1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Roma Ligocka: "Kocham każdy dzień życia"

Roma Ligocka jest pisarką (książki jej autorstwa to między innymi: „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”, „Kobieta w podróży”, „Róża”, „Dobre dziecko”). W czerwcu ukazała się jej nowa powieść „Siła rzeczy”. (Fot. Jakub Włodek/Agencja Gazeta)
Roma Ligocka jest pisarką (książki jej autorstwa to między innymi: „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”, „Kobieta w podróży”, „Róża”, „Dobre dziecko”). W czerwcu ukazała się jej nowa powieść „Siła rzeczy”. (Fot. Jakub Włodek/Agencja Gazeta)
Pisarka Roma Ligocka w marcu 2020 roku wyjeżdża do Nicei. Śladami dziadków, którzy spędzili tam urlop latem 1938 roku. Cel ma jeden: napisać o nich książkę. Chce się zanurzyć w atmosferę miasta, pooddychać tamtejszym powietrzem. I nagle wybucha pandemia, zmienia się świat. A wraz z nim książka.

Kilka lat temu w mojej książce „Dobre dziecko” pokazałam trzy pokolenia kobiet: moją matkę, babcię i mnie. Wymyśliłam nową formę literacką – stworzyłam fragmenty pamiętnika babci, którego naprawdę nie było. To ja napisałam go za nią. Muszę powiedzieć, że jestem z formy bardzo dumna. Tym bardziej że tak spodobała się czytelnikom – pytali, kiedy opublikuję cały pamiętnik.

Ale najpierw musiałam go stworzyć. Zimą zeszłego roku postanowiłam to zrobić. Dokonać pewnego „oszustwa literackiego”, które oszustwem nie było.

Wiedziałam, że mogę przywołać tamte czasy, wiele czytałam na ten temat, potrafię pisać językiem tamtych lat. Chciałam pokazać, jak toczyło się wtedy życie mojej żydowskiej rodziny, jak wyglądał krótki i niezwykły urlop dziadków latem 1938 roku w Nicei. Pojechałam więc ich śladami. To miała być książka tylko o dziadkach, o tamtych czasach.

Znalazłam się w Nicei i wtedy wybuchła pandemia. Dla mnie to była katastrofa na miarę tej, jaka spotkała dziadków. Oni też pojechali na wakacje. Nie wiedzieli, że to będą ich ostatnie wakacje za granicą przed końcem świata.

Nic jeszcze o nich nie wiedziałam, babcię widziałam raz w życiu przez godzinę, mając dwa lata. Musiałam więc ożywić ją w mojej głowie, w moim sercu. Ta książka jest niezwykła dlatego, że choć napisana przeze mnie, wszystko w niej jest autentyczne i prawdziwe. Oczywiście trochę rodzinnych anegdot, zwyczajów przekazała mi mama. Pomyślałam więc, że wyjazd do Nicei bardzo przybliży mi atmosferę tamtego przedwojennego świata. To wyjątkowe miasto, jak na dzisiejsze czasy bardzo przedwojenne, z miejscami, gdzie się je, gdzie się spaceruje, z pięknymi sklepami w dawnym stylu. Przyjeżdżali tam artyści, koronowane głowy, ciekawi ludzie. Mało jest takich miast w Europie.

Nie jesteśmy panami świata

Trzeba pamiętać, że Nicea jest jednym z najchętniej odwiedzanych, tętniących życiem miast w Europie. Nigdy nie śpi, życie toczy się tu 24 godziny na dobę. I nagle cisza. Znikają ludzie, auta, zamykają się restauracje, widać właściwie tylko policjantów. Jestem tam zupełnie sama, przerażona, że za chwilę umrę. Dziś albo jutro. Wiedziałam, że jeśli umrę, to bez pożegnania, w jakimś szpitalu i nikt bliski nie będzie o tym wiedział.

Nie był to więc dobry moment na pisanie książki. Uświadomiłam sobie jednak, że jeżeli udałoby się pokazać jednocześnie koniec świata, który spotkał dziadków, i mój koniec świata, to byłoby to ciekawe i ważne. No, ale jak to zrobić, kiedy mnie za chwilę nie będzie? Bałam się, że już nie potrafię napisać niczego. Ale jednocześnie czułam, że muszę opowiedzieć historię dziadków i że nie mogę pominąć mojej, udawać, że nic się nie stało. Pozostało tylko pytanie, czy zdążę. Hanna Krall napisała „Zdążyć przed Panem Bogiem”, ja też starałam się zdążyć przed Panem Bogiem. Wróciłam do Polski po trzech miesiącach życia w odosobnieniu. Cały ten rok był walką z czasem, liczeniem kartek, które zostały do końca. Myślałam, że mogę nie przeżyć i książka zostanie nieskończona.

Czy zobaczyłam coś pozytywnego w czasie pandemii? Tak, ale w dość przewrotnym sensie. Ten sens zawarłam w pierwszym poście, jaki napisałam na fanpage’u do moich fanów: „Teraz każdy z Was jest dziewczynką w czerwonym płaszczyku. Dzielimy wspólny lęk” [„Dziewczynka w czerwonym płaszczyku” to książka, w której autorka opowiada o swoich dziecięcych przeżyciach w getcie – przyp. red.]. Zawsze byłam osobna, introwertyczna, zamknięta w swoim świecie. I nagle poczułam nieprawdopodobną więź z innymi ludźmi, którzy tak samo jak ja boją się choroby, tak samo jak ja boją się śmierci. Przestałam być ta inna, która boi się tłumu, hałasu. Poczułam więź z resztą świata. Dla takiego odludka jak ja było to wyzwalające przeżycie. Potem przyszła gorzka świadomość tego, jacy jesteśmy bezbronni, jak niewiele od nas zależy. Wydaje nam się, że jesteśmy panami świata, że wszystko nam wolno, bo mamy kartę kredytową. A okazuje się, że nie wszystko jest ważne i nie wszystko nam wolno. I między innymi dlatego napisałam tę książkę – żeby uświadomić nam, że nie jesteśmy panami świata. Tylko tym, co z nim zrobimy. Choć napisałam ją też dla babci i dziadka, aby ocalić ich od zapomnienia.

Moją ojczyzną jest polszczyzna

W czasie pandemii zostaliśmy zamknięci w dziwnym świecie; trudno powiedzieć „w domu”, bo dom jest wtedy, kiedy możemy z niego wyjść. A jak nie wychodzisz, to dom jest więzieniem. Wróciły wtedy do mnie myśli z getta: że silniejsi wygrywają, że jestem w grupie najsłabszych, skazanych na śmierć, tak jak w getcie, kiedy najpierw uśmiercano starszych ludzi, w tym moich dziadków, potem dzieci, a tych młodych, zdolnych do pracy oszczędzano. Nigdy wcześniej nie myślałam, że wojna wróci, że znowu będę się bała o swoje życie. Zaplanowałam sobie 120 lat i tego się trzymałam. A tu dostaję esemesy: „Czy jest pani zdrowa?”. Każdy taki esemes był jak cios w serce, bo uświadamiał mi, że jestem tą pierwszą do likwidacji. Dlatego z taką pasją pisałam pamiętnik babci. Chciałam utrwalić piękne rzeczy, które ją spotkały. Bo różnica między nami była taka, że ona nie wiedziała, co ją czeka, jeszcze miała poczucie, że ma przed sobą długie lata życia, a ja już wiedziałam, że tego świata, który chcę opisać, nie ma. Czułam się jak ten rozbitek, który może tylko o nim opowiedzieć. Zależało mi na tym, żeby oddać autentyczne kolory, zapachy, smaki tamtych dni. Wiedziałam, że nikt poza mną tego nie zrobi, bo po prostu tego nie pamięta.

W mojej książce nie ma wulgaryzmów, amerykanizmów, napisałam ją czystą polszczyzną. Przydało się to, że przez całe życie czytałam Parandowskiego, Leśmiana, Miłosza i wielu wspaniałych pisarzy. Wszyscy oni posługiwali się eleganckim językiem polskim. Uważam, że to jest prawdziwy patriotyzm. Moją ojczyzną jest polszczyzna.

Przed pandemią zaplanowałam, że zajrzę do archiwów, będę czytała stare gazety, książki. Ale ponieważ okazało się to niemożliwe, tamte czasy musiałam odtworzyć w wyobraźni. Im bardziej wchodziłam w przedwojenną rzeczywistość mojej rodziny i tamtego świata, tym bardziej sobie uświadamiałam, że to było ostatnie pokolenie, które wierzyło w porządek, prawo, w to, że jak oni nikomu nic złego nie zrobili, to im też nic złego nikt nie zrobi. To było ostatnie naiwne, uczciwe pokolenie. Po Holokauście już nikt na świecie nie czuł się całkiem bezpieczny. Skoro ludzie mogli zrobić to ludziom, to wszystko może się zdarzyć.

Siła rzeczy

To jednak nie jest książka ponura czy smutna, wprost przeciwnie. Muszę przyznać, że może jedną z umiejętności, jakie mam, jest to, że potrafię zmysłowo opowiadać o zwykłych rzeczach: o jedzeniu, gotowaniu, kwiatach, ogródku, dzieciach, zabawach, strojach. Czyli o rzeczach, które są tkaniną historii. Stąd ta „siła rzeczy”. Kiedy wymyśliłam ten tytuł, nie wiedziałam, ile będzie miał aspektów. Bo siłą rzeczy jest też to, że one dają nam ciepło, spokój, że są przyjazne. Mamy ulubioną filiżankę, sadzimy róże w ogródku. Moja babcia ucierała z płatków róż konfiturę. Kto to dzisiaj robi? Czasem jednak wydaje nam się, że jesteśmy tym, co mamy, a jak nie mamy, to nas nie ma. A to nieprawda. Ja miałam w Nicei dwa swetry, cztery sukienki, jedną parę butów, okulary, o które się bałam, żeby się nie potłukły, bo nie mogłabym czytać, a to byłby dramat. Jesteśmy przywiązani do rzeczy, co czasem bywa zgubne. Z drugiej strony – przedmioty nas też ocalają, nie doceniamy ich, w centrum stawiamy naszą inteligencję. A bądź inteligentny bez okularów, butów, bez swetra!

Zależało mi na tym, żeby książka była przesycona radością życia. To dla mnie szalenie ważne, niektórzy ludzie mogą widzieć we mnie ofiarę. A ja kocham każdy dzień mojego życia, nawet pandemia tego nie zmieniła. Myślę, że moi dziadkowie też kochali życie. Należeli do warstwy dość zamożnych ludzi, którzy tworzyli część kultury przedwojennego Krakowa. Żyło tam wtedy około 60 tysięcy Żydów, a w tej chwili w spisie gminy jest tylko 100, takie są proporcje. Chodzili do teatrów, muzeów, posyłali dzieci do dobrych szkół, katolickich także. Urządzali bale, działali w klubach sportowych, ojciec grał w piłkę wodną, był sędzią piłkarskim. Dziadkowie byli częścią tego świata. Pozytywnego, dobrego, spokojnego. Mieli piekarnię, dom, który sami zbudowali, z przepięknym ogrodem, gdzie były też zwierzęta: psy, koty, konie, drób. Babcia bardzo dbała o ogród, miała nadzieję, że przejmie go wnuczka. Dzięki własnej pracy stworzyli sobie mały raj. Teraz jest tam cmentarz Rakowicki. Idę na miejsce domu dziadków i widzę groby. Ale to nie znaczy, że pogrążam się nieustannie w smutku. Nie. To, że żyję, piszę, traktuję jak zwycięstwo nad śmiercią.

Dzięki pisaniu tej książki udało mi się odkryć i pokochać dziadków. To było dla mnie bardzo silnym przeżyciem. Mam teraz poczucie, że z nimi trochę pobyłam, że nie są już, jak do tej pory, tylko imionami i nazwiskiem, ale moimi dziadkami. Ja ich sobie stworzyłam. Byli tacy, jak ich opisałam. Świadczą o tym ich czyny, życie, dom, a także ja – ich wnuczka. Mam ich cechy charakteru, ich osobowość. Wcześniej nie wiedziałam, jak to jest mieć babcię i dziadka, iść z nimi na spacer, troszczyć się o nich. Teraz już wiem, bo ich mam. I nikt mi ich nie odbierze.

Nie dajmy się!

Miałam chwilę zwątpienia, myślałam: jak mało wiem o babci, miała przecież inne życie, była inaczej wychowana. W trakcie pisania odkrywałam coraz więcej rzeczy, przypominało mi się coraz więcej opowieści mojej mamy. I tutaj mam apel: słuchajcie opowieści swoich rodziców i dziadków. To się wam przyda. Przyjdzie taki moment, że poczujecie, iż chcecie gdzieś przynależeć, że wasza historia to nie jest parę lat waszego życia, ale także dawne czasy, to, skąd jesteście. Opowieść o dziadkach pozwoli wam zrozumieć samych siebie. To, dlaczego jesteście właśnie tacy, a nie inni, wasze zachowania, reakcje. Nie jesteście samotną wyspą. Żałuję, że nie rozmawiałam więcej z moją mamą, choć i tak dużo mi przekazała.

Niestety, nie zachowały się żadne zdjęcia mojej babci. Myślę, że była ładną kobietą, choć pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy. Bo wtedy tak wychowywano kobiety, żeby za często nie zaglądały do lustra, tylko były poważne, a najważniejsze, żeby były dobrymi matkami. Moja babcia w dniu swoich 50. urodzin powiedziała: „Od jutra będę starszą panią”. Taka wizja była jej narzucona. A ja skończyłam dużo więcej i nie uważam, że od jutra będę starszą panią. Nie, nie będę!

Człowiek taki jak ja ma dwie możliwości. Pierwsza to pogrążyć się w tragedii, jak pewna pani uratowana z „Titanica” jako dziewięciolatka. Gdy ją poznałam, była dojrzałą kobietą, ale żyła tą tragedią. To był jej zawód. Drugie wyjście to cenić każdy dzień życia. Nigdy nie chciałam być ofiarą. Uważałam, że jeżeli raz podarowano mi życie, to moim nie tylko prawem, ale i obowiązkiem jest zrobić z tego daru jak najlepszy użytek. Dlatego dbam o zdrowie i każdego dnia dziękuję, że je mam. Zbrodniarze, którzy wywołali wojnę, nie mogą nas zniszczyć. Dzisiejszy śmiercionośny wirus też nie. Nie damy się.

Przed pandemią bardzo przeszkadzały mi hałas, smog, konsumpcjonizm, niszczenie środowiska. Często myślałam: ludzie, co robicie! I nagle świat się zatrzymał. Czy jednak się opamiętamy? Nie łudzę się, że wszyscy się zreflektują i od jutra zaczną szanować naturę, innych, także siebie samych. Ale jestem przekonana, że nie mamy innego wyjścia. Chciałabym, żeby moja książka mówiła o tym mocnym głosem.

Polecamy: Roma Ligocka, \ Polecamy: Roma Ligocka, "Siła rzeczy", Wydawnictwo Literackie. (Fot. materiały prasowe)

Roma Ligocka pisarka (między innymi: „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”, „Kobieta w podróży”, „Róża”, „Dobre dziecko”). W czerwcu ukazała się jej nowa powieść „Siła rzeczy”. Malarka i scenografka.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze