Czy dieta może być celebracją życia? Powinna! – twierdzi dr Jean-Michel Cohen, francuski specjalista od spraw żywienia, od lat 80. leczący swoich rodaków z otyłości. Oto jego paryska dieta.
To, że jesteś na diecie, nie znaczy, że nie możesz cieszyć się życiem – mówi dr Jean-Michel Cohen. I wie, co mówi, bowiem w czasie swojej praktyki lekarskiej pomógł ponad 30 tysiącom pacjentów. Ba, sam się wyleczył z otyłości, którą „odziedziczył” po matce – najpierw zajadającej swoje smutki, a potem całą miłość do syna przelewającej na jedzenie, jakim bez przerwy go dokarmiała. Cohen zaczął odchudzać się po miłosnym zawodzie, ale dopiero na studiach medycznych rozwinął swoją metodę. Jako pierwszy zwrócił uwagę na to, że dzisiejsze przyczyny otyłości różnią się od tych z ubiegłego wieku. W dużej mierze wiążą się one z szybkim tempem życia, ale też wpływem mediów i reklamy, które sprawiły, że kwestia wagi stała się jednym z największych zmartwień mieszkańców zachodniego świata. Dlatego w leczeniu nadwagi u pacjentów bierze pod uwagę zarówno fizyczne, jak i psychiczne oraz kulturowe czynniki wpływające na ich stosunek do jedzenia. Na przykład sposób, w jaki spożywają posiłki.
Paryska dieta jest wzorowana na francuskim stylu odżywiania się, który słynie z prozdrowotnych właściwości. Chociażby czerwonego wytrawnego wina (spożywanego w rozsądnych dawkach), warzywnych zup, jogurtów, chudych serów i mięs. Francuzi nie tylko jadają niewiele słodyczy (ser pełni u nich także rolę deseru), ale też w ogóle niewiele jadają, a raczej: w niewielkich ilościach. Najważniejszą funkcją odżywiania jest dla nich celebracja życia i spotkanie w przyjacielskim gronie. Przeznaczają na posiłki przeciętnie 2 godziny dziennie, traktują je jak prawdziwy i konieczny rytuał. Czynnie interesują się gotowaniem i sztuką kulinarną. Lubią testować nowe restauracje oraz przepisy z książek kucharskich, bardzo ważna jest dla nich jakość składników. Dla Francuza idealna przystawka musi mieć odpowiednie: smak, barwę, konsystencję oraz wygląd – delektują się wtedy każdym jej kęsem. I nie zastanawiają się obsesyjnie nad tym, ile kalorii ma dany posiłek. Ich podejście do jedzenia można można scharakteryzować następującymi cechami:
- Cieszysz się życiem i od czasu do czasu sprawiasz sobie przyjemności.
- Spożywasz posiłki w regularnych odstępach czasu.
- Podczas jedzenia nie zajmujesz się niczym innym, no może poza sympatyczną konwersacją, czyli: nie czytasz gazet, nie oglądasz telewizji, nie piszesz SMS-ów.
- Posiłek jest dla ciebie przyjemnością.
- Często gotujesz w domu, korzystając z prostych przepisów i świeżych składników.
- Spożywasz małe porcje, mieszczące się w twoich dwóch złożonych rękach.
- Pijesz wodę przez cały dzień.
Jeśli podejmiesz wyzwanie paryskiej diety, musisz pamiętać, że tak jak każda rozsądna dieta jest ona nie tyle sposobem na szybkie pozbycie się nadprogramowych kilogramów, co po prostu zdrowym stylem życia. Utrata kilogramów także następuje, tyle że waga nie zatrzymuje się na poziomie idealnym dla supermodelek, a na poziomie właściwym dla ciebie.
Ustalenie właściwej wagi jest bardzo istotne, by uniknąć efektu jo-jo. Jak to zatem zrobić? Musisz ustalić A – wagę, jaką miałaś w wieku 18 lat i się nie odchudzałaś; B – największą masę ciała, jaką miałaś, wliczając w to okres ciąży; C – twoją najmniejszą masę ciała po 18. roku życia, na diecie lub bez niej; D – twoją aktualną wagę. Następnie dodaj A i B i podziel przez 2. Wynik to Y. Teraz dodaj C i D i też podziel przez 2. Wynik to Z. Na zakończenie dodaj Y i Z i znów podziel przez 2.
To właśnie twoja właściwa waga. Czyli realny cel odchudzania – masa, jaką twój organizm jest w stanie utrzymać bez wyrzeczeń. Zanim do niej dojdziesz, powinnaś pamiętać o kilku sprawach.
Przede wszystkim uświadom sobie, dlaczego chcesz schudnąć. Możesz to spisać i często wracać do notatek, zwłaszcza w momentach zwątpienia. Powiedz swoim bliskim, że przechodzisz na dietę i poproś ich o wsparcie. Nie zakładaj, że szybko zrzucisz kilogramy, nie głódź się. Jedzenie ma nadal sprawiać ci przyjemność i sycić. Paryska dieta opiera się na rosnącej wielkości porcji przy stałym poziomie spożycia kalorycznego oraz na właściwym bilansie błonnika, białka i węglowodanów. Z żadnego z tych składników nie powinnaś rezygnować. Idź własnym tempem, dostosowuj dietę do swoich potrzeb i chęci. Eksperymentuj z dodatkami i przyprawami, łącz smaki, baw się kuchnią. Jedz prosto, korzystaj z prodietetycznego sprzętu do gotowania (patelnie z powłoką nieprzywierającą, urządzenia do gotowania na parze). Zwracaj także uwagę na to, jak podajesz posiłki – może to znacznie zwiększyć doznania smakowe. Najlepiej, żebyś wygospodarowała 20–30 minut na każdy posiłek; nieważne, czy zjesz więcej na śniadanie, czy obiad – dostosowuj dietę do swoich potrzeb. Nie zmieniaj swojego stylu życia – to, że jesteś na diecie, nie musi oznaczać, że masz teraz rezygnować ze wszystkich rozrywek i przyjemności. Waż się, mierz, zapisuj wszystko, co jadłaś. I jeszcze jedno: nagradzaj się za postępy – oczywiście nie jedzeniem. Kup sobie sukienkę, zapisz się na masaż lub idź do kina.
Kluczowe dla paryskiej diety są trzy fazy: faza Café – niezobowiązujący, krótki „rozruch”, podczas którego tracisz ok. 0,5 kg codziennie przez ok. 10 dni; faza Bistro – przewidziana na 2–3 tygodnie, podczas których stracisz od 3,5 do 5 kg; faza Gourmet – z łatwością schudniesz w trakcie pierwszego miesiąca kolejne 3,5–5 kg i 2,5–4 kg co miesiąc przez co najmniej trzy miesiące.
Faza Café zawiera dużo płynów: zup, przecierów i koktajli. Nie jest obowiązkowa, Cohen przygotował ją z myślą o tych osobach, które chcą stracić pierwsze kilka kilogramów na początku diety, by mieć silniejszą motywację. Jest bardzo restrykcyjna i w związku z tym krótka: od 8 do maksymalnie 10 dni. Cohen zaleca, by w jej trakcie przyjmować także preparaty multiwitaminowe i magnez. Po fazie Café powinna nastąpić faza Bistro, ale można też do niej wracać na 1–2 dni, by pobudzić utratę kilogramów, zwłaszcza jeśli zdarzyło ci się zrobić małe odstępstwo od diety. Przykładowe menu fazy Café: śniadanie – koktajl jabłkowo-gruszkowy, obiad – dorsz w szparagach z dymką, kolacja – zupa z porów.
Faza Bistro także jest szybka i dość restrykcyjna, trudno ją utrzymać. Możesz stosować ją do 3 tygodni i przejść potem do fazy Gourmet na miesiąc. Jeśli po tym czasie nie osiągniesz wagi właściwej, możesz znowu zastosować fazy Bistro i Gourmet aż do skutku. Przykładowy jadłospis: śniadanie – czarna kawa w dowolnej ilości, odtłuszczony jogurt naturalny; drugie śniadanie – kawa lub herbata ziołowa; obiad – surowe i ugotowane na parze warzywa, chude mięso, odtłuszczony jogurt naturalny, owoce; podwieczorek – kawa lub herbata; kolacja – sałata z chudym mięsem, rybą lub dwoma jajkami, jogurt i owoce.
I wreszcie trzeci etap – Gourmet, czyli „smakosz”. Faza ta ma na celu ustabilizowanie apatytu i wagi. Składa się z pysznych zestawów, daje szeroki wybór produktów, w tym pozwala na jedzenie makaronu, ziemniaków i chleba – czego zakazuje większość diet. Możesz tu dowolnie komponować dania; jedyne, o czym trzeba pamiętać, to przestrzeganie podanej ilości produktów i wielkości porcji. Wskazane jest spożywanie płynów, takich jak woda, herbata, kawa czy bulion warzywny, który świetnie tłumi głód. Przykładowy zestaw w tej fazie: śniadanie – czarna kawa, herbata, 1 kromka pieczywa z dwiema łyżkami margaryny, jogurt naturalny, owoce; drugie śniadanie – kawa lub herbata; obiad – warzywa surowe i gotowane, chude mięso, jogurt i owoce; podwieczorek – kawa lub herbata; kolacja – surowe i gotowane warzywa, mięso, gotowane węglowodany (makaron, ryż, kasza, ziemniaki), żółty ser, owoce.
Przepisy i opis poszczególnych faz znajdziesz w książce Cohena „Paryska dieta” (Rebis 2013). Autor podaje w niej też wskazówki dotyczące zamienników poszczególnych składników, rady, jak przetrwać największe kryzysy podczas diety oraz jak trzymać się jej, gdy jesz na mieście. I nie mydli oczu – chcesz zachować szczupłą sylwetkę, musisz pozostać na diecie do końca życia. Ale czy jest to znowu takie straszne wyzwanie? Jesz smacznie, zdrowo, estetycznie, nie spiesząc się i nie stresując, a do tego w dobrym towarzystwie – czego chcieć więcej?