1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Iwona Demko – waginatystka, czyli artystka idei

Iwona Demko – waginatystka, czyli artystka idei

Iwona Demko we własnoręcznie zrobionym nakryciu głowy przypominającym waginę, która stanowi emblamatyczny symbol jej twórczości. (Fot. Iwona Demko/Wikimedia Commons)
Iwona Demko we własnoręcznie zrobionym nakryciu głowy przypominającym waginę, która stanowi emblamatyczny symbol jej twórczości. (Fot. Iwona Demko/Wikimedia Commons)
Iwona Demko to jedna z najbardziej znanych współczesnych polskich artystek feministycznych. Znanych oczywiście głównie w kręgu osób pilnie śledzących scenę sztuk wizualnych. Tak w każdym razie było do niedawna, bo właśnie się to zmieniło.

Przełom nastąpił w listopadzie, kiedy to wojewoda mazowiecki zawiesił w pełnieniu obowiązków dyrektorkę warszawskiego Teatru Dramatycznego, niedawno powołaną na to stanowisko Monikę Strzępkę. Jednym z koronnych zarzutów urzędnika było wystawienie we foyer teatru instalacji Iwony Demko „Wilgotna Pani”, w której artystka wykorzystała symbol waginy i odwołała się do pierwotnych kultów matriarchalnych. W ten sposób w dyskusję wokół przyszłości teatru wpleciona została kwestia miejsca waginy w kulturze – zagadnienie, które jest od dawna jednym z przewodnich tematów twórczości Iwony Demko. Z kolei sama artystka, chcąc nie chcąc, zyskała rozgłos daleko wykraczający poza bańkę zaangażowanej publiczności współczesnej sztuki.

Tabu

Iwona Demko nie jest oczywiście pierwszą artystką, której twórczość dociera do szerokiej opinii publicznej za pośrednictwem politycznej afery. Wśród jej poprzedniczek można wymienić między innymi: Alicję Żebrowską, Katarzynę Kozyrę, Dorotę Nieznalską czy duet performerski Sędzia Główny. Nawet taką klasyczkę sztuki konceptualnej i feministycznej jak Natalia LL wiele osób poznało bliżej, dopiero gdy w 2019 roku jej prace zdejmowane były z politycznych przyczyn ze stałej ekspozycji w salach Muzeum Narodowego w Warszawie.

Nie jest przypadkiem, że wszystkie te twórczynie, choć każda na swój sposób, zajmowały się kwestią ciała w kontekście feminizmu i polityki płci. Politycy i urzędnicy są zazwyczaj marnymi krytykami sztuki, zaś rozgłos, który zapewniają artystkom, ma nierzadko charakter niedźwiedziej przysługi. I choć dyskusja wokół dzieł toczy się na poziomie godnym pożałowania, konflikt, który stoi za tymi sporami, jest realny i dużo głębszy niż doraźne polityczne koniunktury. Kontrowersje wokół „Wilgotnej Pani” są tego najlepszym przykładem. Atak, który wojewoda wyprowadził przeciw tej instalacji, to tylko jedna z wielu bitew w długiej wojnie prowadzonej przez patriarchat z waginą i jej symbolami. W tym sensie urzędnik intuicyjnie, na swój sposób słusznie, rozpoznał w Iwonie Demko antagonistkę, artystka bowiem od dawna pracuje nad rehabilitacją tego symbolu w zbiorowej świadomości i wrażliwości. Bez przeprowadzenia tego procesu nie sposób bowiem wyobrazić sobie realnej emancypacji kobiet w społeczeństwie. Jak bowiem myśleć o równouprawnieniu, jeżeli kobiece narządy płciowe postrzega się jako „wstydliwe”, „nieczyste”, tabu?

Pierwsza kobieta

Spotykam się z Iwoną Demko w Teatrze Dramatycznym. Niedaleko nas, we foyer, znajduje się „Wilgotna Pani”, wystawiona na podwyższeniu, mieniąca się złotem rzeźba. W pracy nie sposób doszukać się czegokolwiek obscenicznego. Przeciwnie, ta barwna instalacja jest ostentacyjnie wyestetyzowana i wizualnie przyjazna. A jednak w przywołanym przez artystkę symbolu tkwi moc, którą trudno zignorować.

„Wilgotna Pani” w Teatrze Dramatycznym (2022) (Fot. Włodzimierz Wasyluk/Forum) „Wilgotna Pani” w Teatrze Dramatycznym (2022) (Fot. Włodzimierz Wasyluk/Forum)

Na początek Iwona Demko uprzedza mnie, że jako mężczyzna być może jestem w stanie kwestię społecznego doświadczenia kobiet rozważać na poziomie dyskursywnym i krytycznym, ale jego wymiar emocjonalny pozostanie dla mnie niedostępny, jest zbyt głęboko zakorzeniony w cielesności. To radykalne, ale uczciwe postawienie sprawy. Demko jest przy tym niezwykle skuteczna, nawet jeżeli pewne doświadczenia są nieprzekazywalne osobom, które, tak jak ja, nie posiadają wagin, to dla sprawy wzrostu feministycznej świadomości również wśród mężczyzn artystka zrobiła niemało. Trudno bowiem zdać sobie w pełni sprawę z siły patriarchalnych stereotypów i przeświadczeń, dopóki ktoś, tak jak Demko, ich publicznie nie zakwestionuje.

Jest w tym konsekwentna i bezkompromisowa. Co manifestuje już na poziomie wizerunku. Wprawdzie na spotkanie w Dramatycznym przychodzi wyjątkowo w czerni i złocie (nawiązującym do koloru „Wilgotnej Pani”), ale jej znakiem rozpoznawczym jest wściekły róż. Barwa „niepoważna” i „dziewczyńska”, w którą nie oblekłby się żaden „poważny” artysta. Tym bardziej nie mógłby się tak ubierać „prawdziwy” rzeźbiarz, adept dyscypliny, która tradycyjnie uchodziła w sztuce za najbardziej fizyczną, techniczną i siłową, a więc w domyśle – męską. Tymczasem kiedy Iwona Demko zaczęła pracować jako wykładowczyni na Wydziale Rzeźby krakowskiej ASP, przychodziła na uczelnię w różowych strojach, krótkich sukienkach i na wysokich obcasach. Ten prosty gest, początkowo wywołujący szok i niedowierzanie, prowadzi do zmiany.

„Czerwona Pani” (2010) Iwony Demko (Fot. dzięki uprzejmości Iwony Demko) „Czerwona Pani” (2010) Iwony Demko (Fot. dzięki uprzejmości Iwony Demko)

Dziś image rzeźbiarki, która funkcjonuje w świecie sztuki na własnych warunkach, jest już oswojony na uczelni, na której nie istnieje wprawdzie żaden dress code, ale pokutuje mnóstwo niepisanych, ugruntowanych (czyli męskich) wyobrażeń na temat tego, kto, w jaki sposób i w jakich ciuchach może uprawiać sztukę. I trudno się dziwić głębokości tych przeświadczeń! Krakowska Akademia obchodziła niedawno jubileusz 200 lat istnienia. Przez pierwszy wiek funkcjonowania uczelni kobiety nie miały na nią wstępu. Iwona Demko poświęciła wiele projektów genderowej historii Akademii. Jedną z bohaterek jej prac stała się Zofia Baltarowicz-Dzielińska, pierwsza kobieta, której w 1917 roku udało się rozpocząć studia w murach krakowskiej uczelni.

Inny projekt Demko przybrał formę konceptualnej kampanii wyborczej artystki kandydującej na stanowisko rektory Akademii. Demko tych wyborów nie wygrała, ale wykorzystała mechanizmy i poetykę procedury elekcyjnej, by wprowadzić do społeczności akademickiej niewyobrażalne dotąd obrazy i słowa, które z trudem przechodzą przez gardła ukształtowane przez dyskurs patriarchatu. Czy potrafimy sobie wyobrazić, że uczelnią, na której większość osób studiujących stanowią obecnie kobiety, kieruje jedna z nich – rektora? A jak się wymawia samo słowo – „rektora”? Albo „doktora”, „profesora”? W sensie fonetycznym nie ma nic prostszego. Jeżeli istnieje jakaś trudność, to wynika z faktu, że do niedawna spotkanie kobiet na takich stanowiskach wydarzało się rzadko albo nigdy. Wszyscy znali mnóstwo studentek, a także nauczycielek, kucharek czy sprzątaczek, ale nikt nie widział żadnej rektory.

Iwona Demko, tryptyk „Jestem mną, tobą, nią” (2021) (Fot. dzięki uprzejmości Iwony Demko) Iwona Demko, tryptyk „Jestem mną, tobą, nią” (2021) (Fot. dzięki uprzejmości Iwony Demko)

Autoportret

W roku 2021 Iwona Demko pokazała we Wrocławiu projekt „Jestem mną, tobą, nią”. Przybrał on formę fotograficznego tryptyku. Pierwsze zdjęcie to reprodukcja pochodzącego z 1887 roku „Autoportretu z paletą” pędzla Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej, jednej z najwybitniejszych polskich artystek XIX wieku. Na drugiej fotografii postać malarki przenika się z wizerunkiem przybierającej identyczną pozę Iwony Demko. Na trzecim obrazie przemiana jest skończona: w miejsce zgaszonych barw historycznego obrazu pojawia się dominujący róż, a na zdjęciu jest Demko, bohaterka „Autoportretu z maszyną do szycia i laptopem”. Artystka sięga chętnie po techniki uważane tradycyjnie za „kobiece”, takie jak szycie. Jednocześnie równie ważnym frontem twórczości Demko są operacje dokonywane w rzeczywistości cyfrowej – prace na archiwach, historycznych materiałach i obrazach. Takich na przykład jak fotografia uwieczniająca posiedzenie rady pedagogicznej krakowskiej ASP z grudnia 1933 roku. W oryginale zdjęcie to przedstawia coś na kształt odwróconej wizji z „Seksmisji”. W komedii Machulskiego odkrywaliśmy świat bez mężczyzn, na fotografii z posiedzenia rady oglądamy świat bez kobiet. Ale nie w wersji Iwony Demko, która cyfrowo wymieniła wszystkie oblicza członków rady na twarze artystek – historycznych i współczesnych. Są wśród nich między innymi Anna Bilińska-Bohdanowiczowa i Olga Boznańska, Maria Dulębianka i Maria Jarema, Maria Pinińska-Bereś, a także sama autorka. Czy taka stuprocentowo żeńska rada wydaje się nierealna? To raczej po zobaczeniu fotomontażu Iwony Demko zaczyna się dostrzegać, w jak nieoczywisty sposób wygląda wieloosobowe zgromadzenie złożone wyłącznie z mężczyzn.

Fotomontaż „Realna niemożliwość” (2020) Iwony Demko (Fot. dzięki uprzejmości Iwony Demko) Fotomontaż „Realna niemożliwość” (2020) Iwony Demko (Fot. dzięki uprzejmości Iwony Demko)

Bać się, wstydzić, odwracać wzrok?

Demko jest raczej artystką idei niż konkretnego stylu. Używa tych mediów i strategii, które w danej sytuacji wydają się najbardziej skuteczne: kręci filmy, performuje, kuratoruje, raz szyje sensualne rzeźby, kiedy indziej tworzy prace w formie transparentów na demonstracje albo nadaje artystyczną formę krytycznym badaniom historycznym. Przede wszystkim jednak przedstawia się jako waginatystka. Waginatyzm jest właśnie tym obszarem, do którego, jako mężczyzna, nie będę w stanie za artystką podążyć do końca. Mogę jej jednak wysłuchać, a także zajrzeć do książki Catherine Blackledge „Wagina. Sekretna historia kobiecej siły”. Ten esej odegrał ogromną rolę zarówno w twórczości, jak i w budowaniu światopoglądu Demko. Blackledge proponuje antropologiczną wycieczkę do czasów i kultur przedpatriarchalnych, w których nie rozpoznawano związku między stosunkiem seksualnym i prokreacją. Miało to daleko idące konsekwencje społeczne. W tej perspektywie kobieta była samodzielną dawczynią życia, a skoro nie było ojców, nie istniały także fundamenty, na których wzniesiony jest system patriarchalny. Matriarchalne wspólnoty miały także zupełnie inny stosunek do waginy niż ten, który znamy chociażby ze współczesnej kultury postchrześcijańskiej. Dla kultur przedpatriarchalnych wagina była świętością, bramą życia, a jej wyobrażenia stanowiły najbardziej pierwotne i najsilniejsze, obdarzone pozytywną mocą symbole. Dopiero w świecie urządzonym przez mężczyzn wagina została zdeprecjonowana jako obsceniczna, odrażająca, oplątana gęstymi kokonami tabu, usunięta z pola widzenia. Jak osoba, której część ciała została zdemonizowana tak, że nie tylko nie wolno na nią patrzeć, ale nawet o niej mówić, może aspirować do równości z tymi, którzy tej demonizacji dokonali?

Iwona Demko zwraca mi uwagę, jak wiele symboli fallicznych zostawiła po sobie historia kultury patriarchatu – dość przywołać przedstawienia greckiego boga Priapa, egipskiego Mina czy skandynawskiego Freyra. I jak jednocześnie zbiorowe imaginarium wyczyszczone zostało z symboli waginalnych. Te ostatnie przetrwały jedynie w reliktach pierwotnych wyobrażeń, takich jak na przykład waginalna w swej istocie mandorla, czyli rodzaj aureoli, która w wersji schrystianizowanej obecna jest w przedstawieniach sakralnych, między innymi maryjnych.

Powracając do znaków i symboli pochodzących sprzed dominacji patriarchalnego ze swej natury monoteizmu, artystka bynajmniej nie postuluje dosłownego powrotu do dawnych wierzeń czy jakiegoś „neopogańskiego odrodzenia”. Stawia sobie jednak za cel przywrócenie obrazu waginy do przestrzeni wspólnych wyobrażeń, zdjęcia z niego patriarchalnej klątwy i wyzwolenie pozytywnej mocy, którą w sobie kryje. Ta moc nie ma charakteru magicznego, jest jak najbardziej realna: to siła społeczna, polityczna i emancypacyjna. Zostaliśmy tak wychowani, że w obliczu tej mocy wpadamy w moralną panikę, oburzamy się i niepokoimy. To jednak tylko pierwsza reakcja, będąca wynikiem długiej, trwającej całe pokolenia kulturowej tresury – nauki lęku, odrazy i odrzucenia. Zaraz potem przychodzi druga myśl: ale właściwie dlaczego mamy się bać, wstydzić, gardzić, odwracać wzrok? Te pytania, których zadanie prowokuje obecność „Wilgotnej Pani” we foyer Teatru Dramatycznego, to pierwszy i zarazem niezbędny krok do zmiany.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze