Dla kogo oczyszczanie? Temat wraca co roku. Bo często okazuje się, że po zimie przyplątały nam się nadmiarowe kilogramy. Bo już myślimy o tym, jak będziemy wyglądać w kostiumie kąpielowym. Bo chcemy poczuć się lżej i po prostu lepiej. Tym samym wraca też pytanie: czy to działa?
Zdania specjalistów są podzielone. Wielu lekarzy uważa, że restrykcyjne detoksy nie mają większego sensu. Przecież organizm człowieka wypracował naturalne mechanizmy oczyszczania. Wątroba, nerki, skóra. Po co więc naturę poprawiać?
Zwolennicy detoksów mają na to odpowiedź. Nasz styl życia się zmienił. Żyjemy w innym świecie niż nasi dziadkowie. Środowisko zatrute, żywność pełna chemii. Jesteśmy narażeni na różnego rodzaju toksyny – hormony i antybiotyki w mięsie czy metale ciężkie w rybach, sztuczne dodatki i konserwanty w wysokoprzetworzonych produktach. Ale to nie wszystko. Bo jest też większe niż kiedyś tempo pracy i – co za tym idzie – stres. A stres zakwasza organizm. Toksyny są w powietrzu, bo smog. Plus smog elektromagnetyczny, bo używamy komórek i innych urządzeń. Doświadczamy obciążeń z różnych stron. W takich warunkach nasze naturalne „oczyszczalnie” działają słabiej.
– Największym problemem jest stres – mówi Katarzyna Gwiazdowska, psychodietetyczka. – Stery przejmuje wówczas współczulny układ nerwowy, który odpowiada za mobilizację organizmu, walkę i ucieczkę, wydzielają się kortyzol, noradrenalina i te procesy hamują naturalną detoksykację.
Jeśli więc mamy przywrócić równowagę organizmu, kluczowa jest umiejętność radzenia sobie ze stresem. Wyeliminować go z naszego życia pewnie nie damy rady, ale można go przynajmniej ograniczyć. Nauczyć się technik relaksacji, medytacja czy mindfulness będą tu bardzo pomocne. Bez tego samo oczyszczanie ciała to jak przyklejanie plasterka na głęboką ranę.
Najpierw więc trzeba zająć się podstawami, a nie wypłukiwaniem jelit. – Tak, skupienie się wyłącznie na ciele na dłuższą metę nie zadziała, bo potem wracamy do swojego życia, złych nawyków i nic się tak naprawdę nie zmienia. Dlatego jestem zwolenniczką detoksu holistycznego – potwierdza Katarzyna Gwiazdowska. – Takiego, który zajmuje się wszystkimi obszarami życia: emocjami, umysłem i duchem, a na końcu dopiero ciałem. I jedynie praca we wszystkich tych obszarach spowoduje trwałą zmianę. Czyli lepsze radzenie sobie ze stresem, umiejętne zarządzanie emocjami, zmiana przekonań, które często blokują oczyszczanie – bo mamy dużo toksyn w głowie. Dopiero kiedy oczyszczamy wszystkie te obszary, widać efekty. Trwałe. Lewatywą konfliktów emocjonalnych nie wypłuczemy, ale medytacją, mindfulness czy innymi technikami mamy szansę sobie z nimi poradzić.
Bywają też kiepskie motywacje do przeprowadzenia detoksu. Jak odchudzanie. Głównym efektem ma być minus ileś kilogramów. Ludzie wydają więc ciężkie pieniądze za na przykład dwa tygodnie w Szwajcarii, gdzie z samozaparciem głodują po to, by zobaczyć na wadze mniej, po czym natychmiast po powrocie rzucają się na stek i tort. – Jest jeszcze gorzej. Już na lotnisku kupują stos czekolad, które pochłaniają w samolocie. Przecież dość się wypościli, a szwajcarskie czekolady najlepsze. Nie darują! – mówi Marta Pawłowska, od lat zajmująca się problemem jedzenia emocjonalnego. – To działanie kompletnie nieracjonalne. W dodatku huśtawka głodzenie – objadanie, którą fundujemy naszemu organizmowi, potrafi rozwalić metabolizm, zaburza pracę odpowiedzialnej za odczuwanie głodu greliny i za poczucie sytości leptyny. W rezultacie nasze ciało głupieje i daje nam mylne wskazówki. Psujemy naturalne mechanizmy regulacyjne.
Ale czy jeśli jemy rozsądnie, unikamy żywności wysokoprzetworzonej, jeśli robimy sobie długą przerwę nocną, nie każemy wątrobie i nerkom pracować non stop, jeśli ruszamy się i dbamy o zdrowy sen – czy musimy robić sobie detoksy?
– Jeśli ktoś z ręką na sercu może powiedzieć, że to stosuje, to rzeczywiście nie ma bezwzględnej potrzeby, by się odtruwać – mówi Katarzyna Gwiazdowska. – Ale większość z nas tak nie żyje. Nawet jeśli stosujemy zdrową dietę, to już samo przyjmowanie leków, nadużywanie środków przeciwbólowych bez recepty, jedzenie w restauracjach, gdzie nie do końca znamy jakość i pochodzenie produktów, picie słodkich napojów, alkoholu sprawia, że jest problem. Z moich obserwacji wynika, że wiedza – a ta rzeczywiście jest dziś coraz powszechniejsza – to jedno, ale stosowanie jej w praktyce to całkiem co innego. Wiedza o zdrowym stylu życia jest magazynowana w płatach czołowych mózgu, czyli tej najbardziej świadomej części. Ale przy stresie stery przejmuje „gadzi mózg”, gdzie zapisane są stare nawyki. Dlatego wiele osób doświadczających długotrwałego napięcia nieświadomie wraca do starych nawyków, je słodkie, je tłuste, pociesza się jedzeniem – jako psychodietetyk z tym głównie pracuję. Jak jest kryzys, wszystko się rozjeżdża i trzeba zajrzeć głębiej.
I od razu ważne zastrzeżenie: kiedy jesteśmy w kryzysie emocjonalnym, nie powinniśmy wprowadzać programu oczyszczającego. Najpierw trzeba się zająć emocjami, żeby uzyskać stan równowagi, ciało jest na końcu. Najpierw muszą być zasoby psychiczne, potem dopiero detoks.
Ale on też nie kończy sprawy. Powinien być krokiem w stronę trwałej zmiany nawyków. Tak by po detoksie nie sięgać w stresie po lody czy czekoladę, ale zacząć na przykład głębiej oddychać albo iść na spacer czy pobiegać, by w ten sposób wyrzucić złość, uspokoić umysł. Dopiero zdrowe nawyki zamykają cały cykl.
– Ważne, by oczyszczanie – zakładamy, że jest mądrze prowadzone i nadzorowane przez specjalistów – nie stało się jedynie powtarzającym się bezrefleksyjnym rytuałem „sprzątania” – mówi Marta Pawłowska. – Można żyć maksymalnie niehigienicznie, jeść i pić bez hamulców, a raz do roku jeździć na miesięczne głodówki do Tajlandii, zawsze w celu forsującego pozbycia się „nabranych w Europie” 20 kilo. Znam takie przypadki. Organizm tylko do czasu wytrzymuje podobne tresury.
Katarzyna Gwiazdowska poleca trzy rodzaje detoksów. Można się zastanowić i dopasować do siebie. – Najbardziej łagodny, myślę, że dla każdego, to detoks jaglany. Oparty na naszej polskiej kaszy jaglanej, która ma właściwości oczyszczające i alkalizujące. Prosty „w użyciu”, oparty na monodiecie – jemy kaszę z dodatkami warzyw bulwiastych (bez psiankowatych, czyli papryki, bakłażanów, pomidorów, ziemniaków) przez kilka dni. Powoduje, że jelita się oczyszczają, bo w kaszy jest dużo błonnika, który jest dla jelit jak szczotka.
Drugim detoksem, który proponuje dietetyczka, bardziej zaawansowanym, jest detoks na diecie płynnej. – Warto pierwszy raz przeprowadzać go pod okiem specjalisty – tłumaczy Katarzyna Gwiazdowska. – Robimy go tylko na wiosnę, bo wychładza organizm. Jeśli nie ma przeciwwskazań, zachęcam, by stosować wtedy lewatywę. Ten detoks oczyszcza jelita i odżywia na poziomie komórkowym, bo pijemy soki, z których witaminy i mikroelementy są dostarczane do tkanek w ciągu 30 minut.
I wreszcie trzeci – detoks ajurwedyjski. Czemu sięgamy tak daleko, do medycyny wschodniej? – Często słyszę to pytanie – mówi Katarzyna Gwiazdowska. – Na pewno nie można tego przełożyć jeden do jednego, bo inny mamy klimat i warunki życia, ale pamiętajmy, że ajurweda to więcej niż medycyna. To wiedza o życiu. Szersza niż dieta i detoksy. Miałam szczęście asystować lekarzom ajurwedy, którzy pracowali tu, w Polsce, i uczyć się od nich. W ajurwedzie ważny jest podział na dosze. Warto sprawdzić, jakie mamy proporcje dosz w organizmie, bo inna dieta będzie dobra dla osoby z dużą zawartością ognia, inna dla wiatru czy delikatnego eteru. Każdy musi słuchać swojej natury. Natomiast detoks ajurwedyjski jest oparty na monodiecie. Jemy jedno danie, kiczeri, czyli ryż i fasolkę mung. Jest w nim wszystko, czego potrzebujemy do oczyszczania: aminokwasy, węglowodany złożone, błonnik. W ajurwedzie używa się dużo olejów, a także masła klarowanego – jest ono uznawane za lekarstwo, pozbawione laktozy i kazeiny, więc dla każdego, ma właściwości rozpuszczania toksyn. Pacjenci pili takie masło na początku przez trzy dni, chodzi o to, żeby ciało się tym tłuszczem nasyciło. Wszystkie detoksy ajurwedyjskie na tym bazują. Masło klarowane dodaje się też do kiczeri. Zachęcam także do korzystania z masaży, które są częścią detoksu; w masażach także wykorzystuje się oleje, na przykład sezamowy, to pomaga toksynom wydostać się przez skórę.
Detoks ajurwedyjski wydaje się dość skomplikowany, choć – według specjalistki – tylko za pierwszym razem będzie sprawiać trudności. Kiedy już poznamy cały proces, jest łatwiej.
Katarzyna Gwiazdowska zachęca też do czyszczenia języka specjalnym czyścikiem miedzianym, do czyszczenia nosa i zatok wodą z odrobiną soli – zabieg prosty i skuteczny. Do szczotkowania ciała szczotką z naturalnego włosia – tak pobudza się mikrokrążenie. Potem trzeba posmarować ciało olejem sezamowym i pod prysznic – to także pomaga usunąć toksyny.
Jakich możemy spodziewać się efektów? Katarzyna Gwiazdowska: – Ja zawsze po detoksie czuję większą równowagę wewnętrzną, wraca jasność umysłu, lepiej śpię, lepiej się wypróżniam. Ajurweda kładzie nacisk na przywrócenie równowagi ciało – umysł – emocje – duch. Kiedy wracamy do równowagi, organizm sam się leczy. Podczas detoksu możemy lepiej wsłuchać się w siebie, proces kieruje naszą uwagę z zewnątrz do wewnątrz. Musimy się skupić na organizmie, na jego reakcjach, płynących od niego doznaniach, na oddechu.
Zła motywacja to – o czym już była mowa – odchudzanie. Warto natomiast myśleć o detoksie, kiedy czujemy chroniczne zmęczenie, brak nam energii, jesteśmy apatyczni, mamy „zamglony” umysł, problemy z jelitami, wzdęcia, gazy, zaparcia. Zdrowie zaczyna się od jelit, stąd pochodzą alergie, nietolerancje pokarmowe, choroby z autoagresji, które tak często nas teraz atakują.
Ale ważne zastrzeżenie: jeżeli ktoś bierze na stałe leki, powinien każdą kurację detoksykacyjną przeprowadzać pod kontrolą lekarza. Zioła, z których przy detoksie często korzystamy, mogą wchodzić w reakcję z substancjami czynnymi w lekach, zaburzyć ich wchłanianie. Często robimy ten błąd – uważamy, że zioła są bezpieczne i nic złego nie może się stać, kiedy je przyjmujemy.
Podczas detoksów obowiązuje kilka zasad. Nawet ten najprostszy, jaglany, zaczynamy dopiero w marcu. Zimą funkcje organizmu zwrócone są na kumulowanie energii, a podczas każdego oczyszczania narządy – jelita, wątroba, śledziona, trzustka, nerki – muszą intensywnie pracować.
Kolejna sprawa: podczas oczyszczania uwalniają się do krwi toksyny, może więc pojawiać się ból głowy czy senność – najlepiej przeprowadzać detoks wtedy, kiedy nie mamy intensywnego okresu w pracy, a najlepiej wziąć wolne i cały czas poświęcić tylko sobie.
Pamiętajmy o piciu wody, żeby wypłukiwać toksyny z organizmu.
No i zadbajmy o dobre przygotowanie. Nigdy nie robimy detoksu „z marszu”. Czyli minimum dwa tygodnie wcześniej wykluczamy kawę, alkohol, papierosy, mięso, ryby, cukier – bo to produkty najbardziej zakwaszające. Jeśli tego nie zrobimy, mamy gwarantowany ból głowy, senność, rozbicie. A jeśli toksyn w organizmie jest dużo, możemy sobie po prostu zaszkodzić.
Ważne jest też odpowiednie wychodzenie z detoksu. Złota zasada brzmi, że powinno ono trwać tyle czasu, ile sam detoks. Powoli włączamy do diety różne produkty, powoli też wchodzimy w zwykłą aktywność.
Przeprowadziliśmy detoks, daliśmy radę, brawo! I co dalej? Jak wspierać zmiany, których dokonaliśmy?
– Po detoksie mamy w naturalny sposób o wiele mniejszą ochotę na cukier, kawę, alkohol – tłumaczy Katarzyna Gwiazdowska. – Skorzystajmy z tego, że jesteśmy na fali, nie wracajmy do cukru, bo on jest jednym z głównych złoczyńców. A jest wszechobecny, dodaje się go do produktów, w których całkiem się go nie spodziewamy: do majonezu, keczupu, rozmaitych produktów light.
Sprawdzajmy więc, czytajmy etykiety. Wybierajmy jak najmniej produktów wysokoprzetworzonych, za to jak najwięcej warzyw. Nie namawiam do odstawienia mięsa, bo to musi być indywidualna decyzja każdego z nas. Ale ograniczajmy je. Sięgajmy po więcej białka roślinnego, czyli po warzywa strączkowe. Kiedy je dobrze namoczymy i przygotujemy z takimi przyprawami jak cząber czy kumin – nie będą miały działania wzdymającego. Wyróbmy sobie nawyk picia wody, wyciskanych soków, zwłaszcza warzywnych, one też wspaniale nawadniają. No i nie dopuszczajmy do kumulacji toksyn. Dbajmy o relaksację. Spróbujmy medytacji, praktykujmy uważność. Nauczmy się odreagowywać stres. Wtedy detoks nie będzie niezbędny. Nasze ciało jest mądre, problem w tym, że my często je źle traktujemy.
Detoks organizmu może wspierać nasz układ odpornościowy, chroniąc nas przed różnymi infekcjami, w tym ospą wietrzną. Prawidłowo przeprowadzony detoks pomaga oczyścić organizm i wzmocnić naszą naturalną obronę.