Jak tu zachęcić, żeby was nie zniechęcić… Zapomnijcie na chwilę, że „Życie dla początkujących” to film o wampirach. Co powiecie na czarną komedię o przemijaniu? Przewrotną, słodko-gorzką apoteozę życia? No, chyba że podobnie jak ja kochacie krwiopijców na ekranie – wtedy – tak, to jest najlepszy polski film o wampirach.
Dlaczego tak uważam? Bo każdy dobry film o wampirach tak naprawdę opowiada o czymś zupełnie innym. A debiutujący w długim metrażu Paweł Podolski (współtwórczynią scenariusza jest Lynn Kucharczyk) poprzez tę metaforę postanowił opowiedzieć o strategiach, do jakich uciekamy się, by unikać życia.
Dla jasności – w filmie wampiry są dwa. Monia (również debiutująca w pierwszoplanowej roli Magdalena Maścianica), introwertyczna, zamknięta w sobie, uciekająca od świata wampirzyca. Mogłaby być królową nocy, egoistycznym bladym drapieżcą, a wybiera przemykanie bocznymi uliczkami z kubkiem termicznym pełnym krwi od pensjonariuszy domu spokojnej starości, w którym pracuje na nocne dyżury. A ponieważ dziewczyna ma zasady, krew pobiera tylko od świeżo zmarłych, i to wyłącznie z przyczyn naturalnych, przepraszając ich za to po stokroć.
Magdalena Maścianica na planie filmu „Życie dla początkujących” (Fot. Mariusz Równy/materiały prasowe)
Jest też wampir Mirek (mroczny Bartłomiej Kotschedoff), narcystyczny poeta o skłonnościach samobójczych, który po latach pojawia się znów na drodze Moni z żądaniem, by ukróciła jego męki. Życie go rozczarowało, a nieśmiertelność okazała się przekleństwem. A ponieważ to ona była odpowiedzialna za jego przemianę w „zwierzę nocy”, tylko ona może ją zakończyć. I aby do tego doprowadzić, Mirek jest gotów wysysać krew z seniorów „na żywca” do oporu, szantażując tym samym oporną Monię.
Magdalena Maścianica, Bartłomiej Kotschedoff i Michał Sikorski na planie filmu „Życie dla początkujących” (Fot. Sławek Podwojski/materiały prasowe)
Ale spokojnie, jest w tej opowieści też przedstawiciel drużyny ludzi. A mianowicie Czarek (tleniony na blond Michał Sikorski), postać trochę szemrana, ale za to szczera i prostolinijna. Jest wnukiem jednej z pensjonariuszek – Krystyny, granej przez Małgorzatę Rożniatowską. To, co się dzieje między tym dwojgiem – mam na myśli Monię i Czarka – to coś na kształt life coachingu i wampirzego love story w jednym. Nie zdradzając za wiele, powiem tylko, że takiej pary jeszcze w kinie nie widzieliście. Błyskotliwe, zabawne dialogi, świetne kostiumy (autorstwa Hanny Podrazy) oraz charyzma Maścianicy i Sikorskiego sprawiają, że trzymamy kciuki… no właśnie, wcale nie za romans ale za dalsze dobre życie dla tej dwójki (pytanie tylko: czy doczesne). Ale Mirek też dostaje swój moment. Gwarantuję, że mowa pożegnalna w jego wykonaniu na zawsze zapadnie wam w pamięci.
Może jeszcze tylko dodam, że współczuję tegorocznemu jury w kategorii debiutu reżyserskiego lub drugiego filmu, bo konkurencja jest tu – nomen omen – zażarta.
„Życie dla początkujących” w kinach od 24 października. Film bierze udział w Konkursie Głównym 50. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.