1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Dlaczego „1670” to najlepszy serial do obejrzenia z rodziną w święta?

Dlaczego „1670” to najlepszy serial do obejrzenia z rodziną w święta?

Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix)
Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix)
Czy seans serialu „1670” stanie się w Polsce nową tradycją świąteczną? Przypuszczalnie nie takie było założenie twórców, ale pokuszę się o stwierdzenie, że Jan Paweł, głowa szlacheckiej rodziny i właściciel (mniejszej) połowy wsi Adamczycha, będzie bożonarodzeniowym gościem w wielu domach. I tym samym, być może, wygryzie słynnego Kevina.

Kto wie, czy gdyby historia z serialu „1670” była prawdziwa, na wspomnienie Jana Pawła nie przychodziłaby nam do głowy zupełnie inna postać? Na przykład pewien szlachcic, który przed laty uznał, że pragnie zapisać swoje imię w kartach historii naszego kraju. Czym chciał zasłynąć? Sam nie był tego do końca pewien. Talentów, w swoim mniemaniu, miał wiele, ale gdy tylko próbował któryś z nich zaprezentować, kończyło się to marnie. Mimo wszystko zasłużył, by po śmierci jego serce spoczęło na Wawelu, a ciało we wsi Adamczycha, której połowy (mniejszej) był właścicielem. We współczesnym świecie często niewiele potrzeba, by zostać sławnym. Może i w XVII wieku udałoby się to Janowi Pawłowi?

Gdyby ta historia była prawdziwa prawdopodobnie o jego życiu wiedzielibyśmy niewiele, bo przez tyle lat jego życiorys mógłby zostać sowicie zniekształcony. Jan Paweł ze wsi Adamczycha to jednak postać fikcyjna, a ułamek z jego życia, mamy szczęście!, móc oglądać w serialu Macieja Buchwalda i Kordiana Kądzieli. I jest to seans wybitny, który świetnie się sprawdzi podczas zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Dlaczego warto go obejrzeć?

Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix)

Dla historii samej w sobie

To produkcja, jakiej we współczesnym polskim kinie jeszcze nie było. I nie chodzi tylko o samą formę, bo satyryczna komedia nie jest przecież niczym nowym, a format produkcji Netflixa jest żywcem zapożyczony z „The office”. Clou stanowi tu jednak jej połączenie ze znakomitym scenariuszem i świetnie napisanymi oraz zagranymi bohaterami.

W serialu „1670” poznajemy Jana Pawła, głowę szlacheckiej rodziny i właściciela wspomnianej wcześniej mniejszej połowy wsi Adamczycha. Pasmo życiowych sukcesów mężczyzny pozwala myśleć, że jest na dobrej drodze, by być najsłynniejszym szlachcicem w historii Polski. W końcu wszystko, co ma, cytując słowa jego samego, „odziedziczył sam, a całą resztę osiągnął ciężką pracą własnych chłopów”. Ambitne plany zakłóca mu jednak niełatwa codzienność właściciela ziemskiego: na sejmiku znów trzeba zawetować pomysł podniesienia podatków, nieprzekonani do teorii skapywania chłopi tracą motywację do pracy, córka sprzeciwia się wydaniu za syna magnata, a podstępny sąsiad Andrzej knuje, jak zebrać większe plony w tym roku. W dodatku Rzeczpospolita szlachecka złośliwie akurat teraz chyli się ku upadkowi.

Każdy około trzydziestominutowy odcinek to kolejny epizod z życia Jana Pawła, opowiedziany słowami jego samego lub innej, istotnej w danej scenie postaci. Snując historie i wygłaszając swoje tezy bohaterowie patrzą prosto w kamerę i zwracają się bezpośrednio do widza, dając tym samym pozór bliskości i nawiązując z oglądającym niezwykłą relację. Stają się nam bliscy w absurdalny i niewygodny sposób, który wciąga jak wir.

Dla świetnego aktorstwa

Nie sposób mówić o „1670” bez wspomnienia o Bartłomieju Topie, który w głównej roli stworzył kreację wręcz wybitną. Sposobem gry aktorskiej delikatnie przypomina mi Johnny’ego Deppa w „Piratach z Karaibów”. Wykreowany przez niego Jan Paweł jest komiczny w byciu poważnym, pewny siebie, a jednocześnie zakompleksiony i nieustannie zlękniony, niezdarny, ale swobodny. Topa ani na chwilę nie wychodzi z roli i wydaje się być do niej stworzony.

Jego ekranową żoną jest Katarzyna Herman w znakomitej roli czcigodnej i nader skromnej Zofii, lubującej się w leżeniu krzyżem i obłaskawianiu Stworzyciela, ale też odkrywającej w sobie niespodziewaną żądzę. Jan Paweł i Zofia mają trójkę dzieci, w których role rewelacyjnie wcielili się Michał Balicki, Michał Sikorski i Martyna Byczkowska. Każdy z nich stworzył kreację charakterną i zapadającą w pamięć.

Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix)
Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix)

Ciężko zresztą znaleźć w „1670” słabe aktorskie ogniwo. Świetnie zagrali również aktorzy drugoplanowi, którzy stworzyli w serialu niebywałą wspólnotę postaci różnorodnej proweniencji, jak grupa teatralna odtwarzająca odgłos rychłej śmierci, tymczasowo pozbawiony ziemi szlachcic z uczuleniem na towar eksportowy oraz sól tamtej ziemi chłopi. We wsi jest bowiem miejsce dla każdego oczywiście póki oddaje należny hołd swojemu panu i odrabia z nawiązką pańszczyznę.

Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix)

Dla suchego, ale niebanalnego humoru

Komizm – to on, tuż za Janem Pawłem, rzecz jasna, jest głównym bohaterem serialu. Niemal każdy dialog w dziele Buchwalda i Kądzieli ma w sobie element satyryczny i jest to dowcip z kunsztem, który jednak balansuje na granicy żenującego. Ponadto twórcy chętnie prezentują na ekranie komizm sytuacyjny, podbijając go równie niefrasobliwą pracą kamery.

Taki sposób przedstawienia opowieści o polskiej szlachcie sam w sobie jest już przecież żartobliwy. Powaga i nabożny dystans były bowiem domeną przeważającej ilości filmów o dumnych przedstawicielach polskiej szlachty. Nikt wcześniej, może poza Zagłobą, naczelnym żartownisiem Rzeczypospolitej, nie odważył się spojrzeć na ten temat od strony komediowej. Tymczasem, jak mówił pomysłodawca i scenarzysta serialu „1670” Jakub Rużyłło: „tkwiący w niezachwianym samozadowoleniu sarmata, zdający się nie zauważać, że wszystko wokół niego się rozpada, jest postacią tragiczną, ale też... bardzo śmieszną”.

Warto podkreślić, że serial w swojej konwencji wypada świetnie, ale może to być jednocześnie powodem, dla którego niektórzy widzowie wyłączą go już po kilku scenach pierwszego odcinka. Nagromadzenie żartów bywa męczące i przywodzi na myśl skecz kabaretowy, czyli formę dla niektórych nie do zniesienia. Niemniej warto dać mu szansę i pozwolić się ponieść jego absurdalnej formie.

Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix)

Dla opowieści o współczesności ubranej w szaty szlachty

Choć rzecz dzieje się w 1670 roku, cała opowieść jest nad wyraz współczesna i to właśnie stanowi niekwestionowanie największą siłą tej produkcji. Pośród szlacheckiej codzienności, chłopskich bolączek, żartów i błota dostajemy więc opowieść o nas samych. W przeciwieństwie do realiów we wsi Adamczycha każdemu z nas „dostaje się” po równo. Bo ten serial to tak naprawdę opowieść o absurdach naszej codzienności. A świat w nim przedstawiony, choć fikcyjny, jest jednocześnie nad wyraz wiarygodny.

Kto by pomyślał, że tak bezceremonialna satyra może dawać do myślenia? Obejrzyjcie ten serial z rodziną podczas świąt i sprawdźcie, ile dystansu w sobie mają wasi najbliżsi. Świetna zabawa (lub potężna katastrofa) gwarantowana!

Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „1670” (Fot. Robert Pałka/materiały prasowe Netflix)
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze