Co było przyczyną śmierci Marilyn Monroe? Wśród dziesiątek hipotez na ten temat najbliższa prawdy jest chyba ta, że - niczym Elsie z piosenki „Kabaret" - seksbombę zabiły „łajdactwo, wóda i piguły". Jednak licznych śledczych nie zadowala tak banalne wytłumaczenie i wciąż odkrywają nowe dowody w sprawie.
Podstawą dla śledztwa przeprowadzonego przez Michela Schneidera stały się poufne dokumenty pozostawione przez Ralpha Greensona, psychoanalityka, który zajmował się niezrównoważoną emocjonalnie gwiazdą. Zarówno jego zapiski, jak i taśmy zawierające zwierzenia aktorki zmontowane w kolaż ze wspomnieniami Trumana Capote'a i Artura Millera.
Składanka to mało odkrywcza: wiele już przecież powiedziano o inteligencji i samotności najsłynniejszej z blondynek, tak jak o jej alkoholizmie, lekomanii i ściśle powiązanej z nałogami niesubordynacji. Mgła tajemnicy okrywa natomiast relacje pomiędzy terapeutą i jego pacjentką. To właśnie przez tę mgłę usiłuje się przedrzeć Schneider, by pokazać grono wyznawców freudyzmu, którzy przegrali z pędem Marilyn ku samozagładzie. Bogini kina nie żyje od 46 lat, psychoanaliza ma się nadal nieźle. I nie sądzę, by oskarżenie, jakie pod adresem „lekarzy dusz" kieruje autor książki, coś w tej mierze zmieniło. Ale warto go posłuchać.
przełożył Jacek Giszczak, Znak, Kraków 2008, s. 380