Kiedy cały świat szaleje na punkcie utworu „Messy”, Lola Young – utalentowana wokalistka i songwriterka – dołącza do line-upu tegorocznego Open’er Festival, co tylko potwierdza jej rosnącą popularność światowej scenie muzycznej. Jeśli jeszcze jej nie znacie, czas to zmienić, bo o tej artystce będzie niedługo naprawdę głośno.
Lola Young jest pochodzącą z południowego Londynu 24-letnią wokalistką, kompozytorką i autorką tekstów, która z impetem wkroczyła na muzyczne salony. Zadebiutowała w 2019 roku, ale na swoim koncie ma już wiele osiągnięć. Najczęściej porównywana jest do Adele i Amy Winehouse, a jej ognisty talent (dziewczyna ma jeden z najmocniejszych wokali, jakie słyszeliśmy w ostatnim czasie), bezkompromisowa charyzma oraz unikatowy styl i popowo-alternatywna energia sprawiają, że warto śledzić jej karierę. Imponujące jest też jej szczere podejście do muzyki, porywające brzmienie oraz emocjonalne, ale też pełne humoru i bardzo bezpośrednie teksty, z którymi łatwo się utożsamić. To po prostu nowy głos młodego pokolenia, w którym trudno się nie zakochać. Zapewniamy, że fani oldschoolowych klimatów i wielkich głosów będą nią naprawdę zachwyceni.
Lola Young urodziła się 4 stycznia 2001 roku. Dorastała w muzycznym domu wypełnionym dźwiękami (słuchała wszystkiego: Eminema, Davida Bowiego, Prince’a, Alanis Morissette i Avril Lavigne), a o zajmowaniu się tą dziedziną sztuki „na poważnie” marzyła już jako 10-latka. W wieku 11 lat zaczęła więc pisać własną muzykę, a później doskonaliła swoje umiejętności w prestiżowej szkole artystycznej Brit School, której absolwentkami są m.in. Adele, Amy Winehouse, Leona Lewis i Kate Nash. Wtedy wiara we własną muzykę stała się dla niej wszystkim, bo jak sama mówi, „nie miała w życiu nic innego”.
Koncertując w małych londyńskich pubach, gdzie pojawiali się przedstawiciele wytwórni płytowych, zwróciła uwagę byłego menedżera Amy Winehouse, który pokochał jej brzmienie, i chociaż nie był chętny na współpracę ze względu na brak terminów i dawne zranienia, przedstawił ją człowiekowi odpowiedzialnemu za debiut Adele. Ten jednak nie przegapił okazji. I tak 18-letnia Lola podpisała swój pierwszy duży kontrakt i szturmem podbiła serca słuchaczy na całym świecie, najpierw kaskadą singli, potem EP-kami „Renaissance” i „After Midnight”, a następnie znakomitymi albumami.
Pierwszy z nich, „My Mind Wanders And Sometimes Leaves Completely” (2023), to zbiór poruszający utworów o dorastaniu. Lola opowiada w nim o relacjach, w szczególności tych toksycznych, opartych na love bombingu czy gaslightingu, a także emocjach, pewności siebie, zmaganiach z własnym ciałem czy depresji. Co ciekawe, utwór „Don’t Hate Me” stał się hitem jeszcze przed premierą i pchnął karierę Brytyjki na zupełnie nowe tory.
Latem 2024 roku ukazał się jej drugi album, entuzjastycznie przyjęty i pełen kipiących młodzieńczą energią utworów „This Wasn’t Meant For You Anyway”. Podobnie jak sama Lola, płyta jest bezczelna, zabawna i głęboko zanurzona w londyńskim klimacie. Co więcej, to jeden z najważniejszych, najbardziej szczerych i najodważniejszych krążków ubiegłego roku, tuż obok tych wydanych przez Billie Eilish, Charlie XCX czy Sabrinę Carpenter.
Zapytana o to, co chce przekazać nową muzyką, artystka mówi krótko: – To „pieprz się” skierowane do wszystkich moich byłych. Tracklistę otwiera klimatyczny „Gold Books” i grunge-popowy utwór „Wish You Were Dead”. W „Fuck” czy „Big Brown Eyes” Lola imponuje nieskrępowaną postawą, z kolei w „Conceited” zachwyca brzmieniem w stylu Arctic Monkeys. „Intrusive Thoughts” to oszczędna, melancholijna propozycja; „You Noticed” – moment wyciszenia, a „Crush” – nieśmiałe nawiązanie do twórczości Radiohead.
Ostatnie pół roku było dla niej pasmem sukcesów. Przełomem okazało się jednak wydanie singla „Messy”, który stał się viralem na TikTok i trafił na listy przebojów na całym świecie. Numer ujrzał światło dzienne w maju i od razu zwrócił uwagę fanów stylistycznymi odniesieniami do Fleetwood Mac oraz tekstem opartym na zabawnych one-linerach. – To kamień milowy w mojej twórczości. Zdarzały mi się już viralowe momenty, ale to jest coś zgoła innego. To wspaniałe uczucie, gdy widzisz, że twoja praca przynosi takie owoce. Nigdy nie sądziłam, że ludzie słuchają mojej muzyki, ale to naprawdę się dzieje – mówi artystka.
To tylko świadczy o tym jak słuchacze rezonują z jej nieprzepuszczoną przez filtry wrażliwością. Sama artystka opisuje natomiast „Messy” jako „hymn ADHD” – skierowany do partnera, którego nie da się zadowolić. – Nienawidzisz, kiedy płaczę, chyba że to „ten czas w miesiącu”. Jestem zbyt idealna, dopóki nie pokażę ci, że wcale nie jestem – śpiewa w refrenie. – To bardzo szczery numer. Chodzi o akceptację niedoskonałości i znalezienie siły w tym, kim jestem – powiedziała magazynowi „Attwood”. Wygląda na to, że wielu fanów również znajduje w tych niedoskonałościach siłę. I oby tak dalej, bo oficjalna podróż Loli po branży muzycznej dopiero się zaczyna.
Wiosną ubiegłego roku jej pierwsza światowa trasa koncertowa wyprzedała się w kilka sekund – nic dziwnego, bo na żywo wypada naprawdę znakomicie. Pod koniec roku artystka w wielkim stylu zakończyła jej północnoamerykańską część, a następnie rozpoczęła serię koncertów krajowych (jeden z nich, ze względu na duże zainteresowanie, trzeba było przenieść do większego obiektu). W tym miesiącu natomiast rozpoczyna europejskie tournée, przygotowując się jednocześnie do sezonu festiwalowego, w ramach którego wystąpi na Open’er Festival 2025 (3 lipca oczekujcie jej na Orange Main Stage). Co więcej, utalentowana Brytyjka zapowiedziała również, że nie zamierza osiadać na laurach i już teraz przygotowuje materiał na trzeci album, na którym połączy klimat lat 90. z hip-hopem, popem i folkiem.