1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Zdrowe myślenie

Od prawie 40 lat O. Carl Simonton i jego uczniowie zmieniają podejście chorych na raka do swojej
choroby. Uczestniczą w procesie ich zdrowienia i przekonują pacjentów, że każdy z nich do pewnego
stopnia ma wpływ na własne zdrowie i przebieg choroby.

 

Od prawie 40 lat O. Carl Simonton i jego uczniowie zmieniają podejście chorych na raka do swojej choroby. Uczestniczą w procesie ich zdrowienia i przekonują pacjentów, że każdy z nich do pewnego stopnia ma wpływ na własne zdrowie i przebieg choroby.

 

O. Carl Simonton jest amerykańskim onkologiem i radiologiem, który pod koniec lat 60. XX wieku zainteresował się, dlaczego pacjenci z nowotworem złośliwym negatywnie reagują na nową propozycję leczenia radiologicznego. Po wywiadzie z pacjentami okazało się, że chorzy nie wierzą w skuteczność nowej terapii i mają poczucie bezsilności. Był to moment przełomowy dla lekarza, który rozpoczął wieloletnie badania nad wpływem przekonań, woli życia, nadziei na proces zdrowienia i jakość życia (i umierania) chorych.

Siła wyobraźni Simonton rozpoczął realizację swojego programu psychoonkologicznego od wykorzystania metody stosowanej przez jego żonę Stephanie w biznesie do motywowania pracowników. Wyszedł z założenia, że skoro pracowników można skutecznie motywować do osiągania sukcesu, to chorych można motywować do chęci wyzdrowienia. Technika opierała się na wizualizacji. W swojej książce „Triumf życia. Możesz mieć przewagę nad rakiem” (Feeria 2006) opisał pierwszego pacjenta – 61-letniego mężczyznę z bardzo zaawansowanym rakiem krtani, któremu dawano 5 proc. szansy na przeżycie pięciu lat – w przypadku którego posłużył się ową metodą. Zadaniem pacjenta było wprowadzanie się w stan relaksacji i wizualizacji trzy razy dziennie po 15 minut. Po wyciszeniu się pacjent miał w wyobraźni przenieść się w miłe miejsce, a następnie wytworzyć w umyśle jak najbardziej realny obraz swojego nowotworu. „Carl poprosił go, aby następnie wyobrażał sobie terapię radiacyjną w postaci milionów kulek energii, uderzających z jednakowym impetem zarówno w zdrowe, jak i nowotworowe komórki jego ciała. Ponieważ komórki rakowe są słabsze i bardziej rozregulowane od zdrowych, nie będą w stanie naprawić szkód wyrządzonych przez promieniowanie. W ten sposób zdrowe komórki przeżyją, a nowotworowe zginą. Na koniec chory miał wytworzyć w swoim umyśle obraz ostatniego i najważniejszego etapu walki – wkraczających do akcji białych ciałek krwi, które otaczają komórki nowotworowe, zbierają martwe lub dogorywające komórki rakowe, a w końcu wydalają je z ciała przez wątrobę czy nerki.

Oczyma swego umysłu miał wyobrażać sobie, jak jego nowotwór się zmniejsza, a zdrowie powraca do normy”. Efekt był zaskakujący dla samego Simontona. Naświetlania okazały się skuteczne, nie przynosząc prawie żadnych skutków ubocznych. Nowotwór stopniowo zanikał, aż po kilku miesiącach pacjent wyleczył się z nowotworu. Pacjent metodę wizualizacji stosował samodzielnie dalej w leczeniu innych dolegliwości. Wrócił do aktywnego życia, a nawet podjął życie seksualne po 20 latach zmagania się z impotencją. Cieszył się pełnym zdrowiem przez kolejne sześć lat.

„Od tamtego czasu Program Simontona bardzo ewoluował, zostały włączone kolejne metody terapeutyczne stosowane w przypadku chorych na raka i osób bliskich, wspierających proces zdrowienia”, – mówi Oliwia Szczuka, psychoterapeutka i superwizor Programu Simontona, działająca w warszawskiej Fundacji Psychoonkologii „Ogród Nadziei”.  Obecnie metoda Simontona to holistyczny program samopomocy emocjonalnej dla chorych na nowotwory i osób ich wspierających. W strefie zachowań, poza relaksem, wizualizacją, stosowaniem się do leczenia, ważne są też rekreacja i zachowania prozodrowotne (dieta, ruch, np. terapia tańcem i joga). Kolejnym obszarem jest strefa poznawcza, w której kładzie się nacisk na kształtowanie zdrowych myśli, postaw i ich wpływ na proces zdrowienia, a także na stawianie sobie celów. W strefie emocjonalnej metoda Simontona skupia się na rozwijaniu nadziei na wyzdrowienie, na lepsze życie, na radzeniu sobie z lękiem i codziennym stresem, a także, co jest bardzo ważne, na radzeniu sobie z poczuciem winy. Kolejną strefą jest strefa duchowa. W czasie psychoterapii chorzy odkrywają sens życia, korzyści z choroby, a także kształtują przekonania i emocje związane ze śmiercią. Ostatnim obszarem nad którym się pracuje, jest strefa społeczna: rozwijanie umiejętności komunikowania się z bliskimi, budowanie systemu wsparcia.

 

Praca z przekonaniami

Praca z wyobraźnią jest bardzo ważną częścią programu, jednak zanim się do niej przejdzie, poprzedza ją praca z przekonaniami i uczenie się zdrowego myślenia. Osoba chora w ciągu godzinnej sesji z terapeutą ma za zadanie wypisać dręczące ją przekonania, np.: nie uda mi się wyzdrowieć, umrę na raka, będę mieć przerzut, leczenie nie poskutkuje, chemioterapia powoduje tylko skutki uboczne itp. Następnie ocenia swój ból emocjonalny związany z tymi przekonaniami w skali od 0 do 10. Kolejnym etapem jest sprawdzenie, czy te wypisane przekonania są zdrowe, czyli spełniają co najmniej trzy z pięciu zasad zdrowego myślenia, że zdrowe myśli i przekonania:
  1.  są oparte na oczywistych faktach;
  2. pomagają chronić nasze życie i zdrowie;
  3. pomagają osiągać bliższe i dalsze cele;
  4. pomagają unikać niepożądanych konfliktów lub je rozwiązywać;
  5. pomagają nam się czuć (emocjonalnie) jak, jak chcemy się czuć.
Gdy poznajemy te zasady, okazuje się, że przekonania często są niezdrowe. Kolejnym etapem jest zapisanie oczekiwań i przekonań przeciwstawnych do tych niezdrowych, które będą spełniać powyższe zasady, np.: nie wiem, co będzie, nie wiem, kiedy umrę, ale chcę się leczyć, by zwiększyć szansę na wyzdrowienie. „Rezultat takiego ćwiczenia jest niezwykły. Zazwyczaj chorzy odczuwają dużą poprawę samopoczucia, a ból emocjonalny mierzony w skali 0 do 10 zmniejsza się o co najmniej 3 stopnie” – opowiada Oliwia Szczuka. Gdy chory pozna technikę pracy z przekonaniami, zaczyna codziennie ćwiczyć sam. Chodzi o to, by przypominał sobie te zdrowe przekonania zawsze wtedy, kiedy nachodzą go czarne myśli. Potrzeba mniej więcej 21 dni, by nowe przekonania zastąpiły te niezdrowe i utrwaliły się w mózgu. Tyle czasu potrzebują połączenia nerwowe, by stworzyć i utorować drogę dla nowych myśli. Dlatego tak ważne jest formułowanie tych zdrowych przekonań, a nie jedynie wypieranie tych niezdrowych. Wyparte myśli, niezastąpione innymi, zawsze będą powracać w kryzysowych momentach. „Można ten proces porównać do jazdy samochodem” – tłumaczy psychoterapuetka. – Kiedy uczymy się prowadzić samochód, na początku wszystko wydaje się trudne do opanowania, jednocześnie trzeba patrzeć w lusterka, zmieniać biegi, wciskać pedały. Potem wykonujemy te czynnności automatycznie – są utrwalone przez nasz mózg. Ale gdy pewnego dnia znajdziemy się w Londynie i siądziemy za kierownicą, musimy przeformułować nasze nawyki i nauczyć się zmieniać biegi lewą ręką, trzymać się lewej strony drogi itp. Aby to opanować, trzeba sobie to przypominać i utrwalać, ćwiczyć. Tak samo jest z nowymi przekonaniami”.

Rozwijanie nadziei

Diagnoza: „masz raka”, wywołuje wiele różnych reakcji w człowieku. Często jest to rodzące się poczucie winy: źle się odżywiałem, dużo paliłem, nie uprawiałem sportu, to kara za grzechy – byłem niesprawiedliwy wobec swoich dzieci, zdradzałem żonę itd. Może też być to poczucie kompletnej bezradności, bezsilności, poddanie się: zapadł wyrok, teraz tylko mogę czekać na najgorsze, to już koniec. Ale przecież gdy zapada wyrok, zawsze można wnieść apelację. Rzadko kiedy skazany i jego obrońca z miejsca godzą się na wysokość kary. Taksamo człowiek, który dowiedział się, że ma raka, może potraktować chorobę jako sygnał do działania. Simonton w swojej książce pisze: „Przyjmując do wiadomości swój udział w zachorowaniu, uświadamiasz sobie jednocześnie, że dysponujesz siłą uczestniczenia w odzyskaniu zdrowia, i stawiasz pierwszy krok w tym kierunku”. Bunt przeciwko chorobie pozwala, choć brzmi to przewrotnie, na czerpanie korzyści z faktu zachorowania. Nagle reguły rządzące do tej pory życiem przestają być ważne, rodzi się odwaga, by wyładować swój tłumiony wcześniej gniew, by zaspokoić zawsze odkładane na bok potrzeby. Chory zaczyna wprowadzać zmiany w swoim zachowaniu, rozwiązywanie problemów zaczyna leżeć w granicach jego możliwości, zaczyna działać swobodniej. „Choroba daje mu pozwolenie na zmianę – podkreśla Simonton. – A powrót nadziei i chęci do życia inicjuje procesy fizyczne wiodące do poprawy zdrowia. (…) Uruchamia się wielokrotny cykl, w którym poprawa stanu fizycznego odbudowuje nadzieję życia, a odnowa nadziei przynosi dalszą poprawę stanu fizycznego”. Magiczną rolę odgrywają tu cele stawiane sobie przez chorych. Często ludzie mówią, że gdyby dowiedzieli się, że cierpią na chorobę zagrażającą ich życiu, chcieliby w tym czasie, który im pozostał, zrobić to, co zawsze odkładali na póżniej, spełnić marzenia itp.

O. Carl Simonton zaobserwowal w swojej pracy, że właśnie pacjenci, którzy mają silną motywację do życia, i konkretne cele do osiągnięcia, „pozostają z nami dłużej”. Proces jest trudny i długotrwały, chory przeżywa huśtawkę emocjonalną, a wtedy na ratunek przychodzą wizualizacja i praca z przekonaniami. Simonton podkreśla też, jak ważne jest uwalnianie pacjentów od poczucia winy, że np. metoda nie działa, że źle ją stosują, skoro następuje pogorszenie stanu zdrowia. Zadaniem psychoterapeuty jest pomoc w konfrontacji z lękami i przekonaniami o śmierci. „Czasami terapeuci pracujący metodą Simontona słyszą zarzuty, że dają swoim pacjentom złudną nadzieję. Nie jest to prawda, program nie obiecuje gwarancji wyzdrowienia, jego celem jest wsparcie w procesie zdrowienia, poprawa jakości życia i budowanie świadomości, że rak jest chorobą, z którą można żyć i z której można się wyleczyć. Kładziemy nacisk na jakość tego życia – podkreśla Oliwia Szczuka. – To tak jak z małżeństwem. Gdybyśmy z góry założyli, że skończy się porażką, zwiększamy prawdopodobieństwo rozwodu. Jeśli zaś będziemy mieć nadzieję na stworzenie dobrej relacji, będziemy chcieli, by małżeństwo było dobre, zwiększamy szansę na wspólne szczęście” – tłumaczy psychoterapeutka. Simonton, terapeuci, a także wyniki badań (patrz ramka) potwierdzają, że wielu chorych, którzy współdziałali w procesie zdrowienia, nie dość, że wraca do zdrowia, to zdobywa siłę psychiczną i często osiąga lepszy stan zdowia emocjonalnego niż ten, w którym znajdowali się przed chorobą.

Więcej na

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze