Czy wiecie, że rok 2025 został ogłoszony Rokiem Olgi Boznańskiej i że wiosną minęła 160. rocznica urodzin tej jednej z najwybitniejszych polskich malarek? Z tej okazji warto przyjrzeć się z bliska jej twórczości między innymi na wystawie w Gdańsku.
Muzeum Narodowe w Gdańsku jest w posiadaniu dziewięciu jej obrazów i wszystkie prezentowane są na najnowszej wystawie. Wśród nich choćby intrygujący późny autoportret artystki, namalowany parę lat przed śmiercią, ale też dwa studia kwiatowe.
Boznańska, która większą część życia spędziła w Paryżu, najbardziej znana była jako portrecistka, ale uwielbiała sięgać także po ten motyw, dając przy okazji popis doskonałego warsztatu. A jeśli mowa o zbiorach polskiego malarstwa należących do Muzeum Narodowego w Gdańsku – to choć mogą wydawać się niewielkie, jest wśród nich sporo ważnych obiektów. Warto też pamiętać, jakie są losy tej instytucji. Jej historia sięga roku 1872, czasów, gdy miasto formalnie było częścią Prus. Wtedy to powstało Muzeum Miejskie (Stadtmuseum), posiadające m.in. bogate zbiory sztuki flamandzkiej i holenderskiej. Natomiast kolekcję, na którą składają się obrazy Boznańskiej, Juliana Fałata, Jacka Malczewskiego, Aleksandra Gierymskiegio, Jana Matejki i wielu innych polskich twórców, zaczęto budować dopiero po II wojnie światowej. Pełen tytuł najnowszej, pokazywanej w Pałacu Opatów wystawy brzmi „Olga Boznańska i... malarstwo polskie XIX i początku XX wieku z kolekcji Muzeum Narodowego w Gdańsku”. To przypomnienie najcenniejszych i najbardziej lubianych przez publiczność dzieł. Znajdziecie tu obrazy malarzy z różnych nurtów: od romantyzmu, poprzez realizm i symbolizm, aż po Młodą Polskę. Jest i klamra wystawy: prace współczesnej artystki Katarzyny Swinarskiej, w tym wideo-performance będący rodzajem hołdu dla Olgi Boznańskiej.
Czy przestrzeń może być tworzywem artystycznym? Czy może zostać tematem dzieła sztuki i główną bohaterką wystawy?
Powyższe pytania stawiali sobie awangardowi twórcy lat 50. i 60. Eksperymenty z przestrzenią należą do najciekawszych fenomenów artystycznych tamtych dekad. Tego lata przybliża je nam wyjątkowa wystawa poświęcona sztuce environment w powojennej Polsce.
Zaczerpnięty z francuskiego termin „environnement” w dosłownym tłumaczeniu oznacza po prostu „otoczenie, środowisko”, ale w rzeczywistości kryła się za nim prawdziwa rewolucja – wizja dzieła, które nie jest obiektem ani rzeczą, lecz miejscem, wielowymiarowym doświadczeniem, zdarzeniem przekraczającym granice artystycznych dyscyplin i angażującym bez reszty zmysły i uwagę widza. Idee artystów z tamtych lat zmieniły nasze rozumienie przestrzeni. I to nie tylko w sztuce, bo design i architektura do dziś czerpią z powojennych eksperymentów.
W Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki zobaczyć możemy dokumentacje najsłynniejszych i najciekawszych z nich (a także rekonstrukcje prac powstałych ponad pół wieku temu, z których trzy pokazywane są po raz pierwszy od ich premiery), na czele z legendarnym „Studium przestrzeni” Wojciecha Fangora. Ta brawurowa, wielowymiarowa malarska kompozycja, którą artysta zrealizował w 1958 roku we współpracy z architektem Stanisławem Zamecznikiem, uchodzi za pierwszą polską instalację artystyczną, dzieło, które odegrało rolę kamienia wywołującego lawinę zmian.
Ciekawie się składa, że jednocześnie z wystawą klasycznego malarstwa polskiego w Pałacu Opatów (więcej na s. 133), w Zielonej Bramie – innym oddziale Muzeum Narodowego w Gdańsku – oglądać można obszerny przegląd młodej polskiej sztuki. Z którego jasno wynika, że wśród artystów, którzy opuścili uczelnie w ciągu ostatniej plus minus dekady, malarstwo wróciło do łask. I że dzieje się w nim naprawdę wiele. Wśród prac zebranych w ramach projektu „m jak malarstwo” znajdziemy obrazy należących do najciekawszych malarek swojego pokolenia: Moniki Falkus, Małgorzaty Mycek i Anny Grzymały, której pracę „Sami swoi” widzicie powyżej.
Fryderyk Chopin, George Sand [tu na obrazie Auguste’a Charpentiera], malarz Eugène Delacroix, pisarz Zygmunt Krasiński z żoną Elżbietą. Mieszkali w Paryżu po sąsiedzku, miejscem ich spotkań była pracownia malarza Ary’ego Scheffera w dzielnicy Nowe Ateny. Ta wystawa opowiada o grupie przyjaciół, ich talentach i wzajemnych relacjach. To równocześnie unikalna okazja, żeby obejrzeć cenne eksponaty wypożyczone ze zbiorów Musée de la Vie Romantique, mieszczącego się dziś w dawnym atelier Scheffera.
Czytaj także: Fryderyk Chopin – ciekawostki i fakty z życia polskiego kompozytora
Radykalne wybory. Artystyczne i życiowe. Nie tylko wbrew konserwatywnej obyczajowości, ale i uprzedzeniom własnego środowiska. Niezgoda na bycie jedynie muzą czy ciekawostką. To ważne tematy tej wiedeńskiej wystawy.
Zapomnijmy o tym, co o modernizmie pisze się w podręcznikach historii sztuki, tak mogłoby brzmieć motto wystawy „Radical! Women* Artists and Modernism 1910–1950”. I choć jej bohaterki (znajdziecie tu ponad 60 nazwisk z 20 krajów) łączy wspólny mianownik, w gruncie rzeczy uświadamiać ma ona różnorodność stylów i indywidualne podejście każdej z artystek, czy raczej osób artystycznych, bo mamy tu też postacie queerowe, m.in. Claude Cahun (na autoportrecie po lewej). Co zatem wszystkie osoby, których prace zgromadzono na wystawie, łączy? Żeby na to pytanie odpowiedzieć, należałoby się cofnąć do przełomu XIX i XX wieku, kiedy stary porządek świata nie miał już racji bytu. Rozkwitający kapitalizm, tragedia I wojny światowej i nowe porządki geopolityczne – zmieniało się wszystko, dlaczego miałaby się nie zmieniać i sztuka? Przez kolejne dekady budowano legendę modernizmu: oto artyści zrzucili kajdany tradycji, tworząc zatrzęsienie „izmów”, grup artystycznych, manifestów. I artyści ci w porażającej większości byli mężczyznami. W galerii Belvedere (w wiedeńskim Dolnym Belwederze, czyli tej części dawnej siedziby księcia Eugeniusza Sabaudzkiego, gdzie organizowane są dziś czasowe wystawy) zobaczymy zgoła inny krajobraz. Zamiast przeglądu przedstawicieli określonych nurtów mamy opowieść o kroczeniu własną drogą, pod prąd. To pokaz pełen zaskoczeń, weźmy choćby Lavinię Schulz, która projektowała niesamowite kostiumy, będące bardziej rzeźbami niż ubraniami, ale są i bohaterki dobrze znane, jak Katarzyna Kobro, Leonor Fini, Tamara Łempicka.