Ponad 7 tys. biegaczy wzięło udział w 34. Maratonie Warszawskim, który odbył się wczoraj w stolicy. To prawie dwukrotnie więcej niż w największym do tej pory w Polsce biegu na tym dystansie się w Poznaniu. Impreza miała charakter międzynarodowy, gościliśmy między innymi zawodników z Japonii.
Pierwszy na mecie 34. Maratonu Warszawskiego, usytuowanej na Stadionie Narodowym, zameldował się zawodnik z Kenii – James Mutua, któremu pokonanie 42 km i 195 m zajęło 2 h i 15 minut. Tylko o dziewiętnaście minut później dobiegła pierwsza z kobiet Agnieszka Ciołek z Wrocławia, zdobywając jednocześnie tytuł Mistrzyni Polski w maratonie.
W tej dyscyplinie, która zwyczajowo kończy Igrzyska Olimpijskie, nie ma bowiem niezależnych mistrzostw świata ani kontynentalnych, a zawodowcy walczą o wyniki w tych samych zawodach co amatorzy. Wszyscy mają takie same szanse i dostają identyczne medale. Czas netto (czyli od momentu przekroczenia linii startu do linii mety) każdemu zawodnikowi mierzy chip. I naprawdę nie ma znaczenia, czy wynosi on 3, 4 czy 5 godzin. Wysiłek włożony w przygotowania, samodyscyplina, której wymagają nie tylko regularne treningi, ale też właściwa dieta sprawiają, że maraton to wyzwanie dla prawdziwych twardzieli. Obu płci. Podczas wczorajszego biegu ogromny szacunek zyskała zawodniczka Iwona z Warszawy, która zasłabła na 38 km, została odwieziona do szpitala, po czym wróciła na trasę biegu i ukończyła 34. Maraton Warszawski, mieszcząc się w limicie czasu.
Kibice, którzy tłumnie zasiedli na trybunach Stadionu Narodowym, gorącymi brawami witali zawodników, którym w pokonaniu ostatniej prostej pomagali inni uczestnicy biegu. Atmosferę wielkiego sportowego święta czuło się na całej trasie. We wszystkich dzielnicach, przez które biegli zawodnicy, mieli doping, dostawali wodę, izotoniki i banany. I nawet na ostatnich kilometrach, kiedy na twarzach biegaczy widać już było skrajne wyczerpanie, okrzyki „dasz radę” i „wytrzymasz” podrywały do dalszej walki o kolejne metry, minuty, o dobiegnięcie do mety.
Doping bliskich i cele charytatywne były w tym przypadku ważną motywacją. Dodatkowym sukcesem biegu jest kilkadziesiąt nowych osób, które oddały krew na stoisku Fundacji Przeciwko Leukemii, stając się tym samym potencjalnymi dawcami szpiku dla chorych na białaczkę. A najlepszym dowodem na to, jak bardzo ważne jest tworzenie jak największej bazy dawców, jest to, że maraton ukończył również Tomek, który pokonał chorobę dzięki przeszczepowi.