Nowy film zdobywcy Oscara Paolo Sorrentino („Wielkie piękno”, „Młodość”), wizjonera współczesnego kina, to porywająca wizualnym pięknem i urzekająca klimatem oda do życia, miłości, wolności i Neapolu oraz kipiąca zmysłowością opowieść o kobiecie, która świadoma swojej oszałamiającej urody, nad podziw i uwielbienie mężczyzn przedkłada własną wolność i ciekawość świata.
Przyjście na świat Partenope – w tej roli zjawiskowa Celeste Dalla Porta („To była ręka Boga”) – jest jak narodziny bogini. Na pięknej wyspie Capri objawia się kobieta idealna, która swą urodą zniewala zarówno mężczyzn, jak i kobiety, jednocześnie wymykając się ich żądzom. Ambitna, wiecznie ciekawa świata bohaterka, nade wszystko ceni sobie jednak wolność i szukanie własnej drogi. Od spotkanych na niej mężczyzn – amerykańskiego pisarza, lubieżnego biskupa czy zakochanego w niej do szaleństwa przyjaciela z młodości – uczy się patrzeć na świat pod różnymi kątami. Zanurzona w tętniącym żywiole neapolitańskiej codzienności nigdy nie daje się zdefiniować i ujarzmić.
„Bogini Partenope” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)
Obsesja Sorrentino na punkcie piękna i młodości zaowocowała najpierw filmami „Wielkie piękno” (2013) i „Młodość” (2015), aż w końcu hybrydą ich obu, bo właśnie tak możemy określić „Boginię Partneope”. Piękno i młodość to również dwa pojęcia, których włoski twórca nie potrafi oddzielić od swojego ukochanego Neapolu. Jego najnowsze dzieło z początku wydaje się więc po prostu listem miłosnym do wiecznie słonecznego miasta, jednak jeśli spojrzymy głębiej, oferuje zdecydowanie szersze pole do interpretacji i refleksji.
„Bogini Partenope” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)
Historia opowiedziana jest z perspektywy pięknej Partenope – kobiety, dla której uroda jest zarówno darem, jak i przekleństwem. Film śledzi natomiast jej podróż od młodości do dojrzałości i bada zmieniające się z czasem piękno, które – jak mówi w jednej ze scen podstarzały pisarz grany przez Gary’ego Oldmana – jest „jak wojna” i „otwiera wiele drzwi”. Sorrentino pokazuje jednocześnie jak wiele drzwi potrafi zamknąć (i to z trzaskiem!). Podobnie jest z młodością, która czasem może okazać się naszym największym wrogiem.
„Bogini Partenope” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)
Zarówno Partenope, jak i Neapol, czyli wielcy bohaterowie filmu, dźwigają ciężar wielkiego piękna, który zarówno urzeka i pozostawia bez tchu, jak i ogranicza. Całość spina się za pomocą prostego zabiegu: reżyser postanowił przedstawić losy Partenope właśnie na tle Neapolu. Mistrzowsko uchwycił także spotkania bohaterki z jego mieszkańcami, malując tym samym szczegółowy portret tego zachwycającego miasta. Tym samym znowu udowodnił swoją wielkość – jako mistrz kamery, uważny scenopisarz i wrażliwy na piękno twórca. Co więcej, jego reżyserska precyzja, ale też charakterystyczny styl łączący oniryzm z nutą realizmu magicznego sprawiają, że nad stroną wizualną filmu nie sposób się nie rozpłynąć (Włochy nigdy nie były piękniejsze niż właśnie w jego oczach). To świetnie łączy się zresztą z pobocznym tematem filmu: miłością i jej licznymi konsekwencjami.
„Bogini Partenope” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)
Seans zostawia w poczuciu melancholii i zachwytu. Jest też cicho refleksyjny i rozwija się niczym sen: ulotny, efemeryczny i odporny na łatwą interpretację. Dla fanów kina artystycznego, intelektualnych łamigłówek i wizualnie zachwycających opowieści, które rzucają wyzwanie tradycyjnym narracjom, z pewnością będzie to wykwintna kinowa uczta.
„Bogini Partenope” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)
Aktorstwo jest oszałamiające, a zdjęcia – zapierające dech w piersiach, tak jak sama Partenope. Najlepsze jest jednak to, że Sorrentino nie skupia się jednak na udzielaniu odpowiedzi, ale na zadawaniu pytań. Czy ludzie są w stanie w pełni docenić młodość i piękno w tym samym czasie? Czy piękno i młodość mogą w ogóle trwać w symbiozie? I co się dzieje, gdy przemijają? To, czy widzowie wyciągną z nich coś dla siebie, zależy tylko od nich.
„Bogini Partenope” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)
O „Bogini Partenope” można pisać kwieciście i bez końca: o tym, że to zmysłowa refleksja na temat tego, jak postrzegamy ludzi i miejsca; abstrakcyjna medytacja nad pięknem, młodością i przemijaniem; nostalgiczna opowieść o miłości, tożsamości, dorastaniu i odkrywaniu siebie, zarówno poprzez piękno, jak i poza nim; eksploracja dróg obranych i niepodjętych; dzieło sztuki o związku między pięknem a nieszczęściem... Gdzieś na końcu jest to przede wszystkim doświadczenie kinowe, o którym nie należy czytać, a które trzeba zobaczyć, poczuć i przeżyć po swojemu. I oby nasz mistrz Sorrentino nigdy nie zagubił wspomnianej już wcześniej wrażliwości na piękno, dzięki której dostarcza nam takie filmowe perełki.
„Bogini Partenope” w kinach od 14 marca.