Trudno uchronić się przed infekcją, gdy już ktoś zacznie chorować w naszym otoczeniu, w pracy czy w domu.
Wirusy nie tylko trwają w powietrzu. Przenoszą się podczas podawania rąk, żyją na długopisach, słuchawkach telefonicznych, klawiaturach komputerowych, kubkach, których wcześniej dotykał ktoś ręką zanieczyszczoną wydzieliną zawierającą zarazki. Wirus wirusowi nierówny. O ile ze zwykłym przeziębieniem, nazywanym przez lekarzy wirusową infekcją górnych dróg oddechowych, jakoś udaje się funkcjonować mimo bólu głowy, gardła, i ogólnego osłabienia, to grypa w ciągu zaledwie kilku godzin ścina nas z nóg. Przy przeziębieniu częściej cieknie nam z nosa, ale temperatura rzadko przekracza 37,5 oC. Gdy mamy grypę wszystkie symptomy choroby są bardziej nasilone. Dają się we znaki bóle kości i mięśni. Na nic nie mamy sił, a czterdziestostopniowa temperatura nie jest niczym niezwykłym, może pojawić się światłowstręt. I także chorujemy dłużej, nawet do trzech tygodni. W przypadku grypy nie stosowanie się do zaleceń lekarza grozi poważnymi powikłaniami, których dalsze leczenie będzie się odbywać w szpitalu. - Chodzenie do pracy mimo choroby, nieleczenie się, może doprowadzić do zapalenia mięśnia sercowego. Wtedy nawet przy niewielkim wysiłku mamy arytmię i bóle w klatce piersiowej. Inne częste powikłanie grypy to zapalenie płuc, które objawia się dusznością - mówi dr Katarzyna Mikulska z Centrum Informacji o Przeziębieniu i Grypie.
A Polak często nie znajduje czasu, by przez kilka dni poleżeć w łóżku. Pozostanie w domu to nie tylko eliminowanie źródła zakażenia dla innych, ale przede wszystkim danie szansy swojemu organizmowi na szybsze zwalczenie infekcji i regenerację. Naszym drugim pospolitym grzechem jest leczenie się na własną rękę. - Często bywa tak, że z poprzedniej kuracji zostaje 5-6 kapsułek antybiotyku. Niektórzy zaczynają zażywać lek „na wszelki wypadek”, gdy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia. Nawet jak pójdą do lekarza i antybiotyk nie zostanie im przepisany, to także sami go sobie zaordynują - mówi dr Mikulska. Antybiotyki nie działają na wirusy, a jedynie na bakterie. Co prawda infekcja wirusowa ułatwia inwazję chorobotwórczych bakterii, ale o przepisaniu leków powinien decydować lekarz. Jeśli aplikujemy je sobie sami to działamy na własną szkodę. Skutki tej samowoli odczujemy za czas jakiś, gdy przyplącze się angina i trzeba będzie zastosować antybiotyk. Wtedy leczenie okaże się trudne, gdyż taki chory będzie wytwarzał florę bakteryjną oporną na działanie leków.
Często matki (typowe zachowanie przy drugim dziecku) nie idą z nim do lekarza. Wychodzą z założenia, że infekcja wirusowa i tak sama musi przejść, a leczy się tylko objawy. Lepiej więc nie siedzieć w zatłoczonej poczekalni i nie narażać dziecka na dodatkowe kłopoty. - Sama mając trójkę dzieci i będąc internistą, zawsze staram się skontaktować z pediatrą. Każde dziecko jest inne i każde inaczej będzie przechodziło infekcję. Nie można zakładać, że poradzę sobie z chorobą, bo mam już doświadczenie z pierwszym. Pierwsze dziecko mogło ciężko przechodzić zwykłe przeziębienia, a drugie nawet przy zapaleniu płuc będzie miało lżejsze objawy niż można by się spodziewać - przestrzega dr Mikulska. Układ oddechowy dziecka jest mniejszy, krótsza jest tchawica i oskrzela. Infekcje rozprzestrzeniają się znacznie szybciej niż u dorosłej osoby. Drobnoustroje co prawda mnożą się w takim samym tempie, ale mają mniejszą przestrzeń do zajęcia. Dlatego im mniejsze dziecko, tym większe zagrożenie powikłaniami.
Lekarze zalecają dobre odżywianie w czasie choroby. Ale czy zmuszać się do jedzenia, gdy czujemy się podle i nie mamy na nic apetytu? - Ważniejsze jest picie. Nie budźmy chorego by go nakarmić schabowym z ziemniakami, jeśli chce mu się tylko spać. Za kilka dni, gdy organizm się wyleczy sam się będzie dopominał o pożywienie.– radzi dr Mikulska. W czasie infekcji trzeba dużo pić i co nie mniej ważne podnosić wilgotność powietrza. Organizm nawilżony sprawniej funkcjonuje i lepiej walczy z infekcją.