1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA
  4. >
  5. Nieśmiertelna Antygona - recenzja

Nieśmiertelna Antygona - recenzja

Teatr Nowy im. Jaracza w Łodzi
Teatr Nowy im. Jaracza w Łodzi
Proscenium oddzielone jest od sceny przezroczystą ścianą, która od góry do dołu zapisana jest tekstem "Antygony". Trudno odczytać niewielkie litery, udać się to może tylko widzom w pierwszych rzędach.

Z daleka ściana przypomina gigantyczną tablicę z ciasno wypisanymi nazwiskami poległych w walce lub zmarłych podczas katastrofy. Na środku sceny stoi metalowa trumna z ciałem bohaterskiego Eteoklesa. Dookoła niej ustawione są czarne krzesła. Rozpoczyna się uroczysty pogrzeb.

Kreon (Gracjan Kielar) po objęciu władzy w Tebach postanawia budować swój potencjał polityczny na trupach. Manifestuje rządy silnej ręki zakazem pochowania Polinejkesa – najeźdźcy Teb. Jest władcą bezkompromisowym, na którego łaskę nie można liczyć także po śmierci. Za zakopanie ciała Polinejkesa grozi odebraniem życia, przeciwstawia mu się jednak Antygona (Agnieszka Kwietniewska), narzeczona jego syna, której bracia zginęli w walce. Ona jednak nie czyni ze swojego gestu politycznego wystąpienia. Postępuje zgodnie z boskimi nakazami – zwłoki należy pogrzebać.

Marcin Liber w swoim spektaklu nadaje Antygonie gorzką samoświadomość. Nie jest bohaterką, chce wyrwać się z kamiennych objęć wybudowanego jej pomnika. Męczy ją trwająca od ponad dwóch lat walka w imię szlachetnej sprawy. Antygona żąda wiecznego odpoczynku dla zmarłych i dla siebie. Nie zgadza się na świat, w którym umrzeć nie oznacza odejść ze świata żywych.

Uczestniczy w pogrzebie brata, „inspirując się” żoną poległego amerykańskiego żołnierza uwiecznioną na fotografii Todda Heislera. Leżąc tuż przy trumnie na materacu, przykryta kołdrą, wpatruje się w ekran laptopa. Inne postaci udają, że nie zwracają uwagi na to dziwactwo. Biorą udział w uroczystości poddając się wszystkim wymogom. Ubrani są w żałobne stroje, zakładają w razie potrzeby okulary przeciwsłoneczne, które ukryją czerwone od łez oczy. Przerysowują rozpacz i szybko spalają papierosa przed pogrzebem, żeby zabić stres. Ismena (Dominika Biernat), pomimo ogromnej miłości do siostry, nie potrafi przyłączyć się do jej buntu. Uważa, że rolą słabych kobiet jest uleganie woli silniejszych mężczyzn. Jednak, kiedy Antygona zostaje skazana na śmierć za pogrzebanie ciała Polinejkesa, chce wziąć połowę winy na siebie. Siostra zapisuje jej wtedy na wewnętrznej stronie przedramienia „numer życia” tłumacząc, że Ismena nie może teraz umrzeć.

Antygona ma już wyćwiczone przerażenie, która odegra tuż przed prowadzeniem jej na śmierć. Demonstruje je Haimonowi (Piotr Trojan), który prosi ją o zaprezentowanie dla odmiany czegoś wesołego. Jest jednak Antygoną i to, co robi, musi być smutne. Wykrzywia więc twarz, drży lub zamiera w bezruchu, próbując wybrać najlepszą wersję odgrywanego strachu. Do trumny zanosi ją na rękach chór. Z sufitu zwisają dyskotekowe kule, członkowie chóru sypią confetti. Może sobie pozwolić na groteskową drogę do świata zmarłych. Wie, że kładzie się do trumny tylko na chwilę. Żywi i tak wywleką ją znowu na zewnątrz.

Marcin Liber wpisuje konflikt tragiczny we współczesną narrację. Udaje mu się przy tym uniknąć politycznej pułapki. Premiera spektaklu odbyła się tuż przed rocznicą katastrofy smoleńskiej. Tematyka dramatu od razu przywodziła na myśl związek z trwającą już trzy lata polsko-polską wojną o zmarłych i okoliczności ich śmierci. Reżyserowi udało się ochronić uniwersalność tekstu przed całkowitym zamknięciem go w polski kontekst. Nie wskazuje współczesnej Antygonie miejsca wśród polityków, kierując ją w stronę rodziców zmarłych tuż po porodzie dzieci. Szpitale klasyfikują niekiedy zgony noworodków jako poronienia, co uniemożliwia wydanie aktu urodzenia oraz zgonu, koniecznego do zorganizowana pogrzebu. Udowadnia, że mimo upływu dwudziestu pięciu  wieków, Antygona nadal ma o co walczyć.

W ostatniej scenie Liber nawiązuje do filmu Artura Żmijewskiego 80064. Ismena staje się Józefem Tarnawą, więźniem obozu koncentracyjnego – „numer życia”, zapisany na jej przedramieniu przez Antygonę, okazuje się być numerem obozowym. Jest on jak usprawiedliwienie jej uległości wobec władcy, która umożliwiła Ismenie przetrwanie. Tanatos (Patryk Zwoliński) namawia Ismenę­ - Józefa do odnowienia numeru. Po chwili wybrzmiewa drażniący dźwięk maszynki do tatuowania, który wdziera się do mózgu i rodzi w naszych umysłach prośbę o koniec. O koniec odnawiania traum i o szacunek dla końca ludzkiego życia.

"Antygona", Sofokles, reż. Marcin Liber, Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi

Artykuł pochodzi z portalu

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze