamer/Netflix)
Catherine Zeta-Jones i Luis Guzmán jako Morticia i Gomez Addamsowie w serialu Netflixa „Wednesday” Tima Burtona (Fot. Matthias Clamer/Netflix)
Jej kariera jest jak american dream: dziewczynka z walijskiego miasteczka nie tylko potrafi wytańczyć sobie karierę na londyńskim West Endzie, ale podbija Hollywood, dostaje Oscara, znajduje miłość życia – i to samego Michaela Douglasa z wpływowego aktorskiego klanu – a potem żyje długo i szczęśliwie. Historia to tym lepsza, że prawdziwa. Ale 53-letnia Catherine Zeta-Jones właśnie zabiera się do rozwinięcia skrzydeł po raz drugi. Konkurencjo, drżyj!

Wszystkiego najlepszego, kochanie! Dla mnie i dla ciebie! Happy birthday to you and me!” – głos Catherine z trudem przebija się przez hałas silników prywatnego samolotu. Aktorkę rozsadza radość, więc postanowiła podzielić się tą chwilą z ponad 4 milionami fanów na Instagramie. Z sąsiedniego siedzenia macha do kamery jej mąż, Michael Douglas, a wynajęty samolot zaraz zabierze ich na ich urodzinową wycieczkę do Maroka. Oboje urodzili się tego samego dnia, 25 września, i co roku starają się uczcić tę okazję w szczególny sposób. W tym roku – zdmuchując świeczki z gigantycznego czekoladowego tortu na przyjęciu dla najbliższych przyjaciół w Marrakeszu. – Nasze dzieci już są dorosłe, więc niespodziewanie dopadł nas syndrom pustego gniazda – opowiadała niedawno aktorka w amerykańskiej telewizji. – Trudno mi uwierzyć, że ja i Michael zaraz będziemy obchodzili 22. rocznicę ślubu, a jesteśmy razem 24 lata. I że nasz syn skończył studia, a córka zaraz pójdzie w jego ślady. Kiedy to się wszystko stało? Ale to też znaczy, że mamy teraz znów więcej czasu dla siebie, możemy angażować się w projekty zawodowe bez obawy, że zaważą za bardzo na naszym życiu rodzinnym, i znów możemy podróżować ile chcemy.

Catherine z pewnością nie narzeka na brak zajęć. Każdą chwilę poświęca na rozwijanie swojej marki Casa Zeta-Jones – linii kosmetyków, wygodnych butów i ubrań sportowych, która docelowo ma objąć pełną kolekcję ubrań, jak również artykułów do urządzania i dekoracji wnętrz. Nie znaczy to jednak, że porzuciła swoją aktorską pasję. Kiedy pojawiła się propozycja pójścia w ślady Anjeliki Huston i wcielenia się w Morticię Addams w nowej komedii Tima Burtona, nie wahała się ani przez chwilę. Efekt tej metamorfozy można oglądać na Netflixie.

Kibicuje też swoim dzieciom, które, choć wybrały studia z zakresu historii i polityki, myślą ostatnio o aktorstwie. – Jeżeli czeka ich choć część tak fantastycznej kariery, jaka jest naszym udziałem, to wygrają los na loterii. Oboje wiedzą, ile wymaga to pracy i szczęścia, ale to ich nie zraża – mówiła w wywiadzie dla „Radio Times”. – Michael jest dla nich lepszym mentorem w tej sprawie, bo jako syn Kirka Douglasa długo musiał udowadniać, że nie jest tylko jego synem, ale aktorem na własnych prawach. Nasze dzieci też będą w tym biznesie nosić łatkę syna czy córki słynnych rodziców. Ja zmagałam się z innymi przeciwnościami w mojej karierze, ale tego problemu z pewnością nie miałam.

O epokę za późno

– Czy mogłaby pani przyjąć ją na zajęcia? To dziecko nic innego nie robi, tylko tańczy po domu – zapytała z nadzieją Patricia Jones, podczas gdy czteroletnia Catherine trenowała za nią piruety. Dom kultury był kilkadziesiąt metrów od ich drzwi wejściowych, więc wszystkie dzieci z okolicy chodziły tam na zajęcia. Swansea nie narzekało wtedy na brak dotacji na edukację artystyczną i było pełne amatorskich grup dramatycznych, chórów czy zespołów tanecznych. Status miejsca narodzin poety Dylana Thomasa zobowiązywał, a władzę to wtedy obchodziło. – Miałam szczęście dorastać właśnie wtedy, bo te zajęcia dla dzieci i młodzieży nie kosztowały prawie nic, więc każdego było stać, żeby w nich uczestniczyć. Dziś niestety można tylko o tym pomarzyć – mówiła Zeta-Jones w wywiadzie dla „New Yorkera”. – Łatwo też zobaczyć, co daje dostępność takiej edukacji. Z tak małego regionu pochodzą przecież nie tylko Anthony Hopkins, Richard Burton, Tom Jones, ale też ja, Bonnie Tyler, Rhys Ifans, Michael Sheen i wielu innych.

Catherine musiała poczekać jeszcze rok na lekcje stepowania, ale od pierwszych zajęć wiedziała, że chce zostać tancerką w musicalach. – Urodziłam się trochę za późno – żartowała kiedyś w wywiadzie dla Larry’ego Kinga. – Ja chciałam tańczyć w rewiach lub wodewilowych skeczach, najlepiej u boku Freda Astaire’a i Judy Garland – to był szczyt moich marzeń. Tylko że ta epoka już minęła. Ale wciąż był przecież londyński West End. Wiedziałam, że muszę się tam dostać.

– Jako dziecko byłam nieustraszona – wspominała aktorka. – Z biegiem lat stałam się dość nieśmiała, ale wtedy rzucałam się na główkę w każde wyzwanie. Narodowy konkurs wokalny młodych talentów? Catherine zdobywa pierwsze miejsce swoim wykonaniem piosenki Shirley Bassey. Krajowy casting do roli w musicalu „Annie”? Dziewięcioletnia panna Zeta-Jones dostaje swoją pierwszą rolę na West Endzie. Po wygraniu brytyjskich mistrzostw w stepowaniu i kolejnych rolach teatralnych stwierdza, że Swansea staje się za małe i pora rozwinąć skrzydła. – Jestem przekonana, że nikt w szkole nie wierzył moim obietnicom, że tylko pojadę na ten casting i wrócę, żeby zrobić maturę – wspominała aktorka. – I słusznie, bo wcale nie miałam takiego zamiaru.

Jako 15-latka wyjechała do Londynu, żeby zostać zawodową tancerką. – Chodziłam na kilka castingów dziennie. Jak się nie udało, to przebierałam się i ustawiałam w innej kolejce, za rogiem. Zawsze w końcu dostawałam pracę – przyznawała w wywiadzie.
Miała już za sobą dwa lata harówki przy licznych produkcjach i utrzymywania się w stolicy na własną rękę, gdy zdarzyło się, że w obsadzie spektaklu „42nd Street” zachorowały i aktorka grająca główną rolę, i jej zastępczyni. Reżyser zapytał Zetę-Jones, czy czuje się na siłach, żeby poprowadzić przedstawienie. Co za pytanie! Catherine dała z siebie wszystko i grała tę rolę przez kolejne dwa lata. Tym razem sceniczna fantazja i rzeczywistość zamieniły się miejscami: jej postać, Peggy Jones, to szeregowa tancerka, która przez przypadek dostaje główną rolę w rewii i zostaje gwiazdą.

– Zaproszono mnie do udziału w filmie „Baśnie tysiąca i jednej nocy”, więc oczywiście się zgodziłam. Film był klapą, ale ja zakochałam się w graniu przed kamerą – opowiadała Larry’emu Kingowi. – Najważniejsze było to, że w ogóle miałam coś w portfolio, bo przebić się z teatru do filmu czy telewizji było bardzo trudno. Jakby jedna forma aktorstwa wykluczała cię z innej – co za absurd! Poza tym powszechnie wiadomo, że to działa w drugą stronę: aktor sceniczny poradzi sobie przed kamerą, ale ten filmowy w teatrze – niekoniecznie.

Dlatego tak się cieszyła, gdy dostała jednak rolę w popularnym serialu „The Darling Buds of May”. Nie przewidziała tylko jednego. Kiedy odcinek z jej udziałem wyemitowano w sobotę, w poniedziałek na progu jej mieszkania czatowała grupa fotografów. – Nie mogłam już normalnie wsiąść do autobusu czy do metra, pójść po zakupy, prasa ścigała mnie po ulicy. W ciągu jednego dnia moje życie kompletnie się zmieniło i stało się coś, o co nigdy nie zabiegałam: z aktorki stałam się celebrytką. Czego nikomu nie polecam – twierdzi.

Zacząć od zera

Brytyjskie tabloidy mają długą i niechlubną tradycję zaszczuwania swoich ofiar, poddawania ich życia osobistego publicznej ocenie i rozsiewania plotek. Najchętniej cytowana przez nie wypowiedź aktorki to zdanie, które spontanicznie wymsknęło jej się w rozmowie z dziennikarzem „The Daily Mirror”: „Piję alkohol, klnę i lubię seks”. To wystarczyło, aby publicznie dokumentować każdą jej randkę, oceniać rozmiar jej biustu i wycięcie dekoltu i podliczać, ile razy widziano ją z kieliszkiem wina w ręce. Chętnie też obsadzano ją w roli „biednej dziewczyny z Walii”, która dzięki robotniczej pazerności dochrapała się sukcesu w show-biznesie. Ochoczo pisano o tym, że zanim jej rodzice wygrali w bingo 100 tysięcy funtów i ojciec otworzył własną fabrykę, rodzina ledwo wiązała koniec z końcem.

Catherine nie miała zamiaru dłużej uczestniczyć w tej nierównej grze. Jej kariera też nie toczyła się w kierunku, który jej odpowiadał – dostawała głównie role „dekoracyjnych kobiet”, które na ekranie nie miały wiele do powiedzenia i równie mało sobą reprezentowały. Dlatego postawienie wszystkiego na jedną kartę wydawało się znakomitym pomysłem – rzucić pozycję zawodową, popularność i zacząć wszystko od nowa za oceanem. Brzmi jak szaleństwo? – Oczywiście – przyznawała niejednokrotnie aktorka. W Ameryce nikt jej nie znał. W Los Angeles, mimo że miała agenta, większość castingów kończyła się na przywitaniu z ekipą i szybkim pożegnaniu. – Ale ja już raz wypracowałam sobie pozycję wyłącznie talentem i ciężką pracą. Arogancja młodości podpowiadała mi, że nie ma powodu, aby teraz miało być inaczej.

Jej rola w telewizyjnym miniserialu CBS „Titanic” przyciągnęła uwagę samego Stevena Spielberga. Gdy przyszło do szukania aktorki do głównej roli w „Masce Zorro”, produkowanej przez jego studio, Spielberg podrzucił jej nazwisko reżyserowi Martinowi Campbellowi. Reszta jest historią. Zeta-Jones tym razem wiedziała, że ma przed sobą szansę na podbicie Hollywood. Do roli poduczyła się hiszpańskiego, wzięła lekcje fechtunku i jazdy konnej, a kiedy przyszło do paradowania w gorsecie po pustyni, w 40-stopniowym upale, nawet nie jęknęła. Film był kasowym megahitem, a Catherine nominowano do nagrody MTV dla najlepszej nowej aktorki. – Zawsze wolałam być małą rybką w wielkim oceanie talentu – mówiła w wywiadzie dla „New Yorkera”. – Chciałam pracować z najlepszymi i się od nich uczyć. Wciąż się tym kieruję. Nie sposób przewidzieć, czy film, w którym bierzesz udział, będzie sukcesem, więc dobrze napisana rola i ludzie, z którymi pracujesz, są dla mnie najlepszymi drogowskazami.

Ta strategia się opłaciła, bo dzięki rolom u boku Anthony’ego Hopkinsa, George’a Clooneya czy Julii Roberts Jones awansowała do hollywoodzkiej pierwszej ligi. Prędko wyrobiła sobie markę aktorki wszechstronnie utalentowanej i z ogromną samodyscypliną. Oscar za rolę w „Chicago” tylko tę reputację przypieczętował. – Odbieranie Nagrody Akademii w dziewiątym miesiącu ciąży to raczej surrealistyczne doświadczenie – wspominała kilka lat później. – Pamiętam to wszystko jak przez mgłę, bo mózg zalewały mi hormony. Gdyby nie Michael u mojego boku, nie dałabym rady przebrnąć przez ten wieczór. Kilka dni później urodził się nasz syn Dylan.

Douglasa poznała dwa lata wcześniej na festiwalu filmowym w Deauville, gdzie każde z nich promowało swoje najnowsze filmy. Ich wspólny znajomy, Antonio Banderas, powiedział Catherine, że Douglas chce ją poznać. – Nie wiedziałam, w jakim celu, ale było mi miło. Kiedy jednak stałam w hotelowym lobby, a Michael przemaszerował koło mnie objuczony kijami do golfa i nawet na mnie nie spojrzał, powiedziałam mojemu bratu, że chyba jednak chciał spotkać się z kimś innym – opowiadała w wywiadzie dla „The Irish Times”. – Tego samego wieczoru spotkaliśmy się na kolacji u Banderasa i Melanie Griffith. Michael dość szybko zadeklarował, że będzie ojcem moich dzieci. Pożegnałam się bez żalu, bo stwierdziłam, że przesadził.

Douglas do dziś uważa, że florysta, który zdążył dostarczyć następnego dnia bukiet kwiatów z przeprosinami na szkocką wyspę Mull, uratował mu życie. Catherine wyruszyła rano z Francji, żeby stawić się na planie filmowym na Mull, gdzie czekał na nią Sean Connery. Bukiet i list od Douglasa dotarły tam przed nią.

– Przez mniej więcej dziesięć miesięcy rozmawialiśmy regularnie przez telefon, spotykaliśmy się w różnych miastach i zostaliśmy po prostu przyjaciółmi. A dopiero potem dotarło do nas – a na pewno do mnie – że mamy szansę na coś więcej. Kiedy Douglas rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną, para pobrała się w nowojorskim hotelu Plaza, gdzie goście z całego świata tańczyli na ich weselu do 6 rano.

Miłość na wybojach

Catherine przyznaje, że małżeństwo z jednym z gigantów Hollywood roztoczyło nad nią parasol ochronny. Przy okazji dyskusji o ruchu #MeToo opowiadała, że sama nigdy nie miała do czynienia z takimi sytuacjami, z jakimi mierzyły się aktorki pracujące z Harveyem Weinsteinem – być może dlatego, że wszyscy wiedzieli, kim jest jej mąż. Z przekąsem wspominała jednak, że amerykańska prasa nie mogła się pohamować w rozważaniach, czy Zeta-Jones nie połasiła się przypadkiem na majątek Douglasa. – Najwyraźniej zapomnieli, że nie musiałam. Jestem zamożną kobietą i byłam nią już wtedy, ale być może fakt, że Michael jest ode mnie 25 lat starszy, nie zostawiał dziennikarzom pola do innej interpretacji. Przez całe życie zawsze za siebie płaciłam. Mało tego, zawsze wiem, co mam. Nigdy nic nie gubię, bo jeśli od małego pracujesz na wszystko, co masz w szafie i w lodówce, to w każdej chwili umiesz zrobić inwentaryzację.

W wywiadzie dla „New Yorkera” wyznała, że kolekcjonuje wszystkie stroje od projektantów, ubrania vintage, biżuterię i torebki. – Mam sporo torebek Birkin, głównie od mojej teściowej. Każdą suknię, którą kiedykolwiek założyłam na jakąś galę. Mam do nich katalogi i archiwa. Mój mąż żartuje, że ta choroba to luksusowe zbieractwo. Moja córka marzy, żeby się dobrać do mojej szafy, ale na razie może tylko marzyć!

Odrzuca jednak sugestie, że związek z Douglasem i z jego słynną rodziną pomógł jej w karierze. – W zawieraniu znajomości w biznesie – oczywiście. Ale gdy przychodzi do ubiegania się o konkretne role, wszystko zaczyna się i kończy na twojej pozycji zawodowej i na tym, co potrafisz. Ile zarobił twój ostatni film? Czy umiesz zagrać w komedii tak samo dobrze, jak w dramacie kryminalnym? Czy możesz i chcesz zostawić rodzinę na kilka miesięcy i wyjechać na drugi koniec świata? – wymieniała.

Catherine z dziećmi – Dylanem Michaelem i Carys Zetą (Nowy Jork, 2013 rok) (Fot. Forum) Catherine z dziećmi – Dylanem Michaelem i Carys Zetą (Nowy Jork, 2013 rok) (Fot. Forum)

Związki aktorskie, w których dwie żądne uwagi i poklasku osobowości żyją pod jednym dachem, rzadko wytrzymują próbę czasu. – My od pierwszego dnia wiedzieliśmy, że receptą na sukces jest danie sobie nawzajem wolności – mówiła Catherine w „The Wall Street Journal”. – Żadne z nas nie ma pracy od dziewiątej do piątej, więc spędzamy razem dużo czasu. Ale co jakiś czas któreś z nas znika z domu na kilka tygodni lub pracuje 16 godzin na dobę. I wtedy ta druga osoba schodzi na dalszy plan i daje partnerowi przestrzeń.

Małżeńska idylla Douglasów została wystawiona na próbę, gdy 12 lat temu Michael zachorował na nowotwór języka. Jego żona pod wpływem stresu poprosiła o pomoc psychiatryczną i okazało się, że ma chorobę dwubiegunową. – Choroba psychiczna może dotknąć każdego, ale nikt nie musi cierpieć w samotności – mówiła otwarcie w mediach. – Na to są leki, terapia. Miałam szczęście, że dostałam pomoc niemal w ostatniej chwili, a z chorobą zmagałam się od lat. Teraz wiem, jak ją kontrolować i kiedy prosić o wsparcie.

Problemy zdrowotne i długotrwała kuracja obojga spowodowały, że para rozstała się na prawie rok. – Ale jeśli dwoje ludzi chce przepracować dzielące ich trudności, to wszystko jest możliwe. My to zrobiliśmy i jesteśmy razem silniejsi niż przedtem – mówił Michael w jednym z wywiadów.

Catherine doskonale wie, że mało jest ciekawych ról dla kobiet w jej wieku, i od lat postuluje, aby szefowie wielkich studiów wreszcie się ocknęli. Demografia widowni zmieniła się w ostatnich latach drastycznie, a obsadzanie bardzo młodych kobiet w rolach dojrzałych matron jest kuriozalne. Tylko że ona nie ma zamiaru dłużej udawać, że aktorka z jej talentem i umiejętnościami ma „termin przydatności”. A gdy przychodzi do zaczynania wszystkiego od nowa, Catherine Zeta-Jones jest ekspertką.

Catherine Zeta-Jones ma 53 lata. Pochodzi ze Swansea w Walii. Jej matka była krawcową, a ojciec miał mały zakład produkujący słodycze. Rola w „Masce Zorro” z Antoniem Banderasem awansowała ją do pierwszej ligi hollywoodzkich aktorek. Jej najsłynniejsze kreacje to role w takich filmach, jak: „Osaczeni”, „Traffic”, „Ulubieńcy Ameryki”, „Ocean’s Twelve”, „Red 2” i „Chicago”. Za tę ostatnią otrzymała Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Zdobyła też prestiżową nagrodę teatralną Tony za rolę w broadwayowskim spektaklu „A Little Night Music”. Ostatnio wróciła do produkcji telewizyjnych. Od 22 lat jest żoną aktora Michaela Douglasa. Mają dwoje dzieci: 23-letniego Dylana i 20-letnią Carys.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze