Dokument „Ostatnie pokolenie” przyniósł Mikołajowi Borowemu wyróżnienie dla filmu ekologicznego na tegorocznym festiwalu Millennium Docs Against Gravity. To opowieść o katastrofie klimatycznej z perspektywy aktywisty.
Określenie „aktywista klimatyczny” nie oddaje według mnie sedna sprawy, ponieważ katastrofa klimatyczna jest spowodowana wieloma kryzysami, niekoniecznie wprost związanymi z klimatem. Jestem więc po prostu aktywistą. Budziło się to we mnie już gdy byłem nastolatkiem, a prawdziwego aktywistę zrobił ze mnie raport IPCC z 2018 roku podsumowujący obecne i przewidywane zmiany klimatu. Kiedy go przeczytałem, mój dotychczasowy świat runął. Zrozumiałem, że wszystkie ścieżki, które wyznaczają mi szkoła, rodzice i społeczeństwo, są po prostu niemożliwe do zrealizowania, bo zagraża nam katastrofa klimatyczna.
Działałem na rzecz Extinction Rebellion, Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, Obozu dla Klimatu, Strajku dla Ziemi, uczestniczyłem w wielu rozmowach, zastanawiając się, jak zmusić media do mówienia o zmieniającym się klimacie z perspektywy prawdziwego problemu. Postanowiłem nakręcić film. Ta forma jest niezwykle ważna, bo film tworzy opowieść, a jako artysta potrzebuję, za pomocą moich opowieści, wskazywać drogę. Poprzez dokument „Ostatnie pokolenie” chciałem pokazać, jak wygląda aktywna walka o klimat od środka. Że może to robić każdy, nie trzeba być jakimś superbohaterem. Gdy widz poświęci tę godzinę ekranową na bycie razem z nami, może łatwiej mu będzie zrobić pierwszy krok.
Czułem, że nikt dotąd nie opowiadał o walce o klimat z perspektywy młodych osób uczestniczących w strajkach i demonstracjach. Perspektywa ludzi w wieku 15–30 lat jest niezwykle ważna, bo to jest dokładnie ta grupa, której najbardziej dotyczą zmiany klimatu. Trudno znaleźć osobę w moim wieku, która nie wie o katastrofie klimatycznej.
Przeżyłem depresję klimatyczną, ciągle się z nią zmagam. Miałem kilka wzlotów i upadków, ale zrozumiałem, że mam znacznie lepsze samopoczucie, od kiedy zacząłem siebie pytać, w jakim świecie chciałbym żyć. Poświęcam na to utopijne pytanie czas, dyskutuję z ludźmi, nieustannie myślę, co jeszcze można zrobić. Pytanie, w które można włożyć działanie tu i teraz, daje mi najwięcej. Depresja klimatyczna to temat, o którym trzeba mówić, bo sytuacja zdrowia psychicznego młodych osób w naszym kraju jest tragiczna.
W walce o klimat chodzi przede wszystkim o ludzi, o nasze życie, zdrowie, o to, jak będą wyglądać najbliższe lata.
Przez dekady tworzyliśmy system, który oparty jest na ciągłym wzroście gospodarki. I nie da się prowadzić tego wzrostu dalej bez emisji gazów cieplarnianych. Ale jeżeli potrafilibyśmy zrobić tak jak podczas pandemii koronawirusa – zatrzymać konsumpcję i wymóg wzrostu gospodarczego, nieustannie pokazywać w mediach informacje na temat katastrofy klimatycznej i debatować o niej – gdybyśmy w kontrolowany sposób wstrzymali na chwilę świat, to dopiero mogłoby rozwiązać problem. Owszem, to szalona wizja, ale tylko ona da nam maksimum szans.
Warto myśleć globalnie, ale działać lokalnie. Potrzebujemy rozwiązań systemowych, ale w najbliższej okolicy też możemy dokonywać zmian. Aktywizm buduje relacje społeczne, których nam tak bardzo dziś brakuje.
Wysłuchała Dominika Soćko.