O nowej, malarskiej adaptacji „Chłopów” Władysława Reymonta w reżyserii DK Welchman i Hugh Welchmana rozmawiają Grażyna Torbicka i Martyna Harland.
Martyna Harland: Ten film uwalnia demony naszej podświadomości i ukrytych przekonań co do kobiecości i męskości… Dla mnie nowi „Chłopi” to przepiękny wizualnie obraz tego, jak niewiele zmieniło się w postrzeganiu kobiet.
Grażyna Torbicka: A co konkretnie cię tu poruszyło i zarezonowało tak współcześnie?
To, że kobieta jest nadal zniewolona przez związki i oczekiwania co do tego, jaka ma w nich być. Kiedy wdaje się w romans z żonatym mężczyzną, to zawsze jest tą, która skusiła, a nie tą, która została zwiedziona. Są rzeczy, które zmieniły się tylko w naszych deklaracjach, ale nie na poziomie głębszych przekonań.
Ale przecież masz we współczesności wiele przykładów niezależnych kobiet, które nie zwracają uwagi na to, co myśli o nich środowisko, tylko zmierzają do celu. Chyba jednak trochę się zmieniło od momentu, kiedy Reymont pisał swoich „Chłopów” w pierwszych latach XX wieku. Chociaż oczywiście w środowiskach hermetycznych i zamkniętych – można powiedzieć nawet: ortodoksyjnych, gdzie kultura nakazuje pewne kodeksy zachowań – możemy mówić nadal o zniewoleniu kobiet, braku ich wolności. Ale generalnie wydaje mi się, że dosyć dużo jako kobiety zrobiłyśmy na przestrzeni tych lat.
W filmowej wersji „Chłopów” Jagna to młoda dziewczyna, która zakochuje się w Antku, ale dostaje za mąż innego, Borynę, ponieważ ten może jej zapewnić dobrobyt. Tego współcześnie w naszej kulturze nie obserwuję, w takich sytuacjach kobieta mówi, że nie wyjdzie za tego mężczyznę, i koniec.
„Chłopi” (Fot. materiały prasowe)
Nie ma znaczenia, czy jako kobieta zwiążesz się z kimś z miłości, czy jest to małżeństwo z rozsądku, jak to z Boryną. Ten film pokazuje, że i tak to twoja najbliższa społeczność będzie decydować o tym, czy jesteś dobrą, czy złą żoną.
Nie widzę w nowych „Chłopach” współczesnej opowieści o Polsce, tylko kolejną interpretację powieści Reymonta, gdzie polska wieś jawi się jako specyficzne, małe środowisko, zależne od innego trybu funkcjonowania i wartości związanych z życiem blisko natury. Antek mówi do Jagny: „Ty jesteś dla mnie święta. Podobnie jak ziemia, którą cenię najwyżej”.
Myślę, że mówisz o sytuacji dotyczącej życia w mniejszych, być może właśnie wiejskich społecznościach, ja bym tego nie rozszerzała na całe społeczeństwo. Generalnie współczesne młode kobiety nie będą się bały uznania za winne, jeżeli otwarcie będą chciały związać się z mężczyzną, który jest w innym związku; one raczej postawią na swoim. Antek ma żonę, dzieci i zakochuje się w Jagnie, a ona w nim, ale w tej społeczności nie mogą być razem, zostają potępieni, bo takie były czasy.
Jagna nie ma nikogo, kto by się za nią wstawił. A pierwsze, które rzucają w nią błotem, to kobiety.
Dlatego właśnie uważam, że ten film pokazuje rzeczy, które trzymamy w podświadomości i ukryciu. Nasza „żółć” wylewa się tu w emocjach i obrazie, i nabiera podwójnego znaczenia. Brudu, ale też piękna.
Dziś, kiedy mówimy o siostrzeństwie i konieczności kobiecego wzajemnego wsparcia, nikt by się nie odważył ubrać bohaterkę taką jak Jagna we współczesny kostium. Dlatego jeżeli już mamy rozmawiać o jakimkolwiek rezonowaniu „Chłopów” z dzisiejszymi czasami, to ja to najbardziej dostrzegam w fakcie, że Jagna jest całkowicie potępiona przez swoje sąsiadki. Bo faktycznie nawet dzisiaj, jeśli kobieta ma romans i rozbija małżeństwo, to kto ją obwinia? Inna kobieta.
W serialowej ekranizacji „Chłopów” Jana Rybkowskiego, w której Jagnę kreowała Emilia Krakowska, Jagna była jak dzikie zwierzę, które działa instynktownie i jest w stanie gryźć, jeżeli tylko dzieje jej się krzywda. To był zupełnie inny typ postaci. W nowej wersji to młoda, delikatna kobieta, która nie walczy o siebie, a raczej odkrywa swoją seksualność.
„Chłopi” (Fot. materiały prasowe)
Do której z tych postaci było ci bliżej?
Trudno powiedzieć, bo Jagna generalnie nie jest mi bliską bohaterką. Dla mnie jest jednak dziewczyną mało realną, wyjętą z kart baśni opowiadającej o tym, że spotkały się dwie dusze, ale nie mogły być ze sobą, bo po prostu się rozminęły. On był już żonaty, a ona była obiecana innemu. Nowa ekranizacja to dla mnie klasyczna tragiczna love story.
A dla mnie Jagna jest bardzo rzeczywista, a sama historia – mocno terapeutyczna, bo jednak jej się udaje. W przeciwieństwie na przykład do tytułowej bohaterki „Tess” Polańskiego Jagna pokazuje, że da się zmierzyć w życiu z różnymi przeciwnościami i wyjść z tego cało. Ona nie łamie się pod naporem oczekiwań i konwenansów.
Tak, w tej wersji to, co spotyka główną bohaterkę, jej nie niszczy. Pytanie do zastanowienia: Czym różnią się te kobiety, Jagna z „Chłopów” i Tess z filmu Polańskiego, że jednej się udaje, a drugiej nie? Może Jagna – pomimo delikatnej aparycji – jest po prostu silniejsza charakterologicznie? Trzeba by jeszcze przeanalizować, co je spotkało i co zbudowało.
„Chłopi” (Fot. materiały prasowe)
Dla kogo to może być filmoterapia? Moim zdaniem Jagna długo w tym miejscu, w którym jest, nie pozostanie. Świat już na nią czeka. A najważniejsza zasada – wydaje się – brzmi tak: „jak najszybciej odciąć się od ludzi, którzy są dla nas toksyczni”.
Ale dokąd Jagna miałaby pójść? Jak właściwie mogłaby się odciąć od tego środowiska?
Jakoś się wydostanie, historia pokazuje, że są kobiety, którym się to udaje.
Być może tak, ale myślę, że jej trudno będzie oderwać się od miejsca, które było jednak jej domem, w którym był Antek. Bo ona tego Antka jednak kochała…
Dlatego odczytuję ten film przede wszystkim jako portret grupowy. W tym wypadku grupy kobiet, która jeśli chce cię zniszczyć, to cię zniszczy, zrobi wszystko przeciwko tobie i nie znajdzie się nawet jedna, która ci pomoże. Tylko Jagustynka, bohaterka grana przez Dorotę Stalińską, ma przez moment zawahania i chce powstrzymać pełen pogardy i żądny zemsty tłum, ale nie jest w stanie. Te kobiety są zbyt zdeterminowane, żeby wytknąć tę jedną, która prawdopodobnie personifikuje skryte marzenia i skryte traumy wielu z nich. Być może tak naprawdę są nieszczęśliwe w swoich związkach, zdradzane, oszukiwane, bite. A więc wyładowują na Jagnie te wszystkie żale i krzywdy.
„Chłopi” (Fot. materiały prasowe)
Przesłanie filmu bardzo dobrze rezonuje także z tym, co mówią młode bohaterki dokumentu „Dziewczyńskie historie” Agi Borzym: „Miłość jest fajna, jak z kimś nie jesteś. Dopóki z kimś nie chodzisz. Wtedy czuję się po prostu taka zniewolona”. I właśnie to zniewolenie w tej historii jest największym ciężarem. Kobietę chce się mieć na własność. A jeśli nie da się jej zmieścić w złotej klatce, to biada jej!
Jagna zniewala Antka, tak samo jak on ją. Bo miłość generalnie zniewala, nie tylko kobietę, także mężczyznę. Antek mógłby być kolejnym bohaterem naszej filmoterapeutycznej rozmowy, bo jest tak samo zniewolony w tej społeczności. Dlatego młode dziewczyny w „Dziewczyńskich historiach” mają rację: miłość jest tyle piękna, ile zgubna. Dla wszystkich.
Grażyna Torbicka, dziennikarka, krytyk filmowy, dyrektor artystyczna Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” w Kazimierzu Dolnym, w latach 1996–2016 autorka cyklu „Kocham kino” w TVP2.
Martyna Harland, autorka projektu Filmoterapia.pl, psycholożka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, dziennikarka. Razem z Grażyną Torbicką współtworzyła program „Kocham kino” w TVP2.