Gaslighting, czyli dwuznaczne przekazy prowadzące do przekonania słuchacza, że coś z nim jest „nie tak” – zamiast dialogu, jasnej komunikacji i realnego rozwiązywania problemów – to jedna z metod przemocy psychicznej, opisywana głównie w kontekście toksycznych związków. Równie negatywne konsekwencje przynosi także w środowisku pracy.
Na łamach portalu Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego zwraca na to uwagę psycholog przywództwa dr Laura McHale. Gaslighting w miejscach pracy może sprzyjać chorobom psychosomatycznym, obniżeniu lojalności oraz zaufania i – co za tym idzie – prowadzić do pogłębiającej się demotywacji. Zdaniem badaczki najbardziej szkodzą niejednoznaczność ogólnikowych komunikatów oraz tworzenie atmosfery niepewności. A szczególnie podstępne jest to w powiązaniu z lękiem przed stratą pracy, bo brak wpływu na okoliczności jest wyzwalaczem silnego stresu.
Laura McHale zauważa, że szefowie – z lęku, że zostaną obwinieni i borykają się z niewypowiedzianymi wstydem oraz bezsilnością – chcąc uniknąć niewygodnych i bolesnych emocji, stosują strategię przywództwa nieobecnego. Ta zaś wywołuje u podwładnych dysonans poznawczy. Kiedy nie spełniają wielu podstawowych funkcji lidera, przywództwo staje się destrukcyjne, co przejawia się źle umiejscowionymi priorytetami organizacyjnymi i unikaniem odpowiedzialności – to nowa odsłona gaslightingu. Jaki to daje efekt? Brak zaangażowania pracowników i wysoką rotację.