Nadoodpowiedzialni, silni, perfekcyjni, samodzielni, zawsze chętni służyć pomocą. Świetni pracownicy; sumienni i superprofesjonalni. Ratownicy: w domu, w pracy i w przyjaźni. Na zewnątrz w metalowej zbroi, ale w głębi duszy odczuwają wielki, nie do zaspokojenia głód z tęsknoty za bezwarunkową miłością i akceptacją i za opieką, której nigdy nie zaznali, bo nigdy nie pozwolono im być dziećmi.
Parentyfikacja – modny termin, pewnie doskonale wiesz o co chodzi - odwrócenie ról, sytuacja, w której dziecko przejmuje rolę opiekuna wobec rodziców lub rodzeństwa. Dawniej ta opieka częściej dotyczyła codziennych obowiązków; to było naturalne, że najstarsze dziecko w rodzinie, zwłaszcza dziewczynka, zajmowała się młodszym rodzeństwem, pomagała w domu, podawała obiad ojcu, który wracał zmęczony do domu. Dziś parentyfikacja dotyczy najczęściej emocjonalnej i psychicznej opieki nad rodzicem.
Z raportu ,,Diagnoza przemocy wobec dzieci w Polsce 2023 (Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę) wynika, że petryfikacją jest jedną z bardziej dotkliwych form krzywdzenia, zaniedbywania dziecka. W grupie wiekowej 12 do 21 lat 36% badanych doświadczyło parentyfikacji emocjonalnej ze strony rodzica, 25% z strony rodzeństwa.
Prof. Katarzyna Schier w monografii ,,Dorosłe dzieci. Psychologiczna problematyka odwrócenia ról w rodzinie” pisze, że osoby, które doświadczyły procesu odwrócenia ról opiekując się ,,ponad siły” instrumentalnie lub emocjonalnie swoimi rodzicami, często cierpią na depresję, wykazują niskie poczucie własnej wartości, przeżywają nadmiarowy wstyd i poczucie winy, często miewają problemy w relacjach z innymi ludźmi, boją się bliskości, dewaluują swoje ciało, często cierpią na dolegliwości psychosomatyczne.
Małgosia jest psychologiem, pracuje z nastolatkami. Poprosiła mnie o jednorazową konsultację z powodu zawrotów głowy i „miękkich nóg”. Na spotkanie przyniosła matchę z najbardziej znanego matcha baru, dla mnie i dla siebie:
– Ojej, nie zapytałam czy ty w ogóle lubisz matchę?
Bardzo zależało jej, żeby się o mnie zatroszczyć. W pierwszej chwili pomyślałam, że chodzi o solidarność zawodową, obydwie jesteśmy psycholożkami. Jednak szybko okazało się, że Małgosia po prostu ma potrzebę opiekowania się całym światem. Nic dziwnego, że ma zawroty głowy i nogi jak z waty.
Zauważyłam, że Małgosia oczekuje ode mnie przede wszystkim uspokojenia, że jej objawy nie sią niczym niepokojącym.
– Wiesz, mama pewnie ma rację, że to przez to moje niejedzenia mięsa, no i że za dużo pracuję. Pewnie ty też nie masz czasu o siebie zadbać, ci nasi pacjenci są jak dzieci, ciągle nas potrzebują.
Właściwie na każde pytanie o nią samą, czy o to co się dzieje z jej ciałem odpowiadała cytatem z matki.
– Mam wrażenie, że twoja mama jest tu z nami. Może opowiedz mi coś o niej – poprosiłam.
Matka wychowywała Małgosię sama od 2 roku życia. Ojciec odszedł i od lat nie utrzymuje z nimi kontaktu, nigdy nie płacił alimentów. Matka od początku była w pełni obciążona odpowiedzialnością finansową i emocjonalną. Nie miała wsparcia ze strony swoich rodziców, którzy odwrócili się od niej, kiedy zaszła w ciążę. Nie miała też przyjaciół ani nawet dobrych znajomych. Niemal od urodzenia córki zmagała się z poczuciem odrzucenia, samotnością i lękiem o przyszłość. Szybko zrobiła z córki swoją powiernicę.
Kiedy zapytałam Małgosię o najwcześniejsze doświadczenie z dzieciństwa opowiedziała mi o bajkach, które opowiadała jej matka na dobranoc. To nie były bajki a wymyślane przez matkę historyjki o kobiecie, której urodziła się mała córeczka mająca za zadanie ratowanie matki przed złym światem.
– Pamiętam, kiedy miałam 5 lat, nagle z dnia na dzień przestałam chodzić. Sąsiadka, która usłyszała krzyk matki, kazała dzwonić po pogotowie, a mama szarpała mnie za ramiona i krzyczała: ,,Ty nie możesz być chora, nie możesz mnie zostawić samej, jesteś całym moim światem, nie poradzę sobie bez ciebie”.
Kiedy słuchałam tych opowieści miałam ciarki na plecach. Małgosia opowiadała jak w transie: o wspólnych wakacjach, na których matka nagle zapadała na depresję, leżała w łóżku i płakała i z tego powodu ani razu nie poszły na plażę. O wszystkich żalach matki na cały świat, których musiała wysłuchiwać, zanim jeszcze cokolwiek z tego zrozumiała.
Sąsiadka sama zawiozła Małgosię do szpitala, ale po dwóch dniach ją wypisano, dziecko nie jadło, nie spało, nie odzywało się do nikogo. Matka nie odwiedziła jej ani razu: ,,Gdybym zobaczyła cię tam w tym szpitalnym łóżku, chyba by mi serce pękło” – tłumaczyła pięciolatce. W szpitalu ustalono, że dziewczynka przestała chodzić z powodów emocjonalnych. Sąsiadka zobowiązała się im pomóc.
– Lubiłam ją, gotowała mi kisiel z jabłkiem. Nie rozumiałam, dlaczego mama jej nie lubi.
Po pół roku zamieniły mieszkanie i wyprowadziły się do innej dzielnicy.
– Mama powiedziała, że sąsiadka nie ma swojej rodziny i dlatego próbuje jej mnie wykraść a przecież ja jestem dla niej najważniejsza na świecie.
– Jak to jest być najważniejszą osobą na świecie dla własnej matki? – zapytałam.
– A jak można nie być? Przecież to moja mama – odpowiedziała.
Zaproponowałam kolejne spotkanie. Widziałam, że się waha: ,,Do ciebie przychodzą ludzie, którzy naprawdę potrzebują opieki a mnie nic nie jest, czasami zakręci mi się w głowie”. Nie miałam pewności czy pojawi się na kolejnej sesji.
Ty wiesz lepiej co dla mnie dobre
Parentyfikacja jest uznawana za jedną z najsilniejszych traum relacyjnych, ponieważ dotyka samego rdzenia rozwoju więzi dziecka z rodzicami i kształtowania jego tożsamości. Bezbronne, potrzebujące opieki dziecko staje się rodzicem dla swojego rodzica: wysłuchuje, często historii, których nie jest w stanie zrozumieć, pociesza, reguluje emocje. Nierzadko jest izolowane od reszty świata, bo ,,tylko my dwie”, bo ,,jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie”. Zwykle towarzyszy temu brak przestrzeni na bycie dzieckiem: zabawę, spontaniczność, poczucie bezpieczeństwa ze strony dorosłego. Dziecko doświadcza relacji z najbliższą mu osobą przekonane, że jego potrzeby i stany są mniej ważne ,,nie możesz być chora, bo nie poradzę sobie bez ciebie”. Czuje się winne za każdym razem, kiedy nie potrafi uratować rodzica albo nie ma go przy nim – Małgosia nie mogła być w szpitalu, bo nie mogła zostawić mamy samej. Na dodatek jej choroba mogła sprawić, że serce matki pęknie. Jak ma się czuć 5 – letnie dziecko na myśl o tym, że może zabić własną matkę?
Małgosia pojawiła się na kolejnej sesji i na kilku następnych. Za każdym razem pytała o moje zdrowie, moje zmęczenie itp. Pytana o emocje, opowiadała o matce: Mama mówi, że jestem przewrażliwiona na swoim punkcie, że szybko się obrażam.
– Co najbardziej cię rani w relacjach?
– Jestem taka jak mama, nikomu nie odmawiam pomocy. To bywa wyczerpujące a ludzie są niewdzięczni.
W swojej pracy z nastolatkami wchodziła w rolę dobrej mamy. Parę razy zdarzyło się, że rodzice mieli do niej pretensję, że w terapii wchodzi w ich kompetencję. Poprosiłam, żeby pomiędzy sesjami zapisywała swoje doznania w ciele. Robiła to. Była wzorową pacjentką. Jednak, kiedy na sesji próbowałyśmy sprawdzać jakie emocje ukrywają się za jej symptomami, kobieta zamykała się.
– No tak, w zeszłym tygodniu kręciło mi się w głowie, ale mama twierdzi, że pewnie znowu za mało wody wypiłam. Za to ona potrzebuje pomocy, znowu ciśnienie jej skacze. Wstyd mi, że jestem taka samolubna. Przepraszam.
Małgosia często mnie przepraszała, nie chciała mnie zawieść.
– Jak i gdzie czujesz w ciele wstyd?
Małgosia odpowiadała cytatami z książki o dolegliwościach psychosomatycznych. Nie potrafiła znaleźć żadnego połączenia pomiędzy zawrotami głowy i miękkimi nogami a emocjami. Na jednej z sesji próbowałam skoncentrować się na jej granicach. Zaproponowałam, że zrobimy ćwiczenie polegające na tym, że siedząc naprzeciwko niej będę coraz bardziej zbliżała się ze swoim krzesłem, a kiedy poczuje, że jestem za blisko, da znać. Nie zareagowała nawet kiedy dotknęłam kolanami jej kolan. Zapytana co czuje, odpowiedziała: Myślę, że jest ci niewygodnie. Czy mam wstać?
– To ja naruszam twoje granice. Możesz mi na to nie pozwolić
– Jak?
– Powiedzieć, żebym się odsunęła.
– Ale przecież ty chcesz dla mnie dobrze?
– Tylko ty wiesz co jest dla ciebie dobre.
Małgosia spuściła głowę: Ale ja nic nie czuję. To moja wina.
Prof. Schier w swojej monografii analizuje m.in. relację pomiędzy parentyfikacją a zaburzeniami obrazu ciała, przedstawiając związek z dysmorfofobią i nadmiernym skupianiem się na ciele. Czasami pacjent doświadczający parentyfikacji nie czuje albo nie chce czuć swojego ciała. To nieczucie jest z lęku, żeby nie przeciwstawić się rodzicowi, bo ,,kiedy coś mnie boli mama się martwi a to ją może zabić”. Parentyfikacja to ukryta forma przemocy, na skutek której dziecko składa ofiarę z samego siebie, żeby zadowolić rodzica. To się nie zmienia również w dorosłym życiu. Kiedy wydawało mi się, że Małgosia zaczyna mi ufać i powoli rozmraża swoje ciało, od czasu do czasu okazywało się, że udaje, że czuje, żebym była z niej zadowolona.
Podczas jednej z sesji zadzwoniła do niej matka.
– Muszę odebrać. To mama, zawsze od niej odbieram.
Kiedy patrzyłam jak ta dorosła kobieta zamiera z telefonem w dłoni i posłusznie słucha każdego zdania matki poczułam, że pora, żeby zaprosić ją na sesje łączoną, na której oprócz mnie był jeszcze terapeuta manualny.
Ożywienie marionetki
– Dziecko ty jesteś jak marionetka – to było pierwsze zdanie, które powiedział terapeuta na widok Małgosi.
Przez kolejne tygodnie pracowaliśmy nad tym, żeby kobieta zaczęła czuć siebie, swoje ciało. To były proste, czasami banalne ćwiczenie: czucie napięcia i rozluźnienia, śledzenie rytmu oddechowego, odczuwanie ciepła i zimna, trochę ćwiczeń ruchowych. Kiedy na jednej z sesji turlaliśmy się po podłodze jak dzieci Małgosia po raz pierwszy roześmiała się w głos.
– Nigdy dotąd tak się nie bawiłam, mama mówiła, że dziewczynki nie tarzają się po podłodze.
Pewnego razu, kiedy jak zwykle siedzieliśmy naprzeciwko niej, Małgosia zapytała, czy moglibyśmy usiąść obok.
Usiedliśmy po obydwu stronach; później zrozumiałam, że intuicyjnie weszliśmy w rolę jej rodziców. Małgosia poprosiła, żebyśmy usiedli jeszcze bliżej.
– Byłam bardzo samotnym dzieckiem – wyszeptała.
W terapii osób, które doświadczyły petryfikacji najtrudniejszym, ale też najważniejszym momentem jest przeżycie żałoby po stracie wyobrażenia o dobrym dzieciństwie.