1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Kryminały na końcówkę lata

Polecamy 5 kryminałów na końcówkę lata. (Fot. iStock)
Polecamy 5 kryminałów na końcówkę lata. (Fot. iStock)
Zobacz galerię 6 Zdjęć
Nie ma nic lepszego niż mrożąca krew w żyłach lektura w upalny dzień. Na chłodny i deszczowy też się nadaje, bo podnosi temperaturę otoczenia. Nie wiem, jak wytłumaczyć to zjawisko, kryminał jest po prostu dobry na każdą pogodę!

A że pogoda nam ostatnio dopisuje, zdążyłam przeczytać kilka świetnych, dwa dobre i jeden zupełnie przyzwoity. Oto, co polecam najbardziej:

Jean-François Parot „Tajemnica Białych Płaszczy”, „Człowiek z ołowiem w brzuchu”, wyd. Czarna Owca

 (Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Moje odkrycie tego lata. Cykl książek francuskiego dyplomanty, zajmującego się historią XVIII wieku, doczekał się już serialowej adaptacji. Zanim jednak ją obejrzycie, koniecznie sięgnijcie po dwa pierwsze tomy, które są już dostępne na polskim rynku. Choć początki mogą być trudne, bo przyzwyczajeni do mrocznych skandynawskich klimatów współczesności będziecie zmuszeni przenieść się w dość odległą przeszłość, to gwarantuję, że Paryż pod panowaniem Ludwika XV wciągnie was bez reszty. Wszystko za sprawą młodego i przystojnego (tak, rzuca się to w oczy nawet podczas lektury!) Nicolasa Le Flocha, który opuszcza rodzinną Bretanię, by służyć u pana de Sartine’a, szefa policji, odpowiedzialnego za prowadzenie tajnych misji na zlecenie samego króla. Oczami Le Flocha obserwujemy zarówno wykwintne salony, jak i przybytki rozpusty czy najpodlejsze miejsca na mapie miasta. Przy okazji poznając ciekawe smaczki (dosłownie) i ciekawostki, których nie szczędzi nam autor, ewidentnie rozmiłowany w obyczajowości, ale i kuchni tamtych czasów. Fascynacja nie przesłania mu jednak pełnego obrazu epoki, często podkreśla bowiem nierówności społeczne, ale też uwypukla jawną niesprawiedliwość, jak słynną sprawę Damiensa, żołnierza, który w desperacji uderzył Ludwika XV niegroźnym nożykiem (by przypomnieć mu o jego obowiązkach, jak sam wyznał), za co został skazany na potworne tortury i publiczną egzekucję, której lektura nawet dziś wywołuje dreszcz przerażenia i ból całego ciała.

Na naszych oczach młody Le Floch nie tylko kształtuje swoją tożsamość i dorasta, ale też staje się coraz lepszym śledczym, a pod koniec pierwszego tomu nawet komisarzem w Châtelet, dzielnicy Paryża. Jego dedukcję pochwaliłby sam Sherlock Holmes, a elegancję rozwiązywania zagadek – najpewniej także Herkules Poirot. Ja zaś chciałabym pochwalić Jeana-Françoisa Parota za to, że tak świetnie przywołał klimat ukochanych filmów mojego dzieciństwa – tych spod znaku płaszcza i szpady.

Agatha Christie „A.B.C”, Wydawnictwo Dolnośląskie

 (Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Inne wspomnienie mojego dzieciństwa to książki Agathy Christie. Dowodem na to, że się wcale nie starzeją (no, może odrobinę), jest nie tylko seria ich ponownych adaptacji – na październikową premierę czeka kolejny film w reżyserii Kennetha Branagh – „Śmierć na Nilu” – ale też fakt, że za lekturę jej kryminałów biorą się kolejne pokolenia, jak chociażby pewna znana mi rezolutna 12-latka. Tym bardziej cieszy, że Wydawnictwo Dolnośląskie postanowiło kilka z nich wydać w nowej, bardzo przyjemnej dla oka oprawie.

Zdecydowanie polecam przeczytać je właśnie w tym wydaniu. Ja wybrałam do ponownej lektury „A.B.C.”, czyli jedną z bardziej znanych spraw Herkulesa Poirot, genialnego Belga z wypomadowanymi wąsami i kilkoma innymi dziwactwami. Tym razem mamy przypadek nadzwyczaj ciekawy. Otóż wszystko wskazuje na to, że morderca wybiera swoje ofiary według kolejnych liter alfabetu, bo poza tym nic ich ze sobą nie łączy. Policyjny psycholog wprawdzie podejrzewa u niego tzw. kompleks alfabetyczny (węszę tu lekką kpinę ze strony autorki z nadal kiełkującego wtedy zawodu psychologa), ale Poirot widzi w tym raczej sprytnie zaplanowaną intrygę. Christie jak zwykle zwodzi nas i popycha na fałszywe tropy, serwując całą serię nudnawych scenek, które potem okazują się pełne ważnych wskazówek, a wszystko po to, byśmy sami uruchomili szare komórki, bo jak miała w zwyczaju, zawsze dawała czytelnikom te same wskazówki, jakie miał detektyw. Zresztą, pisząc pierwszy kryminał, założyła się ze znajomym, że uda jej się ta trudna sztuka, że pomimo jasnych tropów, tak skomplikuje fabułę, że odgadnięcie rozwiązania zagadki stanie się prawie niemożliwe. Temu, kto odgadnie prawdziwego zabójce, należą się zatem wielkie brawa.

M. L. Longworth „Morderstwo na Île Sordou”, wyd. Smak Słowa

 (Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Pisałam już kiedyś o serii współczesnych kryminałów z samego serca Prowancji – miasteczka Aix-en-Provence, autorstwa Mary Lou Longworth. Z radością więc sięgnęłam po kolejny, czwarty z kolei i iście wakacyjny tom. Znani już fanom cyklu bohaterowie, czyli snobistyczny prokurator z tajemnicą z przeszłości oraz jego ukochana, seksowna wykładowczyni na uniwersytecie, jadą tym razem na zasłużony letni odpoczynek. Plan jest prosty: od rana dobre jedzenie, wino, lektury, spacery oraz inne rozkosze cielesne. Zero pracy. Jednak życie ma inne plany. W efekcie w trakcie ich turnusu w luksusowym hotelu na rajskiej (acz fikcyjnej) wyspie u wybrzeży Marsylii – Sordou dochodzi do morderstwa. Zostaje zabity popularny, choć już nieco przebrzmiały francuski gwiazdor. Nikt za nim specjalnie nie przepadał, ale też nikt nie wydaje się mieć żadnego powodu, by go zabić. No, może poza żoną i jego pasierbem, bo jak policyjne doświadczenie mówi, zwykle zbrodnie rozgrywają się w najbliższym rodzinnym kręgu. Antione Verlaque nie zadowala się tym rozwiązaniem i – jakżeby inaczej – zaczyna zgłębiać przeszłość aktora. Zaś Marine Bonnet, razem z przyjaciółką Sylwie – poznaje bliżej pozostałych uczestników turnusu. A że policja dla dobra śledztwa uniemożliwia opuszczenie wyspy – wszyscy patrzą na siebie lekko podejrzanie. Ponieważ jedzenie jest tak dobre, a wszyscy tak sympatyczni, nikt specjalnie nie chce psuć tej cudownej atmosfery. W końcu trzeba będzie jednak wskazać winnego… Lektura „Morderstwa…” sprawi, że nawet jeśli właśnie wróciliście z wakacji, zatęsknicie za kolejnymi.

Jørn Lier Horst, Thomas Enger, „Punkt zero”, wyd. Smak Słowa

 (Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Dwaj autorzy poczytnych kryminałów tym razem połączyli siły i stworzyli wspólne dzieło. Co więcej, chyba zanosi się na jego kontynuację... Jeśli wyczekiwaliście na polecenie skandynawskiego kryminału, wreszcie się doczekaliście. „Punkt zero” ma dwoje autorów, ale też dwoje bohaterów. Doświadczonego policjanta Alexandra Blixa oraz początkującą dziennikarkę Emmę Ramm, których – co ważne – nie połączy romans. Oboje będą się starali rozwikłać zagadkę szeregu śmierci wśród norweskich celebrytów. Za co tak nienawidzi ich zabójca, że tak okrutnie karze ich za ich chęć sławy i niskie morale? Kto będzie następny i czy uda im się powstrzymać rozwój wypadków? Oto pytania, jakie zadają sobie Blix i Ramm. Z kolei czytelnik dorzuci do tego jeszcze jedno: Co tak naprawdę łączy tych dwoje? A raczej: z jakiego powodu Blix ma słabość do młodej dziewczyny? Widać w tej książce solidną robotę oraz życiowe i zawodowe doświadczenie autorów: śledcze i dziennikarskie. Ciekawie się rozwija i trzyma w napięciu, zaostrzając apetyt na kolejną część.

Alex Kava, „Złowrogie niebo”, wyd. Harper Collins Polska

 (Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Nie jest to może najlepsza książka Alex Kavy ani najlepszy kryminał, ale z pewnością spodoba się fanom cyklu o Ryderze Creedzie i Maggie O’Dell. Kava sprawnie buduje intrygę, wprowadzając bohaterkę, Francine, która przypadkowo staje się świadkiem zabójstwa swojego kolegi. Właśnie rozmawiał z nią przez kamerkę w swoim smartfonie i rozgorączkowany donosił, że wpadł na trop ogromnego przekrętu w firmie należącej do jednego z klientów ich agencji reklamowej, kiedy podeszło do niego dwóch mężczyzn i… go zastrzeliło. Francine widziała twarz jednego z ich, ale i on ją widział. Tak zaczyna się wielka ucieczka i pościg. Pomóc Francine może tylko agentka FBI – Maggie O’Dell, a miejscem, w którym mają się spotkać, jest pewna restauracja w Alabamie, do której obie muszą dojechać na czas. I w tym miejscu książka zmienia tory, nagle bowiem większym niebezpieczeństwem niż bezwzględni mordercy może okazać się wędrujące właśnie po południowych stanach tornado. Kava przyznaje się w posłowiu, że zawsze chciała napisać książkę, która ukaże ogrom i niebezpieczeństwo żywiołu, jakim jest trąba powietrzna, zjawisko typowe dla klimatu USA i co roku zbierające żniwo wśród dobytków i żyć jego obywateli. Ku swojemu zdziwieniu zauważamy, że zamiast obgryzać paznokcie w oczekiwaniu na to, czy Francine uda się zbiec prześladowcom czy nie, z zapartym tchem przyglądamy się pracy innego bohatera książki, Rydera Creeda, który wraz ze swoją specjalnie przeszkoloną suczką wyszukuje ofiar tornada pod gruzami czy zawalonymi pniami drzew. I okazuje się to nawet ciekawe.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze