1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „To straszne, ja tak nie wyglądam!”. Dlaczego większość z nas nie znosi siebie na zdjęciach?

„To straszne, ja tak nie wyglądam!”. Dlaczego większość z nas nie znosi siebie na zdjęciach?

Jeśli oglądając zdjęcia z imprezy, najchętniej wypikselowałabyś tylko własną twarz, bo wygląda fatalnie, nie jesteś sama. Prawie wszyscy ulegamy pewnym wrażeniom, które da się wyjaśnić psychologicznie. (Fot. Tara Moore/Getty Images)
Jeśli oglądając zdjęcia z imprezy, najchętniej wypikselowałabyś tylko własną twarz, bo wygląda fatalnie, nie jesteś sama. Prawie wszyscy ulegamy pewnym wrażeniom, które da się wyjaśnić psychologicznie. (Fot. Tara Moore/Getty Images)
Przeglądasz fotki z ostatniej imprezy i z każdą kolejną jesteś coraz bardziej pewna, że padłaś ofiarą ponurego żartu znajomych. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że na wszystkich wyglądasz, delikatnie to ujmując, dziwnie? To, że zwykle się sobie nie podobamy na zdjęciach, ma solidne naukowe wyjaśnienie.

Patrzysz w lustro i myślisz: „jest naprawdę nieźle”. Zadowolona ze swojego odbicia ruszasz na spotkanie towarzyskie, ale gdy potem tę samą przecież siebie widzisz na zdjęciach, coś nie gra. Masz wybitnie głupią minę, uśmiech rubasznego wujka, wyraz twarzy niezmącony śladem inteligentnej refleksji, jakiś deformujący grymas wykręca twoją twarz, nadając jej upiornego charakteru albo - w najlepszym wypadku - w ogóle nie przypominasz (twoim zdaniem) siebie. Co ciekawe i wyjątkowo frustrujące, wszyscy inni na tym samym zdjęciu wyglądają zupełnie normalnie! Ty za to sprawiasz wrażenie, jakby ktoś w ramach dowcipu dokleił cię w photoshopie. Widzisz to bardzo wyraźnie i tym bardziej ciężko ci uwierzyć, gdy koleżanki zapewniają, że wyszłaś całkiem okej i zupełnie nie rozumieją, po co się czepiasz. One za to... czepiają się siebie. Też uważają, że właśnie one wyglądają na fotach wyjątkowo niekorzystnie. Fałszywa skromność? Brak akceptacji dla własnego ciała? Nie do końca. Choć czasem każdego obiektyw uchwyci w niefortunnym momencie, nawet w przypadku całkiem przyzwoitych fotek większość z nas nie lubi, a nawet nie rozpoznaje na nich siebie, nawet jeśli na co dzień czujemy się dobrze ze swoim odbiciem w lustrze.

Czytaj także: Jak mam zaakceptować swoje ciało, skoro jest tak niedoskonałe?

Lustro prawdę ci powie?

To, jak reagujemy na siebie na zdjęciach, ma swoje korzenie w zjawisku odkrytym w 1968 roku przez amerykańskiego psychologa Roberta Zajonca. Nazywane w psychologii efektem czystej ekspozycji polega na „zmianie ustosunkowania afektywnego wobec obiektu na skutek zwiększenia liczby kontaktów z nim bez konieczności świadomego rozpoznawania bodźca”. Mówiąc bardziej po ludzku, chodzi o to, że człowiek ma życzliwszy stosunek do obiektów, które widzi wielokrotnie. Samej siebie nie widzisz tak, jak widzą cię inni. Oswajasz obraz, który widzisz co rano w lustrze - najczęściej w tych samych warunkach oświetlenia, w podobnej perspektywie. Do niego się przyzwyczajasz, on jest ci doskonale znany. Masz z tym obrazkiem częsty kontakt, więc twój mózg koduje go jako „to ja”. Na zdjęciach oglądasz siebie znacznie rzadziej, więc ten wizerunek nie jest już tak oswojony, a tym samym nie wzbudza akceptacji.

Jest i rzecz całkiem techniczna. To, co widzisz w lustrze, jest obrazem odwróconym. W przypadku zdjęć robionych aparatem (z wyjątkiem selfie), tak nie jest. Taki niby drobiazg sprawia, że możesz mieć kłopot z utożsamieniem się ze sobą z fotki. Odwrócona asymetria twarzy, którą znasz z lustra, daje zupełnie inny efekt. To także sprawia, że patrząc na zdjęcie, myślisz „wyglądam jak nie ja!”. Potwierdza to badanie przeprowadzone jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, w którym pokazano ludziom dwa obrazy ich samych - obraz prawdziwej twarzy i obraz lustrzany. Wszyscy badani zdecydowanie preferowali lustrzane odbicie samych siebie, podczas gdy przyjaciele i rodzina wybierali ten prawdziwy, a nie odwrócony.

Wygodne kłamstewko

Kiedy myślimy o sobie, jesteśmy podatni na stronniczość zwaną samodoskonaleniem. Swoje własne cechy i umiejętności postrzegamy przychylnie, nawet jeśli nie jest to do końca obiektywnie uzasadnione. Ta reguła działa także wtedy, gdy oceniamy swój wygląd. Najczęściej mamy przekonanie, że jesteśmy atrakcyjniejsi niż jesteśmy w rzeczywistości (nawet jeśli w ramach fałszywej skromności mówimy coś odwrotnego).

Eksperyment przeprowadzony przez psychologów Nicholasa Epleya i Erin Whitchurch świetnie pokazuje, jak zupełnie nieświadomie oszukujemy samych siebie. Uczestnikom eksperymentu zrobiono serię zdjęć twarzy. Część z nich pozostawiono w stanie surowym, inne podrasowano komputerowo tak, że wydawały się bardziej atrakcyjne - o czym oczywiście osoby, których badanie dotyczyło, nie miały pojęcia. Jakiś czas później poproszono badanych, by z szeregu przemieszanych z obu kategorii zdjęć swojej twarzy jak najszybciej wskazali to, które odzwierciedla ich jak najwierniej. Znakomita większość osób wskazała zmodyfikowane zdjęcia jako te, które przedstawiają ich najdokładniej, najbardziej „prawdziwie”. Co ciekawe, obcy ludzie wybierali dokładnie odwrotnie - wskazywali niepodrasowane fotki jako te, które są najbliższe prawdziwemu wizerunkowi drugiej osoby. To pokazuje, że nasze niezadowolenie z siebie na zdjęciach bez retuszu może odzwierciedlać uprzedzenie samodoskonalenia. Gdy postrzegamy siebie jako bardziej atrakcyjnych, niż jesteśmy w rzeczywistości, to, jak wychodzimy na zdjęciach, nas po prostu... rozczarowuje.

Istnieje jeszcze jeden psychologiczny błąd, który może wpływać na to, jak oceniamy swoje zdjęcia - błąd potwierdzenia. To tendencja do skanowania otoczenia w poszukiwaniu informacji, które potwierdzają nasze dotychczasowe przekonanie na jakiś temat, a pomijania tych, które je podważają. Po prostu chcemy mieć rację w naszych osądach, więc mamy oczy i uszy szeroko otwarte przede wszystkim na te argumenty, które nam odpowiadają, bo potwierdzają słuszność jakiejś tezy, do której jesteśmy przywiązani. Jeśli więc masz głęboko zakorzenione przekonanie, że jesteś niefotogeniczna (od dziecka!), będziesz szukać dowodów na to za każdym razem, gdy spojrzysz na swoje zdjęcie. Nie lubimy kontestować swoich własnych przekonań, więc kolejna „wyjątkowo niekorzystna” fotka jest w pewnym sensie ulgą, bo oto jest namacalny dowód na to, że się nie myliłaś, przecież „koń jaki jest, każdy widzi”.

Czytaj także: Widzimy i słyszymy to, co chcemy. Błąd potwierdzenia i ułatwia, i komplikuje nam życie

Osobowość ma znaczenie

Skoro nie widzimy siebie samych tak, jak widzą nas inni, to jaki właściwie obraz samych siebie wyświetla się w naszym umyśle? Psychologowie z Bangor University i University of London opracowali metodę wizualizacji mentalnych „autoportretów”, które przechowujemy w naszych umysłach. Badali, w jakim stopniu te wewnętrzne obrazy mogą odbiegać od tego, co widzą inni. Pokazali też, jak wpływa na nie to, jakie mamy przekonania na temat swojej osobowości i poczucia własnej wartości. Innymi słowy - udowodnili, że to, co o sobie myślimy, wpływa na to, jak siebie widzimy.

Współautor badania z 2021 r., prof. Manos Tsakiris, tłumaczy, że kiedy widzimy nową twarz, w ułamku sekundy tworzymy sobie wrażenie o tej osobie na podstawie tego, co widzimy. Niezależnie od tego, czy takie wrażenia są poprawne, czy nie, wpływają one na nasze poglądy na temat osobowości ludzi. W podobny, ale odwrotny sposób, nasze wrażenia na temat własnego charakteru wpływają na to, jak postrzegamy siebie w naszym umyśle. Uczestnicy badania mieli za zadanie wygenerować komputerowo swój własny „mentalny autoportret”. Wypełnili także kwestionariusze osobowości i samooceny, które pokazały, za jaki typ osoby uważają samych siebie. Naukowcy odkryli, że ich przekonania o sobie silnie wpływały na to, jak wyobrażali sobie swój wygląd. Na przykład jeśli dana osoba uważała, że jest ekstrawertykiem, wyobrażała sobie swoją twarz jako manifestującą pewność siebie i towarzyskie nastawienie w dużo większym stopniu niż według oceny innych ludzi.

Okazało się też, że ludzie mieli nierealistyczne obrazy mentalne swoich ciał, ale były one silnie uwarunkowane ich postawą wobec siebie, a nie prawdziwym wyglądem! Ci, którzy mieli bardzo negatywne nastawienie emocjonalne do własnego wyglądu, zdradzali np. tendencję do wyobrażania sobie, że mają znacznie większe ciało niż w rzeczywistości. Nie do końca więc tego konia, co to jest, jaki jest, każdy widzi tak samo...

Czytaj także: Życie na pokaz, czyli oszukiwanie samego siebie

Sprytna sztuczka może pomóc

Jeśli to, jak widzisz siebie na zdjęciach, wybitnie psuje ci nastrój, możesz skorzystać z pewnego tricku, który w filmiku na swoim Instagramie poleciła dr Samantha Ellis, dermatolożka i kosmetolożka. Do publikacji skłonił ją fakt, że wielu pacjentów przychodziło do niej, aby wykonać zabiegi kosmetyczne tylko dlatego, że nie nie podobali się sobie na zdjęciach. Ellis proponuje porównać siebie do... zachodu słońca. Nie, nie chodzi tu o jakąś romantyzującą siebie samego technikę duchowego rozwoju, raczej o uświadomienie sobie prostej analogii. Wystarczy przypomnieć sobie wszystkie zapierające dech w piersiach i absolutnie zachwycające zachody słońca, jakie widziałaś w swoim życiu. Były idealne, nasycone kolorami, olśniewające, prawda? A teraz przypomnij sobie, jak próbowałaś uchwycić ich piękno na fotce. Chyba każdy potwierdzi, że zdjęcia w znikomym stopniu oddają ich autentyczne piękno, a obrazek zachowany w smartfonie nijak się ma do rzeczywistości i wygląda trochę jak uboga krewna oryginału, prawda? No właśnie! Z ludźmi na zdjęciach i w rzeczywistości jest dokładnie tak samo. Nawet najlepiej zrobione - zdjęcie jest tylko zdjęciem, obrazkiem, a nie tobą.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze