Millie Bobby Brown miała zaledwie dwanaście lat, kiedy „Stranger Things” wspięło się na szczyt rankingu oglądalności Netflixa. Widzowie poznali ją jako drobną dziewczynkę z ogoloną głową i telekinetycznymi mocami, dzięki którym siłą umysłu mogła zgnieść puszkę po gazowanym napoju lub… powalić swoich wrogów. W prawdziwym życiu, jako dziecku dorastającemu na oczach całego świata, też przydałyby jej się nadprzyrodzone zdolności, aby móc stawić czoła zajadłym krytykom. Poza serialem musiała jednak rozprawić się z nieprzychylnymi osobami w inny sposób.
Niestety przyprawiające o dreszcze historie dziecięcych gwiazd z lat 90. i 00. nie nauczyły nas wiele. Bodyshaming wcale nie odszedł w zapomnienie. Młodzi ludzie stawiający pierwsze kroki w show-biznesie wciąż spotykają się z niewłaściwymi uwagami i traktowaniem, z jakimi nie poradziliby sobie nawet w pełni ukształtowani dorośli. Millie Bobby Brown przekonała się o tym na własnej skórze. Ostatnio 21-letniej aktorce nieustannie wytyka się a to nieprzemyślane korzystanie z zabiegów medycyny estetycznej, a to zbyt „poważny” jak na jej wiek makijaż i modowy gust. Wydaje się, że niektórzy nadal chcieliby widzieć w niej Jedenastkę z początkowych sezonów przeboju Netflixa.
Zapominają jednak, że również wtedy – kiedy na czerwone dywany wchodziła w różowych sukienkach i z rozwichrzonymi włosami – padała ofiarą hejtu. Tyle że z innych powodów. Wówczas zarzucano jej zbytnią gadatliwość i ekspresyjność. W mediach społecznościowych atakowano ją m.in. za przerywanie wypowiedzi swoich kolegów z obsady. – Trudno słyszy się takie rzeczy, mając trzynaście lat. Myślisz sobie wtedy: „Nigdy więcej nie chcę się odzywać, nie chcę być najgłośniejszą osobą w pokoju”. Gdy udzielałam wywiadów, z tyłu głowy cały czas miałam te komentarze. Milczałam więc i odzywałam się tylko, kiedy ktoś zwracał się bezpośrednio do mnie, mimo że bardzo chciałam włączyć się do rozmowy. Czułam jednak, że to nie moja kolej – wspominała na łamach „Glamour”.
Wszystko wskazuje na to, że gwiazda „The Electric State” ma już ten etap za sobą. Uwadze Brown nie uszły niedawne wpisy dotyczące jej prezencji. Zarówno internauci, jak i dziennikarze pisali, że 21-latka niepotrzebnie dodaje sobie lat rozjaśnionymi włosami i ubraniami „w dawnym stylu Pameli Anderson i Ivany Trump”. W odpowiedzi na przytyki dotyczące jej najnowszych wystąpień, zamiast zachować ciszę, postanowiła stanowczo zareagować. Zamieszone w social mediach nagranie dedykowała nie anonimowym użytkownikom społecznościowych platform, a konkretnym autorom, którzy w swoich tekstach krytykowali jej modowe i urodowe wybory.
– Chcę poruszyć kwestię, która dotyczy nie tylko mnie, lecz każdej młodej kobiety wchodzącej w dorosłość w blasku fleszy. Uważam, że muszę o tym głośno powiedzieć. Zaczęłam karierę w tej branży w wieku 10 lat. Dorastałam na oczach całego świata, ale z jakiegoś powodu ludzie nie potrafią dorosnąć razem ze mną. Zamiast tego oczekują, że zatrzymam się w czasie, że będę wiecznie wyglądać tak jak w pierwszym sezonie „Stranger Things”. A ponieważ tak się nie stało, zostałam celem ataków – zaczęła swoją przemowę.
– Porozmawiajmy o artykułach, nagłówkach i ludziach, którzy za wszelką cenę chcą poniżyć młode kobiety. „Dlaczego pokolenie Z, do którego należy Millie Bobby Brown, tak źle się starzeje?” – Lydia Hawken. „Co Millie Bobby Brown zrobiła ze swoją twarzą?” – John Ely. „Millie Bobby Brown wzięto za matkę, gdy spacerowała z młodszą siostrą Ave po Los Angeles” – Cassie Carpenter. „Matt Lucas bezlitośnie kpi z mamuśkowej metamorfozy Millie Bobby Brown” – Bethan Edwards. Dlaczego dorosły mężczyzna wyśmiewa wygląd młodej kobiety? To nie jest dziennikarstwo. To jest znęcanie się. Fakt, że dorośli poświęcają czas na analizowanie mojej twarzy, ciała i wyborów, jest niepokojący. A fakt, że niektóre z tych artykułów piszą kobiety? To jest jeszcze gorsze – kontynuuje.
– Tyle mówi się o wspieraniu i dodawaniu otuchy młodym kobietom, ale kiedy przychodzi co do czego, łatwiej jest nas poniżać dla kliknięć. Rozczarowani ludzie nie potrafią znieść widoku dziewczyny, która staje się kobietą na własnych warunkach, a nie zgodnie z ich oczekiwaniami. Nie będę przepraszać za to, że dorosłam. Nie będę się umniejszać, aby sprostać nierealnym żądaniom ludzi, którzy nie potrafią znieść widoku dziewczyny, która staje się kobietą. Nie będę się wstydzić za to, jak wyglądam, jak się ubieram i jak się prezentuję. Staliśmy się społeczeństwem, w którym łatwiej jest krytykować niż chwalić. Dlaczego odruchowo mówimy coś okropnego, zamiast powiedzieć coś miłego? Jeśli macie z tym problem, zastanówcie się – co tak naprawdę was niepokoi? Postarajmy się bardziej. Nie tylko dla mnie, ale dla każdej młodej dziewczyny, która zasługuje na to, by dorastać bez obawy, że zostanie zmiażdżona za samo istnienie.
Jak widać, Millie potrafi zawalczyć o siebie nie tylko na ekranie. Apel aktorki spotkał się z ciepłym odzewem obserwatorów. Fani chwalą 21-latkę za decyzję o wskazaniu dziennikarzy z imienia i nazwiska oraz doceniają wyważony ton. – To ważne przesłanie, twoje słowa mają wielką moc. Jesteś promykiem światła na tym świecie, dlatego świeć pełnym blaskiem bez cienia skrępowania – to tylko jeden z licznych pozytywnych komentarzy pod postem gwiazdy.