Dom na Mazurach, hodowla labradorów, kariera w mediach… każdy ma swoją listę marzeń. Dlaczego tak trudno je zrealizować? A przecież niektórym się udaje!
Wiesz, co to jest „Clocky”? To taki budzik. Kiedy zaczyna dzwonić, stacza się ze stolika nocnego i ucieka po całym pokoju. A ty za nim. Koszmar, zwłaszcza przed godziną szóstą rano. A jednak to złośliwe urządzenie zdobyło wielką popularność. W ciągu pierwszych dwóch lat od debiutu na rynku sprzedano około 35 tysięcy uciekających budzików. I to pomimo tego, że kampania reklamowa była skromna (urządzenie wynalazł student), a sam gadżet dość drogi – kosztował około 50 dolarów. – Wiele to mówi o psychologii człowieka – komentują sukces „Clocky’ego” bracia Chip i Dan Heath, autorzy książki „Pstryk”. – Zasadniczo rzecz biorąc, pokazuje, że jesteśmy schizofrenikami. Część nas – ta racjonalna – chce wstać o 5.45, by zapewnić sobie mnóstwo czasu na szybki jogging przed wyjściem do biura. Druga część – ta emocjonalna – budzi się w ciemności spowijającej wczesny ranek, drzemiąc w ciepłym kokonie pościeli, i niczego na świecie nie pragnie bardziej niż kilku dodatkowych minut snu.
Jeśli twoje emocjonalne „ja” zwycięży, nici z joggingu. Pośpisz chwilę dłużej, ale prawdopodobnie obudzisz się wściekła na siebie. Jeśli ten jogging był elementem jakiegoś większego planu – odchudzania, poprawy kondycji czy treningu przed udziałem w Maratonie Warszawskim – będziesz tym bardziej wściekła. I prawdopodobnie ciągle niewyspana.
Większość psychologów zgadza się, że w pewnym sensie wszyscy jesteśmy schizofrenikami. W ludzkim mózgu działają (co najmniej) dwa niezależne mechanizmy. Pierwszy – emocjonalny. Kieruje się instynktem, odczuwa ból i przyjemność. Drugi – racjonalny. Roztrząsa, analizuje za i przeciw, planuje i ocenia możliwe konsekwencje. Pierwszy mówi: „śpij!”, gdy chce ci się spać i „jedz!”, gdy czujesz zapach z cukierni. Drugi pomaga ci wyobrazić sobie nagrodę po kilku miesiącach regularnego joggingu i trzymania diety. I czasem udaje mu się zdyscyplinować emocjonalne „ja”, a czasem nie.
„Kiedy zaczynamy stosować nową dietę, wyrzucamy ze spiżarni czipsy i ciasteczka” – czytamy w „Pstryku”. – „Nasza racjonalna strona wie, że gdy emocje wezmą górę, nie ma co liczyć na samokontrolę”.
Eksperci od ludzkiej duszy różnie nazywali owe mechanizmy. Platon stworzył alegorię rydwanu. Woźnica (rozum) próbuje pokierować koniem białym (uczucia) i czarnym (namiętności). Freud pisał o samolubnym id i sumiennym superego. I o ego, które próbuje być mediatorem w konflikcie id i superego. Amerykański psycholog Jonathan Haidt z kolei wymyślił Słonia i Jeźdźca. Emocje są Słoniem, a rozum jest Jeźdźcem. Jeździec siedzi na Słoniu, trzyma wodze i wygląda na szefa. Słoń jest kapryśny, dość leniwy i bardzo silny, więc kiedy ma odmienne zdanie niż Jeździec, cóż, potrafi postawić na swoim i zejść ze szlaku. Nie zważając na protesty Jeźdźca, idzie wykąpać się w rzece albo spałaszować mango. Ale Jeździec też nie jest bez wad. Czasem potrafi na rozstaju zamyślić się, analizując, którędy pójść. I stoi tak w nieskończoność. I Słoń, i Jeździec mogą zbojkotować nasze plany.
Przypowiastka o Słoniu i Jeźdźcu ładnie brzmi, ale czy rzeczywiście pomaga spełnić marzenia i przekuć zamiary w czyn? To zależy.
– Są trzy rodzaje zmian w życiu każdego z nas. Te, na które mamy wpływ (na przykład wybór miejsca do mieszkania), te, na które nie mamy wpływu (wypadek kogoś z rodziny) i mieszane – wylicza Iwona Jędrusik, psycholożka, która w Miejscu Mocy prowadzi warsztaty dotyczące zmian. Tak naprawdę najważniejsze w zmianie jest nie to, czy masz nad nią kontrolę, ale jak na nią reagujesz.
– Każda zmiana oznacza, że coś tracisz i coś zyskujesz – przypomina Jędrusik. – Taki przepływ daje możliwość albo wymusza w nas ruch, porzucanie: celów, poglądów, uczuć, nawyków, przywiązań, nastawień. Może się okazać, że jak sobie pozwolę przyjmować to, co przychodzi, to okaże się, że jestem kimś innym, niż do tej pory uważałam.
Zmiany, na które nie masz wpływu, bywają bolesne, niewygodne, zaskakujące, ale zmuszają do działania. Musisz się do nich jakoś ustosunkować. I jeśli reagujesz nie buntem, a przyzwoleniem – możesz skorzystać. Osoby, które zmagają się z chorobą, często przyznają, że to doświadczenie nauczyło je cieszyć się chwilą, żyć tu i teraz, pielęgnować relacje z innymi. Ludzie wyrzuceni z pracy nierzadko stwierdzają, że dzięki temu, co ich spotkało, znaleźli nowe, znacznie ciekawsze zajęcie. O ile Słoń i Jeździec nie mają wpływu na diagnozę, jaką postawi lekarz, ani na to, że firma przeprowadza redukcję etatów, to już drugi rodzaj zmiany – zastosowanie się do zaleceń terapii czy szukanie pracy – jest zmianą, nad którą masz kontrolę.
– Większość ludzi nie ma na swoim koncie takich sukcesów, jakich by sobie życzyła – słusznie zauważa Tamara Lowe, była narkomanka, autorka warsztatów na temat motywacji i książki „Zmotywuj się”. Nawet jeśli snują ambitne plany, z jakichś powodów ich nie realizują. Dlaczego?
– Ze zmianą jest jak z udanym seksem między dwojgiem ludzi – uważa Iwona Jędrusik. – Jeżeli usiądę na sofie i zacznę się użalać, że nie podoba mi się moje życie seksualne, albo zażądam od partnera, żeby się bardziej postarał, to nic się nie zmieni.
Oto paradoks: aby coś się zmieniło na zewnątrz, musisz zacząć od siebie. Użalanie i roszczenia niczego nie wnoszą, ponieważ żeby coś zmienić, trzeba wziąć odpowiedzialność za zmianę, czyli za udział w danym wydarzeniu, nawet jeżeli masz nad nim ograniczoną kontrolę.
Tamara Lowe, której udało się wygrać z nałogiem, podkreśla, że do tego, by coś się zmieniło – i w nas, i na zewnątrz, potrzebna jest motywacja. I to nie jednorazowa, bo słabnie w miarę realizowania projektu. Musimy mobilizować się regularnie, na bieżąco. Każdy w inny sposób. Lowe wymyśliła nawet termin „motywacyjne DNA”. W zależności od cech charakteru, poglądów i życiowych priorytetów – różne rzeczy dają energię do działania. Znajomość swojego motywacyjnego DNA ułatwia sprawę. (Pomoże ci test na www.getmotivatedbook.com). Justyna Ciećwierz, coach kariery, właścicielka JC Coaching, dodaje jeszcze trzeci element konieczny do wprowadzenia zmian: wytrwałość. W świecie dań z mikrofalówki, kredytów chwilówek i zakupów przez internet o każdej porze dnia i nocy, stajemy się coraz bardziej niecierpliwi i oczekujemy natychmiastowych efektów.
– Tymczasem we wprowadzaniu każdej zmiany, zarówno tej dotyczącej codziennych nawyków, jak i takiej, w której zmieniasz całe swoje życie, niezbędna jest wytrwałość – podkreśla. – Jeśli cel jest dla ciebie ważny, masz wpływ na jego realizację i na dodatek jest realistycznie sformułowany, czyli możliwy do wykonania – to nawet, gdy coś nie idzie po twojej myśli, nie rezygnuj zbyt szybko. Być może warto zmienić taktykę, zrobić coś inaczej niż dotychczas, ale się nie poddawać!
„Jak zmienić, żeby zmienić” – taki polski podtytuł ma książka „Pstryk” braci Heath. W oryginale: Switch: How to Change Things When Change Is Hard, czyli jak zmieniać rzeczy, kiedy zmiana jest trudna. Nieważne, że tłumaczenie jest niedokładne, bo oba tytuły dają do myślenia. Zdecydowanie zbyt często zdarza nam się zaplanować zmianę, nawet znaleźć motywację i przez chwilę się nie poddawać, ale w końcu… jakoś nie wychodzi. Waga stoi w miejscu. W Maratonie Warszawskim odpadasz na półmetku.
I wtedy właśnie warto porozmawiać ze wszystkimi swoimi „ja”. I z intelektualistą, i z leniwym romantykiem. Jeździec pomoże wyznaczyć cel i – po dokładnym researchu – wybierze najlepszy sposób, w jaki można tam dotrzeć. Znajdzie też motywację dla siebie i dla Słonia. Słoń, jeśli pozwoli mu się czasem zatrzymać na słodkie mango – doprowadzi cię do celu. Bracia Heath dodali do przenośni Słonia i Jeźdźca trzeci element – drogę, którą koniecznie trzeba wyrównać, żeby Słoń i Jeździec nie musieli pokonywać zbyt wielu wertepów, bo wtedy i jeden, i drugi się zniechęci. A droga przecież może być długa.
Jeśli przystąpisz do realizowania marzeń, biorąc te wszystkie rzeczy pod uwagę – uda się. Nie ma znaczenia, czy masz przed sobą zadanie na małą czy na dużą skalę, czy chcesz prowadzić zdrowszy tryb życia, czy uratować swoją firmę przed bankructwem. Tym razem – będzie dobrze.
Chip i Dan Heath współpracują z małymi i dużymi firmami (takimi jak Microsoft czy Nike), ale przekonują, że ich system działa też w warunkach domowych. Jeśli zaakceptujesz swoją dwoistą naturę, masz duże szanse na realizację planów. Dlatego dogadaj się ze swoim wewnętrznym Jeźdźcem i Słoniem i wyrównaj drogę do celu.
Wskaż kierunek Jeźdźcowi:
- Postaw sobie jasny cel. Nie: „chcę, by moje dzieci były grzeczniejsze”, ale „chcę, by moje dzieci codziennie zaraz po obiedzie siadały do lekcji”. Nie: „chcę być bogatsza”, ale: „chcę mieć co miesiąc 500 zł więcej na koncie”. Cel musi być jasny, żeby nie było za dużo miejsca na interpretacje i negocjacje, które Jeździec uwielbia, ale które często opóźniają i utrudniają zmianę.
- Znajdź jasne punkty. Jeśli chcesz poprawić wyniki finansowe swojej firmy, rozejrzyj się, czy któryś dział lub któryś pracownik nie wyróżnia się już teraz większą efektywnością. Jeśli pragniesz, by twoje dziecko miało lepsze oceny, sprawdź, czy jest jakiś przedmiot albo jakaś dziedzina, w której już teraz jest świetne. Przypatrz się tym pozytywnym wyjątkom. Przeanalizuj, gdzie tkwi źródło sukcesu.
- Zaplanuj działania. Zbierz informacje o tym, co pomoże ci wprowadzić zmiany. Ale… uwaga! Jest mnóstwo diet, które pozwolą ci schudnąć, wiele funduszy inwestycyjnych obiecuje ci skuteczne oszczędzanie, niezliczona ilość warsztatów integracyjnych może podnieść morale w twojej firmie. W końcu trzeba na któryś się zdecydować. Zrób to – nie pozwól, by Jeździec bez końca analizował wszystkie „za” i „przeciw”.
Zmotywuj Słonia”
- Znajdź emocje. Gdy potrzebujesz szybkiego i konkretnego działania, mogą nawet pomóc negatywne emocje, na przykład strach przed utratą pracy (albo przed tym, że wkrótce nie zmieścisz się już w żadne dżinsy ze swojej szafy). Ale one działają tylko przez chwilę, w długotrwałym działaniu sprawdzają się tylko te pozytywne uczucia, takie jak: entuzjazm, zainteresowanie, nadzieja. Obudź je w sobie i/lub w osobach, których zmiany dotyczą.
- Zmniejsz zmianę. Jeśli przeraża cię wysprzątanie całego mieszkania, zastosuj taki trik: włącz minutnik do gotowania jajek na pięć minut. I sprzątaj przez ten czas. Może potem nabierzesz ochoty na więcej, widząc, ile udało ci się zrobić w pięć minut? Nawet jeśli nie – pięciominutowe ogarnięcie chaosu to też coś.
- Wzmocnij ludzi. Przedstaw swoim dzieciom wszystkie zalety poprawienia średniej na świadectwie: pochwały nauczycieli, dłuższe wakacje, bo nie będą musiały zdawać poprawek, szanse na lepsze liceum.... Ale daj im czas, by utożsamiły się z tym nowym wizerunkiem swojej osoby.
Wyrównaj ścieżkę:
- Ulepsz otoczenie. Przygotuj sobie strój do joggingu wieczorem, tak by rano był na wyciągnięcie ręki. Usuń wszystkie słodycze z domu, jeśli się odchudzasz.
- Buduj nawyki. Codzienne odrabianie lekcji po obiedzie, jeśli będziesz konsekwentna, wkrótce przyniesie efekty. Dzieci nie będą sobie wyobrażać nic innego, co jeszcze mogłyby robić w tym czasie.
- Zbierz stado. Może ktoś znajomy razem z tobą zapisze się na kurs francuskiego?
- Utrwal zmiany. Zmiana to nie zdarzenie, to proces. Za pierwszy mały krok, jaki Słoń i Jeździec wykonali w dobrym kierunku, należy im się pochwała.