1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Niedościgniona – Gosia Baczyńska świętuje 25-lecie pracy

Niedościgniona – Gosia Baczyńska świętuje 25-lecie pracy

Gosia Baczyńska (Fot. Aga Bilska)
Gosia Baczyńska (Fot. Aga Bilska)
Najlepsza polska projektantka i artystka przez duże „A”. Gosia Baczyńska, choć świętuje już 25-lecie pracy, ani myśli przechodzić na modową emeryturę. Jak mówi: los dał jej szansę, talent, więc musi o niego dbać i go rozwijać.

Spotykamy się w butiku znajdującym się w kamienicy przy Floriańskiej w Warszawie, gdzie projektantka zajmuje w sumie trzy piętra. To uniwersum Gosi Baczyńskiej. Tu ma dużą pracownię, tu umawia się z klientkami i wreszcie tu mieszka, bo atelier połączone jest z jej małym mieszkaniem. To idealne rozwiązanie, bo Gosia pracuje głównie w nocy.

Zanim zaczniemy rozmowę, razem ze swoją asystentką domyka ostatnie bieżące sprawy. Od ponad 25 lat nic się nie zmieniło – wszystkiego dogląda osobiście. Po części wynika to z poczucia obowiązku. Gosia i jej siostra Beata od dziecka były uczone przez dziadków i mamę, że trzeba ciężko pracować.

Sztuka nie uznaje kompromisów

Życie pokazało Gosi nie raz, że jeśli sama czegoś nie dopilnuje, to nie zostanie to zrobione, jak należy. Dlatego zajmuje się i projektowaniem, i stroną biznesową swojej firmy. Nie cierpi bylejakości. Z tego powodu nie zleca niczego do wykonania poza pracownią. Wie, że jej krawcowe uszyją to lepiej. Sama też wymyśla koncepcję i oprawę pokazów, załatwia lokalizację, dogrywa ofertę ze sponsorami. Mając określoną wizję artystyczną, nie chce iść na kompromis. Raz tylko nie udało jej się zrealizować pomysłu do końca. W 2015 roku postanowiła połączyć swoją imprezę urodzinową z pokazem kolekcji „Frankenstein’s Dream” na sezon jesień-zima 2016 roku. W nawiązaniu do tytułu kolekcji impreza była inspirowana filmem „Frankenstein” z 1931 roku. Pokaz odbył się na podwórzu kamienicy na Hożej w Warszawie.

Atelier Gosi Baczyńskiej przy ulicy Floriańskiej w Warszawie (Fot. Aga Bilska) Atelier Gosi Baczyńskiej przy ulicy Floriańskiej w Warszawie (Fot. Aga Bilska)

Wnętrza kamienicy Gosia zamieniła w klinikę doktora Frankensteina. Był gabinet lekarski i mały szpital ze starymi metalowymi łóżkami jak z horroru. Gosia wymarzyła sobie prawdziwe pioruny, zadzwoniła więc do dyrektora Centrum Nauki Kopernik, aby wypożyczył jej na jeden wieczór klatkę Faradaya. Dostała odpowiedź odmowną.

Zamiast tego pioruny wyświetlono na fasadzie budynku z projektora. „I bez klatki Faradaya efekt był piorunujący. Szalone urodzinowe tańce trwały do rana” – wspomina.

Niewielu projektantów potrafi w tak niesztampowy sposób zaaranżować produkty sponsorów pokazów. Do historii przeszedł pokaz „Wielkie pranie” z 2011 roku, którego sponsorem była firma LG. Marka wprowadzała wtedy na rynek nowy model pralki. Pokazanie tego typu produktu to dla artysty nie lada wyzwanie. Ale nie dla Gosi. Projektantka przygotowując scenariusz pokazu, zainspirowała się Oscarowym filmem „Tango” Zbigniewa Rybczyńskiego z 1983 roku. Film ma powtarzalny, cykliczny rytm, podobnie jak programy piorące pralki. Pokaz odbył się na praskim podwórku, pralka została jednym z rekwizytów, a między drzewami zawieszono sznurek na pranie.

Z kolei w kolekcji „The Earth The World”, zaprezentowanej w listopadzie 2024 roku we wnętrzach Muzeum Historii Polski w Warszawie, projektantka nawiązała do swojej wieloletniej współpracy z marką Paradyż. „W zeszłym roku zaprojektowałam dla Paradyża drugą kolekcję, tym razem wielkoformatowych płyt ceramicznych. Chcąc pokazać, jak różne dziedziny, w których realizuję się jako twórca, mają na siebie wzajemny wpływ, motywy wykorzystane w kolekcji dla Paradyża zdecydowałam się przenieść na tkaniny. Pokaz i kolekcja były o naturze, wszechświecie i cywilizacji, którą stworzył człowiek. Wielkie płyty ceramiczne były niczym portale do innego wymiaru” – tłumaczy Gosia.

Sukienki z kolekcji „The Earth The World”, buty zostały stworzone we współpracy z Vandą Novak. (Fot. Aga Bilska) Sukienki z kolekcji „The Earth The World”, buty zostały stworzone we współpracy z Vandą Novak. (Fot. Aga Bilska)

Asystentka wychodzi, a my siadamy na kanapie i zaczynamy rozmowę. Pretekstem do naszego spotkania jest mijająca w tym roku 25. rocznica pierwszego pokazu Gosi. Projektantka zorganizowała go w 2000 roku we Wrocławiu, gdzie trzy lata wcześniej, po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych na Wydziale Ceramiki i Szkła, założyła markę „Fri 13.08.”. Nazwa marki pochodzi od daty jej urodzin. Rezygnuje z używania swojego pełnego imienia. „Gosia Baczyńska” brzmi bardziej dekadencko, jak Misia Godebski, legenda Paryża początku XX wieku. Poza tym „Gosia” zajmuje mniej miejsca na metce i jest łatwiejsze do wymówienia dla obcokrajowców.

„W pierwszych latach uczestniczyłam w kilku pokazach zbiorowych organizowanych przez światowe marki, które wtedy wchodziły na polski rynek. W pewnym momencie poczułam wewnętrzny przymus, że muszę zrobić swój własny pokaz” – wspomina. Na wybiegu pokazała zbiór rzeczy, które zaprojektowała na zamówienie stylistów. „Nie było jeszcze telefonów komórkowych, więc wiadomości od nich przychodziły faksem. Wysyłali zdjęcia, a ja mówiłam, że nie chce zdjęć. Wymagałam, aby opowiadali mi o tym, czego oczekują, a ja uruchamiałam wyobraźnię” – wyjaśnia.

Na okoliczność pierwszego pokazu Gosia zaprojektowała 12 premierowych sylwetek. To była jej pierwsza spójna kolekcja. Dziś powiedzielibyśmy o niej kolekcja kapsułowa. Pokaz okazał się sukcesem i był pokazywany w stacji Fashion TV, która w tamtym czasie była bardzo wpływowym medium. Dwa, trzy razy w miesiącu Gosia bywała w Warszawie.

Z klientkami spotykała się w hotelu Sheraton, który miał przestronne łazienki z dużymi lustrami. W końcu postanowiła przenieść się do Warszawy. Kontakt ze środowiskiem, rozmowy z ludźmi z branży były kluczowe dla jej rozwoju artystycznego.

London calling

Ale zanim były Wrocław i Warszawa, projektantka spędziła dwa lata, pracując w Londynie. Pojechała tam w trakcie urlopu dziekańskiego na kurs angielskiego. W szkole językowej, do której uczęszczała, pracowało kilka Polek. Wiedziały, że Gosia umie szyć i któregoś dnia jedna z nich przyniosła Gosi ulotkę z ogłoszeniem, że pewna firma szuka ludzi z umiejętnościami krawieckimi. Chodziło o małe studio prowadzone przez Polkę, u której brytyjscy projektanci szyli minikolekcje dostępne potem w słynnych londyńskich domach towarowych Harrods i Liberty. Praca w studiu była ciężka i mało opłacalna, bo Gosia nie była zawodową krawcową. „Bardzo dużo się tam nauczyłam i wiedziałam już na pewno, że po studiach chcę zająć się projektowaniem” – mówi. Przed powrotem do Polski przyjęła jeszcze intratną posadę sprzątaczki. Pracowała w domach nad Tamizą, w których nadal unosił się duch poprzednich epok. W ten sposób Gosia odebrała przyspieszy kurs estetyki, zobaczyła, jak ważne są dziedzictwo i kultura materialna.

Od dzieciństwa moda była dla Gosi ważnym sposobem wyrażania siebie. Powie, że to banał, ale już w podstawówce wydziergała sobie na szydełku pulower i uszyła pierwszą sukienkę. Był to rodzaj kreacji i sposób na przełamywanie nieśmiałości. Wyszukiwała ubrania na strychach u rodziny, nosiła buty z lat 20. i 40., co wzbudzało zazdrość w oczach pani od matematyki. Dobrą jakość umiała rozpoznać z daleka. Bluzki i koszule dostawała od wujka, który był krawcem w Wólczance. Drugi wujek pracował w słynnym Próchniku. „Do liceum chodziłam w takim samym trenczu Próchnika, jaki Kora nosiła w teledysku do piosenki »Lucciola«” – wspomina.

Sukienka z kolekcji „The Earth The World”, buty zostały stworzone we współpracy z Vandą Novak. (Fot. Aga Bilska) Sukienka z kolekcji „The Earth The World”, buty zostały stworzone we współpracy z Vandą Novak. (Fot. Aga Bilska)

Następny przystanek: Paryż

Dziś to, co sama nosi, nie ma już dla Gosi takiego znaczenia, bo wyraża się poprzez swoją pracę. „Mam mało potrzeb. Nie marzę o nowoczesnym apartamencie z ogromną kuchnią. Jestem jak ten Rzecki z »Lalki«, który mieszka tuż za sklepem” – mówi. Dla siebie szyje tylko wtedy, kiedy naprawdę nie ma już co na siebie włożyć. Dla siostry, z którą jest bardzo blisko, robi ubrania biznesowe, ale z twistem. I jest w tym naprawdę dobra, choć media pokazują ją głównie jako specjalistkę od zjawiskowych sukni na czerwony dywan.

Jej klientkami są polskie gwiazdy i członkinie rodów królewskich. W 2008 roku uszyła suknię ślubną dla żony chrześniaka królowej angielskiej. Gosia została poproszona również o zaprojektowanie sukienki dla księżnej Cambridge na oficjalne przyjęcie w Łazienkach Królewskich w 2017 roku. Dwa lata później w sukience Gosi Nagrodę Nobla odebrała pisarka Olga Tokarczuk.

Olga Tokarczuk w sukni Gosi Baczyńskiej podczas ceremonii wręczenia Nagród Nobla w Concert Hall w Sztokholmie (2019). (Fot. Pascal Le Segretain/Getty Images) Olga Tokarczuk w sukni Gosi Baczyńskiej podczas ceremonii wręczenia Nagród Nobla w Concert Hall w Sztokholmie (2019). (Fot. Pascal Le Segretain/Getty Images)

Projektowanie dla znanych kobiet zapewnia marce rozgłos, ale Gosia zawsze podkreśla, że tak samo ważne są dla niej klientki, których nazwiska nie pojawiają się na pierwszych stronach gazet. Ubiera adwokatki, lekarki i bizneswoman.

Lista osiągnięć projektantki jest długa, a do jednych z najważniejszych należy jej obecność podczas paryskiego tygodnia mody w latach 2013-2015. Jako pierwsza – i nadal jedyna – polska projektantka została wpisana do oficjalnego, głównego harmonogramu pokazów prêt-à-porter. Taka decyzja Francuskiej Federacji Mody to wyróżnienie i ogromne uznanie. Pokazy w Paryżu wymagały olbrzymich nakładów finansowych, dlatego po czterech sezonach Gosia zdecydowała się wrócić z prezentacjami do Warszawy. Nie odczytuje tego jako porażki. Wie, że dała z siebie wszystko. Trudno mierzyć się organizacyjnie z wielkimi domami mody, obok których pokazywała swoje kolekcje.

Widząc, jak dynamicznie zmienia się branża mody, Gosia nie potrafi cieszyć się w pełni ze swoich sukcesów. Radość szybko zostaje zastąpiona niepewnością i myślami o tym, co ma jeszcze do zrobienia. Poprzeczkę zawiesiła sobie wysoko.

Mogłaby spokojnie odcinać kupony od tego, co już osiągnęła. Gdyby urodziła się we Włoszech albo Francji, a nie w PRL-owskiej Polsce, zapewne byłaby zawodowo w zupełnie innym miejscu. Ale Gosia się z tym nie zgadza: „Gdybym nie urodziła się za żelazną kurtyną, to być może nie byłabym tak kreatywna.

Katarzyna, księżna Cabridge w trakcie garden party z okazji urodzin Elżbiety II w Łazienkach Królewskich w białej sukni autorstwa Gosi Baczyńskiej z kolekcji „Back to the Future” (2017). (Fot. Pool/Getty Images) Katarzyna, księżna Cabridge w trakcie garden party z okazji urodzin Elżbiety II w Łazienkach Królewskich w białej sukni autorstwa Gosi Baczyńskiej z kolekcji „Back to the Future” (2017). (Fot. Pool/Getty Images)

Suma moich doświadczeń, trudności, jakie napotkałam na swojej drodze, ukształtowały mnie jako artystkę”.

Dzisiaj jest możliwe, by pracując lokalnie w Polsce, odnieść międzynarodowy sukces. Trzeba mieć tylko odpowiednio zbudowane struktury firmy. Dla Gosi to „tylko” to „aż”. Przygotowanie kolekcji i potem pokazu to najpierw wysiłek finansowy, potem psychiczny i fizyczny. Kiedyś odreagowywała, imprezując, dzisiaj nie ma już na to siły. Po każdym okresie euforii związanej z przygotowywaniami pokazu, wpada w czarną dziurę. Wtedy najchętniej nie wychodziłaby z łóżka. Dużo śpi, ogląda filmy i głupie programy w telewizji. Zwykle ten okres trwa około dwóch tygodni.

Sukienka z kolekcji „The Earth The World”, buty zostały stworzone we współpracy z Vandą Novak. (Fot. Aga Bilska) Sukienka z kolekcji „The Earth The World”, buty zostały stworzone we współpracy z Vandą Novak. (Fot. Aga Bilska)

Na koniec naszej rozmowy pytam Gosię o największy komplement, jaki usłyszała na temat swojej pracy. „Na pokaz »The Earth The World« znajoma przyszła z Włochem, który okazał się prawą ręką Marca Bizzarriego, byłego dyrektora generalnego domu mody Gucci. Bizzarri pracuje teraz dla jednego z dużych funduszy inwestujących w luksusowe marki modowe. Następnego dnia znajoma dzwoni, że jej towarzysz przed wylotem do Mediolanu chciałby się ze mną na chwilę spotkać. Podczas tego spotkania usłyszałam od niego, że jestem niezwykle utalentowana i że on, razem z Bizzarrim, będą chcieli znaleźć formułę, aby ten mój talent wykorzystać. Do tej pory nie wrócili z konkretami, ale kto wie, może jeszcze kiedyś odbiorę od nich telefon? Uznanie tak wpływowego i doświadczonego menadżera w branży mody, jakim jest Bizzarri, to dla mnie gigantyczny komplement”

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze