Biały, czarny czy zielony? Taki, którym będziecie zionąć przez cały dzień, czy bardziej dyskretny? A tak, możecie już wybierać wśród czosnków.
Przyszła do mnie paczka. Brązowa koperta z bąbelkami w środku i z wizerunkiem Jej Królewskiej Mości. Ani chybi z Brytanii. W środku coś trochę miękkiego, zapakowanego próżniowo i wyglądającego na Koreańskie. Tak się zaczęła moja znajomość z Arkiem Boberem z – przyjaźń korespondencyjna oparta na czosnku. Czarnym czosnku.
Jak nie polubić człowieka, który zza wody wysyła takie rzeczy? Zwłaszcza, ze przez długie miesiące jego blog był pierwszym, który otwierałam w poszukiwaniu inspiracji. Teraz inspiracja wpadła do skrzynki fizycznej, nie mailowej i trzeba było ja wykorzystać. Otworzyłam więc opakowanie i zaczęłam wdychać. Czekolada, trufle, sos sojowy, orzechy, balsamiko – all in one. Arek robi z tym cudem rozmaite akrobacje. Ja postawiałam na cielęcinę. Szpikowanie i masło. Efekt – total afrodyzjak.
Zresztą to podręcznikowy efekt: „lecznicze” i „zdrowotne” właściwości sfermentowanego czosnku wychwalają Chińczycy i Koreańczycy. Ci ostatni podobno właśnie wynaleźli cudowną maszynę, do której czosnek się wkłada i po paru tygodniach dochodzi on do sfermentowanego, cudownego stanu, w którym wonieje inaczej niż zwykle. , ja tylko dodam, ze nie posiadając maszyny można to podobno zrobić w piekarniku. Pieczemy w folii w piekarniku w temperaturze 60 stopni przez czterdzieści dni...
I właściwie chciałabym teraz napisać „bardziej więc polecam więc czosnek niedźwiedzi”, ale okazało się, że rwąc go – złamałam prawo. Czosnek niedźwiedzi bowiem – jest pod ochroną a ja go miałam właśnie z lasu. Nikomu nie powiecie, prawda? Alium ursinum znam od lat ze stałego tekstu mojej drugiej mamy, Marty, która zwykła mawiać „Nie no Niemcy za czosnek niedźwiedzi po dziesięć Euro pęczek płacą, a u nas w każdym rowie to rośnie!” ale z tego rowu wydobyłam go dopiero teraz.
I się oczywiście zakochałam – bo jak nie zakochać się w czosnku, po zjedzeniu którego nadal można się całować? Piękne liście – podobne do liści konwalii – zwieńczają białe jadalne kwiatki. Idealne są młode pędy czosnku niedźwiedziego – marynowane, lekko chrupiące są jedną z najpyszniejszych rzeczy, które jadłam w życiu. A co zrobić z czosnkiem niedźwiedzim jak już podrośnie? Arek oczywiście kombinuje – ja robię pesto. I to w iluś możliwych odsłonach. Posmarowana nim ryba, kura, chleb – są kapitalne. Sałaty polane - genialne. Miskę młodych ziemniaków z pesto z czosnku niedźwiedziego z serem kozim moi goście zmietli błyskawicznie – niech opowie !
Poproszony przeze mnie korespondencyjny przyjaciel od czosnku przygotował dla nas – mnie i was, czytelników – przepisy na czosnki. i .
Dzięki Arek!
Kaszotto z młodymi burakami, czarnym czosnkiem i kozim serem
(2-3 porcje)
800ml lekkiego bulionu warzywnego
2 łyżki oliwy z oliwek
20g masła
2 szalotki (drobno posiekane)
1 ząbek czosnku (drobno posiekany)
200g nieprażonej kaszy gryczanej
100ml białego wytrawnego wina
4 ząbki czarnego czosnku (plasterki)
2 małe pieczone buraki lub botwinka (pocięte w kostkę)
Mały pęczek szczypiorku (posiekany)
40g miękkiego ser koziego
Podgrzej bulion w rondlu i trzymaj na wolnym ogniu. W drugim rondlu rozgrzej oliwę i masło, wrzuć szalotki, zeszklij przez 1-2 minuty, dodaj czosnek i podsmaż przez chwilę. Wsyp kaszę, wymieszaj, żeby pokryła się tłuszczem i podsmaż przez minutę uważając, żeby nie przypalić. Wlej wino i gotuj aż prawie całe odparuje (na dnie garnka będzie gęsty sos), wtedy wrzuć czarny czosnek i wlej bulion do poziomu kaszy. Gotuj często mieszając. Kiedy kasza wchłonie wywar dodaj następną porcję. Powtarzaj ten proces aż kasza będzie prawie miękka (ok. 15 minut) dodaj wtedy buraki/botwinkę i kolejną porcję wywaru. Kiedy kasza jest miękka/ al dente zestaw z ognia, wmieszaj szczypiorek, przykryj i odstaw na 2 minuty. Podawaj z pokruszonym kozim serem jako samodzielne danie lub dodatek do pieczonych lub grilowanych ryb lub mięs.