1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zwierciadło poleca

Już jest lutowe „Zwierciadło”. Na okładce Maria Dębska

„Wpojono mi, że kobieta musi zawsze sama dawać siebie radę” – mówi Maria Dębska, aktorka, bohaterka naszej okładki. „Przyczynili się do tego po części mężczyźni, którzy mnie czasem zawodzili. Wyrosłam trochę na Zosię Samosię albo innymi słowy: control freaka. Musiałam się nauczyć, że proszenie o pomoc jest OK, że nie zawsze muszę być silna. Obecnie jestem w momencie, w którym ważny jest dla mnie balans. Mocno stoję na nogach, ale nie mam też nic przeciwko temu, by czasem oprzeć się na czyimś ramieniu. Z drugiej strony kiedy ten ktoś zrobi dwa kroki w bok, to ja już się nie zachwieję, nie przewrócę”.

W nowym numerze „Zwierciadła” Maria Dębska mówi otwarcie o słabościach. „Nie dam rady”, „nie mam siły”. „Pewnie kiedyś bałabym się, że ktoś odpowie: „A może jesteś leniem, zwyczajnie ci się nie chce?”. Dziś wiem, że po prostu nie zrobię tego dobrze. Wybieram szczerość”.

W Temacie Miesiąca piszemy o neuroróżnorodności. O kobietach ze spektrum autyzmu, z ADHD, z mizofonią. I o tym, że diagnoza – którą często dostawały w dorosłym życiu – okazała się wyzwoleniem. Przyznaniem sobie prawa do bycia po prostu sobą. Bo wcześniej mnóstwo energii wkładały w to, by się przystosować. Mówić, myśleć, czuć i zachowywać się tak, jak od nich oczekiwano. Niejednokrotnie przypłacały to stanami lękowymi, depresją i przekonaniem, że to z nimi jest coś nie tak.

„Neuroróżnorodność zdejmuje z nas poczucie winy wynikające z tego, że jesteśmy inne” – mówi Kasia Modlińska, założycielka i prezeska fundacji a/typowi. „Wszyscy jesteśmy nieskończenie zróżnicowani pod względem cech psychicznych. Neuroróżnorodność znosi kryterium jednej obowiązującej normalności. Zamiast „normy” wprowadza pojęcie „typowości”, czyli częstszego występowania, większej powszechności. Świadomość zjawisk, zdolność ich nazywania, jest ważną częścią na drodze postępu. W końcu granice naszego języka są granicami naszego świata”.

Tomasza Kota nikomu nie trzeba przedstawiać. Wystarczy wspomnieć kilka ról: w „Bogach”, „Zimnej wojnie” czy „Skazanym na bluesa”. Teraz zobaczymy go w „Niebezpiecznych dżentelmenach” – filmie o Zakopanem roku 1914. „Fajnie, jak wybór zawodu zsynchronizowany jest z człowiekiem” – mówi nam w wywiadzie. „W moim przypadku tak właśnie jest. Ja się dobrze bawię i przy okazji każdej z tych aktorskich przygód dużo zyskuję. […] Mam swoje wewnętrzne małe »challenge«. Kiedy po premierze filmu »Bogowie«, który przyniósł mi sporo satysfakcji, słyszałem setki komentarzy typu »rola życia«, to starałem się ich nie dopuszczać do siebie. Wtedy mój prywatny challange był taki, żeby przy następnej roli nikt nie zobaczył we mnie profesora Religi. Za każdym razem staram się, żeby na dany moment zrobić tyle, ile mogę, by wieczorem spokojnie zasnąć”.

W cyklu Remka Grzeli „Mam wpływ” osoba, która jak mało kto wpłynęła na życie wielu osób. I to wpłynęła dosłownie. Mowa o Jerzym Owsiaku. „Orkiestra to nasz patriotyzm. Jestem stuprocentowym patriotą. Patriotyzm rozumiem jako dzielenie się Polską. Ludzie są dumni z Orkiestry. W tym roku gramy Finał w 87 miejscach świata. Wszędzie tam, gdzie są Polacy. To opowieść o nas, która może być wzorem. Ludzie pytają: »A jak ciebie nie będzie?«. Hola, hola, tylko w tym roku orkiestra gra w 1651 miejscach. Czyli już beze mnie to gra. Stworzyliśmy społeczeństwo obywatelskie, właśnie na bazie festiwalowej – Przystanek Woodstock, obecnie Pol’and’Rock Festival. Wchodzę na scenę w Kostrzynie, przyjechała bania ludzi, milion: »Cześć, witam wszystkich serdecznie. Teraz sobie złożymy przysięgę, pamiętajcie: będę dbał o ten kawałek ziemi«. I wszyscy kładą rękę na sercu i mówią: »Będę dbał o ten kawałek ziemi«”.

Kochamy kryminały. Dlatego proponujemy Wam rozmowę z pisarką, o której mówią: królowa kryminałów. Z Lizą Marklund. Choć ze Szwecji wyjechała dawno temu, jej książki wciąż są skandynawskie. „Dorastałam wśród niezwykle silnych kobiet z północnej Szwecji. Moje babcie chodziły na polowania razem z mężczyznami. Jestem pewna, że w obronie własnej nie zawahałyby się sięgnąć po młotek. Kreując postać Anniki, chciałam stworzyć kobietę taką jak one, złożoną istotę ludzką, która jest córką, matką i żoną. Ma pracę, chce się spełniać zawodowo, ale jednocześnie czuje się rozdarta między tymi wszystkimi życiowymi rolami i obowiązkami”.

„Wzrost zainteresowania pracą koordynatorów scen intymnych postępował równolegle do zainteresowania ruchem #Metoo. Wreszcie zadano głośno pytanie: dlaczego do scen walki mamy kaskaderów, do sceny ze słoniem mamy specjalistę od zachowań słonia, a do scen seksu nie mamy nikogo?

Dla jasności, część twórców – zarówno aktorzy, jak i reżyserzy – chce i lubi przekraczać swoje granice, ale przeważnie chcą to robić w sposób bezpieczny. Ci, co skaczą na bungee, też się boją, ale nikt nie wyrzuca ich bez uprzedzenia, uprzęży i taśmy w przepaść, pomijając wstępne szkolenie”. Grażyna Torbicka rozmawia z Katarzyną Szustow, certyfikowaną koordynatorką scen intymnych, członkinią The European Intimacy Practitioners’ Guild.

Mariusz Treliński do opery wchodził z przekonaniem, że jest ona sztuką szalenie tradycyjną i głęboko konwencjonalną, na dłuższą metę nie do zniesienia. „Miałem dziwne poczucie schizofrenii: z jednej strony niesamowita muzyka, dająca poczucie głębi i piękna, kiedy słucha się jej w domu; z drugiej – wystarczyło pójść do opery, żeby to wrażenie natychmiast się ulotniło. Cały ten mieszczański sztafaż, kicz, idiotyzm librett, które wystawiano nieznośnie sentymentalnie – nabrałem ochoty, żeby rozsadzić tę formę od środka”. Fascynująca rozmowa.

„Dla mnie dzikość to dostęp do siebie, do własnego ciała, rozumienie jego języka, rozumienie, co się ze mną dzieje, co stanowi o mojej żywotności, nie o przymrożeniu, czyli życiu jak we mgle, jak byśmy nie żyły swoim życiem, tylko wymyślonym przez kogoś innego” – mówi Katarzyna Kordylewska, twórczyni warsztatów edukacyjnych dla kobiet i mężczyzn Wataha. „Nie umiemy przeżywać radości, rozkoszy, bo z tyłu głowy zawsze jest jakiś problem, obowiązek. Wataha pomaga się tego nauczyć, bo siostry nie oceniają. Nagle stoisz »naga« i widzisz na sobie mnóstwo oczu, które na ciebie patrzą z zaciekawieniem, a w którymś momencie to się przeradza w zachwyt. Sama się sobą tak nie zachwycisz”.

Jak wychowuje pisarz Zygmunt Miłoszewski, tata dorosłej Mai i 11-letniego Karola? „Wcześnie zostałem ojcem – jak urodziła się Maja, miałem 21 lat. Nie zdążyłem jeszcze nabrać złych nawyków, stać się strasznym dorosłym. Starałem się być trochę ojcem, trochę tym, co znałem, czyli starszym bratem, towarzyszem zabaw. Uważam, że to było w sumie moje błogosławieństwo, że dzięki temu nie powtórzyłem błędów swoich rodziców i nie wszedłem z dzieckiem w zimny dystans.

Mój ojcowski sukces? To, że dzieci mnie lubią. W sensie, że po prostu lubią ze mną spędzać czas. Może dlatego, że podchodzę do wychowania jak do wspólnej przygody?”

Zniesławianie, upokarzanie, kłamstwo, hipokryzja, agresja, obwinianie nie są dla nas groźne, gdy mamy odporność psychiczną. Jak ją w sobie zbudować? Wojciech Eichelberger, psychoterapeuta i założyciel Instytutu Psychoimmunologii – IPSI, uważa, że przez trudne doświadczenia, które pokazują nam, że świat nie jest sklepem z zabawkami i nie kręci się wokół nas, a cierpienie w istocie generujemy sami, upierając się przy tym, że właśnie tak ma być. „Błędne oprogramowanie umysłu, zwane »ego«, które tylko udaje naszą prawdziwą tożsamość, upiera się przy tym, że wszystko ma kręcić się wokół nas, gdy tymczasem przebudzenie i uwolnienie od cierpienia wypływa z wglądu w naszą wspólną duchową tożsamość”.

Ach, zamieszkać w pałacu, a wszystkie problemy znikną. Czy na pewno? Dlaczego ta bajka kończy się często rozwodem i podziałem majątku? – zastanawia się Monika Sobień-Górska, autorka książki „Jak porzucić miliardera i… przeżyć”. Pokazuje w niej prawdziwe historie kobiet. „Utwierdziły mnie one w poczuciu, że role społeczne należy ciągle poddawać krytycznemu myśleniu. Upewniły w tym, że nie istnieje zaufanie bezwzględne. Trzeba stawiać na niezależność, umieć zarządzać pieniędzmi, myśleć perspektywicznie o dochodach. Moją córkę nauczę, że nie wolno zasypiać snem księżniczki”.

Dlaczego straciliśmy zaufanie do nauki? Dlaczego dajemy się łapać na kolejne fakenewsy? Dlaczego czasem wybieramy na naukowy autorytet celebrytów? Dziennikarze Aleksandra i Piotr Stanisławscy, którzy na co dzień zajmują się popularyzacją nauki, mówią: „Jest taki mechanizm, że bardziej wiarygodne wydają nam się czasem osoby niezwiązane z żadną instytucją, uczelnią czy specjalizacją, bo są postrzegane jako »nieumoczone«, niezwiązane z żadnymi ciemnymi interesami. Jeśli lekarz wypowiada się na tematy medyczne, to na pewno jest opłacony przez firmy farmaceutyczne i nie można mu wierzyć, więc najlepiej, żeby się wypowiedział ktoś niezależny, czyli piosenkarka. Kuriozalne, ale zdarza się często”.

Piszemy także o:

  • Wenecji w Warszawie, czyli barze Cicchetti, młodszym bracie pizzerii Va Bene. Zjemy tu niezwykłe przekąski i spróbujemy wspaniałych koktajli.
  • Stylu gotyckim w modzie – nie tylko dla nastolatek.
  • Wystawie „Przesilenie” w Muzeum Narodowym w Warszawie: czego uczy nas dziś malarstwo skandynawskie sprzed wieku?
  • O tym, jak dopasować perfumy do… charakteru! Wizyta we florenckiej perfumerii Lush.
  • O mieszkaniu architektów wnętrz Julii i Damiana: skandynawski duch w centrum Warszawy.

Lutowe wydanie miesięcznika „Zwierciadło” w sprzedaży od 4 stycznia, wydanie podstawowe w cenie 10,90 zł. „Zwierciadło” dostępne jest również z dodatkami: kalendarzykiem na 2023 rok w pięciu wzorach do wyboru, dwoma kremami do rąk BeBio, kosmetykiem Biolaven (krem na dzień lub na noc, pianka do twarzy lub żel do twarzy), a także z książką Wyd. Rebis (różne tytuły do wyboru).

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze