Nasza skłonność do odczytywania komunikatów jako ataków personalnych jest proporcjonalna do tego, ile dobrej woli przypisujemy innym. Jeśli wolimy wierzyć, że czyjeś postępowanie lub słowa wcale nie zostały pomyślane jako obelga, nie będziemy się czuć urażeni. Dobra wola i zdolność wczuwania się w położenie innej osoby mogą przeobrazić jakość naszych interakcji. Jeśli jednak posądzamy innych o złe zamiary, rezygnujemy z własnego spokoju ducha.
Fragment książki „Powiedzmy to sobie jasno” Jefferson Fisher, wyd. Agora
Gdy traktujemy innych z dobrą wolą, dopuszczamy myśl, że kelnerka odpowiedziała nam oschle, ponieważ już dawno miała wyjść z pracy, a matka dogląda jej dzieci. Że samochód przed nami jedzie powoli (to znaczy zgodnie z przepisami), bo kierowca w zeszłym tygodniu stracił żonę po pięćdziesięciu trzech latach małżeństwa. Że szefowa wysłała krótki e-mail, bo zmaga się nie tylko z własnym życiem, lecz także problemami starszego brata, który właśnie wyszedł z odwyku, nie zaś dlatego, że ma coś przeciw nam. Pamiętajcie: osoba, którą widzicie, nie jest tą, z którą rozmawiacie.
Kiedy wszystko bierzecie do siebie, decydujecie się dźwigać ciężar, którego nikt nie kazał wam nieść. Odłóżcie go i upatrujcie w działaniach innych osób dobrych intencji, dopóki nie zyskacie pewności, że jest inaczej.
Świadome szkolenie się w empatii i życzliwości zmieni sposób, w jaki traktujecie samych siebie. Staniecie się bardziej wyrozumiali wobec własnych błędów i mniej samokrytyczni. Ludzie chętniej przebywają w towarzystwie szczęśliwej osoby.
O ile doszukiwanie się wszędzie ataków personalnych skutkuje samowzmacniającą się negatywną wizją świata, o tyle efektem dobrej woli jest samowzmacniająca się wizja pozytywna.
Uwaga, pobudka. Czas wziąć odpowiedzialność za słowa i uświadomić sobie, że nie na każdy komunikat trzeba odpowiedzieć. Nie zapominajcie, że to od was zależy, czy uznacie czyjąś wypowiedź za istotną. To wy decydujecie, czy odbierzecie czyjeś działanie osobiście. Wy sami przypisujecie wagę i znaczenie wypowiedziom innych. Tymczasem, choć czyjeś słowa często nie są warte kartki, na której je zapisano, skrupulatnie je przechowujecie. Nim się obejrzycie, dźwigacie wór pełen ksiąg. Uwolnijcie się od brzemienia cudzych słów. Przestańcie wdawać się w każdy spór, do którego chcą was wciągnąć.
By użyć sportowej analogii – z tego, że ktoś kopnął piłkę, nie wynika jeszcze, że musicie rzucać się do obrony bramki. Niech ta piłka toczy się, gdzie chce. Nie istnieje żaden przymus, zgodnie z którym trzeba odpowiedzieć tylko dlatego, że ktoś coś powiedział. „Muszę ci powiedzieć…” – nie, nie musisz. Niczego nie musicie mówić. Mówicie, bo chcecie. A co wami kieruje? Czy mówicie, by przedstawić argument? A może tylko dlatego, by inni was usłyszeli?
Aby nie przyjmować postawy defensywnej, trzeba powstrzymać impuls kierowania uwagi na zewnątrz i postanowić skierować ją do wnętrza. Świadomie używam słowa „postanowić”. To decyzja – wasza decyzja.
- Powstrzymaj się
Powstrzymajcie odruchową reakcję, by coś powiedzieć, za pomocą oddechu konwersacyjnego (dziewięciosekundowej pauzy). Powolne oddychanie instruuje ciało, że to, co druga osoba powiedziała lub zrobiła, nie stanowi zagrożenia.
- Pozwól słowom rozmówcy upaść
W ciszy panującej podczas pauzy wyobraźcie sobie, że wypowiedź drugiej osoby do was nie dociera, lecz upada na podłogę. Oprzyjcie się pokusie, by ją podnieść i odrzucić. Da wam to czas na zastanowienie, czy w ogóle warto się odnosić do słów rozmówcy czy lepiej je zignorować. Wobec pokusy przejścia do defensywy powiedzcie sobie: „Zostaw te słowa, [wasze imię], niech leżą”.
- Uruchom ciekawość
Zmieńcie kierunek myślenia z zewnętrznego na wewnętrzny i analizujcie. Zadawajcie sobie pytania: skąd się w nim to bierze? Co każe jej mówić takie rzeczy? Jakiej informacji mi brakuje? Wyróbcie sobie nawyk interesowania się źródłem skierowanej do was prośby czy wypowiedzi.
Kiedy odzyskacie kontrolę nad sobą, użyjcie trzech strategii zapobiegających przejściu drugiej osoby do defensywy. Choć nie są idealne, mogą pomóc w burzeniu murów.
- Zacznij zdanie od „ja”, nie „ty”
Gdy zaczynacie zdanie od „ty”, automatycznie stawiacie drugą osobę na pozycji defensywnej. Gdy zaczynacie od „ja”, nie dopuszczacie do powstania bodźca zapalnego, ponieważ zamiast ją oskarżać czy obwiniać, skupiacie się na własnych uczuciach i punkcie widzenia. Takie podejście jest też bardziej asertywne.
Przykład:
- Nie mówcie: „Ty ciągle gapisz się w telefon”.
– Powiedzcie: „Lubię, gdy spędzamy razem czas bez patrzenia w ekrany”.
- Nie mówcie: „Ty mnie ignorujesz”.
– Powiedzcie: „Poczułam się ignorowana, kiedy nie odpowiedziałeś”.
- Nie mówcie: „Nie możesz się tak do mnie odzywać!”.
– Powiedzcie: „Nie reaguję na takie odzywki”.
- Nie zaczynaj pytania od „dlaczego?”
Kiedy zadajemy komuś pytanie, w większości przypadków słowo „dlaczego” brzmi jak oskarżenie. Często sugeruje krzywdę, winę lub osąd i powoduje włączenie się bodźca zapalnego związanego z negowaniem autonomii. Wyobraźcie sobie, że prowadzicie samochód z kolegą na siedzeniu pasażera. Decydujecie się pojechać do jego domu inną niż zwykle drogą, a wtedy on wzdycha i mówi: „Dlaczego tędy jedziesz?”. Odruchowo macie ochotę odeprzeć atak: „Dlaczego? Bo tak postanowiłam i tyle”. A co ma się ochotę odpowiedzieć małemu dziecku, które raz za razem pyta „dlaczego?”. „Bo tak powiedziałem!”.
Druga osoba nie zadaje pytania, by was zdenerwować. Po prostu pytanie zaczynające się od „dlaczego” sprawia wrażenie przesłuchania. Spróbujmy je zastąpić słowami „co”, „kiedy” lub „jak”.
- Nie pytajcie: „Dlaczego nie wyniosłeś śmieci?”.
– Spytajcie: „Kiedy zamierzasz wynieść śmieci?”.
- Nie pytajcie: „Dlaczego tak to zrobiłaś?”.
– Spytajcie: „Co skłoniło cię do decyzji, by tak to zrobić?”.
- Nie pytajcie: „Dlaczego jesteś taka niespokojna?”.
– Spytajcie: „Co się dzieje, że nie możesz się uspokoić?”.
- Po pierwsze, wysłuchaj
Ludzie mają głęboko zakorzenioną potrzebę bycia wysłuchanymi. Gdy odpowiadacie na argument drugiej osoby zdaniem w rodzaju: „Tak, ale…”, wysyłacie komunikat, że jej nie wysłuchaliście. A wtedy nie ma co liczyć na to, że ona wysłucha was. Zatrzaśnie drzwi i okiennice. Zamiast tego zakomunikujcie, że przyjęliście do wiadomości uczucia i punkt widzenia drugiej strony, nim przedstawicie własne. W ten sposób podtrzymacie dialog.
Przykłady:
- Powiedzcie, z czym się zgadzacie. Nie oznacza to, że musicie zgadzać się z wszystkim, co usłyszeliście. Nie skupiajcie się na detalach, ale sprawach ogólnych. Możecie się chyba zgodzić, że trzeba odbyć rozmowę, że temat jest wart omówienia albo że należy podjąć decyzję.
– Przykład: „Zgadzam się, że ten temat trzeba przedyskutować”.
- Powiedzcie, czego się dowiedzieliście. Kiedy stwierdzacie, że się czegoś dowiedzieliście, druga osoba zyskuje poczucie, że was czegoś nauczyła i miała istotny wkład w dyskusję.
– Przykład: „Dowiedziałam się, że ten temat jest dla ciebie bardzo ważny”.
- Powiedzcie rozmówcy, że jest pomocny. Ludzie lubią czuć się przydatni, zwłaszcza gdy sami na tym zyskują. Jeśli poinformujecie drugą osobę, że wam pomogła, zwiększycie szansę na to, że pozostanie otwarta i przystępna. W ten sposób pozbawiacie ją powodu do przyjmowania postawy defensywnej.
– Przykład: „Podałeś mi przydatne informacje”.
Fot. materiały prasowe