Wyobraźcie sobie świat bez prądu, bez telefonów, bez telewizji, bez podatków, gdzie ludzie są pozostawieni sami sobie, ale i bez żadnej urzędniczej kontroli. Mówimy o XXI wieku. Raj? Taki świat istnieje - znalazł go Werner Herzog w syberyjskiej tajdze.
Dzięki współpracy Herzoga z legendarnym niemieckim Studiem Babelsberg, które produkowało filmy Fritza Langa, Friedricha Wilhelma Murnaua czy Alfreda Hitchcocka, powstał zjawiskowy film o szczęśliwych ludziach.
Bohaterami filmu "Szczęśliwi ludzie: Rok w Tajdze", bo tak się nazywa dokument, który ten kultowy reżyser chorwackiego pochodzenia zrobił razem z Dmitrijem Wasiukowem, są syberyjscy traperzy, myśliwi i wędkarze. Spędzamy z nimi cały rok w Bakhtia, głęboko w tajdze, gdzie można dostać się tylko za pomocą helikoptera, a przez 3 miesiące w roku, kiedy trwa wiosna - lato - także statkiem.
Kamera jest naszymi oczami - podąża za ruchami traperów, za łapami ich psów i za płozami ich sań, sunących szybko po zamarzniętej i zasypanej śniegiem rzece. Poznajemy naszych bohaterów na wiosnę, kiedy mróz - dochodzący do minus 50 stopni w zimie - odpuszcza, śnieg topnieje i z białego krajobrazu zaczynają wyłaniać się zielone trawy i drzewa. Myśliwi, którzy mieszkają na tych terenach od lat, stosują metody przetrwania swoich przodków. Ich życie to nieprzerwany ruch, to wyznaczona rytmem pór roku i ciężkich warunków życia, praca, która jest konieczna, by przetrwali oni, ich psy, rodziny i wioski.
Dla Wernera Herzoga, który jest drugim reżyserem i narratorem w filmie, świat, jaki zobaczył, musiał budzić wspomnienia: on sam wychował górskiej wiosce w Bawarii i jako dziecko nigdy nie miał do czynienia z filmami, telewizją ani telefonami. Gdy miał 14 lat, zaczął swe piesze wędrówki. Mając 17 lat, odbył pierwszą rozmowę telefoniczną. Po latach pojechał do tajgi, gdzie przez rok obserwował pracę ludzi, których los zależy tylko od nich samych. Są narażeni na zimno, samotność, głód, niebezpieczne zwierzęta, a często ich jedynym sprzymierzeńcem jest pies. A jednocześnie są wolni, tą nieskończoną wolnością, jaką daje nieujarzmiona przyroda z dala od cywilizacji. I są cudownie szczęśliwi.
Herzog w swoich dokumentach często dociera do miejsc, gdzie życie wydaje się ekstremalne, jak w Spotkaniach na krańcach świata, często też szuka odpowiedzi na nurtujące go pytanie o wszelkie przejawy i zagadki życia. Tym razem trafił na ludzi, których praca, przyroda i wolność czyni szczęśliwymi. Nie oglądamy przemocy, tylko konieczne zabijanie dla jedzenia, nie oglądamy walki o władzę; władza przejawia się w absurdalnej wizycie lokalnego polityka, który stara się o reelekcję. Jego obecność budzi raczej śmiech i zdziwienie niż poruszenie i szacunek. Bakhtia, mimo codziennie wkładanego w przeżycie kolejnego dnia trudu, okazuje się krainą szczęśliwości, gdzie - gdy po długich zimowych miesiącach zakwita przyroda - oglądamy najpiękniejsze lato na kuli ziemskiej. Bez prądu, bez telefonu i telewizji. Czy to jest raj? Jedno jest pewne: gdy dopadnie nas totalna katastrofa cywilizacyjna, mieszkańcy tajgi będą jedynymi, którzy jej nie zauważą i będą żyli dalej, bo jako jedni z niewielu na świecie, zupełnie nas nie potrzebują.
[iframe src="https://www.youtube.com/embed/7FgwICOh7Os" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%"
height="315-->