Fantastyczna przejażdżka ulicami Los Angeles, perfekcyjnie wyreżyserowana i z hipnotyzującą muzyką w tle.
Poznajemy Drivera (kapitalna rola Ryana Goslinga), który pracuje w warsztacie samochodowym, a po godzinach dorabia jako kaskader w produkcjach hollywoodzkich, a czasem też jako kierowca przy napadach na sklepy. Gdy spotyka piękną Irene (urocza i przejmująca zarazem Carey Mulligan), wplątuje się w serię gangsterskich porachunków.
„Drive” to zachwycająca współczesna brutalna baśń i wciągająca historia miłosna w jednym. Reżyserem jest Duńczyk, Nicolas Winding Refn, który zasłynął w swojej ojczyźnie jako twórca znakomitej gangsterskiej trylogii „Pusher”. „Drive” jest jego pierwszą amerykańską produkcją, będącą udaną mieszanką stylów, gatunków i jednocześnie swoistym hołdem dla amerykańskiego kina. Znajdziemy tu inspiracje „Bullitem” oraz filmami Tarantino. Twórca imponuje precyzją – jego obraz jest zwarty, trochę surowy, dynamiczny i ma doskonały soundtrack w klimacie lat 80. Poza tym mnóstwo świetnych ujęć i znakomicie poprowadzeni aktorzy (Gosling gra tu bodaj najlepszą rolę w swojej karierze, pomimo, że rzadko kiedy się odzywa). A najbardziej zaskakuje obsadzenie w roli czarnego charakteru Alberta Brooksa, znanego dotąd głównie z komediowego repertuaru. I co ważne, jego występ przyprawia o ciarki. Jak cały film zresztą. Jeśli tylko zaakceptuje się umowność niektórych scen, to widza czeka naprawdę wyborny seans.
To bez wątpienia jeden z najlepszych filmów roku.
USA 2011, reż. Nicolas Winding Refn, wyk. Ryan Gosling, Carey Mulligan, Bryan Cranston, Ron Perlman, Albert Brooks, dystr. ITI Cinema