To na pewno niesztampowa postać. Malarz, grafik, plakacista i rzeźbiarz, twórca pierwszych instalacji przestrzennych tzw. environments i pionier polskiego op-artu.
Fangor nadal pozostaje artystą o ogromnym wpływie na współczesną sztukę w Polsce i za granicą. Niewielu artystów może pochwalić się indywidualną wystawą w Guggenheim Museum w Nowym Jorku. To na pewno ogromne wyróżnienie, które umocniło jego pozycję i zainteresowanie jego sztuką. Dla mnie natomiast niesamowita jest jego odwaga – swoją karierę w Stanach Zjednoczonych zaczął w wieku 43 lat, był więc trochę starszy ode mnie.
Widzi pan analogię z rozwojem pana agencji John Weston Group? W końcu działacie też z powodzeniem na rynku amerykańskim, a to nie lada osiągnięcie.
Rzeczywiście w zeszłym roku zaczęliśmy działania w Stanach Zjednoczonych, to dla nas nowy rozdział, który cały czas się rozbudowuje o kolejne projekty, jakby jedna współpraca inicjowała drugą.
American dream jak ten Wojciecha Fangora?
Fangor to dla mnie inspiracja. Polak, który wyjeżdża w dojrzałym wieku do wielkiego kraju i osiąga tam w krótkim czasie sukces. Zostaje przedstawicielem op-artu w MoMA (Museum of Modern Art w Nowym Jorku). I ma swoją indywidualną wystawę w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku. Warto dodać, że także dla Amerykanów postać Fangora i jego historia była inspirująca, a, jak już przyjeżdżają do Gdańska, to miasto ten zachwyt tylko potęguje. Może na społeczności lokalnej nie robi to już takiego wrażenia, ale dla przyjezdnych zwłaszcza zza granicy – kolosalne: Zbrojownia Sztuki, Ratusz Staromiejski, zdesakralizowany kościół św. Jana, Starówka... to miasto tętni historią.
A skoro o historii mowa, z drugiej strony mamy XVII wiek i Jana Heweliusza – pochodzącego z Gdańska astronoma, biznesmena, browarnika, mającego bliskie relacje z królem Janem III Sobieskim czy też Ludwikiem XIV.
Dokładnie, Heweliusz również z powodzeniem rozwijał swoją karierę międzynarodową, został członkiem Royal Society w Londynie. Był rajcą, ławnikiem, ale i biznesmenem, który miał swoją drukarnię, browar i trzy kamienice, a nad nimi zbudował swoje obserwatorium.
A poza obserwowaniem gwiazd tworzył swoje własne przyrządy astronomiczne...
Od strony kreatywnej ciekawi mnie właśnie ta artystyczna wizja Heweliusza, który bardzo dbał o to, żeby te wszystkie jego przyrządy były nie tylko funkcjonalne, ale i piękne. Wykorzystywał do tego motywy florystyczne, a do współpracy zapraszał także świetnych artystów.