„Krwawy mord w cieniu Tatr”, zawiłe relacje rodzinne, wątek romantyczny, wycieczki w stronę niesławnej przeszłości Górali i wiele niewyjaśnionych tajemnic w tle. Tak prezentuje się serial „Śleboda”, pierwsza polska produkcja oryginalna SkyShowtime, w dwóch pierwszych odcinkach, które mieliśmy okazję obejrzeć przedpremierowo w ramach festiwalu Warsaw SerialCon. Czy serial faktycznie ma zadatki na przebój? Oto nasza recenzja – na gorąco i bez spoilerów.
Wciąż jeszcze mało popularny w Polsce (a szkoda!) serwis streamingowy SkyShowtime ma w swoich rękach naprawdę wielki hit, i to w dodatku wyprodukowany na rodzimym podwórku. Czy dla tej produkcji warto wykupić dostęp do platformy? Jak najbardziej. Czy to najlepszy polski serial tego roku? Wiele na to wskazuje. Przygotujcie się na solidną dawkę wrażeń, zwrotów akcji i przepięknych ujęć gór. Sześcioodcinkowy kryminał „Śleboda”, oparty na pierwszej części popularnej serii Małgorzaty Fugiel-Kuźmińskiej oraz Michała Kuźmińskiego, zabiera nas bowiem na malownicze Podhale i błyskawicznie wciąga w intrygę.
„Śleboda” (Fot. Bartosz Mrozowski/SkyShowtime Original)
„Śleboda” – tytuł serialu w gwarze góralskiej oznacza „wolność” – to pełen napięcia kryminał, w którym losy bohaterów splatają się w górskiej tajemnicy. Anka, rozczarowana swoim życiem i karierą młoda antropolożka z Krakowa, wyjeżdża w góry w poszukiwaniu siebie. Zatrzymując się u swoich podhalańskich kuzynów, u których niegdyś spędzała każde wakacje, nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo ten wyjazd wpłynie na jej życie i postrzeganie świata. Podczas spokojnego spaceru przypadkowo odkrywa bowiem zwłoki mężczyzny.
Kobieta szybko zostaje wplątana w rozwiązanie zagadki morderstwa, a jej losy wciąż krzyżują się z Bastianem, zuchwałym dziennikarzem szukającym sensacji, oraz miejscowym policjantem, z którym ewidentnie łączyło ją w przeszłości o wiele więcej niż tylko szkolna znajomość. Historia ofiary, czyli Jana Ślebody, i kolejnych pokoleń jego rodziny: syna Macieja oraz wnuczki Majki, staje się punktem zwrotnym w życiu Anki i lokalnej społeczności. Zagadkowe morderstwo, tajemnice z przeszłości i zawiłe podhalańskie relacje to nie jest to, czego szukała w górach, pakując plecak z nadzieją na oderwanie się od codzienności.
„Śleboda” (Fot. Bartosz Mrozowski/SkyShowtime Original)
Jakie są nasze pierwsze wrażenia po seansie? Etnokryminał „Śleboda” to intrygująca opowieść o grozie narastającej w spokojnej podhalańskiej wsi, murze milczenia wokół wojennych losów, ciemnych interesach miejscowych biznesmenów, rodzinnych tajemnicach i widmach przeszłości. Dwa pierwsze epizody wciągają bez reszty. Już po pierwszym można zbierać szczękę z podłogi, a to dopiero początek rozpisanej na sześć okołogodzinnych odcinków historii. Narracja jest dynamiczna, a fabuła intryguje. Mamy też bogactwo postaci, z których niemalże każda skrywa jakiś sekret, oraz znakomicie rozpisane dialogi. Klimat serialu jest natomiast tak gesty, że można go kroić nożem (albo zawiesić siekierę, co w przypadku tej historii jest nawet bardziej adekwatne – sami się zresztą przekonacie). Opowieść jest jednak niepozbawiona lekkich humorystycznych akcentów.
Gdy odcinki się kończą, pozostawiają nas w napięciu, ciekawości i ze ściśniętym żołądkiem. Twórcy odpowiednio dawkują fakty i odkrywają przed widzami kolejne karty, a raczej kolejne elementy układanki. Umiejętnie mylą też tropy, bo gdy tylko poszczególne cząstki fabuły zaczynają tworzyć spójną całość, szybko okazuje się, że to tylko złudzenie, a my dostajemy cios w postaci nowych rewelacji, które kompletnie zmieniają nasze postrzeganie historii. Twórcy niejednokrotnie uciekają się do tego sposobu narracji i trzeba przyznać, że sprytnie zwodzą nas w naszych domysłach, dając nam ogromną przyjemność i satysfakcję z seansu.
„Śleboda” (Fot. Bartosz Mrozowski/SkyShowtime Original)
Jeśli jest coś, co zachwyca w serialu bardziej niż angażująca fabuła, są to zdecydowanie barwni bohaterowi oraz grający ich znakomici aktorzy. Twórcy zaprosili bowiem do projektu plejadę największych polskich gwiazd ekranu. W rolach głównych podziwiać możemy Marię Dębską jako ambitną, ale nieco niepewną siebie, zamkniętą i introwertyczną Ankę. Jej postać z jednej strony jest mocno zakorzeniona w przeszłości, a z drugiej – bardzo chciałaby pójść naprzód. Jest też dziewczyną poranioną, więc przez większość czasu stara się o niczym nie myśleć i nic nie czuć, a jednocześnie ciągnie ją do tego, żeby zmierzyć się z trudnymi pytaniami.
Jest też Maciej Musiał jako Bastian, dociekliwy dziennikarz o dość śliskim podejściu do etyki zawodowej, którego kreacja zbudowana została na zuchwalstwie i niewymuszonym humorze, który powoduje uśmiech na twarzach widzów i przełamuje ciężką atmosferę. Swoje one-linery aktor serwuje z rozbrajającą nonszalancją i chociaż jest to postać momentami bardzo irytująca, da się ją polubić. Ciekawostka: autorami literackiego pierwowzoru są antropolożka kultury i redaktor „Tygodnika Powszechnego”, co nie pozostało bez wpływu na dwójkę protagonistów, którzy w mniejszym lub większym stopniu stanowią alter ego twórców.
„Śleboda” (Fot. Bartosz Mrozowski/SkyShowtime Original)
Trójkąt głównych bohaterów dopełnia Piotr Pacek w roli powściągliwego policjanta Jędrka. Chemia między całą trójką jest naprawdę niesamowita: napięcie wyczuwalne jest szczególnie pomiędzy Anką a Jędrkiem, którzy mają wspólną przeszłość, ale ciekawy przepływ energii ma miejsce również w przypadku bohaterki granej przez Marię Dębską i Bastiana. Jego relacja z Jędrkiem również intryguje emocjonalnym naładowaniem. To jednak nie znaczy, że serial jest spektaklem tylko trzech aktorów. Wręcz przeciwnie, drugi plan również nie zawodzi. Tutaj z kolei brylują m.in.: Andrzej Chyra, Helena Englert, Leszek Lichota i Andrzej Zieliński.
To, co również mocno wybrzmiewa w tej historii, to doskonale napisane postacie kobiece, które są tutaj niesamowicie charakterne, odważne, niezależne, szczere, ale też niebojące się okazywania swoich słabości. To zasługa przede wszystkim autorek scenariusza – Karoliny Frankowskiej („Tylko mnie kochaj”) i Katarzyny Goleni („Nic na siłę”) – których kobiece pióro jest tu mocno wyczuwalne. W końcu „Śleboda” to też opowieść o nauce kobiecej siły, tej przekazywanej od pokoleń oraz będącej sumą naszych życiowych doświadczeń.
„Śleboda” (Fot. Bartosz Mrozowski/SkyShowtime Original)
Ankę poznajemy bowiem w momencie, w którym przestaje się bać swojej siły i orientuje się, że ogromną mocą może być chociażby jej wrażliwość. W serialu jest zresztą dużo więcej silnych kobiecych postaci, których siła objawia się za pomocą różnych środków wyrazu – wśród nich są m.in. Babońka (rewelacyjna kreacja Anny Nehrebeckiej); Daria, którą portretuje Magdalena Lamparska; oraz Kaśka, w którą wciela się Joanna Balasz. Za równowagę i dostarczenie męskiej perspektywy odpowiadają natomiast cenieni reżyserzy i eksperci w swoim fachu: Michał Gazda („Wataha”, „Znachor”) i Bartosz Blaschke („Sonata”).
Serial świetnie oddaje również klimat gór, specyfikę regionu oraz mentalność i temperament jego mieszkańców, których życie ewidentnie nie jest bajką. Co więcej, część z aktorów doskonale posługuje się gwarą, co pozwala być jeszcze bliżej tego świata (po seansie naprawdę można zakochać się w tej kulturze!). „Śleboda” odsłania także fragment ciągle nierozliczonej góralskiej przeszłości – chodzi o motyw Goralenvolku, czyli podhalańskiej kolaboracji z Niemcami z czasów II wojny światowej, który co prawda nie jest tu wiodącym wątkiem, ale dość istotnym i, co ważne, poruszonym z czułością: bez lukru, ale też bez zbędnego szokowania i popadania w kicz. – My, Polacy, jesteśmy dobrzy w udawaniu, że trudnych tematów nie ma. A nie ma w tym niczego złego, żeby się pewnych rzeczy o swojej historii dowiedzieć – mówiła Maria Dębska w rozmowie z RMF FM i ciężko się z tym nie zgodzić. Całość spinają natomiast przepiękne zdjęcia Podhala autorstwa Tomasza Augustynka („Zachowaj spokój”, „Napad”, „Kolory zła: Czerwień”).
„Śleboda” (Fot. Bartosz Mrozowski/SkyShowtime Original)
Jak się okazuje, nie tylko Skandynawowie mają dryg do tworzenia kryminałów – zarówno tych w formie literackiej, jak i ekranowej. Jeśli „Śleboda” nie jest najlepszym serialem roku, to z pewnością jest jedną z najlepszych adaptacji powieści kryminalnej ostatnich lat. To pozycja obowiązkowa dla tych, którzy uwielbiają góry i naprawdę dobre kryminały. Trzeba przyznać, że już dawno nie mieliśmy do czynienia z tak solidną polską produkcją w odcinkach, która niemalże z każdą kolejną sceną zachwyca coraz bardziej. W dwóch pierwszych epizodach nie ma ani jednej zmarnowanej minuty i za to należą się ogromne brawa. Co więcej, to serial z gatunku tych, od których naprawdę ciężko jest się oderwać i podejrzewam, że wielu widzów pochłonie go w jeden wieczór.
Pierwsze dwa odcinki produkcji „Śleboda” zadebiutują na platformie SkyShowtime już 12 grudnia, a kolejne będą zasilać bibliotekę serwisu co tydzień.