1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Penterafobia – patologiczny lęk przed teściową

Penterafobia – patologiczny lęk przed teściową

W stosunkach teściowych i synowych wiele się ostatnimi laty zmienia na lepsze. (Fot. iStock)
W stosunkach teściowych i synowych wiele się ostatnimi laty zmienia na lepsze. (Fot. iStock)
Dwie kobiety z emocjonalnym stosunkiem do jednego mężczyzny – to się nie może udać. Taki jest stereotyp. Jednak w stosunkach teściowych i synowych wiele się ostatnimi laty zmienia na lepsze.

Fragment książki „Być synową i nie zwariować”, Katarzyna Miller, Anna Bimer. Redakcja i skróty pochodzą od redakcji.

Może jedna z drugą nigdy nie wdałyby się w tę walkę, gdyby tylko wiedziały, że nie sposób jej wygrać. Behawioryści zwierząt mawiają, że samce gryzą się do pierwszej krwi. Samice – do ostatniej. Na gruncie Homo sapiens oznacza to, że zwaśnione kobiety nie odpuszczają nigdy. Nie jak mężczyźni, że dadzą sobie po razie, a potem następuje ciepły uścisk dłoni. Nie. Kobiety, raz ustawione w kontrze, prowadzą walkę rozłożoną w czasie na wieki wieków. Skrytobójczą, podstępną, partyzancką. Krew się nie poleje, a w każdym razie nie będzie widać plamy. Jedynie którejś może serce pęknie. Taką siłę potrafi mieć babska bierna agresja, czyli pojedynek na złośliwości, afronty, szyderstwa, gesty, miny, przewracanie oczami, marszczenie brwi, chrząknięcia, fochy, dąsy i wielkie obrazy oraz inne manifestacje w relacji. Nie wspominając o plotkach, pomówieniach, nastawianiu jednych przeciw drugim, czyli gigantycznej, choć z pozoru cichej manipulacji. I tak dzień po dniu, krok po kroku. Z żelazną konsekwencją, w duchu wielowiekowej tradycji kobiecego nicnieznaczenia i nicniemówienia głośno i wprost.

Nie ma się co dziwić, że kobiecy gniew, wściekłość, bunt – nie mogąc wybuchnąć za jednym razem, do końca – przeistoczyły się w jad sączony powoli, w mniejszych dawkach. Ale przez to szczególnie trujący. Dwie kobiety z emocjonalnym stosunkiem do jednego mężczyzny – to się nie może udać. Taki jest stereotyp. Podobno w stosunkach teściowych i synowych wiele się ostatnimi laty zmienia na lepsze, jak każda z relacji także ta ewoluuje z czasem w rozmaitych kierunkach. Znane jest jednak pojęcie penterafobii, które oznacza wręcz patologiczny lęk przed teściową. Samo słowo pochodzi z połączenia greckich: penthera, czyli teściowa, i fobos, czyli nienawiść bądź strach. Jest to specyficzny stan, który różni się od dyskomfortu, ponieważ może poważnie wpłynąć na zdrowie psychiczne i fizyczne. Penterafobia wywołuje bowiem stany lękowe, kołatanie serca, nadmierne pocenie się, zadyszkę, ataki paniki, niekontrolowany płacz, problemy z mówieniem. Wskazówką do zdiagnozowania penterafobii jest zresztą usilne unikanie teściowej pod różnymi, mniej lub bardziej ważnymi pretekstami. Nie bez powodu więc amerykańska pisarka i publicystka Eden Unger Bowdith swoją książkę tytułuje Trudne życie synowej. Jak przetrwać z teściową, a zawartość dzieli na trzy kategorie teściowych w rozdziałach: „Dobre”, „Złe”, „Okropne”. A w tym ostatnim porusza kwestię zachowań niewybaczalnych. Gloria Horsley, znana psychoterapeutka i autorka książek, m.in.: In-Laws (Teściowie) i The In-Law. Survival Guide, pod koniec lat 90. przeprowadziła badania, a wynika z nich, że w USA aż 70 procent małżeństw, które rozpadły się w pierwszym roku związku, wskazało problemy z teściową jako jedną z głównych przyczyn. W Szwajcarii dziesięć lat później teściową uznało za przyczynę rozwodu 7 procent badanych – pisze we wstępie do książki „Teściowe i synowe. Studium relacji” dr Magdalena Stankowska, socjolożka. I uzasadnia powstanie swojej pracy brakiem w Polsce pogłębionych analiz na temat tej relacji rodzinnej. Z jej własnych badań wynika jednak coś optymistycznego: najwięcej synowych oceniło swoje stosunki z teściową jako… poprawne. Wprawdzie mówimy o środowiskach wielkomiejskich, niemniej jest się z czego cieszyć.

Anna: Zauważyłaś, że słyszy się głównie kawały o teściowych mężczyzn?

Katarzyna: Rzeczywiście. Wydaje mi się, że stoi za tym wielowiekowy patriarchat. Facet zawsze był w rodzinie uprzywilejowany, w każdej roli. Toteż mógł sobie pozwolić na drwiny. Już teściowe z zięciów głośno nie robiły sobie kpin.

Anna: Ze śmiechem nie ma żartów – jak mawiał Gogol, i chyba tu akurat jego powiedzenie sprawdza się świetnie. To samo, co w wydaniu teściowej jej zięcia najwyżej rozśmieszy, już synowej może się nie spodobać, sprawić przykrość, a stąd tylko krok do poważnego problemu.

Katarzyna: Zięć nie ma potrzeby rywalizowania z teściową. I odwrotnie. Natomiast relacja między kobietami, zwłaszcza gdy w grę wchodzi pojedynek o uwagę mężczyzny, którego obie darzą uczuciem, każda innym, a jednak – będzie miała charakter zdecydowanie bardziej emocjonalny. Dlaczego? No bo często takie jesteśmy: reaktywne, drażliwe i pamiętliwe.

Anna: Profesor Bogdan de Barbaro powiedział, że dla chłopca matka jest pierwszą kobietą, a dla dziewczynki – pierwszą rywalką. Jeśli tak na to spojrzeć, układ: teściowa, syn, synowa – to potencjalny trójkąt bermudzki.

Katarzyna: W dodatku w nieskończonej liczbie wariantów. Nie wiem, w jakim kontekście profesor de Barbaro powiedział przytoczone zdanie, ale kluczowe wydaje mi się to, jaką mamą była i jest teściowa. Jeżeli matka syna zapomniała, że wychowuje go nie dla siebie, tylko dla niego samego, a w końcu dla innej kobiety, musi zazgrzytać sprzeczność interesów. Tymczasem bardzo wiele matek w ogóle nie ma tej świadomości. Zwłaszcza gdy są to matki samotne, choć nie tylko. Jeśli kobieta nie ma partnera, zaczyna przesadnie żyć życiem syna
i wprowadza go na miejsce mężczyzny, którego brak u jej boku. Ale równie dobrze pani może być w dość szczęśliwym związku, a będzie się ochoczo przeglądała w oczach syna, żeby się chociażby czuć młodziej.

Anna: Brzmi znajomo, że odwołam się do naszej poprzedniej książki.

Katarzyna: Tak. Kiedy rozmawiałyśmy o trudnych matkach w Być córką i nie zwariować, mówiłyśmy
o tym samym typie kobiet, co toksyczne teściowe synowych, czyli o osobowościach narcystycznych. Kobiety, które nie są dotknięte tym rysem, funkcjonują
w relacjach w miarę dobrze i bezkolizyjnie, również na linii teściowa–synowa.

Anna: Przy czym narcystyczna może okazać się nie tylko teściowa, ale i – dla odmiany – synowa.

Katarzyna: Wtedy to teściowa może odchodzić od zmysłów. Ale my skupiamy się na położeniu żon i partnerek mężczyzny, a nie ich matek. Bycie synową nie jest łatwe. Młoda kobieta wchodzi do obcej rodziny, ta rodzina przyjmuje ją różnie: jedna ciepło i serdecznie, inna obojętnie, a jeszcze inna – z rezerwą. Mężczyzna zwykle się stara, lecz nie zawsze potrafi, nie zawsze też udaje mu się jak najbardziej ułatwić i ocieplić moment wprowadzenia do rodziny swojej ukochanej. Jego matka ma ją podaną niejako na tacy: wszystko o niej wie, o wszystko niemalże wypada jej zapytać. Poznaje rodziców i rodzinę dziewczyny. Tymczasem sama pozostaje często tajemnicą.

Anna: Dlatego tak ważne jest podejście do tematu, jakie zaprezentowała nam synowa pani Diabolik, która – powiedzmy to samochwalczo – zaczerpnęła wiedzę
z naszej książki o relacjach córki z matką. I właśnie dzięki temu sobie tę teściową rozpracowała i rozbroiła. O pani Diabolik przeczytacie dalej w tej książce.

Katarzyna: Podobnie jak w relacji z matką, tak na linii z teściową mamy do czynienia z kobietą wychowaną przez inną kobietę, która z kolei została ukształtowa- na przez swoją matkę i tak dalej. Tu również dochodzi do powielania jakiegoś skryptu, który determinuje postępowanie kobiet.

Anna: Jeśli więc zrobimy research dotyczący rodziny
i korzeni teściowej oraz jej historii, możemy zobaczyć w pani Diabolik małą, bezbronną dziewczynkę.

Katarzyna: Która jednakowoż mocno tupie nóżkami. Natomiast rozpoznanie krajobrazu rodzinnego faktycznie daje klucz do... może nie rozwiązania czy szczęśliwego zakończenia, ale do zrozumienia drugiej strony. A wtedy okazuje się, że nie trzeba brać wszyst- kiego do siebie.

Anna: Stąd w naszych–nie naszych opowieściach, choć zwracamy się do synowych, światło rzucamy w większym stopniu na teściowe. Są przecież sytuacje życiowe, już nawet bez względu na rys osobowościowy bohaterek, w których nadaktywność czy nadobecność matki mężczyzny w życiu młodych jest jakoś zrozumiała.

Katarzyna: Jednak nie zawsze uzasadniona. Pamiętajmy o dwóch aspektach. Po pierwsze rodzic powinien pozostać rodzicem, a nie wyłącznie kumplem czy przyjaciółką. I nie wolno mu oczekiwać zamiany ról, czyli wymagać opieki rodzicielskiej od swojego dziecka.

Anna: Dodajmy może, że tak długo, jak się da. Bo przecież w przypadku ciężkiej choroby czy zaawansowanego wieku często opieka dziecka nad rodzicem wchodzi w grę i ma też w sobie coś z asekuracji pararodzicielskiej. Ale wpadłam ci w słowo.

Katarzyna: A druga sprawa i ostrzeżenie, nawiązujące zresztą do tego, o czym mówiłyśmy w „Być córką
i nie zwariować”
– osobowość narcystyczna nie musi manifestować się jako zakochanie w sobie z wzajemnością. Narcyzm oznacza nadmierne skupienie na sobie, również na przykład w swojej niedoli. Wyobraźmy sobie matkę, która czuje się podupadła na zdrowiu i w związku z tym oczekuje od syna specjalnej opieki ponad potrzeby. Będzie grała na jego sumieniu, poczuciu przywiązania i obowiązku, będzie uprawiała szantaż emocjonalny. A obserwatorzy z zewnątrz powiedzą, że ma prawo, bo jest poszkodowana. Ona tym- czasem zdemoluje synowi życie rodzinne, uznając, że ma do tego legitymację w postaci złej kondycji. I ciągłym nawoływaniem o pomoc, a tak naprawdę o zainteresowanie swoją osobą, zadręczy synową, syna i wnuki też.

Anna: Mówi się, że żyjemy w cywilizacji osobowości narcystycznych. Jeśli chodzi o mnie, mam serdecznie dość sytuacji, w których ktoś zagaja: „Jak u ciebie? Wszystko dobrze, tak?” – odpowiada sam sobie, by bez zbędnej straty czasu natychmiast przestroić się na transmisję danych wyłącznie na temat własny. Czuję się wtedy jak „słup” podstawiony dla cudzych potrzeb emocjonalnych.

Katarzyna: Też nie znoszę takiego wampiryzmu. A ponieważ uprawiam zawód, jaki uprawiam, ludziom często się wydaje, że w sytuacjach prywatnych nadal jestem od wysłuchiwania ich gorzkich żali. I tak próbują sobie towarzysko mnie „wypożyczyć”. Tylko że ja się nie dam wykorzystać.

Anna: A dla mnie to problem, bo dawniej za wielką zaletę uważano umiejętność słuchania, którą akurat mam. Chyba jednak nauczę się stawiać granice.

Katarzyna: Najwyższa pora.

Anna: Powiedziałyśmy, gdzie leży beczka z paliwem dla relacji synowa–teściowa. A jakie i gdzie są punkty zapalne?

Katarzyna: Pochodzenie, różnice środowiskowe i światopoglądowe, pieniądze, styl życia, no i oczywiście wnuki oraz wszystko, co związane z ich wychowa- niem. A tak naprawdę w złej relacji każdy pretekst jest dobry. Tu idealnie pasuje kolejny dowcip: „Kobieta wznosi toast: Za seks! To jedyne, w czym moja teściowa nie może czuć się ode mnie lepsza”.

Anna: Ale jak udowodnimy w dalszej części książki, konkurencja może odbywać się również na tym polu.

Fragment książki „Być synową i nie zwariować”, Katarzyna Miller, Anna Bimer, wyd. Rebis.

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze