Ludzie, którzy potrafią błyskawicznie podejmować decyzje, zwykle nam imponują - pewnością siebie, stanowczością, brakiem uciążliwego wahania. Sprawiają wrażenie tych, którzy wiedzą, są pewni swoich osądów i wyborów. Kto by tak nie chciał? Okazuje się jednak, że niezdecydowanie wcale nie zawsze jest takie złe, jak może się na pierwszy rzut oka wydawać. Ma całkiem sporo plusów i czasem jest jak najbardziej w naszym najlepszym interesie.
Pamiętacie wierszyk Aleksandra Fredry o nieszczęsnym osiołku, który mając do wyboru owies i siano, by się posilić, ostatecznie pada z głodu martwy, bo nijak nie potrafi zdecydować, który przysmak będzie dla niego lepszy? Ta opowiastka to przestroga - niezdecydowani tracą, bo żeby odnieść korzyści, trzeba umieć wybierać - najlepiej sprawnie, bo przeciąganie tego procesu może skończyć się kiepsko. A wybieramy przecież całe życie - nie chodzi tylko o tak banalne kwestie jak dania w restauracji czy buty w sklepie, a o decyzje, które mogą mieć poważne konsekwencje.
Na pytanie, dlaczego często się wahamy, może paść odpowiedź, że chcemy zawsze wybrać jak najlepiej - dla siebie, dla kogoś, dla sprawy - a to w wielu życiowych sytuacjach niełatwe. Skłonność do niezdecydowania może łączyć się z perfekcjonizmem. Dążenie do perfekcji jest jednym z głównych czynników powodujących paraliż decyzyjny - perfekcjonista nigdy w zasadzie nie jest do końca pewien, czy wystarczająco przeanalizował wszelkie dostępne opcje tak, by ostatecznie wybrać tę najlepszą. To oczywiście wiąże się także z prokrastynacją - odkładaniem dokonania wyboru na wieczne jutro w poczuciu, że wówczas proces ten będzie łatwiejszy, bardziej przemyślany, a efekt - bardziej korzystny.
W skrajnych przypadkach nawet drobne decyzje, które powinny być proste, stają się bolesne i wydają się obarczone niebezpiecznym ryzykiem - "jeśli wybiorę źle, dojdzie do katastrofy". Niezdecydowanie nie bez kozery kojarzymy z frustracją - zawieszenie bywa męczące i nas unieszczęśliwia, co zresztą podkreśla w swoich badaniach nad konsekwencjami nadmiernego wahania Eric Rassin, profesor psychologii na Uniwersytecie Erazma w Holandii, pisząc, że koreluje ono pozytywnie z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, ale negatywnie z poziomem odczuwanej satysfakcji z życia. W takiej optyce niezdecydowanie jawi się jako pułapka i naprawdę trudno dopatrzyć się w nim pozytywów. A jednak to możliwe!
Trudnym wyborom często towarzyszy ambiwalencja. Z jednej strony chcesz przyjąć propozycję nowej pracy, bo firma ma świetną lokalizację, wygodne biuro i obiecano ci całkiem niezłe zarobki, z drugiej - wiesz, że na nowym stanowisku będziesz mieć masę obowiązków, a zespół, do którego masz dołączyć, wydaje się na pierwszy rzut oka złożony z korporobotów skłonnych podłożyć ci nogę natychmiast, gdy tylko przekroczysz próg biura. Decyzyjny rozkrok, który zapewne towarzyszyłby ci w podobnej sytuacji, to nic przyjemnego. Każdy chciałby w obliczu wątpliwości jak najszybciej mieć to z głowy - w prawo albo w lewo, wóz albo przewóz, bo to oznaczałoby ulgę, ale... czy szybko podjęta decyzja aby na pewno jest dobra? Właśnie tu tkwi sedno problemu, bo oczywiście tak nie jest.
Do ciekawych wniosków na ten temat doszły doktorantka Jana-Maria Hohnsbehn i Iris Schneider, profesor psychologii społecznej z Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie, badające wpływ ambiwalencji na podejmowanie decyzji. Okazuje się, że decydując zbyt szybko, bardzo często popełniamy jeden z najczęstszych błędów poznawczych - błąd potwierdzenia nazywany inaczej błędem konfirmacji. Polega on na tym, że mamy skłonność do akceptacji tylko tych informacji, dowodów i argumentów, które potwierdzają wcześniej przyjęte przez nas założenia i przekonania. Wchodząc na rozmowę rekrutacyjną do firmy, o której koleżanka wyrażała się w samych superlatywach, podkreślając, że pracują tam przemili ludzie, jesteś nastawiona pozytywnie. Jest szansa, że ulegając błędowi potwierdzenia, nie zauważysz całej masy red flagów świadczących o tym, że wyrabia się tam masę bezpłatnych nadgodzin, umowy są dość niekorzystne dla pracowników, za to dostrzeżesz roześmianą ekipę przy kawiarce i oczywiście pomyślisz: "ależ tu wesoło, to robota dla mnie! Biorę ją!". Ulegając błędowi potwierdzenia, nieświadomie zbierasz dowody na słuszność decyzji, która jest dla ciebie wygodna, ale to wcale nie oznacza, że jest dobra.
Czytaj także: Widzimy i słyszymy to, co chcemy. Błąd potwierdzenia i ułatwia, i komplikuje nam życie
Właśnie ambiwalencja może przyjść tu z pomocą - nie tylko poszerza ona bowiem przetwarzanie poznawcze (jeśli tylko w połowie jesteś "za", jest większa szansa, że wyłapiesz z otoczenia sygnały ostrzegawcze, dopuścisz je do siebie, bo dzięki ambiwalencji masz większą otwartość na inne perspektywy przed wydaniem osądu) i umożliwia racjonalną analizę dowodów i argumentów "za" i "przeciw", ale także chroni przed kolejnym błędem - błędem korespondencji lub atrybucji. Ten polega na tendencji do wyjaśniania zachowań innych osób w oparciu o ich cechy i predyspozycje, przy równoczesnym zminimalizowaniu wpływu środowiska. Na rozmowie rekrutacyjnej możesz odnieść wrażenie, że przyszły szef jest opryskliwy i niecierpliwy i na tej podstawie podjąć pochopną decyzję, że rezygnujesz, bo praca z kimś takim będzie udręką. Błyskawiczna ocena osoby i dokonanie wyboru ad hoc mogą okazać się pułapką. Człowiek, którego oceniasz w ten sposób, może być z natury sympatycznym i serdecznym człowiekiem, ale spotkałaś go tuż po nieprzyjemnej sytuacji, po trudnym spotkaniu z klientem czy po nieprzespanej nocy - jeśli się zawahasz i dasz mu drugą szansę, być może ostatecznie zyskasz fajną posadę tylko dzięki temu, że nie podjęłaś decyzji pod wpływem chwili.
Czytaj także: Pułapki oceniania – efekt Pigmaliona, błąd atrybucji oraz inne uproszczenia poznawcze, którym ulega nasz mózg
Osobie o wysokim stopniu ambiwalencji podjęcie decyzji może wprawdzie zająć więcej czasu, ale za to jest ona znacznie mniej podatna na rozmaite uprzedzenia, gdy już ją podejmie. To sprawia, że wybór - dokonany we wprawdzie dłuższym czasie, ale nieobciążony błędami poznawczymi - jest po prostu mądrzejszy!
Choć dowodów na to, że odrobina ambiwalencji i zawahania sprzyja podejmowaniu trafniejszych decyzji, proces ten nie może ciągnąć się w nieskończoność. Musi w końcu nadejść chwila, w której dokonasz wyboru. Założyciel Amazona Jeff Bezos uważa, że najlepszy moment to ten, gdy dysponujesz około 70 procentami informacji, które uważasz za potrzebne. Oczekiwanie, że zdobędziesz jednak 100 procent, może zakleszczyć cię w paraliżu decyzyjnym, gdy zaś masz mniej niż 70, ryzyko podjęcia nietrafionej decyzji jest zbyt duże. Pewnie, że nie da się w każdej życiowej sytuacji przeliczyć wszystkiego na procenty, ale warto dopuścić do racjonalnej oceny sytuacji odrobinę intuicji - bo to właśnie jest najlepszy przepis na zachowanie równowagi.
Różne źródła sugerują, że przeciętny dorosły podejmuje od 33 000 do 35 000 decyzji dziennie! Co i kiedy zjemy, jaką drogę do pracy wybierzemy, na co popatrzymy itd. To przytłaczająca ilość, ale szczęśliwie znakomita większość to decyzje automatyczne, którym nie poświęcamy uwagi. Niemniej warto zadbać o priorytety i nie poświęcać zbyt wiele czasu błahostkom - naprawdę wybór koloru skarpetek nie musi zajmować 15 minut, ale już na poważniejsze decyzje warto poświęcić trochę więcej czasu, zaoszczędzić go na nie kosztem drobiazgów bez większego znaczenia. Ważne są również limity czasowe, ramy, w których postanawiasz się zmieścić. To forma umowy zawartej ze sobą, w której dajesz sobie ograniczoną przestrzeń na rozważanie, analizę wątpliwości i ostateczne podjęcie decyzji - taki dead line dla samej siebie jest bardzo pomocny.
Więcej o tym, jak skutecznie podejmować decyzje, przeczytasz tutaj: Jesteś w kropce i nie wiesz, jaką podjąć decyzję? Tych 6 prostych sposobów pozwoli ci szybciej dokonać wyboru