1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Finał, o którym marzyliśmy. Recenzja „Rojst Millenium”

Finał, o którym marzyliśmy. Recenzja „Rojst Millenium”

Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Był już dojmujący mrok Polski lat 80. Było też odsłanianie prawdziwych lęków i nastrojów lat 90. i tego, że nie wszystko jest czarno-białe. Teraz na horyzoncie czai się początek nowego millenium. Przychodzi czas na podsumowania, a wraz z nimi nowi bohaterowie, którzy uzupełniają luki w życiach tych starych. I za to właśnie najbardziej pokochacie „Rojst Millenium”.

Już od pierwszego sezonu serialu „Rojst” było w nim coś, co do niego przyciągało. Nie wiem, czy to zasługa doskonale oddanego klimatu lat, które większość z nas wspomina z niekrytą nostalgią, genialnie dobranej obsady czy zadziorności, z której słynie reżyser Jan Holoubek. Jedno jest pewnie: w jego finałowej odsłonie dostajemy dokładnie to, za co ceniliśmy go wcześniej. A może jeszcze więcej? Na przykład pojawiającą się gdzieś z tyłu głowy nutkę wzruszenia, że to już koniec?

Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Zaklęci w pewnym mieście

Cały serial „Rojst” to tak naprawdę historia o ludziach, którzy są zaklęci w pewnym mieście. My poznajemy skrawek opowieści z ich żyć i, podobnie jak oni, zostajemy w nie magiczną siłą wciągnięci. Tłem najpierw były duszne, męczące lata 80., potem przenieśliśmy się 13 lat później, do czasu „powodzi tysiąclecia” z 1997 roku. W trzecim sezonie znaleźliśmy się natomiast na przełomie wieków. Wszystkie z tych historii owiewały tajemnice, a ich rozwiązanie za każdym razem leżało gdzieś pomiędzy koronami drzew a dywanem z liści i mchu lasu na Grontach. To miejsce to też symbol tego, co kryło się w meandrach umysłów bohaterów serialu. Nie inaczej jest w trzecim sezonie.

W „Rojst Millenium” w lesie na Grontach odkopany został szkielet kobiety z naszyjnikiem, a podczas urodzinowego bankietu w sławetnym hotelu „Centrum” doszło do zabójstwa. By odnaleźć klucz do rozwiązania tych zagadek, musimy razem z bohaterami wsiąść do wehikułu czasu i cofnąć historię aż do lat 60. Jak myślicie, do jakiego miejsca nas to doprowadzi?

Bohaterowie pisani na jednym oddechu

Gdybym miała wskazać bohatera lub bohaterkę „Rojst Millenium”, którego/którą mogłabym oglądać na ekranie bez końca, bez wahania wskazałabym Annę Jass. To postać, którą reżyser serialu Jan Holoubek wykreował jakby po to, by stanąć w kontrze zarzutom, że w jego produkcjach kobiety są tylko dodatkiem do mężczyzn. Zresztą w wywiadzie, którego udzielił nam trzy lata temu sam przyznał, że w „Rojście” znajduje siebie właśnie w kobietach. – W pierwszym sezonie „Rojsta” najbliższa była mi Justyna, dziewczyna, która skacze z dachu. Pisałem ją na jednym oddechu. Wiedziałem o wszystkim, co się w niej dzieje. W tym sezonie [chodziło o drugą część serialu „Rojst” – przyp. red.] najbliższa jest mi Jass, zesłana z Warszawy policjantka – mówił. Coś mi podpowiada, że uczucia Holoubka nie zmieniły się również w części trzeciej…

I nic dziwnego, bo Magdalena Różczka w „Rojst Millenium” pokazała w kamiennej twarzy Jass tak wiele przeróżnych emocji, przeżyć i uczuć, że można na nią patrzeć bez końca. Co zmieniło się w jej bohaterce na tle poprzedniego sezonu? Jest jeszcze bardziej spokojna i opanowana. Ten spokój wzbudza podziw, aż chce się go od niej czerpać garściami. Tym razem jednak ona sama nie bierze go z astrologii. Jass bowiem zwątpiła w gwiazdy, a na każde ich wspomnienie pojawia się w jej oczach bolesne rozczarowanie. Za to doskonale strzela z kałasznikowa.

Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix)


U jej boku znów powolnym krokiem, bo zmierzającym w kierunku przejścia na emeryturę, idzie Mika, czyli absolutnie wybitny w tej roli Łukasz Simlat. Mikę wskazałabym jako mojego ulubieńca numer dwa. Ich duet jest tak nieprawdopodobny i tak dziwny, że aż pociągający. Oboje nie są tymi samymi ludźmi, którymi byli, gdy się poznali, i pokuszę się o stwierdzenie, że to właśnie ich znajomość wpłynęła na tę wewnętrzną zmianę. Znów razem, choć pozornie osobno, pracują nad rozwiązaniem dwóch spraw. By dodać do tego nieco humoru, w ich duecie nieoczekiwanie pojawia się też pies Miki, a w rozmowach wciąż przewija się Krysia, żona policjanta i najbardziej tajemnicza postać „Rojsta”.

Nowy stary „Rojst”

Ci, którzy oglądali poprzednie sezony „Rojsta” ze względu na duet Dawida Ogrodnika i Andrzeja Seweryna, mogą poczuć się lekko rozczarowani. W trzecim sezonie Piotr Zarzycki i Witold Wanycz rzadko występują razem na ekranie. Jednak nawet w krótkich scenach – w ich gestach, spojrzeniach, mimice – wciąż czuć ciężar łączącej ich historii. Ich relacja magnetyzuje. Jest skomplikowana, ale wciąż niezwykle mocna. Jakby redakcja „Kuriera” miała moc łączenia ludzi. „Powiedzmy, że rzeczywistość mnie trochę pokonała” – mówi Zarzycki w jednej ze scen, a Wanycz rozumiejąco kiwa głową. I to wystarczy.

„Rojst Millenium” wprowadził do miasteczka zupełnie nowych bohaterów. Janowi Holoubkowi tym zabiegiem nie chodziło jednak o dodanie do całej historii świeżości, choć istotnie tak się stało. Główny cel był inny – nowi bohaterowie mieli wypełnić lukę w przeszłości postaci znanych z poprzednich części. Uzupełnili je, nadali ich czynom szerszy kontekst, pozwolili zrozumieć, dlaczego są tacy, jakimi ich poznaliśmy. Zabieg ten okazał się rozwiązaniem wręcz rewelacyjnym. Ogromna w tym zasługa aktorów – Tomasza Schuchardta, Janusza Gajosa, Konrada Eleryka, Marianny Gierszewskiej, Michaliny Łabacz i Filipa Pławiaka. Na szczególny aplauz zasługuje ten ostatni. Pławiak brawurowo wykreował postać młodego kierownika hotelu u początków jego przebojowej kariery. Rola ta zaskakuje nie tylko fabularnie, ale też charakteryzatorsko. I ten głos!

Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Grand Final

Fakt, że „Rojst Millenium” jest podsumowaniem, nie będzie zaskoczeniem. Jest to bowiem ostatni sezon serialowej trylogii. Jego scenariusz został więc napisany tak, by obok nowej zagadki kryminalnej znalazło się też miejsce na rozwiązanie tych, które wprowadziły poprzednie sezony. Dostajemy więc odpowiedzi na nurtujące nas pytania, otwarte wątki pozostają domknięte. Ale czuć niedosyt.

Nie będę ukrywać, że podczas seansu pociekły mi łzy. Nie do końca dlatego, że fabuła „Rojst Millenium” jest wzruszająca, choć ma oczywiście takie momenty. Łzy zasłoniły mi obraz w momencie, gdy uświadomiłam sobie, że to koniec. Finał. Trzecia część trylogii, która wśród polskich seriali kryminalnych będzie z pewnością uchodziła za pewnego rodzaju klasykę. Serialu, w którym na ekranie mogliśmy znów (po „Ostatniej rodzinie”) oglądać doskonały duet Seweryn–Ogrodnik. Serialu, który udowodnił, że polscy twórcy potrafią robić kryminały na najwyższym poziomie. Może to właśnie stąd ten niedosyt?

Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix) Kadr z serialu „Rojst Millenium” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze