Refleksologia polega na uciskaniu receptorów w skórze, odpowiadających poszczególnym narządom, dzięki czemu można wpływać na nie poprzez dotyk. Jednak to samo, co na stopach może wywoływać ból – podczas masażu twarzy staje się niemal pieszczotą: relaksuje i wycisza. A całe ciało pozbywa się napięcia.
Ciało to niezwykle czuły mechanizm, pełen ukrytych przycisków. Na samej twarzy jest ich około sześciuset. Każdy ucisk wywołuje reakcję. Ile można z tym zrobić, jeśli tylko dysponuje się wiedzą! Poprawia się krążenie, wzrasta poziom energii. Albo puszczamy coś wreszcie – napięcie, emocję, nawet ból. Odzyskujemy równowagę, świeżość percepcji, pragnienie życia...
Przyjmuje się, że korzenie metody sięgają starożytności. Podobno pierwszą współczesną mapę refleksologiczną stóp stworzyła Amerykanka Eunice Ingham 90 lat temu. Ingham przeczytała wówczas artykuł o śpiewaczce operowej, której kariera załamała się – z nieznanych powodów wysokie dźwięki stały się dla niej nieosiągalne. Miała w tym wszystkim dużo szczęścia – ktoś zwrócił uwagę na jej kciuk. Na to, że naskórek nosił ślady zrogowacenia. Ten sam mężczyzna podpowiedział artystce, by sprawdziła, czy podobne stwardnienie nie wykształciło się na stopie, w okolicach palucha, i zasugerował wizytę u pedikiurzystki. Kobieta nie miała nic do stracenia. Posłuchała i... stracone dźwięki wróciły. Eunice Ingham, która pracowała już wtedy jako fizjoterapeutka, zafascynowała się tym przypadkiem. Zaczęła badać temat bardzo dogłębnie. Krok po kroku, milimetr po milimetrze.
Dziś wiemy, że mapy somatotropowe występują na całym ciele: na dłoniach, stopach, uszach, ramionach, udach, na brzuchu, plecach, wokół pępka... I oczywiście na twarzy! Katarzyna Namysł, refleksolożka, tłumaczy, że mamy tu receptory wszystkich narządów wewnętrznych, wszystkich części ciała. – Środek czoła odpowiada całej głowie, łuki brwiowe – ramionom, nos – kręgosłupowi. Masując bruzdy wargowo-nosowe, stymulujemy uda, na żuchwie znajdziemy receptory kolan i łydek, a na brodzie – stóp – wylicza. Masażem twarzy zainteresowała się bardzo wcześnie. – Mój syn urodził się z całkowitym lewostronnym rozszczepieniem wargi i podniebienia. Lekarz powiedział, że będzie łatwiej operować, jeśli „materiał” będzie miękki. Zaczęłam więc działać w tym kierunku, wyobrażałam sobie, że skóra przesuwa się, wszystko wraca na swoje miejsce... Później, kiedy uczyłam się masażu lomi, podczas jednego z kursów prowadzący spytał: „A co ty tak długo przy tej twarzy zostajesz?”. Fakt, zostawałam i dostawałam informacje zwrotne, że to się podoba, że jest przyjemne i rozluźniające – wspomina. Poszła za tym. Po kursie w Międzynarodowym Instytucie Refleksologii Twarzy Beaty Sekuły z dnia na dzień odeszła z korporacji. Nie ukrywa, że na tę decyzję miał też wpływ ciężki wypadek na nartach. – Pięć miesięcy przeleżałam w łóżku, musiałam poukładać sobie wszystko na nowo. Uświadomiłam sobie, że żyłam w niesamowitym stresie, kompletnie zatraciłam się w pracy – opowiada.
Przed sesją nie robi wywiadu z klientem, nie zbiera informacji. Woli, by przemówiło ciało. – Robię tak zwaną diagnozę refleksoryczną, która ma charakter czysto energetyczny i nie musi się pokrywać z diagnozą medyczną, ale przede wszystkim poddaję się temu, co pokazuje się w trakcie masażu. Mam klientkę, którą przy okazji każdej wizyty pytałam o nerki i pęcherz moczowy. Twierdziła, że nic jej nie dolega, dla pewności zrobiła nawet badania, a jakiś czas później wydaliła kilka kamieni z nerek. Od tamtej pory zaczęła zupełnie inaczej traktować refleksologię. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że te, wydawałoby się, niepozorne ruchy, jakie wykonuje refleksolog - stymulują głębokie procesy naprawcze, mobilizują organizm do intensywnej pracy. Pomagają ciału zrobić porządki, wyrzucić to, co zostało kiedyś zamiecione pod dywan. Czasem oznacza to też chwilowe pogorszenie samopoczucia. Ale ciało wie, co robi. Trzeba mu tylko zaufać.
Refleksologia twarzy świetnie sprawdza się jako terapia antystresowa. Może być pomocna w stanach przemęczenia, napięcia, pobudzenia. Pod wpływem dotyku organizm wycisza się, regeneruje, stopniowo wraca do stanu homeostazy. Wzrasta nasz dystans do tego, co uważamy za problem, pojawia się większa odporność na sytuacje stresogenne. Przy okazji może się poprawić pamięć, koncentracja.
– Praca w pobliżu mózgu gwarantuje dużą skuteczność. Można wpłynąć na system nerwowy i hormonalny, na szyszynkę, przysadkę – mówi Katarzyna Namysł. I dodaje, że dla niej refleksologia jest też swego rodzaju refleksją: gdzie teraz jestem, w jakim momencie na swojej drodze? Trudno pominąć w tym rolę emocji. Mało tego – one często wypływają na pierwszy plan. – Odwołuję się do określonej sekwencji ruchów, zawsze wiem, z którym organem w danym momencie pracuję. Ale pewnych rzeczy nie da się rozdzielić... Dlatego z czasem zaczęłam przykładać coraz większą wagę do emocji, które chcą uwolnić się podczas tej pracy, chętnie zostawiam im przestrzeń – wyznaje.
Zabieg trwa około 40 minut. Podczas pierwszej sesji terapeutka zapoznaje się z ciałem, mięśniami, napięciem. Kiedy twarz staje się bardziej plastyczna, można wejść głębiej i jeszcze głębiej, i jeszcze...
Potrzeba cierpliwości: do pewnych rzeczy dochodzi się powoli, po kawałku. Z szacunkiem dla ciała, ale też dla różnych mechanizmów obronnych, wyparć. – Dla mnie refleksologia to coś więcej niż rozmasowanie napięć, to zaproszenie do niewielkiej eksploracji. Możemy zajrzeć do środka w bezpieczny, nieinwazyjny sposób – tak głęboko, jak w danym momencie jesteśmy gotowi. Możemy zastanowić się, co jest źródłem naszego stresu, dysharmonii, jakich emocji nie dopuszczamy. To, co widać na wierzchu, to tylko efekt końcowy tego, co skumulowało się w środku, w takich ilościach, że zaczyna już wylewać się na zewnątrz – podkreśla terapeutka.
Częstotliwość zabiegów? – Nigdy tego nie wiem, niczego nie sugeruję. Przekonałam się, że najlepiej działa zasada: przyjdź, kiedy poczujesz, że potrzebujesz. Mamy różne możliwości czasowe i finansowe, ale też różną gotowość do pracy. Czasem opór jest tak silny, że niektórzy są w stanie rozchorować się, żeby tylko nie dotrzeć na sesję. Wierzę, że najlepsze rezultaty osiąga się wtedy, gdy współpracujemy z ciałem – odpowiada.
Wśród rezultatów trudno nie docenić tych estetycznych. Masaż refleksologiczny wpływa tonizująco na mięśnie, może przyczynić się do poprawy owalu twarzy, eliminacji zastojów, obrzęków, wygładzenia drobnych zmarszczek. – Twarz się rozświetla, czasem wręcz zmieniają się rysy. Oczy otwierają się, zaczynają błyszczeć – mówi Katarzyna Namysł. Zastrzega jednak, że dużo zależy od stylu życia. – Jeżeli ktoś pali papierosy, źle się odżywia, mało śpi, trudno, by osiągnął spektakularne rezultaty poprzez masaż. Inna rzecz, że spotkanie z ciałem może być inspiracją do objęcia siebie większą troską...
Tak naprawdę w całej tej pracy z ciałem – jakkolwiek górnolotnie mogłoby to zabrzmieć – zawsze chodzi o miłość. Dotyk, troska są jej przejawem. – Refleksologia to też możliwość nawiązania kontaktu z kimś, kto nie jest zbyt otwarty na dotyk, niechętnie odsłania ciało. Być może doświadczył jakiejś traumy i zamknął się na odczuwanie, bliskość go przeraża. Sama dobrze znam ten lęk, dlatego czuję, że mam tu coś do zaoferowania – deklaruje terapeutka. – Prawda jest taka, że potrzebujemy być dotykani. Odpowiedni dotyk to cudowne remedium na stres.
- Zwalcza panikę, bezsenność, tremę, nerwowość i poirytowanie. Punkty znajdujące się w bliskiej okolicy małżowin usznych, systematycznie pocierane, wspomagają odzyskanie równowagi emocjonalnej, spokoju i homeostazy. Zatem przyłóż palce wskazujące wzdłuż linii łączących uszy z twarzą. Lekkimi, ale zdecydowanymi ruchami pocieraj jednocześnie obie strony w kierunku góra–dół (20–25 razy). Gdyby pojawiło się uczucie mdłości, zmniejsz tempo lub siłę ucisku. Wykonuj profilaktycznie lub kilka razy dziennie, by złagodzić pojawiające się objawy. Przed praktyką zastosuj oddychanie 4x4: każda faza – wdech, pauza, wydech, pauza – trwają w nim tyle samo (odliczamy do czterech).
- Wzmacnia pozytywne myślenie. Połóż trzy złączone palce (wskazujący, środkowy, serdeczny) obu dłoni na czole, równolegle do brwi – na tzw. „rogach czołowych”. Dotknij tych uwypukleń najdelikatniej, jak potrafisz, zachowując kontakt ze skórą. Możesz włączyć muzykę relaksacyjną (432 Hz), położyć się. Rozluźnij się, oddychaj swobodnie. Zamknij oczy, wycisz myśli (jeśli będą napływać, obserwuj je). Porzuć oczekiwania, wyobrażenia – wystarczy zwykła obecność przy sobie czy osobie przyjmującej. Trzymaj dłonie na czole przez co najmniej trzy minuty – aż pojawi się poczucie spokoju, błogostan. W razie potrzeby powtórz (do kilku razy na dobę).
- Pamiętaj, że podczas dotyku ciało ożywa. Może stać się bardziej wrażliwe, poprosić o więcej troski i uwagi, o uważniejsze przyjrzenie się emocjom. W razie potrzeby możesz skorzystać z telefonicznego wsparcia Katarzyny Namysł bądź z jej autorskich sesji Kanoa, prowadzonych również on line.
Katarzyna Namysł, refleksolożka, masażystka i nauczycielka lomilomi, twórczyni autorskiego masażu Kanoa facilitator access Bars.