Rzadko przeżywamy tak silne emocje w teatrze. Spektakl Neila LaBute’a w przekładzie i reżyserii Grażyny Kanii od pierwszej sceny chwyta za gardło. Oszczędna scenografia: mur winorośli i podłoga wysypana żwirem przenosi widza ze spacerniaka w szpitalu psychiatrycznym na pole minigolfa, by zakończyć wreszcie akcję w pięknym ogrodzie brata głównego bohatera.
Tytuł sztuki pochodzi częściowo z fragmentów „Scen z życia małżeńskiego” Bergmana, a nawiązuje do wyliczanki, które dzieci recytują w Halloween: „ W mrocznym, mrocznym lesie stoi mroczny, mroczny dom, a w mrocznym mrocznym domu jest mroczny mroczny pokój. W pokoju szafa, w szafie pólka, na półce pudełko, a pudełku…”. I o to, co znajdziemy na dnie tego pudełka, w sztuce oczywiście chodzi.
Relacja między braćmi Drew (Marcin Przybylski) i Terrym (Grzegorz Małecki) jest pełna niedomówień i skrywanych namiętności. Terry wydaje się początkowo tak odrażający, że tym bardziej współczujemy zamkniętemu w szpitalu Drew, który, od lat eksperymentując z prochami zmaga się z traumą z dzieciństwa. Ale gdy Terry wkracza na scenę, patrzymy już tylko na niego. Małecki tak zrósł się z graną postacią, że nie widać szwów, śladów aktorskiej roboty. Po prostu stał się Terrym. Razem z nim cierpi, napinając nerwy do ostateczności i krzycząc z bólu każdym nieporadnym pozornie gestem. I automatycznie – niejako wbrew woli – stajemy po jego stronie. Znakomity tekst dał aktorowi duże możliwości, a ten potrafił je w pełni wykorzystać. W trwającym prawie dwie godziny spektaklu Małecki ani na chwilę nie traci skupienia i konsekwencji w grze. To duże wyzwanie dla jego scenicznego brata. Drew, początkowo zbyt silna postać, stopniowo wycisza się, nabiera dojrzałości. I dopiero wtedy Terry i Drew staja się partnerami – i na scenie, i w dramacie.
W spektaklu gra jeszcze Milena Suszyńska. Scena, gdy jej Jennifer uwodzi Terry’ego na polu golfowym, jest przykładem pięknego pojedynku na role. Zmaganie tych dwojga z rosnącym pożądaniem i zarazem skrępowaniem to pokaz aktorstwa. Za swoje kreacje obydwoje znaleźli się w gronie nominowanych w XIV edycji Feliksa Warszawskiego w sezonie 2011/2012.
Krótko mówiąc, mamy na scenie Studio Teatru Narodowego przykład świetnej pracy zespołowej i troski o kontakt z widzem. To zasługa i samych aktorów, i reżyserii, i wreszcie muzyki Dominika Strycharskiego, która podnosi jeszcze temperaturę spektaklu.
„W mrocznym mrocznym domu” Neil LaBute , przekład i reżyseria Grażyna Kania, premiera 2 czerwca 2012, Teatr Narodowy, scena Studio