1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Miłość kontra przeciwności losu. „Światłoczuła” to wzruszające love story, jakiego w polskim kinie nie było od dawna

Miłość kontra przeciwności losu. „Światłoczuła” to wzruszające love story, jakiego w polskim kinie nie było od dawna

„Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)
„Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)
„Mój poprzedni projekt był o oswajaniu starości. Teraz chciałem zrobić film o ludziach młodych” – mówi Tadeusz Śliwa, reżyser „Światłoczułej”, poruszającego love story, które sprawi, że nie będziecie mogli powstrzymać potoku łez. Główne role w filmie zagrały wschodzące gwiazdy polskiego kina: Ignacy Liss („Marzec ‘68”, „Znachor”) oraz debiutująca w głównej roli na dużym ekranie Matylda Giegżno.

Spis treści:

  1. „Światłoczuła”: o czym opowiada?
  2. „Światłoczuła”: recenzja filmu Tadeusza Śliwy
  3. „Światłoczuła”: czy warto wybrać się na seans?

„Światłoczuła”: o czym opowiada?

Agata – chociaż nie widzi od dzieckapracuje z nastoletnią młodzieżą w ośrodku wychowawczym, nurkuje na bezdechu, kocha życie i czerpie z niego pełnymi garściami. Robert jest gwiazdą fotografii i mogłoby się zdawać, że ma wszystkokarierę, popularność, i uznanie – ale czuje, jakby nie miał nic. Ich losy splatają się w nieoczekiwanym momenciepodczas sesji zdjęciowej. To spotkanie rozpoczyna inspirującą podróż ku poszukiwaniu akceptacji i odwadze bycia sobą. Chociaż pochodzą z dwóch zupełnie różnych światów, Agata uczy Roberta odbierać rzeczywistość za pomocą wszystkich zmysłów, a on uczy otwartości na to, co nowe, nieznane. Wspólnie zmierzą się z własnymi ograniczeniami, przeszłością i zawalczą o to, co w życiu najważniejsze – o miłość.

„Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

„Światłoczuła”: recenzja filmu Tadeusza Śliwy

„Światłoczuła” to poruszające, świetnie zrealizowane współczesne love story, jednak dalekie od bycia ckliwym melodramatem czy ocierającym się o kicz soft-erotykiem. Tadeusz Śliwa, autor m.in. takich tytułów jak „(Nie)znajomi” i czy serial „Gang zielonej rękawiczki”, z jednej strony przywraca nim czysty gatunkowo romans (i trzymamy kciuki, aby nie był to jedynie chwilowy trend), a z drugiej – jego nowe dzieło pod żadnym względem nie przypomina typowych przedstawicieli zapomnianego przez rodzime kino gatunku.

„Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Rzadko mamy do czynienia z takim kinem: wartościowym, poruszającym ważny temat z taką czułością i wrażliwością, a także wymykającym się wszelkim schematom i banalnym interpretacjom. To subtelna, oszczędna w środkach historia o miłości, akceptacji i odwadze bycia sobą; taka, która porusza zmysły, pobudza wyobraźnię i skłania do refleksji. Jeśli lubicie więc mainstreamowe kino, które jest jednocześnie mądre, piękne i szczere, dostarczające wzruszeń i niepozbawione humoru, „Światłoczuła” z pewnością was nie zawiedzie.

„Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Czy miłość wystarczy, aby pokonać przeciwności losu? To główne pytanie, które stawiają przed nami twórcy filmu. Robert i Agata pokazują nam natomiast, czym jest prawdziwe uczucie i jak daleko można posunąć się dla miłości. Dzięki nim widzimy też, że związek wymaga ciągłej pracy, a wzajemne wsparcie jest niezbędne, aby pokonać wszelkie ograniczenia. Jednocześnie sami uczą się akceptacji, bezgranicznego zrozumienia i tego, aby pozwolić ukochanej osobie być sobą i nie próbować jej zmieniać, szczególnie wbrew jej własnej woli. Zmagają się jednak nie tylko z kłodami, które rzuca im pod nogi życie, ale też z całą masą oczekiwań, a w pewnym momencie rezygnują nawet z miłości i siebie nawzajem. Co jednak bardzo ważne, scenarzyści – Tomasz Klimala („Furioza”) i Hanna Węsierska („Skazana”) – nie uczynili z braku wzroku Agaty głównego motywu filmu, a jedynie posłużyli się nim, aby poruszyć temat często niechcianego „naprawienia” niepełnosprawności.

„Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Występujący w rolach głównych Matylda Giegżno („Kos”, „Klangor”) i Ignacy Liss („Znachor”, „Idź pod prąd”) bezbłędnie budują napięcie, intymność i chemię między bohaterami. Brak zmysłu wzorku Agaty nie jest dla nich przeszkodą, a szansą. Szczególnie zachwycająca jest magnetyczna i zabójczo charyzmatyczna Giegżno, która miała niewątpliwie najtrudniejsze zadanie: zmierzenie się z niepełnosprawnością swojej bohaterki. Jej warsztat aktorski zasługuje jednak na uznanie: aktorka poradziła sobie z tą rolą znakomicie. Lissowi również należą się brawa za wiarygodne sportretowanie ambitnego, ale pełnego wątpliwości Roberta. Trzeba wspomnieć też o świetnym Bartłomieju Deklewie („Absolutni debiutanci”), grającym byłego podopiecznego i przyjaciela głównej bohaterki. To kolejna rola, którą udowadnia swój talent, a jego postać w filmie jest na tyle intrygująca, że chętnie obejrzałabym o niej osobny film. Zdecydowanie warto śledzić poczynania całej trójki.

Uwagę przyciąga jednak nie tylko fabuła i gra aktorska, ale też oprawa wizualna: przede wszystkim zdjęcia Michała Englerta, któremu udało się pokazać Warszawę z dwóch stron: tę bogatą, skrzącą się kolorowymi neonami i tętniącą życiem oraz tę szarą i nieco mniej uprzywilejowaną. Kropką nad i jest nastrojowa muzyka autorstwa Kaśki Sochackiej i Korteza (w ścieżce dźwiękowej usłyszymy też zagraniczne przeboje, m.in. numer „Don’t Hate Me” Loli Young). To wszystko tworzy niepowtarzalny klimat, który nie tylko świetnie wpisuje się w temat filmu, lecz także którego na próżno szukać w innych rodzimych produkcjach.

„Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

„Światłoczuła”: czy warto wybrać się na seans?

Czy „Światłoczuła” to film, któremu warto poświęcić swój czas, czy taki, o którym zapomina się zaraz po seansie? Najnowszy obraz Tadeusza Śliwy to prosta, ale zrealizowana z uczuciem, oddaniem i robiąca piorunujące wrażenie opowieść, która na długo zostaje z widzem. Właśnie takich filmów o codziennej stronie miłości i pokonywaniu trudności nam potrzeba.

„Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Światłoczuła” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

To naprawdę udany romans i próba wskrzeszenia gatunku – nieidealna, ale taka, którą z czystym sumieniem można polecić widzom. Seans z pewnością dostarczy wam wzruszeń, a zakończenie rozłoży na łopatki. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że widzowie tłumnie ruszą do kin, docenią „Światłoczułą” i nie pozwolą jej zginąć w gąszczu repertuaru pełnego oscarowych faworytów, bo jest to prawdziwa perełka polskiego kina ostatnich lat.

„Światłoczuła” w kinach od 24 stycznia.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze