Jak właściwie się zabrać do pisania historii prawie wszystkich kobiet z całego świata, które kiedykolwiek istniały? Jak myśleć o dwustu milionach lat? Tego wyzwania podjęła się amerykańska badaczka Cat Bohannon, autorka książki "Ewa. Ewolucja jest kobietą. Kobiece ciało i 200 milionów lat naszej historii". Poniżej publikujemy jej fragment.
Fragment książki „Ewa. Ewolucja jest kobietą. Kobiece ciało i 200 milionów lat naszej historii”, Cat Bohannon, przeł. Agnieszka Sobolewska, Wydawnictwo Literackie 2025.
Jeżeli nie mamy nic przeciwko lekkim zawrotom głowy, sprawa jest dość prosta. Ewolucyjna historia kobiet w skrócie przebiegała następująco: mniej więcej 3,8 miliarda lat temu na cienkiej skorupie naszej samotnej planety krążącej wokół swojej żółtej gwiazdy żyły sobie pojedyncze mikroby. Od miliarda do dwóch miliardów lat temu pojawiły się eukarionty — jednokomórkowe organizmy z jądrem komórkowym (przypominające ameby). Później, przez splątanie wielu rozgałęziających się pni naszego drzewa ewolucyjnego, powstał podtyp kręgowce. Najstarsze skamieniałości kręgowców — czyli zwierząt z kręgosłupem — pochodzą sprzed pięciuset milionów lat. Kręgowce stanowią dziś tylko jeden procent wszystkich żyjących gatunków*. A zatem większość tego, co ty i ja nazywamy ewolucją — o co w Ameryce spieramy się bez końca w procesach sądowych, gniewnych artykułach w działach opinii, a także na kartach szkolnych podręczników w odległych od siebie społecznościach; słowem to, co powoduje tyle kłopotów — dotyczy zaledwie 13 procent okresu, kiedy w ogóle istnieje życie na Ziemi.
Kiedy zaczynamy myśleć o czasie geologicznym — „głębokim czasie” — szybko dociera do nas, że ludzkie ciała są młode, bo wszystkie ciała są dość młode. Jeszcze nie tak dawno temu mieliśmy chwytne stopy z przeciwstawnym paluchem. Dlatego twierdzenie, że to, jak wyewoluowały ciała kobiet, musi wpływać na nasze dzisiejsze doświadczenie, nie jest bynajmniej przesadą — jest faktem. Każdy element naszego ciała ma swoją ewolucyjną historię, która jeszcze się nie skończyła. Ewolucja zachodzi przez dobudowywanie tanich ulepszeń do istniejących systemów. Po dodaniu danej cechy świeżo zmienione ciało współdziała ze środowiskiem, a te interakcje wpływają na powstawanie innych cech. Nowe cechy prowadzą do kolejnych zmian, które często wywierają wpływ na cechę początkową: mleko prowadzi do sutków, a opiekuńcze nawyki związane z byciem matką karmiącą przyczyniają się do rozwoju macicy łożyskowców. Taka macica oddziałuje następnie na nasz metabolizm i potrzeby naszego potomstwa, więc mleko matki zaczyna się zmieniać. Mleko się zmienia, aż w końcu kanały rodne stają się siedliskiem bakterii, które pomagają noworodkom trawić mleko zawierające cukry. Można powiedzieć, że dziecko, przeciskając się na świat, zostaje po drodze powleczone pożytecznymi mikrobami, które współewoluowały z naszym mlekiem.
Bo widzisz, ewolucja przypomina film Magnolia Paula Thomasa Andersona albo Miasto gniewu Paula Haggisa, albo Babel Alejandra Gonzáleza Iñárritu. Żeby zrozumieć, o co chodzi, trzeba śledzić losy nie jednego, lecz wielu głównych bohaterów. To skomplikowana opowieść, dużo w niej kaprysu, przypadku i szczegółów, które początkowo wydają się nieistotne, ale okazuje się, że mają pierwszorzędne znaczenie. Nie jest to Bildungsroman. Jednak w przeciwieństwie do uproszczonych historii naszych początków ta jest prawdziwa. Dochodzenie do tego, jak naprawdę powstała każda z naszych cech, pozwala lepiej zrozumieć, czym są kobiety: połową bardzo młodego, skomplikowanego i fascynującego gatunku.
Na tym właśnie polega problem z opowieściami o pochodzeniu człowieka takimi jak ta z Księgi Rodzaju: nasze ciała nie są proste, jednowątkowe. Nie mamy jednej matki. Każdy układ w naszym organizmie jest w zasadzie w innym wieku, nie tylko dlatego, że tempo odnowy komórkowej jest różne w zależności od rodzaju i umiejscowienia komórek (na przykład komórki naszej skóry są znacznie młodsze niż większość komórek mózgowych), ale także dlatego, że cechy, które uważamy za charakterystyczne dla naszego gatunku, wyewoluowały w różnym czasie i w różnych miejscach. Nie mamy jednej matki, mamy wiele matek. A z każdą Ewą wiąże się jej własny Eden: mamy takie, a nie inne piersi, bo ssaki wyewoluowały, by wytwarzać mleko. Nasze macice są, jakie są, bo w wyniku ewolucji „wysiadujemy” jajeczka wewnątrz organizmu. Mamy ludzkie twarze i związaną z nimi percepcję sensoryczną, bo naczelne wyewoluowały, żeby żyć na drzewach. Nasz dwunożny chód, używanie narzędzi, bogaty w tłuszcz mózg i bogate w słowa usta, a także babcie po menopauzie — wszystkie te cechy, które czynią z nas ludzi, powstały w różnych momentach naszej ewolucyjnej przeszłości. W istocie mamy miliardy Edenów, ale znacznie mniej miejsc i czasów, które akurat tak ukształtowały nasze ciała. Te konkretne Edeny to często momenty specjacji: kiedy nasze ciała wyewoluowały tak, że za bardzo zaczęliśmy różnić się od innych, by móc się z nimi dalej rozmnażać. A jeśli chcemy zrozumieć kobiece ciała, to musimy myśleć głównie o tych właśnie Ewach i o tych Edenach.
A zatem w każdym rozdziale tej książki prześledzimy jedną z definiujących nas cech do jej początków — do jej Ewy, a czasem Ew oraz ich Edenów, od mokradeł późnego triasu po trawiaste wzgórza plejstocenu. Będę się też przyglądać bieżącej debacie wokół wpływu ewolucji tych cech na życie współczesnych kobiet, uwzględniając obecną wiedzę naukową dotyczącą każdego z wątków naszej opowieści.
Chociaż będę musiała przeskakiwać w tę i z powrotem w czasie, by objąć wszystkie te tematy, poszczególne cechy przedstawię w książce mniej więcej w tej kolejności, w której się pojawiały w naszym ewolucyjnym rodowodzie. Każdy kolejny rozdział opiera się więc na poprzednim, posuwa opowieść do przodu, nabiera większej wagi, tak jak nasze ciała budowały swoje nowsze modele na podstawie poprzednich wcieleń. Bez miejsc na brzuchu naszej mlecznej Ewy, z których młode zlizywały mleko, może nigdy nie wykształciłybyśmy piersi zbudowanych z tkanki tłuszczowej. Bez stosowania narzędzi niezbędnych w ginekologii może nigdy nie powstałyby społeczeństwa umożliwiające dzieciństwo, dzięki któremu wykształciły się nasze wielkie ludzkie mózgi. Bez dużych, złożonych grup społecznych, które mogły zapewnić wsparcie starszym osobnikom i powstały po części dzięki ginekologii, może nigdy nie wyewoluowałybyśmy tak, żeby mieć menopauzę. Każdy ewolucyjny przypadek opiera się na poprzednich; każda nowa cecha zależy od okoliczności, które sprawiają, że jej użyteczność przeważa nad kosztami.
Kiedy ustaliłam już taką strukturę i chronologię swojej „instrukcji obsługi”, wybieranie cech do poszczególnych rozdziałów było całkiem proste: kierowałam się naszym adresem taksonomicznym, zasadą organizacyjną stosowaną przez biologów do określania, czym jest dany organizm. Taksonomia porządkuje nasze związki z pozostałymi formami życia na Ziemi na podstawie cech, które dzielimy z innymi. Kobiety należą do gatunku Homo sapiens. Ponieważ jesteśmy ssakami, wytwarzamy mleko. Ponieważ jesteśmy łożyskowcami, mamy macicę, dzięki której rodzimy żywe młode. Ponieważ jesteśmy naczelnymi, mamy duże oczy ze zdolnością widzenia kolorów oraz uszy, które słyszą szeroki zakres dźwięku. Ponieważ jesteśmy homininami, poruszamy się na dwóch nogach i mamy gigantyczny mózg. I tak dalej — wspinamy się na kolejne gałęzie ewolucyjnego drzewa. Analizowałam poszczególne cechy z historii naszego gatunku, a następnie zadawałam sobie pytanie, czy wiąże się z nimi jakaś szczególna opowieść dotycząca kobiet: czy dana cecha pod jakimiś względami wpływa zwłaszcza na nas? Czy jakieś nowe badania podważają wcześniejsze założenia dotyczące tej cechy, a tym samym — całej ludzkości?
Biolodzy ewolucyjni, rozważając znaczenie danej cechy u człowieka, najczęściej szukają ostatniego wspólnego przodka naszego i gatunków, z którymi tę cechę dzielimy. Znalazłam więc — albo próbowałam znaleźć — Ewę dla każdej z cech. W wypadku dwunożności będzie to Ardipithecus — odkryliśmy ją dopiero w 2009 roku. Ewa mleczna to dziwne łasicopodobne stworzonko, które żyło pod stopami dinozaurów!* * Szukając jakiejś Ewy, często odkrywałam zaskakujące nowe badania z dziedziny paleontologii i mikrobiologii, które podważały kolejne założenia na temat kobiecych ciał.
Jednocześnie zachęcam cię, żebyś pomyślała o sobie: zastanowiła się, skąd pochodzi twoje ciało, jak kształtuje je ewolucja płci biologicznej — bez względu na to, czy identyfikujesz się jako mężczyzna, kobieta czy inaczej — i jak te historie zakorzenione są w codziennym życiu ludzkości. W eseju dołączonym do albumu Annie Leibovitz Women (Kobiety) Susan Sontag pisała, że „każde szersze pokazanie kobiet jest częścią wciąż toczącej się opowieści o tym, jak kobiety są prezentowane i jak mają o sobie myśleć”. W związku z tym pojawia się „kwestia kobiet — nie ma ona odpowiednika w postaci «kwestii mężczyzn». Mężczyźni, inaczej niż kobiety, nie są dziełem jeszcze niedokończonym, pracą w toku”. W sensie naukowym Sontag się myli: w ewolucji nie ma punktu końcowego. Cały nasz gatunek wciąż ewoluuje. Ale w tym znaczeniu, które miała na myśli — że przyglądanie się kobietom od razu wiąże się z „kwestią kobiet”, przyglądanie się mężczyznom zaś nie nasuwa żadnych pytań — ma absolutną rację.
Po co mielibyśmy mówić o ewolucji kobiet, gdyby nie to, że ten temat został zaniedbany? Po co ustawiać obiektyw na żeńską formę, gdyby nie to, że nadal — choć to zdumiewające — taki zabieg jest rzadkością? Nie ma lepszego sposobu na „pokazanie” kobiet niż prośba do czytelniczek i czytelników, by pomyśleli o wszystkich kobietach, które kiedykolwiek i gdziekolwiek istniały. I właśnie to robię. Naprawdę proszę każdą i każdego z nas, byśmy przyjrzeli się kobiecym ciałom i głęboko zastanowili się nad tym, jaki mają związek z naszym człowieczeństwem.
Morgie — morganukodont (Morganucodon); 205 milionów lat temu. Ewa mleka ssaków. Pierwsze skamieniałości znaleziono w Walii, ale później także w wielu innych miejscach, nawet tak odległych jak Chiny — to stworzenie, które zamieszkiwało rozległe obszary, odniosło duży sukces ewolucyjny. Morgie przypominała trochę krzyżówkę łasicy z myszą. Zakłada się, że nie jest naszą bezpośrednią przodkinią, tylko rodzajem „przykładowym”; nasza prawdziwa mleczna Ewa zapewne była do niej bardzo podobna.
Donna — Protungulatum donnae; 67–63 miliony lat temu. Ewa ssaków łożyskowych (nie torbaczy, nie stekowców, tylko stworzeń mających macicę podobną do ludzkiej). Prawdopodobnie pojawiła się mniej więcej w okresie apokalipsy nieptasich dinozaurów, które wyginęły w wyniku uderzenia asteroidy, ale jej rodowód może sięgać okresu kredy. Ta Ewa jest bardzo konkretna: to nazwany gatunek, ustalony na podstawie szerokiej analizy porównawczej skamieniałości i genów. Można powiedzieć, że to taka łasico-wiewiórka.
Purgi — Purgatorius; 66–63 miliony lat temu, przodkini naczelnych, a więc także naszego aparatu sensorycznego, który narodził się u tych ssaków mieszkających w koronach drzew. To Ewa percepcji naczelnych: za jej sprawą kobiety odbierają świat zmysłami w taki, a nie inny sposób. Skamieniałości Purgi znaleziono w Fort Union Formation w Hell Creek, odległym zakątku północno-wschodniej Montany. Czasowo bardzo bliska Donnie, niemal jej rówieśniczka. Małpo-łasico-wiewiórka.
Ardi — Ardipithecus ramidus; 4,4 miliona lat temu. Pierwsza znana dwunożna homininka. Znakomicie zachowana skamieniałość, odkryta dopiero niedawno. Ardi stanowi duży przeskok, zarówno w czasie, jak i w ewolucji, od wiewiórkowatych Ew — swoich poprzedniczek.
Habiliska — Homo habilis; 2,8–1,5 miliona lat temu. Ewa prostych narzędzi i związanej z nimi inteligentnej towarzyskości. Habiliska ochoczo korzystała z różnych narzędzi i przez pół miliona lat koegzystowała w Afryce z Homo erectus. Jej skamieniałości znaleziono w wąwozie Olduvai w Tanzanii.
Erectuska — Homo erectus; 1,89 miliona — 110 000 lat temu. Erectuska sprawniej korzystała z narzędzi, dużo migrowała i miała dużą mózgoczaszkę. Jest Ewą bardziej skomplikowanych narzędzi i bardziej złożonej inteligentnej towarzyskości. Będziemy szukać u niej początków ludzkiego mózgu bardziej przypominającego współczesny (i może przynajmniej pewnych aspektów dzieciństwa, dzięki któremu taki mózg powstaje).
Sapienska — Homo sapiens; od około 300 000 lat temu do dziś** *. Ewa ludzkiego języka, menopauzy oraz współczesnej ludzkiej miłości i seksizmu.
Lucy — Australopithecus afarensis; 3,85–2,95 miliona lat temu. Australopiteki należą do podplemienia Australopithecine. Na ogół zakłada się, że większość (jeśli nie wszystkie) gatunków będących jego przedstawicielami używały takich czy innych narzędzi. Skoro narzędziami posługują się współczesne szympansy, trudno byłoby zakładać, że nasze praprzodkinie takie jak Lucy tego nie robiły. A może nawet wykorzystywały je inteligentniej? Australopiteki to jedne z najlepiej poznanych homininów (znaleziono dotąd skamieniałości ponad trzystu osobników), a także najdłużej żyjący z wszystkich gatunków homininów — innymi słowy, ich budowa ciała i tryb życia bardzo długo dobrze się sprawdzały. Skamieniałości znaleziono w Etiopii i Tanzanii. Australopiteki żyły na drzewach i na ziemi, były w pełni dwunożne.
Africanuska — Australopithecus africanus; 3,3–2,1 miliona lat temu. Jej skamieniałości znaleziono w południowej Afryce i nie wiadomo, czy jest potomkinią gatunku Lucy. Miała większą od Lucy mózgoczaszkę i mniejsze zęby, ale poza tym nadal bardzo przypominała małpę człekokształtną, co prawda — dwunożną.
Heidelbergensis — Homo heidelbergensis; 790 000–200 000 lat temu, chociaż wiek gatunku może sięgać nawet 1,3 miliona lat. Według badań genetycznych — prawdopodobna przodkini neandertalek, denisowianek i Homo sapiens (a przynajmniej ma z nimi wspólną przodkinię); dywergencja, czyli rozgałęzienie się linii ewolucyjnej, nastąpiło około 350 000–400 000 lat temu. Gałąź europejska dała początek neandertalczykom. Gałąź afrykańska (Homo rhodesiensis) — Homo sapiens. Heidelbergensis tymczasem żyła sobie dalej i wymarła tuż przed oficjalnym wkroczeniem na scenę Homo sapiens. Jako pierwszy gatunek budowała proste schronienia z drewna i kamieni. Potrafiła zapanować nad ogniem i polowała za pomocą drewnianych dzid jako pierwsza znana łowczyni dużej zwierzyny (nie zaś padlinożerca). Żyła w chłodniejszych miejscach i są dowody, że zaadaptowała się do związanych z tym problemów. Jak sugeruje nazwa gatunku, skamieniałości znaleziono w Niemczech, a później także w Izraelu i we Francji.
Neandertalczycy — Homo neanderthalensis; 400 000–40 000 lat temu. Neandertalczycy współistnieli z Homo sapiens, kiedy ci rozprzestrzenili się w Europie, i się z nimi krzyżowali*. Antropolodzy znaleźli mnóstwo skamieniałości oraz środowisk, gdzie żyli neandertalczycy; był to gatunek, który odniósł sukces. Dawne założenia na temat neandertalczyków zostały obalone: wiemy już, że mieli złożoną kulturę, obejmującą pochówki, ubrania, używanie ognia, wytwarzanie narzędzi i biżuterii, może nawet byli zdolni do posługiwania się językiem. Ich mózgoczaszki miały inny kształt, ale nie wydają się mniejsze niż u Homo sapiens — przeciwnie, czasem były większe (co może się wiązać z tym, że mieli potężniejszą budowę ciała). Rozwijali się jednak szybciej niż my — dzieciństwo było u nich krótsze.
Denisowianie — przypuszczalnie Homo denisova lub Homo sapiens denisova, chociaż nie zostali jeszcze formalnie opisani; 500 000–15 000 lat temu. Tę Ewę znamy tylko z trzech zębów, kostki małego palca u ręki i dolnej szczęki znalezionych w jaskini na Syberii oraz dzięki porównawczemu sekwencjonowaniu DNA. Wiadomo, że denisowianie żyli co najmniej 120 000 lat temu, a analiza osadów i badania DNA sugerują ich dłuższą historię. Sądzimy, że byli raczej nieliczni, mieszkali na Syberii i we wschodniej Azji, w tym także na wyżynach dzisiejszego Tybetu, i być może przekazywali sobie gen, który nadal pomaga ludności tych regionów z powodzeniem żyć na tak dużej wysokości. W badaniach DNA stwierdzono, że wielu współczesnych ludzi — zwłaszcza Melanezyjczycy i rdzenni Australijczycy — ma nawet 5 procent kodu genetycznego wspólnego z tymi przodkami, co wskazuje, że dawni Homo sapiens prawdopodobnie krzyżowali się z denisowianami, tak jak z neandertalczykami. W istocie to krzyżowanie się sprawia, że granice „gatunkowe” między tymi grupami homininów są raczej nieostre.
* Uwaga: 22 procent gatunków na świecie to jajorodne chrząszcze. Serio. W historii życia na Ziemi chrząszcze radzą sobie naprawdę świetnie.
* *Ziemia lubi trzymać swoje sekrety głęboko w ukryciu, w ciemności, więc nie każda cecha ma oczywistą Ewę: albo jeszcze nie znaleźliśmy tych skamieniałości, albo cecha nie znajduje odzwierciedlenia w zapisie kopalnym, albo po prostu nie umiemy w pełni interpretować skamieniałości, które już mamy. Jednak w każdym wypadku, kiedy nie mam nazwy dla bestii, którą należałoby tu przyporządkować, szukam gatunku lub rodzaju przykładowego: stworzenia, o którym sporo wiemy — o jego ciele, czasie i miejscu życia — i możemy wyciągnąć z jego historii wnioski na temat naszych prawdziwych Ew.
* * *Dokładny początek naszego gatunku pozostaje bardzo kontrowersyjną kwestią. Mało kto zakłada, że pierwsze homininy posługiwały się prawdziwym ludzkim językiem, miały menopauzę w rodzaju tej współczesnej czy podobne do współczesnych reguły społeczne dotyczące płci biologicznej i kulturowej, niewielu badaczy też jednak przyjmuje, że te cechy są wcześniejsze od naszego gatunku. Jak to zwykle bywa w świecie paleoantropologii, ogromnie by pomogło, gdybyśmy mieli więcej skamieniałości z głębokiej przeszłości rodzaju ludzkiego.
Fot. materiały prasowe