Każdy współlokator wnosi do dzielonej przestrzeni swoje nawyki, temperament, standardy czystości czy plan zajęć na studiach determinujący porę, o której chodzi spać. Im więcej pokoi na kwadracie, tym większe jest ryzyko tarć, a to z powodu hałasu po 22:00, a to nierównego podziału obowiązków. Najwięcej traci na tym jeden typ osób.
Nie ma znaczenia, czy mowa o uczniowskiej bursie, studenckim mieszkaniu czy pracowniczej kwaterze. Niezależnie od tego, czy chodzi o zupełnie obcych sobie ludzi, czy przyjaciół zżytych od czasów szkolnej ławki, przebywanie razem niekiedy 24/7 to nie to samo co sporadyczny wypad na miasto i ciągła wymiana myśli w social mediach. Gdy pod jeden dach wprowadza się kilka osób, które wcześniej ze sobą nie mieszkały, zaczyna się prawdziwa sinusoida mile spędzonych chwil i burzących spokój niesnasek. Wspólne pichcenie kolacji było dobrym pomysłem, ale gdy rano w zlewie wciąż zalega sterta naczyń, rodzi się pytanie, kto to wszystko posprząta. Kiedy w porze jesiennej pluchy wszyscy domownicy brodzą w przedpokoju w błocie, nikt nie przyzna się, że winowajcą jest jego para kaloszy. Skończył się papier toaletowy? Komuś innemu na pewno będzie bardziej po drodze do drogerii.
Jeśli masz za sobą doświadczenie współdzielenia mieszkania, zapewne w pakiecie otrzymałaś całą masę uszczypliwych epitetów i anegdot, na które dopiero po czasie da się spojrzeć z przymrużeniem oka. O archetypach współlokatorów można by z pewnością napisać opasłą książkę i nadać im imiona krasnoludów z „Królewny Śnieżki”: Gburka, Śpioszka czy Gapcia. Jemma Sbeg, prowadząca podcast „The Psychology of Your 20s”, trafniejszą analogię znalazła jednak w bajce o Kopciuszku. Główna bohaterka była wykorzystywana przez swoje przyrodnie siostry i macochę. To na jej barkach lądowały wszelkie domowe obowiązki i nie okazywano jej za to ani krzty wdzięczności. Podobna dynamika może mieć miejsce w przypadku współlokatorów, gdy jedna osoba czuje się odpowiedzialna za wszystkie zadania, a reszta po prostu zakłada, że cały rozgardiasz ogarnie się sam.
Zauważył to także psycholog Mark Travers. Ekspert „Forbesa” rozwinął temat, posługując się kwalifikacją stworzoną niegdyś przez psychiatrę Alfreda Adlera. W książce „Wiedza o życiu” opisał on cztery style życia, czyli różne tendencje w sposobie interakcji ze światem. Według Traversa doskonale oddają one również sposób, w jaki współlokatorzy radzą sobie (lub raczej nie radzą) z podziałem obowiązków:
- Typ rządzący – charakteryzuje się wysokim stopniem aktywności i niskim stopniem zainteresowania społecznego. Stara się panować nad życiowymi problemami. To on powiesi na lodówce listę zasad panujących w domu i będzie odpowiadał za kontakt z właścicielem. Czasem może okazać się jednak zbyt kontrolujący.
- Typ otrzymujący – niski stopień aktywności i zainteresowania społecznego. Oczekuje, że wszystko zostanie podstawione mu pod nos. Ten typ chętnie przyłączy się do wspólnego posiłku, ale nigdy nie pomoże w gotowaniu czy w zmywaniu.
- Typ unikający – równie niski stopień aktywności i zainteresowania. Stara się za wszelką cenę unikać wysiłku i wycofuje się z obowiązków, co może prowadzić do konfliktów.
- Typ społecznie użyteczny – podejmuje aktywność w służbie innym. Dba o to, aby wszystko szło gładko, stara się zadowolić otoczenie i potrafi długo tłumić swoją frustrację, choć często czuje się niedoceniony. Zupełnie jak Kopciuszek.
Wiemy już, że współlokator w roli Kopciuszka bierze na siebie więcej, niż powinien. Zetrze plamy z kuchennego blatu, wyniesie śmieci, poskłada zalegające na suszarce pranie i kolejny raz z rzędu oczyści ekspres do kawy, bo żyje w przeświadczeniu, że nikt go w tym nie wyręczy. Jak wpływa na niego niesprawiedliwy podział obowiązków? Jak podkreśla psycholog, ta sytuacja może sprawić, że dom przestanie być dla niego miejscem odpoczynku i bezpiecznym azylem. Klucz w zamku będzie przekręcać z ciężkim sercem, bo za drzwiami z całą pewnością czeka na niego bałagan do ogarnięcia. Jeśli ten stan rzeczy będzie się utrzymywać, w końcu doprowadzi do fizycznego i psychicznego wyczerpania.
Może być tak, że współlokatorzy upatrzą sobie ofiarę i będą wykorzystywać ją z pełną premedytacją. Wówczas będą usprawiedliwiać swoje zachowanie wymówkami typu: „ona lubi mieć czysto, sprzątanie to dla niej pestka”. A co jeśli nie mają złych intencji i po prostu nie są świadomi problemu? Możliwe, że gdy poprosi się ich o odkurzenie mieszkania, zrobią to bez sprzeciwu. Nie zmienia to jednak faktu, że „niewidzialny ciężar” w postaci planowania i przypominania nadal spoczywa na barkach jednej osoby.
Niewykluczone, że źródło kłopotów kryje się w samym Kopciuszku i jego wysokich standardach. Jeśli wierzy, że nikt nie jest w stanie wykonać zadań lepiej od niego, będzie realizował je do upadłego. Możliwych wytłumaczeń jest jednak więcej. Ze względu na wcześniejsze doświadczenia lub niepewną sytuację życiową może mieć też opory przed proszeniem innych o wsparcie i potulnie godzić się na swój los. W końcu mieszkania często współdzielimy z konieczności. Wynajem pokoju jest zdecydowanie bardziej ekonomicznym rozwiązaniem niż samodzielne opłacanie kawalerki. Jeśli obawiamy się ewentualnego konfliktu i utraty dachu nad głową, bo cena jest okazyjna, a warunki na rynku trudne, możemy czuć się zmuszeni do milczenia.
Psycholog podkreśla, że rola Kopciuszka nie jest przydzielona na zawsze, a w prawdziwym życiu nie ma co liczyć, że z odsieczą przyjdzie Wróżka Chrzestna. Jeśli zauważysz, że jesteś zwarta i gotowa na każde skinienie współlokatorów, co źle wpływa na twój dobrostan, lepiej jest wziąć sprawy w swoje ręce i uświadomić im, że aktualny układ nie jest uczciwy. Choć wspólny wynajem bywa wyzwaniem, przy odrobinie szacunku i otwartości da się stworzyć przestrzeń, w której każdy będzie czuł się u siebie.
Źródło: „3 Reasons To Stop Being The ‘Cinderella Roommate’—By A Psychologist”, forbes.com [dostęp: 18.04.2025]