1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. „Maria Callas” z Angeliną Jolie odsłania mroczne oblicze królowej opery. Czy to biografia godna diwy?

„Maria Callas” z Angeliną Jolie odsłania mroczne oblicze królowej opery. Czy to biografia godna diwy?

„Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)
„Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)
To ostatni wpis w trylogii o wielkich, pogubionych życiowo kobietach. Po zmierzeniu się z pierwszą damą Jacqueline Kennedy Onassis oraz niezapomnianą księżną Dianą, chilijski reżyser Pablo Larraín oddaje hołd Marii Callas, słynnej śpiewaczce operowej i największej diwie w historii, której życie było równie tragiczne, co losy bohaterek oper, w których występowała. Z jakim efektem? Oto nasza recenzja filmu „Maria Callas” z majestatyczną Angeliną Jolie w tytułowej roli.

Nie trzeba być wielkim fanem opery, aby podziwiać Marię Callas – diwę, której życie było pełne dramatów. Nic dziwnego, że Pablo Larraín zapragnął umieścić jej portret w swojej galerii wielkich niespokojnych kobiet, tuż obok Jacqueline Kennedy Onassis i księżnej Diany. Filmy z jego trylogii nie są jednak typowymi biografiami – to wnikliwe psychoportrety skupiające się na krytycznych momentach definiujących życie portretowanych ikon. Podobnie jak „Jackie” (2016) i „Spencer” (2021), „Maria Callas” oferuje więc wstrząsający wgląd w psychikę skomplikowanej kobiety: to kronika jej ostatnich dni, w których królowa opery wspomina swoje życie, zmaga się z chorobą, samotnością i demonami przeszłości. Jej głos zaczyna zawodzić, ale sława nadal trwa...

„Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

„Maria Callas”: o czym opowiada?

Akcja filmu rozgrywa się w 1977 roku, kiedy 53-letnia Maria Callas jest u kresu życia. Mieszka w wystawnym paryskim apartamencie, od kilku dobrych lat nie śpiewa publicznie, jest słaba i samotna, prześladowana przez urojenia i obsesje. Buntuje się przeciwko chorobie; nie je, aby schudnąć i sprawia trud służącym, którzy są przerażonymi świadkami jej upadku. Leki na uspokojenie łyka jak cukierki; unika spotkań z lekarzem, jakby był diabłem; i wciąż mówi o tym, że każdej nocy nawiedza ją duch dawnego kochanka.

Mimo kruchego stanu jest też kapryśna i władcza. Raz domaga się uznania, a za chwilę go nie znosi. Z jednej strony chce być rozpoznawana i adorowana, a z drugiej – ukrywa się. Uwielbienie jest dla niej ważniejsze od sztuki, a legenda od rzeczywistości. Nieustannie wybucha histerią i fantazjuje o świecie padającym jej do stóp. Opłakuje swoje dawne „ja”, a przy tym ciągle próbuje odzyskać dawny głos. – Moja matka kazała mi śpiewać, Onassis mi zabraniał. Teraz zaśpiewam dla siebie – mówi.

„Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Czy „Maria Callas” to biografia godna diwy? Recenzja filmu

„Maria Callas” to niekonwencjonalne ujęcie ostatniego rozdziału życia słynnej śpiewaczki i trzecia część trylogii Larraína przedstawiającej portrety kobiet, których życie prywatne kontrastuje z ich publiczną tożsamością. W „Jackie” Natalie Portman zagrała pogrążoną w żałobie pierwszą damę, „Spencer” z Kristen Stewart opowiadał o cierpieniach Lady Di, „Maria Callas” pokazuje natomiast walkę wielkiej diwy ze światem i samą sobą.

To także najbardziej podporządkowany kultowi jednostki film z serii, jednak jednostki w naprawdę opłakanej kondycji psychicznej. Jacqueline z rzeczywistością walczyła, Diana od niej uciekała. Maria jest od rzeczywistości... niemal całkowicie oderwana. Nie zmienia to jednak faktu, że to niezwykły obraz walki o przejęcie kontroli nad swoim życiem; pełna emocji historia o poświęceniu i sławie, w której serce bierze górę nad rozumem oraz oda do artystki, która mogła znaleźć spokój jedynie śpiewając.

„Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Pretekstem do rekonstrukcji kluczowych epizodów z przeszłości Callas jest tutaj wywiad, którego diwa udziela pewnemu młodemu dziennikarzowi. Anegdoty, które opowiada, są natomiast przedstawione w formie retrospekcji. La Divina zanurza się w przeszłości i opowiada mu m.in. o romansie z Arystotelesem Onassisem, który był jej wielką miłością. Wpada w trans na wspomnienie dawnych występów i triumfów scenicznych, jednocześnie jeżąc się na sugestię, że zdarzało jej się zawodzić fanów. Wspomina też mroczniejsze chwile: traumatyczne dzieciństwo i młodość spędzone w okupowanej Grecji oraz trudną relację z wyzyskującą matką. Inne wątki poruszane w filmie to jej potrzeba uwielbienia, zanikający głos, uzależnienie od leków, obsesyjna skłonność do wydawania rozkazów, odmowa słuchania innych oraz niemal patologiczny upór w umieraniu za sztukę.

Larraín rozróżnia przy tym dwie persony: Marię – kobietę, która nie może wyrwać się ze swojej złotej klatki, i La Callas – nadludzką diwę, która chce odzyskać swój głos, ale nie może. Mit La Callas jest tym, co teraz ją więzi, a jeśli nie może przywrócić La Callas do życia, jaki to wszystko ma sens? Ciężko o bardziej tragiczną historię. Trzeba jednak nadmienić, że „Maria Callas” to biografia zrealizowana z wielkim uwielbieniem dla diwy. Larraín po prostu kocha cierpiące damy i nie kryje tej fascynacji. Fakt, że Callas kochała miłość tłumów i bycie w centrum uwagi, sprawia, że wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Ale czy na pewno?

„Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Maria przedstawiona w filmie jest również wyniosła i narcystyczna, więc trudno jest odbierać ją jako wrażliwą istotę ludzką i jej współczuć. Jest bardziej ikoną, niż człowiekiem, a reżyser konsekwentnie odmawia zrzucenia jej z piedestału. Czy biografia spełnia swoje zadanie, gdy więcej sympatii czujemy do służby, która kocha i chroni główną bohaterkę, niż do niej samej? To pierwsze pytanie, które nasuwa się po seansie. Ten mankament tuszuje jednak wystawna reżyseria, zachwycające zdjęcia, oszałamiające kostiumy i doskonała scenografia. Na uwagę zasługuje też przemyślane zastosowanie kolorów: przepiękne sceny ukazujące Callas wspominającą czasy swojej świetności podczas pieszych wędrówek po Paryżu nakręcone zostały w ciepłych jesiennych odcieniach, natomiast retrospekcje dotyczące relacji z matką i Onassisem są czarno-białe, co świetnie oddaję ich chłód.

Należy też wspomnieć o znakomitej kreacji Angeliny Jolie, która daje tu wielki popis aktorstwa – to zdecydowanie jej najlepsza rola od czasu „Przerwanej lekcji muzyki”, jeśli nie w całej karierze. Przygotowując się do roli aktorka trenowała również śpiew operowy przez kilka miesięcy. Finalnie jej wokal zmiksowano jednak z prawdziwym głosem samej Callas, co jest – niestety – kolejną słabością filmu. Inne minusy? Chwilami opowieści brakuje też tempa, a schorowana diwa wygląda zbyt nieskazitelnie jak na swój kruchy stan.

„Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Maria Callas” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

„Maria Callas” ma jednak swoje mocne momenty, które naprawdę rozdzierają serce, w tym m.in. przejmujące sceny starań wydobycia z siebie głosu oraz porażająca scena finałowa. Najmocniej wzrusza jednak, gdy widzimy archiwalne nagrania na napisach końcowych, gdzie Callas jest u szczytu kariery: pełna wigoru, witalności i figlarnej żywotności.

„Maria Callas”: czy warto wybrać się na seans?

U kresu swojego życia Maria Callas była kotem Schrödingera wielkiej opery jednocześnie żywym w swojej legendzie i martwym dla świata. W oczach Larraína jest również błyszczącym klejnotem w szklanej gablocie – możemy ją podziwiać, ale nigdy dotknąć i poczuć jej ludzką stronę. To, co jednak film robi dobrze, to zręczne splatanie przeszłości, teraźniejszości i fantazji. Cała historia unosi się bowiem za oniryczną zasłoną i nigdy nie jest jasne, czy to, co widzimy, jest prawdziwe czy wyimaginowane, ale jak mówi Maria, „to nie nasza sprawa, co jest prawdziwe, a co nie”. Wszystko, co się liczy, to oddanie się muzyce, jak w operze. Wielka szkoda, że obraz ma więcej stylu niż narracyjnej treści i nie zachwyca aż tak jak arie Callas, mimo że Jolie daje z siebie wszystko i dodaje mu teatralnego rozmachu.

„Maria Callas” w kinach od 7 lutego.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze