1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wywiady
  4. >
  5. Paulina Krupińska – z otwartym głową, z otwartym sercem

Paulina Krupińska – z otwartym głową, z otwartym sercem

Paulina Krupińska (Fot. materiały prasowe)
Paulina Krupińska (Fot. materiały prasowe)
Od lat jest osobą publiczną, znaną jako zdobywczyni tytułu Miss Polonia. Modelka i prezenterka telewizyjna Paulina Krupińska przyznaje: – Kiedy ktoś mówi mi: „Pani jest taka normalna”, to dla mnie największy komplement. Wydaje mi się, że normalność jest w cenie. Ona mi imponuje u innych i wystarcza w moim własnym życiu.

Od kilku osób, które cię znają, usłyszałam, że jesteś jedną z najszczęśliwszych osób, jakie w życiu spotkali.
Naprawdę? Dobrze to słyszeć. Staram się patrzeć na świat tak, jak patrzą na niego moje dzieci. One cieszą się drobiazgami. I może to brzmi sztampowo, naiwnie i cukierkowo, ale wydaje mi się, że to najlepsza recepta i droga do osiągnięcia spokoju. Można stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej, można chcieć wciąż więcej i więcej, można angażować się w kolejne projekty, osiągać kolejne sukcesy w pracy, ale jeżeli nie masz z kim się tym dzielić, nie cieszą cię małe rzeczy – spotkania z przyjaciółmi, zachód słońca, śpiew ptaków – to wszystko, co zdobywasz, nie ma żadnego znaczenia, bo na koniec dnia ten cały splendor, blask i sukces znaczą tyle, co nic. I kolejnego dnia znowu samotnie coś gonisz.

Podejrzewam, że niektórzy przeglądają się w oczach innych i tam szukają swojej wartości, ja mam to szczęście, że zdrowe poczucie własnej wartości wyniosłam z domu. Jestem solidnie zbudowana. Mam rodziców, którzy mówili mi zawsze, że mogę wszystko, nigdy nie słyszałam, że czegoś mi brakuje, że coś we mnie jest niedoskonałe. Próbowałam wielu rzeczy i zawsze powtarzali: „Widzisz, i w tym też jesteś dobra”.

Myślisz, że takie podejście zawsze się sprawdza?
Wiem, co chcesz powiedzieć – że taki model wychowania może prowadzić do tego, że człowiek staje się pyszny, arogancki, ale ja tak nie uważam. I jestem przykładem na to, że tak stać się nie musi. Mnie to bardzo zbudowało jako człowieka. I do dziś ta wiara w siebie mnie chroni.

Żyjemy w świecie, który opiera się na ocenianiu. Wszyscy wszystkich ciągle oceniają, krytyka jest wszechobecna, hejt jest na porządku dziennym. Wszyscy cię rozliczają, a jeśli jeszcze należysz do show-biznesu, to już każdy twój krok i kroczek są śledzone. Mam poczucie, że muszę być dziesięć razy milsza od innych, żeby tylko ktoś przypadkiem nie uznał, że jestem niemiła. Bez tego, co dostałam w domu, oszalałabym. Ale ja też po prostu bardzo lubię ludzi, lubię z nimi rozmawiać, zawsze zagaduję panie w sklepie, panów z ochrony. Jestem otwarta na każdego człowieka, ale to znowu coś, czego nauczono mnie w domu. Powtarzano mi, że jestem ważna, ale szacunek do innych to sprawa elementarna.

Połowę życia jestem w show-biznesie, zaczynałam jako modelka, od nastoletnich lat ocierałam się o ten wielki świat, ale to mnie nie zepsuło, nigdy nie poczułam się lepsza od innych. Nie ma nic gorszego niż ludzie, którzy uważają się za lepszych, bo wykonują taki, a nie inny zawód. Często słyszę: „Pani jest taka normalna”. I to jest dla mnie największy komplement. Bo wydaje mi się, że normalność jest w cenie. Ona mi imponuje u innych i wystarcza w moim własnym życiu.

Gdybyś miała wymienić swoje priorytety, co znalazłoby się na szczycie listy?
Zostałam mamą, mam rodzinę – to najważniejsze, co w życiu osiągnęłam i nic już tego nie przebije. Żadna praca, żaden projekt, żaden sukces nie stoją nawet blisko tego.

Pamiętam, jak rozmawiałyśmy kilkanaście lat temu i jak wtedy mówiłaś, że marzysz o byciu mamą.
Tak, bo ja od zawsze przede wszystkim tego chciałam, już jako młoda dziewczyna. Wcześnie zaczęłam pracować i świat stał przede mną otworem, ale w środku chciałam właśnie tego – rodziny. Odkąd pamiętam, byłam na nią gotowa, tylko trzeba było jeszcze trafić na odpowiedniego człowieka, który też chciał tego samego, więc musiałam poczekać.

Ładna pani z telewizji – w samym tym stwierdzeniu nie ma nic złego, ale…
Całe życie walczyłam ze stereotypami, że ładna to głupia, ładna to słodka, ładna to skoncentrowana jedynie na swoim wyglądzie, leżąca i pachnąca, do której wszystko samo przychodzi – bycie modelką, bycie miss, praca w telewizji.
Teraz jako doświadczona i dojrzała kobieta niczego już nie muszę udowadniać, wiem, że bardzo ciężko zapracowałam na to, gdzie jestem. Kiedy większość dzieci spędzała całe dnie na trzepaku, ja chciałam próbować czegoś nowego. Moi rodzice nie mogli opłacać wszystkich moich pomysłów, a że zawsze byłam głodna wiedzy, ciekawa świata, to wyszukiwałam sobie wszystko, co można robić bez dodatkowych kosztów. Chodziłam na kółko matematyczne, plastyczne, informatyczne, teatralne, trenowałam bieganie, koszykówkę, siatkówkę, piłkę ręczną i taniec ludowy. Po prostu robiłam wszystko, co tylko było w moim zasięgu. Nie we wszystkim byłam dobra, ale próbowałam. I zawsze byłam bardzo pracowita. Lekcje odrabiałam w trakcie przerw w szkole, żeby mieć je już z głowy, po powrocie do domu sprzątałam, żeby wszystko było ogarnięte, jak rodzice wrócą zmęczeni z pracy. W wakacje zapisywałam się na „Lato w mieście”, tam zdobywałam kolejne umiejętności, muzyczne i taneczne.

Nigdy nie miałam presji z zewnątrz, sama zawsze walczyłam o to, żeby wiedzieć więcej, umieć więcej. Mnie to cieszyło, ale nic nie przyszło do mnie za darmo. Już w liceum zaczęłam pracować, na studiach wyprowadziłam się z domu i zaczęło się dorosłe odpowiedzialne życie. Kiedy większość moich rówieśników skupiała się głównie na zaliczeniu egzaminów, a w domu mieli jedzenie podstawione pod nos, wszystko wyprane i uprasowane, ja w tym czasie uczyłam się, biegałam na castingi, na pokazy, z jednej pracy do drugiej, a potem zajmowałam się wszystkimi czynnościami związanymi z domem. Dziś myślę, że przesadzałam, bo goniłam własny ogon, chciałam być bohaterką, taką Zosią samosią. Efekt jest taki, że mam 37 lat, a czasem czuję się, jakbym przeżyła ze dwa życia!

Zaraz znajdą się tacy, którzy powiedzą, że cały czas pędzisz, bo przed czymś uciekasz.
Wiem, ale chyba nie muszę nikogo przekonywać, że nie uciekam.

Nie musisz.
Nie uciekam, mnie po prostu życie wydaje się ciekawe i czuję, że mam na nie wpływ. Chcę doświadczać różnych rzeczy, szukać, eksplorować, a nie zostawić wszystko tak, jak jest, i czekać, co los przyniesie. To ja kreuję swoją rzeczywistość, to ja kreuję swój los. Dokładnie wiem, czego chcę, zawsze dokładnie wiedziałam, jak ma wyglądać moje życie. Że na przykład nie sprawdziłabym się w korporacji, siedząc codziennie od dziewiątej do siedemnastej w biurze, powtarzając tę samą czynność. Zawsze wiedziałam, że będę pracowała z ludźmi, że będę podróżować – byłam o tym przekonana. Uwierzyłam, że moje życie tak właśnie będzie wyglądało. I pracowałam na to, by tak właśnie wyglądało.

Wierzysz, że można sobie wypracować szczęście?
Poza wiarą w sens i wartość bycia pracowitym wierzę też w sens pozytywnego myślenia. Samospełniająca się przepowiednia to nie jest pusty slogan. Tylko tu muszą zagrać dwa elementy: pozytywne myślenie połączone z działaniem, byciem aktywnym, a nie bierne liczenie na cud.

Mnie zawsze wszystko interesowało. Jak jeździłam na wieś do babci i dziadka, to chciałam nauczyć się doić krowę i jeździć traktorem czy kombajnem. W każdą czynność wkładałam dużo wysiłku i serca.
To nie jest ucieczka, to jest po prostu reżyserowanie sobie życia. Kręcisz sobie taki film, w którym chcesz grać. Dla kogoś to może być kontrowersyjne, ale uważam, że jak chcesz być szczęśliwym człowiekiem, to nim po prostu jesteś. Cholera, mamy dach nad głową, mamy co jeść, mamy możliwość edukowania naszych dzieci – to już sprawia, że mamy lepiej niż około 80 procent ludzi na tym świecie. Jesteśmy naprawdę w niezłym położeniu, bo jeszcze mamy w miarę bezpieczną sytuację w kraju, nie ma u nas wojny. I cieszmy się z tego, co mamy. Bo naprawdę mamy dużo.

Zobaczyłam to szalenie jaskrawo, kiedy brałam udział w programie „Azja Express”. Poznałam ludzi, którzy nie mają bieżącej wody, nie mają kanalizacji, nie mają tyle jedzenia, ile potrzebują, ale dzielą się ostatnią kromką chleba z obcą dziewczyną z Polski, która przeżywa przygodę w programie. I ta kromka doskonale smakuje.

Staram się mieć otwartą głowę, otwarte serce i naprawdę doceniać ten fakt, że mamy dobre życie, a jak jest jeszcze zdrowie, to już w ogóle możemy wszystko. Mam sprawne ręce, sprawne nogi, mogę działać, pracować. Moje życie nie zawsze było różowe i miałam różne doświadczenia, ale zawsze staram się widzieć tę jaśniejszą jego stronę i wiem, że nie wolno się poddawać.

Wiem, że byłaś harcerką. Myślisz, że to także wiele ci dało?
Pewnie! Harcerstwo hartuje. Warty nocne, robienie sobie łóżka z kawałka drewna, spanie w śpiworach. Rzeka, las. To było wspaniałe. Do dzisiaj została mi miłość do takiego spędzania czasu. Bardzo sobie cenię, że z okna w domu widzę drzewa, a nie beton. Natura to dla mnie metafizyka. Kiedy jestem w górach czy nad morzem, to zawsze bliżej mi wtedy do siebie samej, łatwiej mi się w siebie wsłuchać.

Kiedy patrzę na morze i nie widzę jego końca, czuję że generalnie jestem maleńkim trybikiem. I co ja mogę? Z kim tu walczyć? Tak samo jest w zderzeniu z górami, są ogromne, dostojne, niejednego człowieka pokonały. I zostaną tu. Ja minę. Więc póki jestem, chcę przeżyć to życie najlepiej, jak się da. I chcę widzieć szklankę do połowy pełną.

Mało co jest mnie w stanie złamać, na pewno także dlatego, że mam wokół siebie wspaniałych i mądrych ludzi – moje kochane dzieci, cudownych rodziców, Sebastiana, który jest takim moim buforem. Czasem wracam do domu i opowiadam, że ktoś mi zrobił przykrość, coś mi powiedział, a on wtedy na to ze spokojem: „Paula, daj spokój, nie przejmuj się, to są obcy ludzie. To, co w domu, jest ważne”. Mam też wspaniałe przyjaciółki. Mam ludzi, którzy zawsze dmuchają w moje skrzydła, jak krytykują, to jest to krytyka konstruktywna, przemyślana, taka, z której mogę wyciągnąć wnioski.

Chciałam cię zapytać, z czego nie potrafiłabyś nigdy zrezygnować, czego nie dałabyś sobie nigdy odebrać, ale już chyba wiem.
Tak, dla mnie to jest oczywiste – z rodziny i przyjaciół. Nie byłabym w stanie żyć bez tych konkretnych ludzi. Bez obiadów niedzielnych u moich rodziców. Bez codziennych, domowych rytuałów, które sprawiają, że czuję się kompletna. Z pełną świadomością nie wspominam tu o pracy, którą bardzo lubię, ani o żadnych sukcesach, projektach, bo to wszystko mogę stracić, oddać, jutro przyjdzie nowe. Jestem elastyczna, robiłam w życiu różne rzeczy, mam taką cenną zdolność, że łatwo się przystosowuję, ale życia bez moich ludzi sobie nie wyobrażam.

Żadnych innych zmian się nie boję, przeciwnie, lubię zmiany. Lubię się sprawdzić, pojechać inną drogą, a nawet się zgubić. Bo tam czeka mnie coś nowego. Każde nowe doświadczenie jest dla mnie cenne, więc kiedy ktoś mi coś proponuje, zwykle mówię: „Wchodzę w to!”. Wchodziłam w różne rzeczy. W różne miejsca. Wchodziłam oknami, kominami, ale nie dlatego, że musiałam, tylko próbowałam różnych rzeczy. I doprowadziło mnie to do tego, że sobie zaprogramowałam moje szczęśliwe życie. Zawsze idę w stronę szczęścia.
Ja nawet zaprogramowałam swoje porody – że będą lekkie, łatwe, bez znieczulenia. Pomyślałam sobie: „Boże, kobiety rodzą w trudnych warunkach, w Afryce bez dostępu do lekarzy czy w buszu w Amazonii. To ja w szpitalu państwowym nie urodzę? Będzie dobrze”.

I jak było?
Było dobrze.

Paulina Krupińska modelka, zwyciężczyni konkursu Miss Polonia 2012, od 2013 roku prezenterka związana z telewizją TVN, współprowadzi m.in. poranny program „Dzień dobry TVN”. Prywatnie związana z muzykiem Sebastianem Karpielem-Bułecką, są małżeństwem, wychowują córkę Antoninę i syna Jędrzeja.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze