Wysp kotów w Japonii jest kilka, ale to Aoshima z najliczniejszą rozmruczaną społecznością jest celem pielgrzymek kociarzy z całego świata. Czy słusznie? Kto spodziewa się miejsca do szpiku kawaii, poczuje ukłucie zawodu. Bolesne.
Fragment książki „Japonia, kraj możliwości”, Zofia Jurczak, wyd. Bezdroża
„Aoshima, znana szerzej jako wyspa kotów, to prawdziwy raj dla wszystkich miłośników mruczących czworonogów. Niektórym trudno w to uwierzyć, ale populacja futrzaków kilkadziesiąt razy przewyższa liczebnością mieszkających tam ludzi” – tego pokroju rewelacje regularnie publikują polskie media. Sęk w tym, że tak o Aoshimie może pisać tylko ktoś, kto nie postawił na niej stopy. Pierwsze wrażenie wyspa faktycznie robi imponujące. Rozmruczane towarzystwo wita już w porcie. Koty, choć półdzikie, nie boją się ludzi, chętnie się bawią. Lubią być pieszczone, a najbardziej karmione. Ale im dalej od przystani, tym mniej powodów do entuzjazmu. Potrzeba różowych okularów, by zignorować fakt, że Aoshima to na wpół opuszczona wyspa w stanie agonii. Podtrzymywana przy życiu tylko przez garstkę wiekowych mieszkańców i odwiedzających ją kociarzy. Od przywożonego przez turystów pokarmu zależy byt półdzikich, pozbawionych opieki weterynaryjnej kotów. Mieszkańcy Aoshimy nie są w stanie ich wykarmić.
Na wyspie nie ma samochodów (zresztą nie miałyby dokąd jeździć, bo nie ma też dróg), sklepów, stoisk z pamiątkami i karmą dla zwierzaków, nie ma miejsc noclegowych, baru ani nawet automatów z napojami, które w Japonii są wszędobylskie. Wodę pitną na Aoshimę przywozi się z lądu. Jedyne udogodnienie to mikroskopijna poczekalnia w porcie. Nie brakuje na wyspie natomiast opuszczonych domów. Aoshima to wyspa kotów i duchów.
Japońska wyspa Aoshima (Fot. ADAMLPhotography/Getty Images)
Skąd się wzięły koty na wyspie kotów? Sprowadzono je, by rozprawiły się z myszami niszczącymi rybackie łodzie. Koty polowały równie chętnie, jak się rozmnażały. Na Aoshimie nic i nikt im w tym nie przeszkadzał, toteż populacja rozrosła się do niekontrolowanych rozmiarów. W tym czasie z wyspy znikali ludzie. W latach czterdziestych XX wieku populacja wyspy liczyła niespełna dziewięćset osób. Sporo jak na samotny skrawek lądu o obwodzie czterech kilometrów. Nigdy wcześniej ani później Aoshima nie miała więcej mieszkańców. Dorośli wypływali na połów sardynek, dzieci wspinały się na wzgórze do szkoły. Zamknięto ją w 1976 roku. Osiem lat później na wyspie mieszkały już tylko sto dwie osoby, wśród których nie było ani jednego dziecka. Młodzi wyprowadzili się do dużych miast w poszukiwaniu lepszego życia. Strome zbocza Aoshimy nie nadają się do uprawy, a połowy nie wystarczały, aby związać koniec z końcem, od kiedy rybołówstwem zainteresowały się wielkie koncerny. Na wyspie zostały dziesiątki opuszczonych domów w różnej fazie rozkładu i pochłaniania przez wszędobylską przyrodę. W 2019 roku tylko trzy były zamieszkane. Rok wcześniej policzono koty. Rachowanie było efektem ubocznym masowej akcji sterylizacyjnej, zakończonej zresztą częściowym sukcesem. Kilkanaście zwierzaków przed skalpelem ukryto. Z szacunków wynika, że na sześciu mieszkańców Aoshimy przypadało około dwustu dwudziestu kotów. Ponad trzydzieści mruczków na człowieka.
Koty na japońskiej wyspie Aoshima (Fot. ES3N/Getty Images)
Aoshima nie jest wyjątkiem, ale potwierdza regułę. „[W] tym raju mieszkał już wąż: kaso (wyludnienie). Zaczęło się w 1964 roku (…). W tymże roku brak równowagi pomiędzy dochodami w mieście i na wsi przekroczył punkt krytyczny i rolnicy z całej Japonii uciekali ze wsi. (…) Dziś cała prowincja japońska sprawia wrażenie wielkiego domu starców” – pisze Alex Kerr w Japonii utraconej co prawda o dolinie Iya, lecz jego słowa pasują do setek wysepek i mniejszych miejscowości leżących poza zurbanizowanym pasem między Tokio i Osaką. Migracja do wielkich miast i depopulacja prowincji są chorobą od dekad toczącą Japonię. Problem znany i w Polsce, jednak w nieporównywalnie mniejszej skali (ale może to już tylko kwestia czasu, gdy dogonimy Kraj Kwitnącej Wiśni, przynajmniej w tej kwestii wypełniając wizję prezydenta Lecha Wałęsy). Japońscy naukowcy szacują, że jeśli przyrost naturalny utrzyma się na obecnym (historycznie niskim) poziomie, do 2100 roku populacja kraju spadnie o niemal połowę i wyniesie sześćdziesiąt trzy miliony. Wyspa kotów już nawet nie jest domem starców, na to za późno. Ale mogłaby zagrać w postapokaliptycznym filmie. Scenograf nie miałby zbyt wiele pracy. Domy pozostawiono, by niszczały wraz z dobytkiem.
Dalszy los wyspy kotów jest niepewny. Pasażerska łódź dwa razy dziennie dobija do portu na Aoshimie, ale lokalne władze zapowiadają, że po śmierci ostatniego mieszkańca rejsy zostaną zaniechane (w 2024 roku łódź jednak nadal kursowała). Już teraz bywają odwoływane bez zapowiedzi z powodu nieodpowiednich warunków atmosferycznych lub wysokich fal.
(Fot. materiały prasowe)