Czego chce ciało? Służyć ci. I – tak czy inaczej – robi to. Tylko, żeby to służenie było skuteczne, ciało potrzebuje być wysłuchane. Czy jesteś gotów nawiązać z nim kontakt? Wejść naprawdę głęboko w siebie? Za przewodnika możesz mieć Osho, XX-wiecznego hinduskiego guru.
Ten jeden z najbardziej znanych mistyków Wschodu już dekady temu kwestionował podział między ciałem a duchem (a tym bardziej niższość tego pierwszego). Podkreślał niezwykłą mądrość ciała, próbował przywrócić mu – odebraną przez religie, przez umartwianie – rangę. Patrzył na ciało z zachwytem i miłością, jak na cud. „Twoje ciało ma w sobie wodę wszystkich oceanów, twoje ciało ma w sobie ogień wszystkich gwiazd i słońc, ma w sobie powietrze, a zrodzone jest z ziemi. Twoje ciało zawiera w sobie wszystko, co istnieje” – czytamy w jego książce „Równowaga ciała i umysłu”. Nawołuje w niej do budowania relacji z ciałem – to podstawa bliskości z naturą czy – jak wolisz – z Bogiem. Albo jeszcze inaczej: z samym sobą.
Ciało zna wszystkie tajemnice, wszystkie tajemnice świata; jest miniaturą kosmosu – mówi Osho. Uważa, że wsłuchując się w język ciała, otwieramy księgę swojego życia, aż wreszcie – czytając kartka po kartce – poznajemy wszystkie sekrety egzystencji. Utrzymuje, że kiedy jesteśmy w harmonii z ciałem, wchodzimy w harmonię z całym Istnieniem, w przepływ. Kontakt z ciałem to przede wszystkim kontakt z ziemią, ugruntowanie. Bez zakorzenienia w ciele trudno nam poruszać się w tym gęstym, ziemskim wymiarze. Trudno o spokój, poczucie bezpieczeństwa.
„Takie problemy jak zazdrość, chęć posiadania, zachłanność są właśnie wynikiem braku zakorzenienia. Ponieważ nie masz korzeni, ciągle się boisz"
"Strach powoduje w tobie chęć posiadania”– twierdzi. Nie ufasz innym. Nie ufasz sobie. Brak ci siły do stawienia czoła przeciwnościom. Żyjesz w poczuciu oddzielenia.
Pewnie gdyby odciąć ci głowę i kazać wśród innych ciał rozpoznać własne, nie byłbyś w stanie tego zrobić – prowokuje Osho. Raczej nie jesteś z nim zaprzyjaźniony, nie rozmawiasz z nim. Po prostu w nim funkcjonujesz. Może nawet przypominasz sobie o nim dopiero przy okazji choroby i wtedy – owszem – czujesz. Tyle że bardziej ból niż ciało. „Przez cały czas masz głowę, ale kontakt z nią nawiązujesz dopiero, gdy zaczyna boleć. Jest to więc kontakt z bólem głowy, a nie z głową” – podsumowuje nauczyciel.
Jak często zauważamy nasze samopoczucie, dobrą kondycję ciała, gdy nic nam nie dolega? A może właśnie wtedy warto nawiązać z nim kontakt? Przecież wystarczy położyć się (latem najlepiej na trawie), poczuć podłoże i smakować doznania pojawiające się w środku. Powoli – ciało nie lubi pośpiechu. Albo ta chwila po posiłku, kiedy czujesz się odżywiony, gdy ciało jest zadowolone. Posiedź chwilę, uświadom to sobie.
„Stań się coraz bardziej świadomy przyjemności, radości, spraw pozytywnych, kwiatów i tego, że nawet czarne chmury mają białe obrzeża” – zachęca Osho.
Pewnie znasz osoby, które mają bliską relację ze swoim samochodem – tak bliską, że z miejsca zauważają najmniejszą zmianę w jego „nastroju”, najsubtelniejszą zmianę dźwięku silnika. Nikt inny tego nie słyszy, ale kierowca wie. Czuje. A przecież to tylko samochód! Skoro można nawiązać z nim tak bliski kontakt, dlaczego nie mielibyśmy mieć podobnego z własnym ciałem? Być może słyszałeś, że hinduscy i buddyjscy mnisi często przepowiadają czas nadejścia swojej śmierci – czują ją „w kościach” z sześciomiesięcznym wyprzedzeniem. Potwierdzili to rosyjscy naukowcy: na sześć miesięcy przed zapadnięciem na chorobę organizm wysyła systematyczne sygnały. W jego „elektryczności”, jak mówi o bioenergii Osho, coś się zmienia. Gdybyśmy byli na tyle czujni, by usłyszeć ciało na tym etapie – jeszcze zanim pojawią się objawy fizyczne! Poszukaj w sobie takiej wrażliwości, kieruj tak często, jak to możliwe, swoją świadomość na ciało. A już na pewno nie próbuj podporządkować go sobie, zdominować, zaufaj mu. Przecież – w odróżnieniu od uwarunkowanego społecznie umysłu – jest takie naturalne! Zdaniem Osho „całe ciało wiruje wokół środka serca, tak jak Układ Słoneczny wokół Słońca”.
Na pewno jest nam bardzo oddane, służy nam na jawie i we śnie. Ma też swoją własną mądrość. Kiedy śpisz, a po twojej nodze spaceruje owad, nie musisz się budzić, by go strącić – noga robi to sama, posługując się jakby wewnętrznym minimózgiem. Czy potrafimy to docenić – złożoność i nieomylność wszystkich naszych wewnętrznych systemów? To, że oddychanie, bicie serca, krążenie krwi, trawienie – wszystko dzieje się samo? Cóż, najczęściej nie przywiązujemy do tego większej wagi. Może dlatego, że dostaliśmy wszystkie te dary za darmo. A przecież – zauważa Osho – „nauka nie ma zielonego pojęcia, jak stworzyć coś tak wspaniałego jak ciało”.
Poświęć mu więcej uwagi – na pewno ci się odwdzięczy. „Kiedy zaczniesz je rozumieć, 99 procent twoich niedomagań po prostu zniknie” – twierdzi nauczyciel. Mało tego: ciało otworzy się na ciebie, zaprosi cię do wniknięcia do środka, dopuści do swoich sekretów. „To właśnie w taki sposób poznano sekrety jogi. To właśnie w taki sposób poznano sekrety tao” – dodaje Osho.
Co lubi ciało? Rozluźnienie. Co mu na to nie pozwala? Najczęściej nasz nadaktywny, zapobiegliwy, zestresowany umysł. Dlatego w „Równowadze ciała i umysłu” sporo miejsca poświęca Osho rozpuszczaniu napięć. Najpierw, oczywiście, trzeba do nich dotrzeć, rozpoznać je. Dobrze jest usiąść w zaciemnionym pomieszczeniu (i w luźnym ubraniu), zamknąć oczy i wniknąć do ciała. Przechodząc od stóp do głowy, poszukać spiętych miejsc (może być ich sporo). Ważne, by dać im troskę i czułość (posługując się również dotykiem). Możesz porozmawiać z nimi, poprosić, by się zrelaksowały. Powiedzieć:
„Nie ma się czego obawiać. Nie bój się. Zatroszczę się o wszystko – ty się odpręż”
Potem możesz pójść głębiej, skierować uwagę na umysł. Poprosić, by on też się zrelaksował. „Jeżeli całe ciało poddało się stanowi rozluźnienia, twój umysł w 90 procentach też jest już rozluźniony” – zapewnia Osho. „Obserwuj te pozostałe 10 procent... Po prostu patrz, a chmury się rozejdą”. Być może – kiedy ciało odpręży się, gdy wyciszą się umysł i emocje – będziesz mógł sięgnąć do samego rdzenia swojej istoty.
Medytacja dynamiczna to najważniejsza technika Osho, na której opiera się wiele innych, podobnych medytacji, uwzględniających ruch ciała. Technika trwa godzinę i składa się z pięciu części. Można ją praktykować w samotności, ale wyzwala dużo większą dawkę energii, jeśli jest wykonywana w grupie. Tak czy inaczej, to doznanie osobiste: nie zwracaj uwagi na innych, miej zamknięte oczy (najlepiej założyć opaskę). Zaleca się praktykowanie z pustym żołądkiem, w luźnym, wygodnym stroju.
Część pierwsza – 10 minut Oddychaj chaotycznie nosem, koncentruj się na wydechu. Ciało samo zajmie się wdechem. Rób to tak intensywnie i szybko, jak zdołasz – aż staniesz się oddychaniem. Korzystaj z naturalnych ruchów ciała, które pomogą zwiększyć energię. Odczuwaj jej narastanie, ale w tej części nie zostawiaj jeszcze praktyki jej biegowi.
Część druga – 10 minut Eksploduj! Wyrzuć wszystko, co chce się wydostać. Oszalej totalnie. Wrzeszcz, krzycz, płacz, skacz, drżyj, tańcz, śpiewaj, śmiej się, miotaj się na wszystkie strony. Niczego nie wstrzymuj, niech porusza się całe ciało. Często na początku pomaga trochę udawania. Nie pozwalaj wtrącać się umysłowi do tego, co się dzieje; bądź świadkiem wszystkiego, co rozgrywa się w twoim wnętrzu. Bądź totalny.
Część trzecia – 10 minut Z uniesionymi rękoma podskakuj, wykrzykując mantrę „Hu! Hu! Hu!” – najgłębiej, jak to możliwe. Za każdym razem, gdy opadasz na podłoże, na płaskie stopy, niech dźwięk wbija się głęboko w podbrzusze. Daj z siebie wszystko, bądź totalnie wyczerpany.
Część czwarta – 15 minut Stop! Zatrzymaj się zupełnie, gdziekolwiek jesteś, w jakiejkolwiek pozycji. Chrząknięcie, drobny ruch – cokolwiek – i przepływ energii rozproszy się, wysiłek pójdzie na marne. Bądź świadkiem wszystkiego, co ci się przydarzy.
Część piąta – 15 minut Świętuj i raduj się muzyką i tańcem, wyrażając swoją wdzięczność do Wszystkiego. Zachowaj to szczęście przez cały dzień. Możesz też praktykować cichą odmianę tej techniki. Zamiast wyrzucać dźwięki na zewnątrz, pozwól, by katharsis drugiej części zachodziło całkowicie poprzez ruchy ciała. W trzeciej części okrzyk „Hu!” może być „wybijany” w głębi siebie. Część piąta może stać się ekspresyjnym tańcem.
Źródło: Osho, „Medytacja: sztuka ekstazy”, Wydawnictwo KOS