1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Retro

Toyen – nieodgadniona. Jako artystka i jako człowiek

Toyen, właśc. Marie Čermínová (ur. 21 września 1902 w Pradze, zm. 9 listopada 1980 w Paryżu) była czesko-francuską malarką awangardową, przedstawicielką surrealizmu. (Fot. AnonymousUnknown author/Public domain /Wikimedia Commons)
Toyen, właśc. Marie Čermínová (ur. 21 września 1902 w Pradze, zm. 9 listopada 1980 w Paryżu) była czesko-francuską malarką awangardową, przedstawicielką surrealizmu. (Fot. AnonymousUnknown author/Public domain /Wikimedia Commons)
„Toyen, której szlachetną twarz przywołuję zawsze ze wzruszeniem, to głębokie drżenie, a jednocześnie odporność skały na najbardziej wściekłe ataki, zaś jej oczy to strefy światła” – pisał „papież surrealizmu”, poeta André Breton, o tej wybitnej czeskiej malarce, kobiecie niezwykłej, przyjaciółce i muzie najwybitniejszych artystów swoich czasów.

Praga, Žižkov, ul. Husa, rok 1920, może nieco wcześniej. Popołudnie. Młody mężczyzna bacznie obserwuje ulicę. Po ponad pół wieku napisze: „[…] zazwyczaj w porze, kiedy robotnicy z karlińskich fabryk powracali do domów, spotykałem dość często dziwną, ale interesującą dziewczynę […] dziewczyna, która zapewne wracała do domu, ubrana była w grube sztruksowe spodnie, chłopięcą bluzę i nasunięty na czoło kaszkiet, jaki nosili robotnicy. Na nogach miała brzydkie trzewiki. […] W jej chłopięcym obliczu było jednak coś powabnego i delikatnego, ale nawet kiedy się uśmiechnęła, jej twarz wyrażała raczej smutek aniżeli młodzieńczą beztroskę i stanowiła wyraźny kontrast ze zgrzebną szorstkością roboczego ubrania. […] Dopiero kilka lat później dowiedziałem się, że pracowała wówczas w fabryce mydła. Dłonie miała zniszczone od ługu. Pewnego dnia zniknęła nagle i już daremnie wyglądałem jej o zwykłej porze”.

Mężczyzną był Jaroslav Seifert, poeta, jedyny czeski laureat literackiej Nagrody Nobla. Ona nazywała się Marie Čermínová. Zostanie malarką. Świat pozna ją pod pseudonimem Toyen.

Interesująca, uśmiechnięta dziewczyna

Drugie spotkanie Seiferta z Toyen nastąpiło kilka lat później w Pradze, w Kawiarni Narodowej, ulubionym miejscu grupy młodych artystów. Nazwali się Dziewięćsiłem. Ich twórczość do dzisiejszego dnia stanowi o sile czeskiej kultury. Konstantin Biebl, Karel Teige, Vitiĕzslav Nezval, Artuš Černik, Adolf Hoffmeister, Jaroslav Seifert – niepokorni 20-latkowie, którzy zeszli się, wierząc w swe twórcze powołanie.

Pewnego dnia Seifert wkroczył do Narodowej: „Spotkałem tam Teigego i podekscytowanego Nezvala. Szybko zorientowałem się, skąd ta ekscytacja. Obok Jindřicha Štyrskiego, malarza, siedziała interesująca, uśmiechnięta dziewczyna, której nie znaliśmy. »To malarka Mańka«, przedstawił ją krótko Štyrskỳ. Przyszli, żeby przystąpić do Dziewięćsiła […]. Była to Mańka Čermínová, a gdy podała mi rękę, ze zdumienia nawet paru słów nie byłem w stanie wydukać. To ją widywałem na ulicy Husa”.

Wtedy nie używała artystycznego pseudonimu, jeszcze go nie wymyśliła. Po latach twierdziła, że stworzyła go sama, a słowo „toyen” powstało od francuskiego citoyen – „obywatel”. Seifert przytoczył inną wersję: naciskała na niego i na Nezvala, aby wymyślili jej pseudonim. Poeci podsuwali kolejne propozycje, a ona je odrzucała. W końcu, tuż przed swoją pierwszą wystawą, zgodziła się na odruchowo skreślone przez przyszłego noblistę na kawiarnianej serwetce słowo.

Była jedyną kobietą, która należała do Dziewięćsiła.

Nezval: „…w drugim kącie ktoś dziwny chyba nie wiem czy to kobieta czy piękny chłopak/ za dwa lata będzie nazywać się toyen/ a ten niebieskooki kompan w spiczastym kapeluszu to jaroslav seifert…”

Kiedy wstępowała do Dziewięćsiła, związana była z Jindřichem Štyrskỳm, malarzem i poetą. Poznała go kilka miesięcy wcześniej na wakacjach nad Adriatykiem. Štyrský przebywał tam z przyjacielem Jiřím Jelínkiem. Trudno było nie dostrzec pary ekscentryków. W oczy rzucały się ostre rysy twarzy Jelínka, ogolona na łyso czaszka i czerwony szal wokół szyi. Štyrskỳ zwykł kroczyć obok niego w berecie, przydługim reglanie, śledząc otoczenie jasnobłękitnymi oczami. Wkrótce stanowili nierozłączną trójkę. Toyen chadzała w męskiej koszuli i garniturze, w berecie podobnym do tego, jaki nosił Štyrskỳ. W kąciku ust nieodłączny papieros, niedbały kołyszący krok i ręce w kieszeni. Zaczęła mówić o sobie w rodzaju męskim. Wyglądem i zachowaniem prowokowała otoczenie. Jelínek był tylko kolegą. Liczył się Štyrskỳ. Podzielała jego zainteresowania. Fascynowali się Rimbaudem, Lautréamontem i de Sade’em, outsiderami francuskiej kultury. Powstałe wówczas prace Toyen emanowały odważną erotyką. Ale skandalizujące obrazy i ilustracje (w tym do „Justyny” de Sade’a) były tylko etapem jej rozwoju artystycznego. W drugiej połowie lat 20. oboje wyjechali do Paryża. Starali się stworzyć własny kierunek w sztuce zakładający zjednoczenie poety i malarza w jednym dziele.

Życie Toyen jest pełne niedopowiedzeń i niejasności, tak jak jej obrazy. Symbolika z pogranicza snu i jawy jest trudna do rozszyfrowania. Artystka chroniła swój świat. Tak jak nie sposób jednoznacznie rozumieć jej prac, tak samo nie sposób odtworzyć jej życia z dokumentarną dokładnością. Uciekała przed jednoznacznością. Na wystawach zwykła pod obrazami umieszczać nawiązujące do tytułu poetyckie teksty nie swojego autorstwa. Nezval opisał dla niej obrazy: „Chińską herbaciarnię”, „Winobranie”, „Jesień” czy „Samotność”, gdy wystawiała w Pradze. Kazała łudzić się, że tekst pod obrazem cokolwiek tłumaczy. Tak naprawdę pozostanie nieodgadniona. Jako artystka i jako człowiek. Przyjaciele nawet po jej śmierci nie chcieli ujawniać żadnych szczegółów z jej życia.

Idealiści i rewolucjoniści

W 1934 r. Toyen jest wśród założycieli Grupy Surrealistów w Czechach. Prym wiedzie Nezval. Są i Biebl, i Štyrský, i Teige. O powstaniu grupy oficjalnie zawiadomili Komunistyczną Partię Czechosłowacji. Jeszcze ich nęciły złudne idee, czuli się rewolucjonistami, podobnie jak ich francuscy protoplaści.

Na zaproszenie czeskich surrealistów do Pragi przyjechali André Breton i Paul Eluard. Znajomość Toyen z „papieżem surrealizmu”, jak nazwano Bretona, będzie ciągnąć się aż do jego śmierci, to jeden z najważniejszych jej związków z niezwykłymi mężczyznami.

Nezval był duchem sprawczym pierwszej wystawy surrealistów w Pradze oraz monografii Toyen i Štyrskiego. Po wystawie Toyen i Štyrskỳ jadą znów do Paryża. Poznają Maksa Ernsta, Salvadora Dalí. W 1936 roku czczą 100. rocznicę śmierci najwybitniejszego czeskiego poety romantyka Karela Hynka Máchy, w którym widzieli swego prekursora. Powstaje niezwykła książka „Ani łabędź, ani księżyc” z kolażami Toyen.

Toyen zdecydowanie opowiedziała się po stronie surrealizmu, ale zachowała własny, niepowtarzalny styl. „Różowe widmo”, „Żółte widmo” czy „Rzeź w niedzielę” wzbudziły zainteresowanie na międzynarodowej wystawie w Paryżu.

Rok 1938 to ostatni rok istnienia grupy surrealistów. Jej członkom nie podobało się zapatrzenie Nezvala w Związek Radziecki i akceptacja masowych mordów w ZSRR. Nezval odszedł, by publikować w gazetach komunistycznych. Toyen miała wówczas 36 lat. Towarzyszyła choremu Štyrskiemu, wykazując wyjątkową cierpliwość wobec alkoholizmu partnera. Zarabiała na życie, ilustrując książki. Chętnie przyjmowała zlecenia na książki dla dzieci, tomiki poetyckie czy bibliofilskie wydawnictwa. Do Toyen i Štyrskiego zbliżył się kolejny artysta, 24-letni poeta pochodzenia żydowskiego, Jindřich Heisler. Kiedy zadebiutował wydanym własnym nakładem tomikiem „Tylko pustułki spokojnie szczają na dekalog”, obok jego wierszy znalazły się jej ilustracje.

Czasy grozy

Krótko przed wojną Toyen tworzy ponure malarskie wizje: „Opuszczona nora”, „Finis terrae”, „Strach”. Jakby przeczuwała nadejście czasów grozy. W marcu 1939 roku Hitler zajął Czechy i powołał do życia groteskowe państewko – Protektorat Czech i Moraw. Wolne życie artystyczne zostało sparaliżowane. Toyen zarzuca malarstwo. Dużo rysuje. W niewielkiej pracowni ukrywa Heislera, który nie zgodził się na zarządzoną przez władze upokarzającą rejestrację Żydów. Štyrskỳ dogorywa. Toyen opiekuje się nim do samego końca. W 1942 roku zostaje sama z Heislerem. Ma 40 lat, on – o 12 lat mniej. Ilustruje jego tomiki poetyckie i angażuje się w ich wydanie, omijając zakazy. Tworzy wstrząsające cykle rysunków „Strzelnica” i „Schowaj się, wojno”.

Pod koniec 1945 roku po raz pierwszy samodzielnie zaprezentowała swoje prace. Jeszcze nie wiedziała, że to jest jej pożegnanie z ojczyzną. Dwa lata później wraz z Heislerem wyjeżdża do Paryża, aby wziąć udział w organizowanej przez Bretona wystawie „Surrealizm 1947”.

Po lutym 1948 roku, kiedy komuniści przejęli władzę w Czechosłowacji, Toyen decyduje się nie wracać do kraju. Trudno sobie wyobrazić ją i jej niepokorne wizje wpisane w codzienność państwa totalitarnego. System zniszczył wielu jej czeskich przyjaciół: Zaviš Kalandra, wybitny teoretyk surrealizmu, został w 1950 roku stracony po procesie, w którym oskarżono go o zdradę stanu. Teige odebrał sobie życie w chwili aresztowania w 1951 roku, Biebl w tymże roku popełnił samobójstwo, nie czekając na aresztowanie. Tylko Nezval odnalazł się w nowych czasach. Został szanowanym przez władzę „artystą narodowym”, ale akceptacja socrealizmu doprowadziła go do artystycznego upadku. Poematy „Stalin” czy „Pieśń pokoju” to dowód jego biegłości w rymowaniu i nic więcej.

Lapidarium agatów

Lewicowe środowiska, które wtedy nadawały ton życiu artystycznemu we Francji, nie zaakceptowały Toyen. Każdy, kogo nie nęciła rewolucja, spychany był na margines.

Breton porzucił już młodzieńcze iluzje, że rewolucję społeczną można połączyć z rewolucją w sztuce. Adam Ważyk napisał, że „okres bohaterski surrealizmu skończył się wraz z drugą wojną światową”, ale wokół Bretona wciąż zbierają się artyści, którzy wierzą w idee surrealizmu. Stary mistrz rozwiązuje jednak grupę.

Toyen brakuje spotkań i gorących kawiarnianych dyskusji. Każde wakacje spędza w Saint-Cirq-Lapopie, gdzie zjeżdżają się ludzie o podobnej wrażliwości. Breton kupił tu starą gospodę i przerobił ją na domek letniskowy. Dopóki żyje Heisler, przyjeżdżają razem. Jednak w 1952 roku jej ukochany mężczyzna umiera, mając zaledwie 38 lat. Przed śmiercią zdążył jeszcze z Bretonem i jego przyjacielem Benjaminem Péretem wydać monografię o Toyen.

Podczas wakacji towarzyszą jej Breton i Péret. Kombatanci surrealizmu trzymają się razem. Breton nie pozostaje obojętny wobec czeskiej artystki. Pisze: „Toyen, której szlachetną twarz przywołuję zawsze ze wzruszeniem, to głębokie drżenie, a jednocześnie odporność skały na najbardziej wściekłe ataki, zaś jej oczy to strefy światła”.

W przepływającej przez miasteczko rzece Toyen każdego roku zbiera agaty. Odjeżdżając do Paryża, zabiera je z sobą. Jej niewielkie mieszkanie staje się lapidarium agatów. Motywy pasiastych minerałów trafiły na płótna. Podobnie jak ptaki, które ją fascynowały od lat.

Kiedy w 1959 roku umiera Péret, a 7 lat później Breton, do Toyen dociera, że jej świat odchodzi. Próbuje ratować jego strzępy. Przenosi się do pracowni po zmarłym Bretonie. W ascetycznych warunkach będzie tworzyć już mniej drapieżne – jakby symbolizujące pogodzenie z losem – obrazy. Jak przed ponad 30 laty znów wyręcza się podczas wystaw poetami. Jean-Claude Silbermann dopisuje posłowie do „Budzicielki czułości”, Robert Benayoun do „Odwiedzającej zawrót”, Georges Goldfayn do „Łowczyni”.

Współpracuje z Annie le Brun i Radovanem Ivšičem, ilustrując wydawane przez nich książki – głównie współczesną literaturę francuską. Wybiera samotność. Bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby wciąż jeździ do Saint-Cirq-Lapopie. Nie ma już Bretona, Péreta, Heislera, Štyrskiego, Teigego, Biebla. Są agaty. Czasami wysyła kartkę do Seiferta, jakby dając znać, że pamięta, a być może dlatego, że tylko on już pozostał. Nie dożyła chwili jego triumfu, gdy Szwedzka Akademia powiadomiła świat, że został laureatem literackiej Nagrody Nobla za rok 1984. Zmarła w 1980 roku. Pogrzeb odbył się na paryskim cmentarzu Batignolles, tam, gdzie spoczywali już: Heisler, Breton i Péret. Przyjaciele żegnali ją, rzucając do grobu przyniesione z jej mieszkania agaty.

Fragment „Wszystkich uroków świata” Jaroslava Seiferta w tłum. Jacka Bukowskiego. Fragment wiersza Vitiĕzsvala Nezvala „Wyzwanie do przyjaciół” w tłum. Józefa Waczkowa

Tekst pochodzi z archiwalnego numeru „Zwierciadła”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze